Twenty six

-O co chodzi?-spytałem siadając naprzeciwko mojego ojca, w jego biurze.

-Jak w pracy?-przyglądał się mojej osobie.

-W porządku-odpowiedziałem. Wiedziałem, że tak naprawdę nie chciał o tym rozmawiać, tylko szykował się, żeby mnie zaatakować i rozpocząć kłótnie.

-Więc dlaczego chcesz to stracić?-pochylił się i splótł dłonie, kładając je na biurku.

-Nie rozumiem-zmarszczyłem brwi.

-Masz świetną pracę, pieniądze, jesteś znaną osobą w mieście, masz dobre kontakty, więc po co ci ta dziewczyna?-przyglądał się, szukajac jakiejś oznaki złości. Zacisnąłem pięści pod biurkiem, starając się uspokoić.

-To moje życie i mam prawo spotykać się z tym kim chcę. Nie z kim ty chcesz-poinformowałem go, mierząc się z nim wzrokiem.

-Nie rozumiem cię, Harry. Chcesz zniszczyć to wszystko na co ciężko pracowaliśmy, dla tej dziewczyny.

-Jest wyjątkowa-powiedziałem szczerze. Była idealna i nikt nie miał prawa zaprzeczyć tego faktu, nie przy mnie.

-Ciekawe w czym-prychnął mój ojciec-Co może ci zagwarantować ta dziewczyna? Jaką przyszłość?

-Może mi zagwarantować miłość.

-I po ci to?

-To, że ty tego nie zaznałeś, to nie oznacza, że ja nie mogę.

-Zachowujesz się jak zakochany nastolatek-powiedział mój ojciec z odrazą-Weź się w garść, Harry. Zastanów co jest ważne! Bo ja chcę Ci zapewnić przyszłość, a z tą dziewczyną jej nie będziesz miał.

-Nie dziwię się, że mama wzięła z tobą rozwód-powiedziałem mu to, cały czas patrząc w jego twarz. Zdenerwowany wstałem i wyszedłem z gabinetu, nie oglądając się za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top