Thirty seven
Wcześniej pojawił się 36 rozdział, mogły nie przychodzić powiadomienia. Jeśli nie czytałeś, nie zaczynaj czytać tego rozdziału!
-I co znalazłeś ją?-spytała się mnie Addie, kiedy rozmawiałem z nią przez telefon. Siedziałem właśnie w samochodzie, starając się wymyślić, gdzie mogłaby być Rosie.
-Nie-pokręciłem głową, chociaż ona nie mogła tego zauważyć-Jakby wyparowała w powietrze.
-Byłeś u niej w miekszaniu?
-Właśnie miałem zamiar tam jechać-westchnąłem.
-Twój ojciec jest naprawdę wkurzony.
-Wiem, ale naprawdę w tym momencie mnie to nie obchodzi. Boję się o nią i mam złe przeczucie. Zdecydowanie mi się to nie podoba.
-Mi również, ale musimy być dobrej myśli. Może miała dobry powód?
-Nie sądzę, że mógłby być on zły, Addie. Ona nie zrobiłaby tego, nie zniknęła tak po prostu.
-Harry na ile dobrze ją znasz?
-Wystarczająco-potarłem zmęczone oczy-Naprawdę znam ją. Może nie wiem wszystkiego, ale dużo.
-Myślisz, że jej chłopak ma coś z tym wspólnego?
-Co?-zmarszczyłem brwi.
-To znaczy ten George, jej przyjaciel czy coś-poprawiła się, ale nadal mi to nie pasowało.
-Addie co to miało znaczyć-zacisnąłem dłonie w pięści.
-Przejęzyczyłam się-powiedziała niepewnie.
-Wiem, że kłamiesz.
-Obiecałam jej, że nie powiem ci tego...
-Czego, Addie?
-Ona...to znaczy ten chłopak...
-Mów!-krzyknąłem zdenerowany.
-Całowali się-dokończyła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top