Seven

-Coś Ty zrobił tej biednej dziewczynie?-Addie krzyczała mi przez telefon do ucha.

-Która jest godzina?-mruknąłem zaspany.

-Byłeś na imprezie-wzięła głęboki wdech-Jest dwunasta.

Miała rację, wczoraj postanowiłem się wyrwać ze znajomymi. Potrzebowałem tego, szczególnie, że nadal byłem zły na Rosie. Potrzebowałem zapomnienia.

-O co chodzi?-spytałem, przewracając się na plecy.

-Rose jest strasznie przybita i kilka razy pytała o Ciebie-wytłumaczyła, a ja poczułem nieprzyjemne uczucie w żołądku.

-Nie obchodzi mnie to-wzruszyłem ramionami, chociaż nie była to prawda.

-Styles, nie zachowuj się jak dupek. O co chodzi?

-Chciałem się z nią umówić, a ona odmówiła.

-Dlaczego?

-Bo nie mogła-przewróciłem oczami.

-Bo naprawdę nie mogła, poprosiła mnie o zmianę wtedy.

-Naprawdę?

-Tak i jest jej naprawdę przykro z tego powodu. Chciała Ci wszystko wytłumaczyć, ale Ty musiałeś się zachować jak dupek-krzyczała zdenerwowana Addie.

Idiota z Ciebie, Styles

-Masz rację!

-Powiedziałem to?

-Tak, a teraz idź to jej powiedzieć.

Wiele razy musiałem ją przepraszać, a ona za każdym razem mi wybaczała. Nigdy nie okazywała mi złości, nigdy nie krzyczała. Nie chciałem jej tego robić, nie chciałem, żeby czuła się gorzej. Nie zaslugiwała na to.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top