Forty nine
-Masz syna?-powtórzyłem, wstając z kanapy. Byłem w szoku, okej spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Kiedy zaczęła mi opowiadać o tej ciąży, myślałem, że ją usunęła, albo straciła dziecko, nie pomyślałem, że mogła je urodzić. Przecież była nastolatką, miała tylko swojego chłopaka i zaczęła zupełnie od zera.
-Przepraszam, powinnam ci powiedzieć wcześniej. Ale bałam się. Każdy facet ode mnie odchodził, albo przez Toby'iego, albo przez Georga. Ale ty wydawałeś się być inny, postanowiłam ci zaufać. Walczyłeś o mnie, mimo tego co on mi robi, chciałeś mojego bezpieczeństwa, więc pomyślałam, że zrozumiesz. Nie musisz tego robić, wiem, że cię oszukałam i niełatwo to wybaczyć. Z resztą kto by chciał dziewczynę z dzieckiem-pokręciła głową-Powiedz coś-poprosiła, kiedy przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Tylko, że nie wiem co-westchnąłem, przesuwając dłonią po moich włosach. Nadal byłem w szoku.
-Przepraszam, że wpakowałam się w twoje życie. Nie powinnam tego robić. Za dużo ludzi już skrzywdziłam-wstała z kanapy i ruszyła w stronę wyjścia.
-Co ty robisz?-zmarszczyłem brwi, łapiąc ją za dłoń.
-Wynoszę się z twojego życia, przepraszam.
-Nigdzie nie wyjdziesz. Mamy jeszcze parę spraw do omówienia.
-Tylko po co? Wiem, że już mnie nie chcesz, nie dziwię się i naprawdę rozumiem-otarła pojedyńczą łzę.
-Odejdziesz, kiedy ci na to pozwolę, Rosie-przytuliłem ją do siebie, aby ją uspokoić.
Bo mimo tych wszystkich kłamstw, kochałem ją. Zawładnęła moim sercem i wszystko się zmieniło. Obiecałem, że będę ją chronić i nie miałem zamiaru łamać swojej obietnicy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top