Eleven
Było już późno, gdy wracałem z pracy. Nade mną lśniły gwiazdy na ciemnym niebie i gdyby nie lampy uliczne, zapewne nic bym nie widział. Na ulicach były istne pustki, a po drodze spoktałem może z trzy osoby. Poprawiłem moją torbę na ramieniu i ruszyłem szybkim korkiem w stronę mojego mieszkania.
Przechodziłem właśnie koło kawiarni, która niedawno została zamknięta i do moich myśli od razu powróciła Rosie. Dawno jej nie widziałem, bo byłem zajęty w pracy, nie miałem czasu na przychodzenie do kawiarni. Żałowałem, bo stęskniłem się za brunetką. Nie wiem co takiego w niej było wyjątkowego, miałem wrażenie, że wszystko. Jej uśmiech, oczy, usta, włosy, charakter. Była idealna i chciałem, żeby była moja. Problemem było to, że nie chciała się otworzyć, była tajemnicza, ale to sprawiło, że chciałem ją poznać jeszcze bardziej.
-Przestań!-usłyszałem krzyk. Obejrzałem się dookoła i zobaczyłem po drugiej stronie ulicy dwójkę ludzi. Dziewczyna i chłopak.
-Mam dość Twojego szczeniackiego zachowania-krzyknął chłopak.
-Nic nie wiesz na ten temat-poczułem dziwne uczucie w żołądku. Ten głos był taki znajomy...
-W takim razie porozmawiamy w domu, wsiadaj-otworzył jej drzwi od auta i wepchnął ją do środka. W ostatniej chwili mnie zauważyła, spoglądając na mnie niebieskimi oczami. Rosie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top