Eight

-Rosie-zacząłem, siadając przy ladzie. Moja radość była ogromna, kiedy ją zobaczyłem, ale kiedy ujrzałem jej smutną minę, cały mój entuzjazm opadł. Bo to wszystko było moją winą.

-Twojego ojca nie ma, wyszedł przed chwilą-poinformowała mnie, odwracając się tyłem ode mnie. Przyglądałem się jej jak zaczęła robić kawę. Wyglądała pięknie, jej włosy były związane w warkocza, a letnia sukienka idealnie wyglądała na jej drobnym ciele.

-Przyszedłem do Ciebie.

Dziewczyna odwróciła się, przyglądając się mojej twarzy. Szukała jakiejś oznaki kpiny.

-Dlaczego?

-Chciałem Cię przeprosić. Zachowywałem się jak dupek.

-W porządku, Harry-na jej twarzy, pojawiał się mały uśmiech.

-Naprawdę mi głupio, Rosie. Zachowywałem się jak skończony idiota. Powinienem Cię wysłuchać, a ja...

-Spokojnie, Harry-chwyciła moją dłoń-Nie jestem na Ciebie zła.

-Nie?-spojrzałem w jej śmiejące się oczy.

-Nie, ale następny razem mnie posłuchaj, dobrze?

-Dobrze-schowałem jej małą dłoń w swojej dużej.

Nigdy nie wymagała ode mnie wiele. Potrzebowała tylko przeprosin. Szczerych przeprosin.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top