Rozdział 19:Powrót...
Surelemexa zabrał kawałek mięsistego,a zarazem śliskiego ciała Tren Krom'a. Dokładnie zabrał ze sobą dwie kawałki. Jedno dla siebie,aby wymienić się za ten słoik Protodermisu,a drugi dla Ga-Matoran'a zwanego Sulantrim. Przez drogę czuł się zażenowany i zmęczony całym pojedynkiem. Miał szczęście,że Tren Krom nadal regenerował się po ataku Wielkiej Istoty zwanej Velika na niego. Tren Krom nie był w swojej szczytowej formie i na pewno nie byłby nawet zdolny do zniszczenia dużego miasta bez robienia kilku małych przerw na odpoczynek. Teraz Surelemexa steruje swoim małym "stateczkiem" jak go nazywa do portu. Surelemexa pomimo ,iż podchodził luźno do wielu rzeczy ,to teraz czuje ogromną pustkę. Czyżby jego wewnętrzne sumienie próbowało mu przekazać coś? Z szalonego zwierzęcia z jakiejś dzikiej imprezy stał się choć na chwile poważny. Wiedział,że w wojsku będzie zabijał lub ogromnie krzywdził innych,dlatego zmienił zawód na osoby od pilnowania dokumentów oraz podpisywania umów w wojsku. Zajmował się ogólnie sprawami opartymi na zajmowaniu się "papierkami w pracy". Dla wielu osób wyższych od niego w hierarchii robotów był postrzegany jako słaba osoba. Może walczyć,ale nie chcę zabijać albo robić kaleków. Jedynie są imprezy u niego w głowie i ten cały "gaming" oraz "binge watching" ulubionych seriali. Surelemex'owi przypominają mu się ten wspomnienia i przez to zaczyna zaciskać mocno ster. Nie zaciska go dość mocno,aby nie uwolnić niechcącą swojej mocy i rozwalić swój pojazd na morzu jako kubeł śmieci. W końcu nie jest wodoodporny. Wiele z jego wspomnień nie było przyjemnych i pomimo,iż w tym wymiarze nie czuje się jak najbardziej komfortowo,to nie tęskni za tym dawnym środowiskiem wymiaru z którego pochodzi. Czasami dom nie jest tym czym myślimy,że jest. Prawda,w nim możesz mieszkać,ale nie zawsze możesz się w nim czuć swojo. Prawdziwy dom to nie jest miejsce w którym mieszkasz na stałe lub na moment. Jest to miejsce,w którym czujesz się bezpiecznie. Niestety świat który Surelemexa dotychczas znał nie jest bezpieczny jak inni mogliby sądzić po kilku skrawkach informacji.
- Maszyna stworzona do służenia w wojsku... Phi! Też mi coś... Obiecałem sobie,że nigdy nikt nie będzie mi rozkazywał i będę żył po luzacku bez zasad. Więc tak żyje.
Rozmyśla sobie Surelemexa. Niestety przez jego długie filozofowanie nie zauważatego co powinien wcześniej zauważyć.
- SKAŁA?! AAAAGH!
Wykrzykuje Surelemexa zauważając wielką skałę na horyzoncie. Zakręca ster w prawo,aby uniknąć kolizji z kamiennym obiektem. Udaje mu się nie zderzyć,a zarazem przeżyć.
- Uffff! Myślałem,że już po mnie. Jedno mnie zastanawia. Takie puste ponure morze z ponurymi chmurami,a to wielka szpiczasta skała. Ciekawe czemu. Na dodatek wydawało mi się,że coś tam było napisane jakąś...czerwoną farbą? Dziwne.
Zastanawia się Surelemexa,po czym dodaje tym razem ustnie:
- Można powiedzieć,że pisanie na tej skale musiało być...krwawe. Hehe...Nawet udał mi się żart.
Nie obmyślając sobie małe detale potem,Surelemexa kilka godzin później dochodzi do portu. "Stateczek" zatrzymuje się na lądzie plaży. Przy nim zauważa dwóch Ga-Matoran'ów. Jeden z nich ma dużą cyjanową maskę Miru. Kanohi(tak Matoran'ie mówią na maski) jest wielka i miałą otwory między "policzkami". Ga-Matoran z Kanohi Miru mówi żeńskim stanowczym głosem:
- Oohohohoho! Więc tutaj podział się twój klient! Sulcantrim
Drugim Ga-Matoran'em jest męski Sulcantrim.
- A-a-ale szefowo. Nie możesz mnie wylać. Prawda może niektóre moje praktyki były lekko nielegalne,ale robiłem to tylko by dbać o jakość naszej firmy.
Okoth,czyli Ga-Matoran'ka która posiadała Miru odpiera:
- Ty i dbanie o dobro firmy? Na Mata Nui! Taki dusigrosz jak ty o nic nie dba tylko o siebie! Popatrz. Ten pojazd na którym jest twój "kliencik" miała być wypożyczona jednemu z naszych prywatnych klientów,a tyś się zbłaźnił i wypożyczył komuś innemu! Dzień potem musieliśmy robić z nim kolejną umowę,bo skoro tego statku nie było,to trzeba było coś inne wykombinować. I OCZYWIŚCIE TO BYŁĄ TWOJA WINA,TY NĘDZNY,PARSZYWY I ZDRADZIECKIM PROTODIT'EM!!!
Hukneła Okoth na niezbyt dobrze wykwalifikowanego pracownika. Surelemexa postanawia wyskoczyć z swego statku na ląd robiąc fikołka. Potęga fikołka jest tak duża,że dużo piachu trafia na Sulcantrim'a i jego szefową.
- Ejjjj!
Wypowiada się Okoth po czym odpowiada Surelemexa:
-Bardzo was przepraszam. Nie to chciałem zrobić. Proszę wybaczyć.
Surelemexa próbuje wytrzepać piach z Kanohi należącej do Okoth,ale odsuwa jego ramię:
- Naprawde nie trzeba.
Surelemexa odpowiada:
-Zrozumiałe
Sulcantrim mówi:
-No,ale pani nie może mnie wylać mnie,no!
Po tych słowach ostatecznie Sulcantrim został wyrzucony z pracy,a Okoth wytłumaczyła Surelemexa'owi całą sytuacje i powiedziała przeprosiny. Po kilku minutach Surelemexa odpowiada:
-Nie trzeba przepraszać. Dziękuje za wyjaśnienie. Na prawdę macie tu dobre statki.
Okoth uśmiecha się i mówi:
-Życzymy ponownego korzystania z naszych usług.
Surelemexa postanawia opuścić teren blisko morza. Robiło mu się nie dobrze na samą myśl o kolejnych przygodach na nich. Natomiast spotyka znajomą twarz,a raczej maskę. I to niebieską na dodatek.
-Mam nadzieje,że masz to,o co cię prosiłem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top