Yunnan

Yunnan - handlowa nazwa czarnej i zielonej herbaty, produkowanej z liści uprawianych w prowincji Junnan. Zarówno jedna, jak i druga herbata zawiera jaśniejsze liście, odpowiednio złociste lub srebrne, mają również mocny, zdecydowany, charakterystyczny dla większości herbat chińskich smak. Zielona herbata ze złocistymi pączkami daje napar z ostrym posmakiem i mocnym aromatem.

Za każdym razem powrót nastolatka do domu przebiegał w ten sam sposób. Nużąca podróż autobusem, która w każdej chwili mogła skończyć się zadeptaniem przez innych oraz krótki spacerek, na którego końcu czekał ciepły i najczęściej pusty dom. Matka Feliksa dość często wjeżdżała w przeróżne, ciągnące się w nieskończoność delegacje, które najczęściej niestety zostawały jeszcze przedłużane o kilka dodatkowych dni. Taki system na dłuższą metę stawał się bardzo męczący dla obydwu stron, a ten stan rzeczy miał miejsce, odkąd tylko Feliks pamiętał. Jeszcze, gdy był mały, na czas wyjazdów jego mamy zostawała z nim ciotka Kamila - siostra jego rodzicielki, ale kilka lat temu obie zażarcie się posprzeczały i do tej pory nie utrzymują kontaktów.

Ten dzień był dość zwyczajny i nic nie wyróżniało go zupełnie od innych dni w roku. Do pewnego momentu. Całą sieć różnych zdarzeń rozpoczęła jedna srebrzysto - szara kulka, która niespodziewanie pojawiła się obok nogi stojącego na przystanku bruneta i zaczęła się o nią ocierać. Tą tajemniczą kulką okazał się szary kot brytyjski o żółtych oczach. Ten widok dla osoby trzeciej mógł wydawać się nieco dziwny w końcu, od kiedy to brytyjskie koty chodzą sobie po prostu po ulicy?

Feliks, czując, że coś dotyka jego łydki, spojrzał w dół, chcąc sprawdzić, co mu przeszkadza w czekaniu na już konkretnie spóźniony autobus. Zdziwiony spostrzegł już wcześniej przeze mnie wspomnianego kota. Rozejrzał się zdezorientowany wokół, wyjmując jednocześnie białe słuchawki z uszu i pośpiesznie schował do kieszeni kurtki. Kucnął tuż obok tajemniczego stworzenia i pogłaskał je lekko za uszami. Zachowanie zwierzęcia wydawało mu się bardzo dziwne, w końcu koty nie podchodzą do obcych ludzi na ulicy i nie łaszą się z byle powodu. To przekonanie pogłębiało wcześniejsze doświadczenie z rasą tego gatunku. Kot babci nastolatka o imieniu Lukrecja nie był dość przyjazny, a młody Feliks jeszcze jako dziecko jeżdżąc do dziadków, chodził cały w zadrapaniach od kocich pazurów.

— Zgubiłeś się kolego? — zapytał nadal łaknącego pieszczot kota, a ten jak gdyby nigdy nic zaczął cicho pomrukiwać z zadowolenia.

— Nie ułatwiasz mi sprawy — kontynuował konwersację, a raczej swój monolog nastolatek nie licząc na to, że tajemniczy kot by mu odpowiedział.

Po chwili niebieskooki spostrzegł na szyi zwierzęcia, ukrytą pod gęstym i miłym w dotyku futrem granatową, ledwo rzucającą się w oczy obrożę. Chłopak natychmiast sprawdził, czy aby nie ma tam numeru kontaktowego do właściciela lub chociażby jego adresu, pod który mógłby się udać, chcąc zwrócić zgubę. Ku wielkiej uldze nastolatka na obroży zaraz obok słodkiego, malutkiego i lekko niebieskawego dzwoneczka wisiała okrągła, srebrna zawieszka określana również przez innych mianem lokalizatora lub adresówki.

Napis na tej zwykłej blaszce głosił:

Dave
ul. Szeroki Dunaj 1/3

— Wychodzi na to, że nazywasz się Dave — stwierdził chłopak, na co kot tylko dziwnie się na niego spojrzał.

Po krótkiej chwili zastanowienia oraz po wpisaniu w stronę pomagającą Feliksowi w codziennym życiu znaleźć odpowiedni środek transportu nastolatek postanowił, że odprowadzi zbiega do domu jeszcze dzisiaj. W tej właśnie chwili niebieskooki dostrzegł nadjeżdżający autobus, który mógł zawieźć go w okolice, gdzie kot mieszkał. O dziwo przypadkiem jechał on z tego samego przystanku, na którym Feliks właśnie się znajdował.

— No to chyba będziemy się zbierać, co Dave? — zwrócił się do kota.

Z lekkimi obawami przed podrapaniem lub niezadowoleniem Dave'a, chłopak delikatnie wziął srebrzysto - szarą kulę futra na ręce. Był bardzo zaskoczony z powodu braku jakiejkolwiek negatywnej reakcji ze strony zwierzęcia, jakiej się spodziewał po znajomości z Lukrecją, a z doświadczenia wiedział, że koty nie przepadają za braniem ich na ręce. Upewniwszy się, że kotu nic się nie stanie, podszedł do drzwi autobusu, który właśnie znalazł się na przystanku. Gdy te otworzyły się przed nim, wszedł do środka i omijając mężczyznę w średnim wieku wpatrzonego w telefon oraz młodą dziewczynę z dzieckiem w wózku próbującą uspokoić gaworzącego zbyt głośno brzdąca, zajął pierwsze od kierowcy miejsce zaraz pod oknem. Delikatnie usadowił swojego mruczącego towarzysza na kolanach, obierając sobie za cel zwrócenie Dave'a jego właścicielowi i przy okazji korzystając z chwili, gdy miał wolną jedną rękę, ponownie przestudiował sobie całą trasę pod podany na adresówce przymocowanej do obroży adres.

*prawdziwy Dave w mediach

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top