【chapter seven ━ kiss】

• ━━━━ •

🇰​🇮​🇸​🇸​
chapter seven

• ━━━━ •

Red zaśmiała się cicho, gdy Michael znowu przyciągnął ją do siebie, nie chcąc wypuścić ją z samochodu, po czym spojrzała na niego, uśmiechając się. Powinna być już w domu, a blondyn wszystko przeciągał. Nie to, że brunetka miała wyznaczone jakieś godziny policyjne, bo w końcu była już pełnoletnia i nikt jej nie mógł niczego zabronić, ale nawet nie dała mamie znać, że się gdzieś zasiedziała, a nie chciała, żeby kobieta się martwiła.

— No wypuść mnie w końcu — zachichotała, odpychając od siebie dłonie blondyna, które błądziły po jej ciele. Michael łaskotał ją czy zaczepiał w jakiś inny sposób, a brunetka nie mogła przestać się śmiać. Przeczuwała, że zrobiła się już cała czerwona, ale nie przeszkadzało jej to. — Muszę już iść. Rodzice pewnie się martwią — dodała, zabierając swoją torebkę z siedzenia.

— A dasz mi buzi na pożegnanie? –— Uniósł brew i uśmiechnął się do niej niczym mały chłopiec. Red zaśmiała się i pochyliła do niego, dając mu całusa, a później wyszła już z samochodu. Przystanęła jednak w bezruchu, gdy zorientowała się, że całej tej sytuacji przyglądał się jej ojciec. Stał w drzwiach frontowych, trzymając jedną dłonią kwadratową szklankę whisky, a drugą wsunął do kieszeni spodni od garnituru.

— Martwiliśmy się z mamą o ciebie, Red — oznajmił z wyraźną ulgą w głosie. Odprężył się jeszcze bardziej, gdy zauważył za kierownicą samochodu, z którego wysiadła jego córka swojego pracownika. W zasadzie jednego z lepszych pracowników. — Gdzie tyle byłaś? — dodał i znowu spojrzał na brunetkę.

— To moja wina, proszę pana. Przyjechałem odebrać ją z pracy i trochę zasiedzieliśmy się na punkcie widokowym. Przepraszam — Michael interweniował w rozmowie, nie chcąc, aby za jego zachowanie i bezmyślność dostało się Red. Nie mógł na to pozwolić. – Mam nadzieje, że nie jest Pan zły.

— Nie. Skądże znowu. Po prostu zaniepokoiłem się, bo Red raczej nie jest typem imprezowiczki i buntowniczki. To nasza grzeczna dziewczyna — Jacob roześmiał się pod nosem, przez co Red się zarumieniła i odgarnęła kosmyk włosów za ucho, nie wiedząc w ogóle, co mogłaby odpowiedzieć. Michael zaśmiał się tylko cicho i pokiwał zgodnie głową.

— To prawda. Chyba najcichsza osoba jaką kiedykolwiek poznałem. I najbardziej oczytana — Blondyn spojrzał na brunetkę, która w porównaniu z nim była malutka.

— Może wejdziesz na chwilę, Michael? Faith zrobiła makaron na kolacje. Powinniście coś zjeść – Jacob wskazał gestem na głąb domu. — Oczywiście, jeśli ci się nigdzie nie śpieszy.

— Chętnie wpadnę, jeśli to nie problem — Blondyn uśmiechnął się, a później spojrzał na Red i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Brunetka odwzajemniła uśmiech i ruszyła przodem, po tym jak ją przepuścił.

Jacob wrócił do salonu, gdzie Faith przesiadywała nad jakimś czasopismem, popijając przy tym wino, a mężczyzna najwidoczniej oglądał jakieś wiadomości czy inny kanał informacyjny. Red słyszała tylko jak rozmawiają pomiędzy sobą i tata uspokaja starszą brunetkę co do córki, po czym udała się do kuchni bez słowa. Przeczuwała, że i tak później mama wypyta ją o to, co się działo między nią i Michaelem, gdzie byli i co robili, a nie wiedziała czy była na to gotowa.

Blondyn nieco niepewnie ruszył za nią, nie wiedząc, co powiedzieć, bo nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony.

— Jesteś zła?

— Co? Nie — Pokręciła od razu głową, gdy tylko zostali sami i upewniła się, że nikt ich nie słyszał. — Po prostu jestem w szoku. Nie spodziewałam się, że będą mnie jeszcze pilnować jak małe dziecko. Przecież pracuje i studiuje, odkładam pieniądze na własne mieszkanie i tak dalej. Jestem odpowiedzialna. A oni się niepotrzebnie martwią.

— Tacy są już rodzice, mała — przyznał rozbawiony i poszedł do niej. — Zawsze będą się martwić, niezależnie od tego czy będziesz mieć pięć lat, piętnaście czy pięćdziesiąt.

— Tak, chyba tak, ale po prostu trochę mnie to zbiło z tropu. Myślałam, że mi ufają — westchnęła, wstawiając do mikrofalówki talerz z makaronem z kurczakiem. — No ale nie rozmawiajmy o tym. Chcesz coś do picia? Herbaty? — dodała, zmieniając temat. Czuła się coraz swobodniej przy blondynie, dzięki czemu nie była już taka wstydliwa, choć to nadal była część jej charakteru, której nie mogła się wyzbyć.

— Herbata brzmi dobrze — Pokiwał głową i wsunął się na stołek barowy przy wyspie kuchennej. — Dobrze, że nie jesteś zła. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby okazało się, że jednak jesteś zła.

— Nie jestem. I nie będę. Obiecuje — zachichotała i postawiła przed nim talerz. — Smacznego — dodała z uśmiechem na twarzy i odwróciła się, aby zrobić mu herbaty, a także aby przygrzać makaron dla siebie.

Michael uśmiechnął się na jej widok, wyobrażając już sobie jak porusza się swobodnie po jego mieszkaniu i zaczął jeść. Nie spodziewał się, że ten bankiet tak wiele zmieni w jego życiu.

• ━━━━ •

Red patrzyła się jak Michael szykował się do wyjścia i miała tylko ochotę westchnąć ciężko, bo tak naprawdę wcale nie chciała, aby gdziekolwiek wychodził. Chciała żeby został, ale prędzej spaliłaby się ze wstydu niż oznajmiłaby to rodzicom. I tak wiedziała, że ciągle przysłuchiwali się im z salonu, przez co starała się starannie dobierać słowa, aby tylko nie mieli potem do czego się przyczepić. Wiedziała, że zanim będzie mogła pójść na górę i w końcu się położyć, to zostanie jeszcze przesłuchana i to podwójnie, bo zarówno Faith będzie drążyć temat, jak i Jacob.

— Twoi rodzice są bardzo mili, zwłaszcza tata. Sądziłem, że będzie chciał chronić swoją córkę jak najdłużej przed kontaktami z facetami i każe mi spieprzać, ale widzę, że tak nie jest i chyba mi ufa. Mam nadzieje, że wie, że nie zamierzam zrobić ci krzywdy — przyznał, gdy stali już przy jego samochodzie na podjeździe.

— Myślę, że wiedzą z kim mają do czynienia i nie muszą się martwić, szczególnie tata. Jesteś w końcu jednym z jego najlepszych agentów, prawda? — Podeszła bliżej do blondyna i uśmiechnęła się słodko do niego.

— Moja skromność mówi mi, abym się z tobą zgodził, ale rozsądek każe zaprzeczyć – zaśmiał się cicho i przyciągnął ją bliżej do siebie, przez co brunetka zaplotła swoje dłonie na jego karku, stając wcześniej na palcach. Różnica wzrostu jaka ich dzieliła była spora, ale chyba żadnemu z nich nie przeszkadzała. Już na pewno nie Michaelowi, który, gdy trzymał ją w ramionach, czuł się tak, jakby w końcu coś w jego życiu się poukładało i nabrało sensu. — Ale myślę, że mogę się z tobą zgodzić, panno Davenport — dodał, uśmiechając się szarmancko.

— Wiedziałam — zaśmiała się cicho i spojrzała mu w oczy z uśmiechem na ustach. — Uważaj na siebie, gdy będziesz jechał, dobrze? Jest już późno — dodała, wzdychając.

— Będę. Obiecuję — Pokiwał głową i założył jej kosmyk włosów za ucho, gdy ich twarze znalazły się blisko siebie.

Red podgryzła mimowolnie wargę, czując jak jej serce zaczęło wybijać szybszy rytm i spojrzała blondynowi w oczy. Nie wiedziała co zamierzał zrobić, ale gdy ujął jej twarz w swoje dłonie i złączył ich usta w pocałunku, poczuła jak chmara motyli w jej brzuchu budzi się do życia i przyprawia o dreszcze. Normalnie to uczucie powinno się kojarzyć z lekkim łaskotaniem od wewnątrz, ale brunetka miała wtedy wrażenie, że te całe motyle wywiercą jej dziurę w brzuchu. Nigdy wcześniej nie miała tak intensywnych doznań, ani nie całowała się z nikim w taki sposób, ale starała się podążać za blondynem, aby to on mógł swobodnie wszystko prowadzić. Gdy zabrakło im tchu, Michael oparł ich czoła o siebie i uśmiechnął się szeroko, chuchając na usta brunetki.

— Myśl o mnie — Dał jej jeszcze całusa w czoło, po czym odszedł już do samochodu. — Strzałka, mała — Puścił jej oczko, przez co brunetka zachichotała, choć była w szoku i odsunęła się już nieco, obserwując jak odjeżdżał.

Gdy samochód zniknął na drodze, przesunęła palcami po swoich wargach, wciąż czując na nich smak ust blondyna i po chwili zniknęła w domu. Przy zamykaniu drzwi uśmiechnęła się sama do siebie i roześmiała pod nosem. Miała wrażenie, że przeżywała to wszystko, o czym do tej pory miała szansę tylko przeczytać czy obejrzeć. 

• ━━━━ •

ale przyjemnie pisało mi się ten rozdział:]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top