6.

Mike siedząc w swoim gabinecie rozmyślał na temat ostatnich wydarzeń. Był skołowany i zmęczony. Przez nieobecność szefa zajmował się właśnie sprawa DynoCorp, którzy mieli sporo problemów prawnych przez poprzednią kancelarię, z której usług korzystali. Harvey zajął się większością ich problemów, ale wypadek odciął go na kilka dni od firmy. Ross zaraz po wyjściu z więzienia pojechał do szpitala. Był przerażony wiadomością od Donny. Harvey i wypadek? Raz w życiu widział jak Harvey bierze udział w czymś takim. Razem jechali samochodem, który prowadził kierowca Spectera. Taksówkarz uderzył w nich jadąc na późnym pomarańczowym. Wylądowali w sądzie, ale oprócz tego nic im się nie stało. Tym razem gdy Specter wysiadał ze swojej Corvetty wszedł prosto pod kola jadącego nissana. To było nie do pomyślenia. Zwykle adwokat był ostrożny. Jak mógł tak bezmyślnie wejść pod koła auta?

- Cześć pracusiu. - Donna zjawiając się w drzwiach wyrywała go z zamyślenia. Wyglądała jak zwykle oszałamiająco mimo dwóch nieprzespanych nocy. Spędziła je przy łóżku szpitalnym Spectera.
- Cześć, jak Harvey?
- Jest już w domu. Wypisali go rano. Ma złamaną rękę. Reszta to siniaki - westchnęła. - Miał dużo szczęścia.
- Tak - posępna mina adwokata wzbudziła współczucie u kobiety. Ross odwiedził przyjaciela w szpitalu zaraz po tym jak usłyszał o tym wypadku. Harvey był przytomny, ale nie mógł zbytnio rozmawiać przez leki, poprosił tylko o to by Mike zajął się firmą. Miał do niego więcej zaufania niż go Louisa. Nie żeby nie ufał wspólnikowi, ale Litt miał zbyt szalone serce i umysł by zostać sam na sam z ważnymi klientami. Dopiero co uporali się z kwestią rządzenia w firmie. Litt chciał być szefem, ale nie jest do tego stworzony. Jest niesamowity w sądzie i jako adwokat robi wspaniałe rzeczy, ale czasem ponosi go ego, a wtedy potrzebuje kogoś kto go utemperuje. Dlatego ustąpił Specterowi w pełnieniu obowiązków szefa.
- Jak tam DynoCorp? - zmieniła temat widząc smutną minę Rossa.
- Całkiem dobrze. Jeśli uda nam się zerwać ostatnią niekorzystną dla nich umowę jaką podpisali miesiąc temu, będziemy mieli czyste pole do ogłoszenia zwycięstwa.
- Jeśli? - dopytywała siadając na wprost zmęczonego adwokata.
- Nie mam pewności co do kilku dokumentów - westchnął.
- To do ciebie nie podobne. - Jej instynkt mówił jej właśnie, że Ross nie ma głowy do tej konkretnej sprawy. I to nie wina wypadku Spectera. - Dalej głowisz się nad tą dziewczyną z więzienia? - Ross uśmiechnął się doceniając wnikliwość panny Paulsen.
- Nie rozumiem jej wybuchu. Rozmawialiśmy o bzdurach, a potem nagle jej odwaliło. - powiedział.
- Kobiecie nigdy nie odwala nagle - poprawiła go. - Coś musiało się stać chwilę przed, albo od jakiegoś czasu się w niej zbierało. Ma jakieś problemy psychiczne?
- Nie mam pojęcia, od dawna nikt z nią nie rozmawiał. Do psychologa przestała przychodzić lata temu, a nikt nie odtajni jej kartoteki, to tajemnica lekarska - westchnął. - Myślisz, że powiedziałem coś nie tak?
- Co robiłeś nim wybuchła?
- Strażnik przyniosła mi telefon, musiałem przerwać rozmowę, bo zadzwoniłaś z informacją o Harveyu.
- Może nie spodobało jej się, że ją olałeś - snuła domysły. - Może poczuła, że ktoś się nią zainteresował, a ty wyszedłeś jakby nic...
- Nie, to coś innego - zaprzeczył. - Wcześniej wybuchała, bo chciałem z nią rozmawiać. Pierwszy raz wydarła się na mnie jak tylko przekroczyłem próg celi i przedstawiłem się.
- Tylko tyle?
- No nie powiesz mi, że "Nazywam się Mike Ross, kancelaria Pearson Specter Litt " działa na kogoś jak płachta na byka. - Donna posłała mu znaczące spojrzenie. Oboje znali przynajmniej tuzin ludzi którym nadepnęli na odcisk. - No może, ale jeśli nie jesteś naszym konkurentem, to co może być drażliwego w nazwie kancelarii?
- A drugim razem? - dopytywała. - Co powiedziałeś za drugim razem.
- Nie pamiętam.
- Ty, nie pamiętasz - zadrwiła. - Mike, potrafisz wyrecytować nz pamięci dokumenty na sali sądowej, a nie pamiętasz co powiedziałeś dziewczynie w czerwonym pasiaku?
- Pomarańczowym - poprawił ją. Rudowłosa zaśmiała się, udowodnił jej punk widzenia. - Mówiłem, że miałem być tam z Harveyem, ale miał ważną sprawę rodzinna. - Donna wydawała się być zaskoczona. Mike natomiast zastanawiał się co takiego łączy te wszystkie sytuacje.
- Mogę pojechać z tobą do niej? - zapytała bez wahania.

Godzinę później już parkowali przed więzieniem West Felicity. Paulsen nie dała Rossowi zbyt wiele czasu na zastanowienie się nad tym. Wstała zabrała torebkę i kazała mu być na dole za pięć minut. Chciała bardzo spotkać się z kobietą, która siedziała zamknięta za zabójstwo agenta FBI. Mike był sceptyczny. Nie wiedział jak odwieźć rudowłosą od tego pomysłu. To więzienie było o tyle specyficzne, że to właśnie tu miała zostać osadzona Donna. Tym jej groził prokurator, kiedy starał się wyciągnąć od niej prawdę. Kobieta ugięła się, ale później nie miało to znaczenia. Mimo to czuła do siebie wstręt, ale może dlatego chciała też tu przyjechać. Chciała zobaczyć jak by to wyglądało.

Szary hol wypełniony stolikami był pusty, jedynym dźwiękiem jaki słychać, był stukot obcasów panny Paulsen. Szła za Mikem rozglądając się nerwowo. Przejęta miała swój cel, dowiedzieć się dlaczego dziewczyna tak szybko wybucha. Jej bardzo bystry umysł podpowiadał jej jedno rozwiązanie, ale bez dowodów nic nie może powiedzieć.
- Macie pół godziny, jak zwykle - powiedziała pani strażnik. - Myślałam że już się nie zobaczymy - dodała w kierunku Mika.
- Dlaczego?
- Po ostatnim wybuchu, zdemolowała celę. Mieliśmy ją zamknąć w karierze, ale na szczęście naczelnik zgodziła się ją zostawić - wyjaśniła. - Trochę naginam zasady wpuszczając was dziś tutaj.
- Dziękujemy.

Weszli razem widząc jak kobieta siedzi na łóżku rozwiązując kolejna krzyżówkę. Gdy Donna pojawiła się w drzwiach podniosła na nią wzrok.
- Dzień dobry, - przywitała się. Rebecca przekrzywiła głowę rzucając Rossowi spojrzenie pytające kim jest rudowłosa. - Nazywam się Donna Paulsen - powiedziała swobodnie. Dziewczyna patrzyła spokojnie jakby czekała na ciąg dalszy. - Jestem COO w kancelarii Pearson Specter Litt. - Na twarzy dziewczyny nie było śladu reakcji. - Chciałam porozmawiać.
- O czym? - westchnęła. Mike dostrzegł na jej ręce bandaż.  Musiała się zranić po demolce. - Już mówiłam temu papudze, że nie chcę rozmawiać, mało mu problemów?
- Wiem, ale Mike nie jest kobietą. Nie rozumie, że czasem nie chodzi o rozmowę, a po prostu o wysłuchanie.
- Właśnie, może posłuchałby w końcu i przestał do mnie przychodzić, ja nic nie powiem. Ma akta, moje przyznanie do winy. Czego chce więcej?
- Chce cię wyciągnąć - odparła łagodnie.
- Ale ja nie chcę.
- Właśnie tego nie rozumiemy. Mike jest świetnym prawnikiem uczył się od najlepszych. Jego szef Harvey Specter pomaga mu przy tej sprawie. - Dziewczyna przygryzła wewnętrzną część policzka co zauważyła Donna. Uśmiechnęła się pewnie rozumiejąc coś co dla Mika było wciąż zagadką.
- Musicie przestać - szepnęła kręcąc głową. - Musicie skończyć drążyć ten temat.
- Dlaczego? - zapytał Mike. - Dlaczego nie chcesz się bronić?
- Bo komuś stanie się krzywda - wypaliła zła. - Już się stała - dodała szeptem wiedząc, że przekracza granicę
- Mówisz o Harveyu? - Donna nachyliła się by spojrzeć w jej oczy.
- Ten wypadek... Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Proszę zostawcie to, zostawcie mnie. Ja już i tak jestem stracona. Nie chcę... - zamilkła, ale po raz pierwszy dziewczyna okazała emocje jakie naprawdę siedziały w niej głęboko. Nie mogąc dużej powtarzać tych samych fraz ukryła twarz w dłoniach skuliła się i uroniła kilka łez. Donna bez namysłu położyła jej rękę na ramieniu by dodać jej otuchy. Wymieniając z Mikem spojrzenia umocnili się w przekonaniu, że trzeba ją wyciągnąć.

Kiedy wyszli nie powiedzieli ani słowa. Mike podejrzewał, że Donna będzie tą osobą przed którą otworzy się dziewczyna. Paulsen tak działała na ludzi. Co prawda Becka nic więcej nie powiedziała, ale to był przełom. W końcu pokazała, że jest jej źle, że chce wyjść mimo tego co mówiła. Nie jest winna śmierci agenta FBI. Nie mieli na to dowodu, jednakże Ross czuł, że taka właśnie jest prawda. Donna była z siebie dumna, ale coś innego nie dawało jej spokoju. Dziewczyna boi się o czyjeś życie, jest zastraszona. Ale dlaczego aż tak ma na nią wpływ ten szantaż?

- Mike - rudowłosa zatrzymała się nim wsiadła do samochodu. - Jedź do firmy, zajmij się DynoCorp, a ja sprawdzę coś w ratuszu.
- Coś związanego z... - wskazał na więzienie.
- Tak, mam pewne przypuszczenia, ale za wcześnie by o nich mówić.

Tak też zrobili. Donna wysadziła Rossa pod firmą, a sama pojechała do ratusza. Adwokat uśmiechnął się na myśl jak dobrym detektywem byłaby kobieta. Tyle lat spędzonych z Specterem, a mogła być już dużo wyżej niż jest. Brunet był świadomy uczuć tych dwojga, ale nikt nie był w stanie przemówić im do rozumu. Tańczą razem nad przepaścią, nie pozwalając sobie na skok. Idealnie do siebie pasują. Rozmyślania przerwał mu telefon.
- Harvey!? - Mike z radością odebrał. - Jak się czujesz?
- Jak potrącony przez samochód. Nie zadawaj dziwnych pytań, powiedz mi co z DynoCorp.
- Nawet na chorobowym zajmujesz się pracą? - westchnął. - Wniesiemy o unieważnienie umowy, a jeśli będą protestować w najgorszym wypadku oskarżymy ich o przekręt finansowy i działanie na szkodę wspólnego interesu. W końcu to umowa na transport publiczny, nieprzychylne nagłówki w prasie też powinny pomóc.
- Dobrze rozegrane - pochwalił go. - A ta druga sprawa.
- Chyba mamy przełom, Donna spisała się...
- Donna? - przerwał mu napiętym głosem.
- Tak, właśnie wróciliśmy z więzienia. - Wyjaśnił z uśmiechem.
- Zabrałeś Donnę do więzienia?! - warknął wściekły, Mika zaskoczony jego reakcją rozejrzał się nerwowo, jakby Specter miał wyskoczyć zza rogu.
- Sama chciała pojechać, myślałem że wiesz?
- Nie! Mike, nie wiem, wyobraź sobie, że nikt mnie nie informował. Co ci przyszło do głowy żeby zabierać ją do miejsca gdzie o mały włos nie wylądowała. Między innymi przez ciebie. - Ross poczuł ukłucie w sercu. Ale Harvey miał rację. Czuł się teraz źle z tym co zrobił. Chwila ciszy zwiastowała, że Specter też żałuje tego co powiedział. Nie mógł jednak przyznać, że tak bardzo dba o Donnę. - Co odkryliście?
- Dziewczyna się załamała. Donna mówi, że chyba wie czym ją szantażują. Pojechała to sprawdzić do ratusza.
- Do ratusza?
- Tak, sama pewnie ci powie kiedy wróci- odparł zrezygnowany.
- Mike... - Harvey czując się winny tego co powiedział, chciał przeprosić, nie wymagało to jednak użycia słów. Sam ton w jakim wypowiedział jego imię sugerowało żal.
- Wszystko w porządku. Lecę zająć się DynoCorp, a ty się kuruj.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top