18.
Cisza na sali sprawiała ból wszystkim obecnym. Była tak głęboka, że można usłyszeć co szepcze sekretarka do sekretarki w pokoju obok. Kiedy Rebecca Jankowski oznajmiła swoją prawdę w głowach zebranych zaczęło się istne szaleństwo. Jednak największy rozpętał się w głowie detektywa Harrisa. Mężczyzna ze spokojem na twarzy i duszącymi rządzami mordu chciał podejść do oskarżonej i wymierzyć swoją sprawiedliwości. Musiał jednak udawać, musiał mieć kamienna twarz by nie zdradzić się i dać ławie przysięgłych samym ocenić czy te bajki są wiarygodne.
Co gorsza właśnie świadka przejął prokurator. Który mimo wszystkich informacji dalej wierzył w winę Rebecki. Nie był przekupiony przez Harrisa, po prostu nie lubił przyznawać się do błędu.
- Panno Jankowski dlaczego teraz odważyła się pani zeznać swoją prawdę? - zaznaczył słowo teraz i skierował się do przysięgłych drwiąc poniekąd z dziewczyny. - Już się pani nie boi?
- Boję się, - odparła. - Jak Cholera, ale to była moja ostatnia szansa.
- A czy to aby nie tak, że słysząc wszystkie zeznania, zrozumiała pani, że nie wyjdzie stąd jako...
- Sprzeciw, prokurator snuje domysły. - Ross wstał oburzony tym co mówi Levis. Jednak sędzia oddalił jego sprzeciw.
- Więc dokończę - zaśmiał się. - Czy nie zrozumiała pani w toku postępowania, że nie ma szans na wygraną i postanowiła pani wymyślić coś na swoją obronę.
- Nie - odparła ściągając brwi. - To co...
- A może prawnicy podpowiedzieli pani tą opcję.
- Nie - powtórzyła złoszcząc się.
- W takim razie dlaczego teraz? Dlaczego nie usiadła pani tu na pierwszym posiedzeniu. Dlaczego nie zeznała pani tego wszystkiego przed świadkami.
- Bo się bałam, nie rozumie Pan.
- Czego się pani bała?
- Bałam się stracić brata! - warknęła na prokuratora.
- Ale pani nie ma brata - rzucił swobodnie, a sala zareagowała na jego wypowiedź szmerem zaskoczenia. - Czy nie wychowała się pani jako jedynaczką.
- Tak, ale...
- W akcie urodzenia widnieje tylko imię matki, a z jej karty lekarskiej wynika, że urodziła tylko jedno dziecko. - Podał dokument potwierdzający sędziemu. Becka zdezorientowana spojrzała na Harrisa, a ten z uśmieszkiem diabła nonszalancko potarł brodę dłonią.
- Wysoki sądzie, to nękanie świadka. - Harvey wstał chcąc przerwać tę scenę.
- Jakie nękanie Specter? Pytam, skąd nagle wziął się jakiś brat w życiu oskarżonej, o którym nigdzie nie ma wzmianki, a którego według jej historii musiała chronić? - Becka spojrzała na Harveya płaczliwym wzrokiem. Zobaczyła jak jego zdenerwowanie bierze górę, kiwając głową dawała mu znak, by nie mówił tego co chce powiedzieć. Specter odwrócił się do Rossa.
- Wiesz co masz robić? - zapytał, a Mike bez większego zawahania potwierdził. - Świetnie. Wysoki sądzie, Panna Jankowski ma brata i jesteśmy w stanie to udowodnić wzywając go na świadka.
- Panie Specter, mam dla pana wiele szacunku, ale to zaczyna przypominać farsę. - westchnął znudzony siwiejący pan. - Jednakże, chcę zobaczyć te dowody i tego świadka. Proszę... - dłonią zostawił im miejsce do popisu.
- Wysoki sądzie, obrona wzywa na świadka Harveya Spectera - Po tym zdaniu na sali zapanował chaos. Sędzia kilkukrotnie uderzył młotkiem by uciszyć zebranych.
- Czy to żart? - zapytał Rossa.
- Nie Wysoki sądzie, zaraz to udowodnimy. - Harvey ruszył na miejsce świadka gdzie dalej siedziała Becka. Była w szoku, czuła jak zaraz zawali się całym świat jaki znała. Prokurator w szoku zajął miejsce za stołem.
- Moja kolej - rzucił do Becki, ale ta nie mogła się ruszyć. Czy on wie co robi?, myślała. Czy zdaje sobie sprawę co może wyjść na jaw, o co będzie pytany? Naraża się na tak duży cios PR-owy, i to dla kogo? Dla nieznanej mu dziewczyny, która jest córką jego ojca? Właśnie, będzie musiał powiedzieć o swojej rodzinie, a to jego słabość. Nie chciała mu na to pozwolić.
- Nie rób tego - szepnęła.
- Za późno. Mówiłem żebyś mi pozwoliła pokazać jak bardzo jestem w stanie zaryzykować. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy, ale od środka zżerała go trema. Pomógł jej wstać i zaprowadził do stolika, potem wrócił ma miejsce świadka. Spojrzał na otwierające się drzwi sali, w których stanęła Donna, ukoił ten widok jego nerwy, ale potem za nią zjawiła się w nich jego matka. Lili była tam nie do końca z woli Harveya, jednak w tamtej chwili zrozumiał, że to dobry moment by usłyszała wszystko od niego. Mike podszedł do świadka stres udzielił się także mu.
- Przedstaw się - zaczął żeby rozluźnić atmosferę. - Tak dla raportu.
- Nazywam się Harvey Specter, jestem prawnikiem i prezesem Pearson Specter Litt. - Zamyślił się z uśmiechem, a potem dumnie wyznał. - Jestem także bratem oskarżonej Rebecci Jankowski - dodał, a reszta zebranych oszalała.
- Spokój! - Sędzia znów użył młotka. - Panie Specter co to za maskarada.
- Oh, wysoki sądzie to nie maskarada - wyjaśnił Mike. - Mamy dokument potwierdzający to co powiedział Harvey. DNA nie kłamie. Zgodność 92 procent. Zaraz wytłumaczymy całą sytuację, proszę tylko dać nam chwilę. - Skierował się do Harveya. - Wytłumacz to.
- Rebecca jest córką mojego ojca. Z ciężkim sercem przyznaję, że mój ojciec nie był wierny mojej matce, czego owocem jest właśnie Panna Jankowski. Wiadomość ta spadła na mnie dość niedawno i niezbyt przyjemnie przyjąłem ten fakt, ale teraz gdy życie mojej przyrodniej siostry wisi na włosku, nie mogę dalej tego ukrywać.
- Kiedy dowiedziałeś się o Rebecce?
- Kilka dni po tym, jak zaczęliśmy jej sprawę. Moja... - zamilkł nie wiedział jak nazwać Donna publicznie. - Moja przyjaciółka zrobiła ten test by potwierdzić swoje przypuszczenia.
- Dlaczego w ogóle miała takie przypuszczenia. - dopytywał Mike.
- Rebecca sześć lat spędziła w celi dwa na dwa. Bez kontaktu z ludźmi. Siedziała tam, nie przyjmowała gości, oczywiście nie z własnej woli. Po tym jak uparcie dążyłeś do tego, aby zaczęła mówić, za co chyba winny jestem ci przeprosiny i podziękowania - wyjaśnił z uśmiechem. - Donna wkroczyła i to właśnie przed nią Becka lekko się otworzyła. Panna Pulsen zaczęła z nią rozmawiać, wtedy zrozumiała, że dziewczyna się boi, a potem jakimś tylko jej znanym przeczuciem doszła do tego, że Becka boi się o moje bezpieczeństwo. Zrobiła test, a potem mi go pokazaliście.
- Czy istnieje jeszcze jakiś dowód? - zapytał wiedząc o liście w marynarce Harveya.
- Tak, - sięgnął po niego i podał sędziemu. - List do mojego ojca. Kobieta, jego kochanka, napisała, że jest w ciąży, ale nie chce psuć życia jakie miał z nami. Poza tym, chciała aby kiedyś poznalazł córkę i się nią zaopiekował.
- List oraz test dna zostanie włączony do akt sprawy, jednak najpierw muszę wiedzieć jak to się ma do sprawy.
- Becka była zastraszona. Harris wiedział o jej pokrewieństwie ze mną, bo mu o nim powiedziała. Wykorzystał to.
- Dlaczego miałaby powiedzieć coś tak osobistego osobie, którą podejrzewała? - zapytał prowokacyjnie Ross.
- Uwiódł ją, Miłość skłoniła ją do mówienia prawdy i zdradzania mu największych tajemnic. - powiedział. Do Mika dotarła ta aluzja
- Czy czułeś się zagrożony?
- Nie, ale wiem, że Becka miała prawo się bać. W ostatnim czasie doznałem małej kontuzji przez wypadek. Wiem, że gdy o tym usłyszała wyrzuciła cię ze swojej celi. Ostatnia groźba jaka padła w moim kierunku sprawiła, że Becka prawie się wycofała z tego co dzieje się właśnie na tej sami.
- Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?
- Chciałbym, ale nie tu i nie w tej sprawie. - Spojrzał na Becke uśmiechając się, a ona wzruszona chciała do niego podbiec.
- Nie mam więcej pytań. - Harvey wstał, ale powstrzymał go prokurator.
- Mam pytanie. Będąc tu na sali już wiedziałeś o szantażach i tym, że jesteś bratem oskarżonej. - Specter wiedział, że Levis nie powstrzyma się i będzie próbował odwrócić jego zeznania przeciwko nim. - Dlaczego teraz wyznajesz prawdę.
- Bo w końcu pogodziłem się z faktem, że mój ojciec nie był tak święty jak myślałem.
- Jasne - rzucił wracając na miejsce.
- Mowy końcowe wygłosicie panowie po przerwie. - Sędzia wydawał się naprawdę zmęczony tą sprawą. - Teraz chciałbym aby strażnik zabrał obecnego detektywa Harrisa, w związku z tym co padło na tej sali. Nie mogę puścić go wolno. Do czasu wyjaśnienia jest Pan zatrzymany.
Wszystkie spojrzenia poszły w kierunku detektywa. Mężczyzna wydawał się niewzruszony. Świetnie grał. Miał to wypracowane. Jednak Becka wiedział, że to nie tylko maską. Patrząc jak daje się zakuć w kajdanki i z szelmowskim uśmiechem patrzy na sędziego przeszły ją ciarki. A potem jego wzrok spoczął na niej. Poczuła jak ściska jej się żołądek.
- Mike - złapała adwokata za ramię ściskając dość mocno. - On coś kombinuje... - szepnęła. Ross zadowolony z widoku detektywa w kajdankach nie podzielał jej strachu.
- Spokojnie. To już koniec - wyjaśnił.
- Nie Mike, On coś kombinuje. Jest spokojny, za spokojny.
Wszyscy wyszli z sali rozpraw. Przerwa miała trwać kilka minut, ale nawet to było wystarczające by Harvey mógł zamienić słowo z matką. Cały ten czas miał z tyłu głowy, że powinien w końcu zacząć z nią rozmawiać. Nie w ten swój wypracowany przez lata sposób, a po prostu jak syn z matką. Lili była złym człowiekiem, nie była też złą matką. Popełniła błąd, ale jego ojciec także. Musi w końcu to zrozumieć, zaakceptować i żyć dalej.
Rebecka szukała go wzrokiem stojąc na korytarzu. Mike zlekceważył jej obawy, ale Harvey powinien ją wysłuchać. Zobaczyła jak stoi z rudowłosą i inna starsza kobieta. Ruszyła w jego kierunku chcąc zamienić z nim słowo.
- ... możesz ją poznać, jeśli chcesz. - Becka złapała jego ramię zwracając na siebie uwagę. - Dobrze że jesteś, Becka chciałem...
- On coś kombinuje - przerwała mu pełnym napięcia głosem. - Harvey, musisz mi uwierzyć. On był za spokojny, coś kombinuje.
- Mówisz o Harrisie? - zaskoczony nie był pewny czy Becka ma na myśli detektywa.
- Tak. On ma jakiś plan. Wiem to. Znam go. Proszę, uwierz mi.
- Wierzę, ale już nic nie zrobi. Jest aresztowany. Nie skrzywdzi cię. - Dotknął jej policzka, aby trochę ją uspokoić. Nic z tego, bo Becka wiedziała swoje. - Pójdziemy po wszystkim na jakiś obiad, porozmawiamy.
- Nie, proszę, Harvey nie wychodź z sądu. Zostańmy tu do końca rozprawy, a potem poproś policję o eskortę. Błagam on nie jest głupi. Miał plan na mnie i ma go też teraz. Ja nie chcę byś... - łzy przesłoniły jej oczy. Cały czas trzymała się jego przedramion, by z bezsilności nie paść na kolana. Specter po tych słowach zaczął czuć jej strach. Wzrokiem szukał Rossa, chciał by zabrał ją do pokoju. By normalnie mogli porozmawiać, jednak nim tak się stało sędzia zakończył przerwę.
Specter nie wiedział jak zakończyć to wszystko. Panika siostry sprawiła, że mieszały się mu wszystkie fakty. Starał się skupić, ale nie miał jak. Czekał aż prokurator zacznie. Może to pomoże mu zebrać myśli.
- Harvey - usłyszał za sobą szept Donny. Nie odwracał się tylko nachylił w jej kierunku głowę. - Będzie dobrze. Dasz sobie radę. Harvey Specter zawsze daje radę. - Poklepała jego ramię dodając mu odwagi. I jak zwykle podziałało błyskawicznie. Uśmiechnął się, a potem spojrzał na ławników i już miał cały tekst w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top