Lokaj

Nie umiem opisać uczucia które w tym momencie mnie opanowało. Widziałam tylko mroczki i jego krwiste czerwone oczy przed sobą których plask jakby całkowicie mnie pochłaniał po czym w moich uszu dotarło pytanie

-Czy ktoś inny po za tobą był na terenie posiadłości?

Dalej słyszałam tylko jakieś głosy, jakbym była nie świadoma.

                                                                                &

Obudziłam się niemal, że natychmiast się podnosząc. Próbowałam opanować swój szybki oddech, chwyciłam się ręką o ramie i odetchnęłam raz głęboko po czym rozejrzałam się po pokoju

-Zasnęłam?

Jak gdyby nigdy nic się nie stało, byłam w tych samych ubraniach co wczoraj, w pokoju nic się nie zmieniło. Co najgorsze nic nie mogłam sobie przypomnieć, nie miałam pojęcia jak skończyło się to wczorajsze zajście.

Usiadłam na łóżku i próbowałam co kolwiek sobie przypomnieć, ale bezskutecznie. Spojrzałam bez przekonania na swoje dłonie

-Czy ja...? Czy ja mu wczoraj coś powiedziałam? Co...? Co on mi zrobił?

Czułam obawę przed tym co się stało, ale wiedziałam, że muszę jak najszybciej wziąść się w garść i dowiedzieć prawdy. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi, natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam przed drzwiami w pozycji bojowej. Miałam na uwadze, że to może być ktokolwiek. Integra która chciała by się mnie jak najszybciej pozbyć, ale ten wampir który pewnie myśli tylko o wypiciu mojej krwi. Jakież było moje zdumienie kiedy po chwili do pokoju wszedł jakiś starszy pan w eleganckiej kamizelce z apteczką w ręku. Chwile mu się przyglądałam ze zdziwieniem, a ten ukłonił się

-Przepraszam Panienkę, że wszedłem bez pukania, byłem trochę zaniepokojony kiedy Panienka nie reagowała....

Jego słowa był dla mnie jak kubeł zimnej wody po którym natychmiast zaczęłam się tłumaczyć

-Ja...przepraszam, po prostu się zamyśliła....

Staruszek uśmiechnął się do mnie poczciwie kładąc apteczkę na stolik koło łóżka

-Rozumiem i nie dziwię się Panience, Pani Integra przysłała mnie tutaj żebym opatrzył ci rany.

Spojrzałam po raz już chyba setny na moją nogę po czym skinęłam głową potwierdzająco

- W prawdzie miałem przyjść wczoraj ale chyba Pan Alucard miał do Panienki sprawę

Moje oczy natychmiast się powiększyły kiedy w głowie rozwdzięczało mi to zdanie

"Skoro oznajmia mi to w taki sposób, najprawdopodobniej musi wiedzieć co ten wampir mi w czoraj zrobił"

Lokaj uklęknał przy mojej nodze podwijająć nogawki i najpierw ją odkarzając, była to świetna okazja na rozmowę z nim

-Em...tak, tylko, że właściwie z tej naszej wczorajszej rozmowy nie za wiele pamiętam...

Mężczyzna uśmiechnął się lekko pod nosem

- I tym bardziej ja nie pomogę odświeżyć pamięci Panienki

Albo miał rację, a moje stwierdzenie było nie potrzebne i głupie,  bo przecież nie było go tam to niby co mógł wiedzieć. Albo jednak był czegoś świadomy i po prostu dobrze grał, brnęłam dalej. Zaśmiałam się krótko

-Racja, ale przyszedł z własnej woli czy w interesie Integry?

Lokaj wstał idąc do apteczki, wyciągnął z niej bandaże i ponownie uklęknął przy mnie

-Tutaj wszystko odbywa się z polecenia Pani Integry i nic nie dzieje się bez przyczyny

Po tym zapadł chwila ciszy, aż do momentu w którym mężczyzna wstał i z radością ogłosił, że skończył mnie opatrywać. Na dowidzenia rzucił tylko

-Czy mogę dla Panienki coś jeszcze zrobić?

Siedziałam na łóżku będąc bardziej skupiona na swoim opatrunku niż na jego słowach, ale odpowiedziałam

-Czy Integra podała dokładny czas mojego pobytu tutaj?

Lokaj uśmiechnął się kładąc rękę na klamce

-Dopóki nie wydobrzejesz

Westchnęłam, uśmiechając się do wychodzącego lokaja po czym rzuciłam się bez czynnie n łóżko

"Nie mogę tutaj tak po prostu siedzieć!"


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top