Rozdział 3
Wmieszaliśmy się w tłum i zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki. Początkowo czułam się nieco onieśmielona, ale wraz z upływającymi minutami rozluźniałam się coraz bardziej.
- Nie widziałem Cię tu wcześniej - chłopak nachylił się nad moim uchem, dzięki czemu mogłam zaciągnąć się jego mocnymi, słodkawymi perfumami.
- Jutro zaczynam pierwszy rok - odparłam i uśmiechnęłam się nieznacznie. Nieznajomy odwzajemnił mój gest, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki w policzkach.
- Jak masz na imię? - zapytał po chwili, układając swoje duże dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie nieco bliżej siebie, a ja nie protestowałam.
- Elizabeth - odpowiedziałam i mimowolnie oparłam dłonie o jego tors.
- David - przedstawił się, owiewając ciepłym oddechem moje ucho. Jednocześnie wzdłuż kręgosłupa poczułam przyjemny dreszcz, co nie zdarzało się często. Byłam dość wybredna pod względem chłopaków i większość z nich po prostu tak na mnie nie działała.
Tańczyliśmy jeszcze przez pewien czas. Dawno nie bawiłam się tak dobrze, ale zmęczenie wkrótce zaczęło dawać o sobie znać. Chwyciłam Davida za łokieć i wskazałam podbródkiem na kuchnię. Szarooki bez problemu wyłapał moją sugestię i po chwili ruszyliśmy w tamtym kierunku. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam pić, ale nie myślałam w tamtym momencie trzeźwo.
- Wódka? Tequila? - zapytał, biorąc w ręce dwie butelki z owymi trunkami.
- Wódka - odparłam szybko i oparłam się łokciem o blat wysepki, taksując go spojrzeniem. Sprawnie nalał alkohol i wtem przeniósł na mnie swoje ślepia.
- Myślisz, że nie widzę, że pożerasz mnie wzrokiem? - zaśmiał się, podając mi jeden z kieliszków. Momentalnie strzeliłam buraka, odbierając od niego naczynko.
- Wcale tego nie robię - zaprzeczyłam szybko, odgarniając za ucho kosmyk włosów. Uśmiechnął się szerzej, najwyraźniej porzucając ten niezręczny dla mnie temat.
- To co? Za nową znajomość? - wzniósł toast, łagodnie na mnie spoglądając spod długich rzęs. Skinęłam głową i ostrożnie stuknęłam nasze kieliszki. Po raz kolejny wlałam w siebie ognistą ciecz, starając się nie skrzywić od jej piekącego smaku.
Chwilę po tym jak chłopak wypił swoją porcję, zabrał mi naczynko z dłoni i odstawił je gdzieś obok. W dalszym ciągu opierałam się o blat wysepki, co postanowił wykorzystać. Stanął naprzeciwko mnie i zwilżył końcem języka ponętne usta. Wiedziałam co się za chwile stanie, ale nie protestowałam. Pewna cząstka mnie tego pragnęła, a może był to tylko skutek uboczny alkoholu? To nie istotne. Ważne było to, że już po chwili złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku, który momentalnie oddałam. Powędrowałam dłonią do góry i wplotłam palce w kosmyki jego ciemnych włosów. Zamruczał cicho z zadowolenia i subtelnie przygryzł zębami moją dolną wargę. Do naszej niewinnej zabawy dołączyliśmy również języki, które teraz żarliwie o siebie pocierały. Czułam się naprawdę dobrze i nie chciałam tego kończyć, ale w głowie nieustannie siedział mi Lucas. Podświadomie wyobrażałam sobie go na miejscu Davida i chociaż bardzo chciałam o nim zapomnieć, nie potrafiłam. Skarciłam się za to w myślach, jeszcze bardziej angażując się w pocałunek. Drugą dłoń zawiesiłam na karku bruneta, palcami zmysłowo muskając jego rozgrzaną skórę. Nie pozostawał dłużny. Błądził rękoma po mojej talii i biodrach, chociaż w dalszym ciągu nie robił nic, co by mi nie odpowiadało.
Oderwaliśmy się od siebie by złapać nieco oddechu, a oczy Davida pięknie błyszczały.
- Dobrze całujesz - uśmiechnął się szerzej, ukazując zarówno białe zęby jak i te cholerne dołeczki, do których już miałam słabość.
- Dzięki, ty też całkiem nieźle - zaśmiałam się, ale w tej samej chwili mój telefon zawibrował w tylnej kieszonce jeansów. Wydobyłam go i odblokowałam, a na ekranie wyświetliła się wiadomość od Jess.
Od: Jessie Gdzie jesteś? Niedługo się zbieramy. Czekamy z Ami na dworze.
Skrzywiłam się po przeczytaniu treści i rzuciłam mojemu towarzyszowi przepraszające spojrzenie.
- Muszę już iść - poinformowałam go, delikatnie starając się wyswobodzić z jego objęć. Bez chwili zawahania ustąpił, robiąc krok w tył.
- Skoro chcesz mi już uciec, to może przynajmniej dostanę twój numer w ramach rekompensaty? - uśmiechnął się zadziornie, w reakcji na co z rozbawieniem pokręciłam głową. Następnie podyktowałam mu szereg liczb, które skrupulatnie zapisał w swoim telefonie.
Pożegnałam się i zaczęłam przedzierać się przez tłum w kierunku wyjścia. Byłam wykończona i jedyne o czym marzyłam, to położyć się do łóżka. Wiedziałam jednak, że nie ominę napastowania niezręcznymi pytaniami. To byłoby zbyt piękne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top