Rozdział przyszłości
Adrien
Nie wiem co mnie napadło. Nie wiem czemu chciałem ją pocałować. A nie czekaj wiem. To moja biedronka. Przez cały tamten dzień w szkole miałem ochotę podejść do niej. Powiedzieć cokolwiek byle by usłyszeć jej głos. Nadal nie potrafię przyswoić tego ,że to Marinette jest biedronką. A jeszcze bardziej tego ,że się ciesze. Strasznie wstydzę się tego ,że jej nie zauważałem jednak co to może teraz zmienić? Chciałbym by ona też wiedziała. Wtedy wszystko było by prostsze.
Z uśmiechem przyglądałem się Marinette która gadała z prawdopodobnie jej małą przyjaciółką. Starałem się nie spaść z dachu kiedy Marinette spojrzała się centralnie w moją stronę. To musi wyglądać psychicznie ponieważ siedzę na jednym z dachów niedaleko jej okna i przez dobre pół godziny po prostu się jej przyglądam. Jej zszokowany wzrok upewnił mnie ,że myśli teraz o mnie jak o chorym psychicznie.
Marinette
- Marinette... Ktoś ci się chyba przygląda...
Tikki usunęła się bardziej w kont by nie było jej widać. Z zaskoczeniem spojrzałam w to samo miejsce. Okej. To jest po prostu chore! Gwałtownie wstałam z łóżka podchodząc do okna szybko je otwierając. Miałam ochotę zacząć krzyczeć jednak za nim mogłam się mu dokładniej przyjrzeć już go nie było. Fuknęłam pod nosem jednak zostałam w oknie, oparłam się o parapet i wlepiłam wzrok w niebo.
- Teraz będziesz moim stalkerem? - mruknęłam w przestrzeń - Prawdziwy facet no nie powiem kotku. Czasami mam ochotę palnąć cię w ten pusty łeb może wtedy coś by się tam uruchomiło - prychnęłam zagryzając wargę - Gdybyś był normalny to...
Nagle przerywając mi w połowie zdania jego odwrócona do góry nogami twarz pojawiła się centralnie przede mną. Zachłysnęłam się powietrzem
- To co księżniczko?
Wymruczał prosto w moje drżące usta. Jego dzikie zielone oczy skrzyły się a jego wzrok był tak intensywny ,że przez moje plecy przeszedł dreszcz.
- Myślisz ,że jesteś spider-menem czy jak?
Wydukałam starając się jak najmniej oddychać. Moje serce wybijało niespokojny rytm a tętno pulsowało mi w uszach. On nawet nie wie jak na mnie działa... Sama tego nie wiedziałam. Chłopak zagryzł wargę spoglądając z niezdecydowaniem w stronę moich warg.
- Marinette..
Szepnął na co moje oczy z pewnością były jak pięciozłotówki. Przełknęłam ślinę. Jego dłoń dotknęła mojego policzka, wzięłam gwałtowny chłyst powietrza, jego oczy powiększyły się.
...
Dwa lata wcześniej
Był przystojny. Jego zielone oczy wzywały mnie swoją siłą od kiedy tylko zobaczyłam go na pierwszym spotkaniu klasowym w liceum. Jego lśniące roztrzepane blond włosy aż prosiły się by wplątać w nie palce. Jego usta były wprost stworzone do całowania. Był moim marzeniem dała bym wszystko by nie być tak niezdarną i nijaką dziewczyną. By mu się podobać. Zawsze był zamknięty w sobie, jednak wszyscy go lubili. Był modelem. Kto by się w nim nie zakochał?!
Wpatrywałam się w niego jak w obrazek opierając się o ramię Alya'i wzdychałam za każdym razem gdy ujrzałam choć mały uśmiech. On był taki idealny.
- Podejdź do niego!
Krzyknęła cicho Alya uderzają mnie w ramię.
- Ile tak będziesz się ślinić? Podejdź!
Szybko pokręciłam przecząco głową cały czas zerkając na obiekt moich westchnień.
- To nie jest takie proste Alya.. On jest..
- Zbyt idealny dla mnie - przedrzeźniała mój głos robiąc przy tym skwaszoną minę, pacnęłam ją w ramię robiąc urażoną minę jednak ona kontynuowała - Albo teraz podejdziesz do niego sama albo cię tam zaciągnę!
Rozszerzyłam oczy machając przecząco dłońmi
- Nie Alya! Nie!
Wzruszyła ramionami powoli wstając.
- Okej sama chciałaś Marinette.
Złapała mnie za ręce bym wstała jednak ja zaczęłam zapierać się piętami.
- Nie proszę! Ja nie umiem!
- Przestań zachowywać się jak dziecko!
Burknęła mocniej pociągając. Gwałtownie zleciałam z ławki prawie lądując na ziemi gdyby nie stalowy uścisk Alya'ei.
- Alya.
Jęknęłam płaczliwie. Byliśmy coraz bliżej blondyna który aktualnie pił z poidła na korytarzu. O mój boże muszę uciec!
- Puść!
Mój głos coraz bardziej cichł. Z każdą próbą uwolnienia się z stalowego uścisku Alya przyspieszała. Coraz bliżej... Wstrzymałam oddech. Alya zatrzymała się łapiąc mnie od tyłu za ramiona.
- Adrien!
Powiedziała głośno. Chłopak zaskoczony odwrócił się. W tym samym czasie Alya popchnęła mnie prosto na niego ,nie miałam żadnych szans by wyhamować. Pod wpływem mojego ciała Adrien zrobił jeden krok do tyłu mimowolnie oplatając mnie ramionami w talli. Zamarłam. Słyszałam bicie jego serca. O mój boże dajcie mi umrzeć w tych ramionach.. Podniosłam głowę.
- P-przepraszam... J-ja...
Nasze oczy spotkały się. Moje serce potroiło bicie a policzki zaczęły piec ogniem. Z bliska jego oczy były niczym dwa szmaragdy. Westchnęłam. Poczułam jak i on też nieruchomieje przypatrując się moim oczom.
- Miło mi ciebie poznać...
Podniósł brew.
- Marinette... Mam na imię Marinette.
Posłał mi najpiękniejszy uśmiech jakikolwiek widziałam. Właśnie wtedy potwierdziło się.. że go po prostu kocham.
...
Zamrugałam parę razy oczami. Słyszałam tylko szum w uszach.
Nasze usta otarły się o siebie.
Westchnęłam podnosząc dłonie i przejeżdżając nimi po jego miękkich włosach palcami.
Idealny.
Zamknęłam oczy. Zawładnął mną zapach lasu i czekolady.
Jego usta z delikatnością całowały moje jakby bał się ,że go odepchnę jednak ja zamiast tego złapałam jego głowę w dłonie przyciągając bliżej. Zassałam jego górną wargę smakując go najlepiej jak potrafiłam. Jego język przejechał po mojej dolnej wardze na co chicho westchnęłam. Odsunął się gwałtownie jednak nawet nie zdążyłam otworzyć oczy a on już wepchnął mnie do pokoju znów całując moje usta. Stałam na palcach trzymając jego twarz w dłoniach z zachłannością łącząc nasze języki. Całowanie go od teraz będzie zaliczało się do największej przyjemności. Jego ręce przejechały po moich plecach by następnie wpełznąć pod moją krótką bluzkę od piżamy. W moim brzuchu wybuchały wulkany. Czułam jakbym unosiła się pięć metrów nad ziemią.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Czemu tak długo musiałam czekać aż da mi pocałunek?
Całowałam jego usta nie będąc w stanie przestać czułam jak wszystkie emocje jakie dotąd w sobie trzymałam gdzieś ulatują. Przestałam go całować dopiero wtedy gdy poczułam łzy na języku. Płakałam głośno.
- Shhh księżniczko. Jestem przy tobie. Zawszę będę.
Wtuliłam się w jego ciało głośno łkając. Mocniej zacisnęłam dłonie na jego kostiumie, moje łzy ani na chwilę nie słabły. Byłam po prostu w rozsypce.
- Pozbieraj mnie Czarny Kocie. Pomóż mi.
Zapłakałam w jego szyję.
Czy ja jeszcze go kocham?
Czy ja w ogóle przestałam go kiedykolwiek kochać?
Przepraszam ,że długo nie było jednak życie towarzyskie mnie troszku poniosło... Taki rozdział za rekompensatę :D
20 komentarzy = next
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top