Początek Finału
Marinette
Nie przychodziłam do szkoły przez miesiąc. W domu też mnie nie było. Nie interesowało mnie to ,że ktoś się o mnie martwi. Skoro teraz się martwią to czemu nie martwili się wcześniej? Musiałam to wszystko przemyśleć. Uporządkować parę spraw. To co się dzieje już powoli przestaje być normalne. Tikki odmieniła mnie po czym wlepiła we mnie wzrok.
- Masz zamiar wiecznie uciekać? Marinette tak nie można...
Nawet na nią nie spojrzałam, wlepiłam wzrok w księżyc. Wtopiłam dłonie w jeszcze miękką trawę, byłyśmy na samym końcu Paryża. Nikt nie mógł mnie tu znaleźć, w około było tylko pole. Żadnych ludzi. Żadnych zmartwień.
- Czy tu nie jest wspaniale Tikki? Zostańmy tu.
Mruknęłam zupełnie ignorując jej wcześniejszą wypowiedź. Tikki zmartwiona westchnęła przysiadając obok mnie.
- Czuje ,że dziś wydarzy się coś złego.
Powiedziała to tak cicho ,że ledwo co usłyszałam. Niewzruszona tym faktem opadłam plecami na trawę.
...
Adrien
Martwię się. Cholernie się martwię. Nie wiem gdzie jest, szukałem w wszystkich możliwych miejscach. Nie ma jej. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Codziennie przychodząc do szkoły czułem pustkę, jakby ktoś zabrał mi coś ważnego. Alya z zmartwienia wprost wyrywała sobie włosy i gdyby nie Nino już dawno by wybuchła. Dziś mija dokładnie miesiąc odkąd jej nie ma. Nie wiem co mam robić. Nie wiem co powinienem zrobić... Siedząc na naszym dachu wpatrywałem się w wieże Eiffla. Tyle wspomnień przeskakiwało przez moją głowę... Schowałem twarz w dłoniach. Tak cholernie za nią tęsknie. Mimo jej wad tak bardzo jestem w niej zakochany ,że aż to boli.
Nagle usłyszałem wybuch.
Zaalarmowany podniosłem głowę rozglądając się dookoła, niedaleko mnie płonął budynek. Gwałtownie wstałem już gotowy by ruszyć na pomoc gdy nastąpił kolejny huk. Następny budynek zajął się ogniem. Co się dzieje?! Jak na szybciej pobiegłem w stronę palących się budynków. Dojście na miejsce zajęło mniej niż pół minuty.
Była to ulica na której mieszkała Marinette, widziałem jej rodziców niedleko tego całego szału. Oboje jak nigdy przytulali się i płakali w swoich objęciach, jednak nie było mi dane dłużej na nich patrzeć iż usłyszałem coraz głośniejsze krzyki. Ludzie wybiegali z budynków jak mrówki, w panice i totalnym chaosie trudno było cokolwiek zauważyć dlatego też wspiąłem się na sąsiedni budynek, wszystko płonęło. Nagle w jednym z okien zobaczyłem ją...
- MARINETTE!
W panice nie kontrolując swoich ruchów chwyciłem za mój pręt i jednym susem byłem w środku płonącego budynku. Dym drażnił moje oczy i gardło jednak teraz wszystko miałem gdzieś.
- MARINETTE! GDZIE JESTEŚ?! MARINETTE!
Krzyczałem. Ona tu jest! Jestem pewien ,że ją widziałem! Przechodząc przez kolejny korytarz ogień coraz bardziej raził moje ciało. Nie mogłem się poddać.
- Adrien!!
Gwałtownie wleciałem do jednego z pokoi, jednak... Nikogo tu nie było.. Nawet ognia...
- Wszystko było tak proste... Czarny Kocie pozwól ,że się przedstawię.
Przede mną pojawił się on...
- Władca Ciem.
Byłem wściekły. On musi mieć Marinette!
- GDZIE ONA JEST! GDZIE!?
Jednak gdy chciałem podejść jakaś niewidzialna siła powaliła mnie na ziemię. Ból po uderzeniu rozszedł się po całym moim ciele, nie pozwoliłem by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Oh... Ta mała Biedroneczka?
- GDZIE ONA JEST!?
Ponowiłem próbę wstania jednak coś jeszcze mocniej przyszpiliło mnie do podłogi. Władca Ciem głośno się zaśmiał podchodząc do mnie bliżej, przed twarzą miałem jego buty.
- Przed chwilą spłonęła.
Mój świat się zatrzymał. Otworzyłem szczerzej oczy.
- C-co? N-niemożliwe...
Poczułem jak moje ciało zaczyna dygotać. Po moim ciele rozlała się czysta furia.
- NIE! NIE!
Nie miałem sił. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Głośny śmiech Władcy Ciem odbijał się echem od mojej głowy.
- Złe drzwi chłopcze...
Cichy szept przy uchu sprawił ,że rozpadłem się. Na kawałki. Moje serce przestało bić. Teraz już nie mam nic. Jestem słaby.
W tym samym czasie...
- Marinette proszę chodźmy tam boje się! Coś się stało!
Chodziłam nerwowo w koło. Nie miałam pojęcia co robić. W sercu czułam ,że coś się dzieje jednak nie wszystko jeszcze sobie poukładałam.
- Nie ma cie tam. Nie wiesz co się dzieje.
Mruknęłam wlepiając wzrok w swoje dłonie. Przed moją twarzą pojawiła się Tikki. Miała łzy w oczach.
- Marinette ja czuje ,że dzieje się coś bardzo złego. Adrien jest w niebezpieczeństwie. Jego Kawami wysyła złe sygnały. To sygnał zagrażający życiu jego właściciela.
Zamarłam.
- A-adrien jest w n-niebezpieczeństwie?
Zacisnęłam pięści. Wszyscy. Nie on. Tylko nie on! Moje ciało zaczęło dygotać z emocji.
- Tikki ja... Ja muszę tam iść!
W moje oczy wystrzeliła struga jasnego światła.
FIIIINAAAAŁ!
40 komentarzy= Next
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top