Nie czytajcie tego rozdziału!
I Marinette
Moje kroki były bezdźwięczne, szybkość z jaką się poruszałam była sto razy większa niż u największego sportowca. Czasami czułam się jak anioł. W końcu komuś potrzebna. Postrzegana jako super-bohater bez skazy. Z pięknym życiem. Bullshit!
Jednak to ,że natrafiłam na Tikki było największym szczęściem jakie mnie spotkało. Dzięki Biedronce w końcu zaczęłam czuć ,że żyje. Mogłam pomagać ludziom tak jak oni nie pomagali mi. Moje życie to jeden wielki Bullshit.
Przemierzając kolejne ulice Paryża starałam się przestać myśleć o Czarnym Kocie. Mimo tego ,że na początku nie za bardzo pałałam do niego miłością teraz coś się zmieniło, od tego dnia w którym przyszedł do mojego pokoju. Zrobił coś czego nikt nie był w stanie zrobić przez całe moje życie. Był ze mną. Mimo tego ,że wiedział co dzieje się w moim domu został. Chce mi pomóc. Alya była moją przyjaciółką jednak o niczym nie wiedziała. Nigdy nie chciałam psuć jej humoru, nie chciałam by niepotrzebnie się martwiła. Jednak będąc Marinette Czarny Kot tak na prawdę mnie nie znał i to z jakiegoś powodu spowodowało ,że ufam mu w tej sprawię.
Od ostatniego czasu w Paryżu jest spokojnie... I to mnie niepokoi. To nie możliwe by Władca Ciem poddał się odsuwając w kąt. Boje się ,że to cholerna cisza przed burzą. Nawałnicą.
Zatrzymałam się na jednym z dachów. Ten sam dach na który zabrał mnie Czarny Kot. Wieża Eiffla przyjemnie oświetlała wszystko wokół. Z cichym westchnięciem zeskoczyłam z większego z dachów by usiąść dokładnie tam gdzie z Kotem, bezdźwięcznie usiadłam na dachu wysuwając przed siebie a rękoma podpierając się od tyłu. Mogła bym tu siedzieć wieczność.
Spokój.
To jedyne czego teraz potrzebuje.
- Witaj moja Pani.
Zamruczał mi prosto do ucha na co skóra na moim karku dostała gęsiej skórki. Nie musiałam oglądać się za siebie. Wiedziałam ,że to mój Czarny Kot.
Uśmiechnęłam się kątem oka na niego zerkając. Jego uśmiech sprawił ,że całe moje zmartwienie gdzieś wyparowało.
- Mogę się przysiąść?
Poklepałam miejsce obok mnie.
- Wypolerowane.
Mruknęłam za co dostałam jego cichy śmiech. Chłopak usiadł na wcześniej wskazanym przeze mnie miejscu. Moje nozdrza zaatakował znany zapach lasu i czekolady, ten sam zapach który teraz przesiąka mój pokój. Oboje bez celu wpatrywaliśmy się wieże.
Mam cholerne Déjà vu.
- Za cicho. Nie podoba mi się to
Mruknął kot. Czyli on też to zauważył.
- Cokolwiek by się nie wydarzyło damy radę. W końcu jesteśmy Bohaterami Paryża!
- Pewnie Biedrąsiu nie ma seksowniejszego super-bohatera ode mnie.
Pokazują swoją racje naprężył bicepsy ,zaśmiałam się zagryzając wargę. Debil.Zimny podmuch wiatru uderzył w moją twarz na co mimowolnie zadrżałam. Kot odwrócił głowę w moją stronę.
- Zimno ci?
Prychnęłam machając ręką.
- Jestem z kamienia. Wytrzymam.
Jednak ten nawet nie zwrócił uwagi na to co mówię iż po chwili objął mnie ramieniem czułym ruchem przyciągając do siebie.
- O mój boże jaki ty jesteś ciepły!
Pisnęłam bez zastanowienia kładąc zimny już policzek o jego pierś. Szczerze nie czułam się niezręcznie ani dziwnie. Było mi zimno. A on był ciepły. Jakieś pytania?
- Mówi się "gorący" kochanie.
Mruknął szczerząc swoje zęby. Prychnęłam.
- Swędzą cie zęby czy jak?
Burknęłam mrużąc na niego oczy. Kot głośno się zaśmiał przez co jego ciało zaczęło miło wibrować. Okeeeej... To zaczyna robić się dziwne. Jednak kiedy chciałam uwolnić się z jego uścisku usłyszałam tylko:
- A ty gdzie. Jeszcze mi się tu zamrozisz.
Jęknęłam z frustracją. On jest taki wkurzający!
- Przydała by ci się kobieta.
Na moje słowa momentalnie zamarł.
- A co jeżeli już jakaś jest?
Zmarszczyłam brwi tym razem nie stawiał oporu bym się odsunęła. Zaskoczona nie wiedziałam co powiedzieć, kot wlepił wzrok w dachówki uporczywie nad czymś myśląc. Po chwili zrozumiałam. Zaczęłam się śmiać.
- Mój mały kotek się ZAKOOOCHAŁ!
Wybełkotałam dalej się śmiejąc. Kot spojrzał na mnie mrużąc groźnie oczy jednak ja niezbyt się tym przejmowałam.
- Więc kim jest ta nieszczęśnica?
Wydukałam próbując uspokoić swój nagły wybuch radości. Kto by pomyślał. Może w końcu przestanie mnie męczyć? Chociaż... On nigdy się nie zmieni.
Kot westchnął podpierając się na jednej ręce.
- Ona jest... Trudna.
Podniosłam brew.
- Trudna? A co to gra wideo?
Kot jęknął posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Podniosłam ręce w poddańczym geście. Pan wrażliwy się znalazł.
- Ma problemy. Nawet nie wiesz jaką mam ochotę ją stamtąd zabrać, patrząc jak męczy się w swoim własnym domu. Jest taka sama jak ja.
Usiadłam prosto w końcu rozumiejąc ,że powinnam się choć trochę zachowywać. Podniosłam jedną brew.
- Ty też masz problemy w domu?
Mój głos był znacznie cichszy niż wcześniej. Kot zerknął na mnie. Cicho westchnął.
- Powinnaś wiedzieć. Ufam ci Biedronko - posłał mi smutny uśmiech co chcąc nie chcąc odwzajemniłam - Mój ojciec jest dosyć... Specyficzny. Zawsze taki był, nawet kiedy mama jeszcze żyła. Nigdy nie potrafił okazywać tego co czuje, zawsze poświęcał mi minimum czasu zatracony w prowadzeniu firmy. Zostałem wychowywany przez niańki. Całymi dniami siedzę sam w wielkim domu otoczony pokojówkami, kucharzami i asystentką ojca , jednak tak na prawdę jestem sam. Wszyscy sądzą ,że mam idealne życie. Ojca który wszystko mi załatwia. Chciałbym żeby ktoś w końcu zauważył ,że to wszystko co osiągam jest moją zasługą. Ojciec ani razu nie rozmawiał ze mną o tym co robię w wolnym czasie. Rzadko kiedy go widuje. Nie może wytrzymać minuty w moim towarzystwie. Czasem wydaje mi się ,że obwinia mnie o śmierć matki. Nawet nie wiesz jak to boli. Świadomość ,że własny ojciec mnie po prostu nienawidzi.
Moje serce z każdym jego słowem rozbijało się na kawałeczki. Jego zielone oczy były prawie niezauważalnie zaszklone. Poczułam jak po moim policzku spływa jedna pojedyncza łza.
- Jestem pewna ,że cie kocha. Tylko jakiś totalny pacan nie kochał by tak wspaniałej osoby.
Wyszeptałam. Kot spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Płaczesz? Ej! Nie płacz! - nie wiadomo kiedy zostałam przyciśnięta do jego torsu cicho płacząc - Przepraszam! Przepraszam.
Szeptał powoli nami kołysząc, jego głos sam był bliski płaczu.
- To ja przepraszam. Nie powinnam...
- Shhhh kochanie. Już jest okej.
Szepnął wplątując jedną dłoń w moje włosy rozwalając mi tym samym moje kitki. Wstążki prowadzone wiatrem wyleciały w powietrze. Nie przejmując się, mocniej zacisnęłam dłonie na kostiumie kota. To była nasza chwila.
Teraz kiedy znałam historie Czarnego Kota wiedziałam już wszystko. Dosłownie wszystko.
Adrien...
Adrien
Wiedziałem. Wystarczyło spojrzeć w jej oczy.
Marinette...
Żeby nie było! To ,że wiedzą kim są nie znaczy ,że wiedzą o tym ,że ta druga osoba wie. Więc uspokoić mi sie tu!
FF będzie miało 15 niby-rozdziałów plus epilog!
Ponawiam szantażyk!
6 komentarzy= Next!
Heh..
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top