Kolejny smutny tasiemiec
Marinette
- Znowu to samo! Niszczysz naszą rodzinę Damien*!
- Zawsze obwiniasz tylko mnie! Spójrz na siebie! Co ty robisz w tym cholernym domu?! Zupełnie nic!
Kolejny huk zabrzmiał w moich uszach niczym piorun. Skuliłam się na łóżku zakrywając uszy poduszką by choć trochę zagłuszyć ich głosy. Na dworze szalał wiatr z deszczem który teraz złowieszczo obijał się o parapet. Zacisnęłam oczy cicho jęcząc. Miałam dość.
- Zastanów się co mówisz Damien! To ja gotuje,sprzątam i piorę kiedy ty siedzisz przez cały czas w tym cholernym barze i oglądasz mecze!
- Zamknij się kobieto! Gdyby nie ja dawno zdychała byś na ulicy! Trochę wdzięczności!
Byłam wściekła. Czemu oni mi to robili? Czemu nie dają mi żyć w spokoju? Zerwałam się z łóżka gdy usłyszałam kolejny huk oraz jakby coś ciężkiego uderzyło o podłogę. Z trudnością hamowałam łzy wściekłości gdy z hałasem zaczęłam schodzić na dół. Nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
- Kiedy w końcu przestaniesz niszczyć tą rodzinę?! Nie widzisz co robisz?! Nie wiem w ogóle czemu się w tobie zakochałam!
- Ja nie wiem jak mogłem ożenić się z taką wariatką jak ty!
- DOŚĆ! DOŚĆ! SKOŃCZCIE JUŻ! - w tym momencie po prostu wybuchłam, rodzice zaskoczeni spojrzeli w moim kierunku, byłam bliska wybuchnięcia płaczem - Czy w w końcu przestaniecie się kłócić?! Pomyśleliście choć raz o mnie?! O tym ,że muszę tego słuchać co noc i przez to nie mogę spać?! CZY WY W OGÓLE PAMIĘTACIE ,ŻE MACIE CÓRKĘ?!
Moja matka wpatrywała się we mnie jak zaczarowana podobnie jak ojciec, spojrzeli po sobie. Byli zawstydzeni. Kobieta która pochopnie nazywała się moją matką zaczęła do mnie pochodzić wyciągając w moją stronę dłoń. Cofnęłam się zaciskając oczy i gwałtownie trzęsąc głową.
- Nie! Nie dotykaj mnie!
- Marinette... My-
- NIENAWIDZĘ WAS! NIENAWIDZĘ!
Wykrzyczałam jej prosto w twarz. Pobiegłam w stronę drzwi. Na dworze lało jak z cebra jednak nie zaważając na wołających mnie rodziców uciekłam nie biorąc ze sobą zupełnie nic. Krople deszczu ciężko uderzały o moje włosy, biegłam. Nie wiem dokąd. Jednak chciałam być jak najdalej od tego cholernego domu. Skręciłam w kolejną uliczkę. Droga była śliska więc nie wyrobiłam na zakręcie lecąc prosto w kałużę błota, zwinęłam się w kulkę wybuchając głośnym płaczem. Złość przeszła w ból. Wpadłam w istną histerię. Mój płacz zagłuszał tylko deszcz, czułam jak każdy skrawek mojego ciała jest mokry jednak nie przejmowałam się tym w tej chwili. Uderzyłam ręką w kałuże sprawiając ,ze falę brudnej wody falami polały wszytko w okół wywołując przy ty głośny plask. Dławiłam się własnymi łzami.
- Marinette?! O mój boże Marinette!
Nim zauważyłam zostałam podniesiona na nogi jednak nie byłam w stanie sama ustać. Nadal płakałam. Z bezsilności. Ciepłe dłonie złapały moją twarz powodując ,że choć w jedną część ciała poczułam ciepło.
- Mam dość.. Już nie chce... Już nie mam sił.
Płakałam dalej nie otwierając oczu. Chłopak odgarnął mi z twarzy brudne mokre włosy cały czas przytrzymując mnie bym nie upadła.
- Jestem tu Marinette... Jestem przy tobie księżniczko.
Ciepłe ramiona otuliły moje ciało. Zacisnęłam dłonie na koszulce Adriena oraz wtuliłam się w jego cało cały czas głośno płacząc.
- Chodźmy stąd, przeziębisz się.
Delikatny głos Adriena otulił moje uszy a zapach lasu i czekolady nigdy nie był aż tak intensywny jak teraz.Jednak ja dalej stałam wtulona w jego ciało cały czas płacząc. Łzy mieszały się z deszczem czułam jak moje powieki robią się coraz bardziej obolałe. Nie byłam na siłach by zrobić jakikolwiek ruch. Adrien westchnął cicho. Poczułam jak unoszę się do góry. Wziął mnie na ręce mocno przyciągając do swojej piersi. Przez całą drogę towarzyszył nam dźwięk kropli deszczu i mój coraz cichszy płacz. Nawet nie zauważyłam gdy byliśmy już w pomieszczeniu. To był jego dom. Weszliśmy długich wielkich schodach. Korytarze były praktycznie puste a cały dom wyglądał ponuro i cholernie drogo. Gdy drzwi od jego pokoju zamknęły się a on sam delikatnie położył mnie na swoim strasznie miękkim łóżku odważyłam się na niego spojrzeć. Adrien. Nie Czarny Kot. To był po prostu Adrien.
Jego zielone oczy z zmartwieniem wpatrywały się w moje. Westchnął gdy pośpiesznie odwróciłam wzrok na swoje dłonie.
- Przyniosę jakieś kocę i herbatę, zaraz przyjdę.
I już go nie było. Korzystając z okazji rozejrzałam się po jego pokoju. Drogo. Tylko to było w stanie określić widok przede mną. Westchnęłam obejmując się ramionami, dopiero teraz poczułam jak bardzo było mi zimno. Drzwi ponownie się otworzyły, poczułam jak moje ramiona okala ciepły puchaty koc a w dłonie zostaje wepchnięty kubek ciepłej herbaty. Poczułam jak Adrien siada koło mnie.
- Przepraszam ,że sprawiam ci kłopoty.
Szepnęłam. Od płaczu mój głos był ochrypły i ledwo słyszalny.
- Nigdy nie sprawisz mi kłopotu Marinette. Musiałem coś zrobić.
Westchnęłam wlepiając wzrok w kubek herbaty.
- Nie musiałeś. Mogłeś mnie tam zostawić.
Mruknęłam upijając jednego małego łyka by się nie oparzyć jednak herbata była zadziwiająco gotowa do picia. Zapanowała niezręczna i przepełniona pytaniami w powietrzy cisza. Wzięłam kolejny łyk wpatrując się w deszcz za oknem.
- Zaczęło się gdy piekarnia rodziców splajtowała a tata nie mógł znaleźć normalnej pracy- zaczęłam po cichu, Adrien z uwagą obserwował każdy mój ruch- W domu wybuchło istne piekło, rodzice zaczęli kłócić się o byle błahostki które z czasem przeradzały się w głośne awantury przez które nie mogłam spać w nocy. Mama obwiniała o wszystko tatę a tata obwiniał o wszystko mamę. Codziennie to samo. Gdy tata pierwszy raz podniósł rękę na mamę przestraszyłam się, zadzwoniłam na policję. Zabrali mojego tatę na komisariat. Nie chodziłam przez tydzień do szkoły. Tata zaczął chodzić na terapię razem z mamą i przez parę miesięcy było znów normalnie jednak... To była tylko cisza przed burzą. Tata stracił kolejną pracę. Tonęliśmy w długach. Tata zaczął pić. Awantury przerodziły się w cholerny karter. Podczas kłótni rzucali w siebie wszystkim co mieli pod ręką. Ten koszmar trwa już od trzech lat. - Zacisnęłam mocniej palce na kubku - Czasami zastanawiam się czy oni w ogóle mnie kochają.
Zagryzłam wargę odkładając pusty kubek na podłogę, bardziej owinęłam się kocem w końcu spoglądając na Adriena. Jego wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów. Złapał mnie za dłoń wypowiadając słowa które sama mu kiedyś powiedziałam.
- Kochają cie Marinette, kto nie kochał by tak wspaniałej osoby jak ty.
Zamarłam. Czy on...
Jego usta zderzyły się z moimi.
Kocyk spadł z moich ramion.
To jest po prostu nie możliwe.
Zbliżamy się do wielkiego FINAAAAŁU! Jestem ciekawa czy to ff zdobędzie 1000 gwiazdek na sam koniec... No nic dziękuje za cierpliwość!
Ps. Polecicie jakieś dobre anime???
25 komentarzy = Next
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top