2// Przyjaźń ponad wszystko

Marinette

Alyi jednak nie było tego dnia w szkole. Następnego także. Zaczęłam się martwić i byłam zła na siebie. Przez te wszystkie sytuacje jakie działy się dookoła całkowicie zapomniałam o Alyi co nie powinno nigdy się zdarzyć. Ona jako pierwsza polubiła mnie taką jaką byłam. Dziewczyna z wieczną burzową chmurą nad głową znalazła swoje własne słońce. Alya była wtedy moim jedynym powodem by przychodzić do szkoły. Jest moją przyjaciółką a ja tak po prostu o niej zapomniałam. 

- Przestań się nad sobą użalać. 

Mruknęła Elly. Siedziała na podłodze opierając się o moje łóżko piłując przy tym paznokcie gdy ja turlałam się po łóżku z wyżerających mi mózg wyrzutów sumienia. 

Mijał kolejny dzień a Alya nie dawała żadnej oznaki życia. Martwiłam się jak cholera. 

- Co jeżeli jest w szpitalu?! A jak jest chora?! Powinnam być przy niej cały czas! WSZYSTKO WASZA WINA! 

Wskazałam na Elly i Adriena który akurat siedział na obrotowym krześle czytając jedną z moich książek. Adrien westchnął podnosząc na mnie wzrok. 

- Skoro się o nią martwisz to idź do niej. 

Zamarłam. Elly pokiwała w zgodzie głową dalej piłując pomalowane na czarno paznokcie. 

- Właśnie. Czemu jeszcze tego nie zrobiłaś? 

W tym momencie czułam się jak idiotka. Gwałtownie wstałam z łóżka zasłaniając policzki granatowymi włosami by ukryć zażenowanie. 

- Ja... Właśnie miałam to zrobić. 

Burknęłam podchodząc do biurka by wziąć torebkę. Adrien korzystając z okazji złapał mnie za koniec bluzki ciągnąc w dół tak aż nasze usta spotkały się w krótkim słodkim pocałunku. Z boku usłyszałam ciche westchnięcie Elly dlatego też szybko odsunęłam się od Adriena dłonią czochrając jego miękkie włosy na co chłopak zaczął się śmiać razem ze mną i Elly. 

Wiem ,że jest jej trudno. 

... 

Powstrzymywałam się od biegu. Czułam jakby droga do domu Alyi trwała wieczność. Tęskniłam za nią. Miałam dość tych wszystkich tajemnic. Chce jej wszystko powiedzieć. I muszę to zrobić właśnie teraz inaczej stchórzę. 

Wleciałam do jej klatki niczym torpeda. Nim zdążyłam wyhamować zderzyłam się z czyimś ciałem. Oboje upadliśmy na ziemię. Jęknęłam masując swoją głowę. Cały czas miałam zamknięte powieki. 

- Przepraszam, nie uważałam. 

Wymamrotałam przeprosiny cały czas masując obolałe miejsce. 

- Marinette? Co ty tu robisz? 

Zamarłam. 

Powoli otworzyłam oczy. Ciepłe złote tęczówki sprawiły ,że miałam ochotę walnąć się cegłówką w twarz. Alya wstała otrzepując spodnie po czym podała mi dłoń pomagając mi wstać. Gdy chciała ją zabrać złapałam ją obydwiema dłońmi. 

- Przyszłam... Zakończyć ciche dni. 

Alya zaśmiała się cicho wywracając oczami. Kamień spadł mi z serca. 

- W końcu. Już bałam się ,że nie zaprosisz mnie na swój ślub. 

Z głośnym śmiechem przyciągnęłam ją do siebie zamykając w żelaznym uścisku. Znajomy zapach brzoskwiń otulił moje ciało. Alya zacisnęła dłonie na moich ubraniach mocniej wtulając się w moje ciało. 

- Masz mi tyle do opowiadania Biedronko. 

Zaskoczona zamarłam. 

- S-skąd ty- 

- Za kogo ty mnie masz?-Posłała mi oburzone spojrzenie- Każdy debil by rozpoznał. 

Wybuchłam śmiechem. 

No tak. 

Każdy debil. 

Niedaleko nas przeleciał biały motyl. Jego skrzydła zaiskrzyły się. Zmienił się w biedronkę. Usiadła na mojej dłoni. 

To koniec. To chyba mój Happy End. 


Zdecydowałam. To ostatni rozdział. Pojawi się jeszcze Epilog. Niedługo powstanie nowe ff o Biedronce i Czarnym Kocie. Całkowicie inne charaktery i inna fabuła. Inna miłość. Bardziej niegrzeczna. Mam nadzieje ,że wam się spodoba i będziecie ze mną przy kolejnym ff :3

Jednocześnie przepraszam ,że tak szybko kończę te ff jednak jak dla mnie dalej wiało by nudą a przede wszystkim NIC NA SIŁĘ. 

Ładnie komentujcie! 

Gwiazdka?Komentarz? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top