2// Mroczne Myśli
Adrien
Marinette... Oh Marinette..
Jestem na nią wściekły. Ona wciąż się obwinia i mnie odpycha chodź dobrze widzę ,że to rani ją tak samo jak i mnie. Trudno mi jest ją ignorować jednak skoro tak bardzo tego pragnie dostanie to czego chciała. To nie tak ,że Ellysa mi się podoba.. znaczy jest słodka i piękna jednak... Nie jest Marinette.
- Ym... Adrien?
Zaskoczony spojrzałem na Elly która nieśmiało drapała się po dłoni w geście zdenerwowania. Posłałem jej uśmiech.
- Tak?
Elly była na prawdę w porządku. Świetnie się z nią gadało, była bystra i zabawna cóż można powiedzieć ,że gdybym nie poznał Marinette to właśnie dla niej moje serce biło by pięć razy szybciej.
- Bo... Ostatnio widziałam ,że... Jest taki film i...
Na jej czerwone policzki i nieporadność zachichotałem. Była na prawdę słodka. Chwila... Gdzie Marinette?! Przed chwilą szła za nami! Rozkojarzony zacząłem rozglądać po uliczkach i dachach. Śmiech uwiązł mi w gardle. Czyżbym przesadzi? Czemu czuje się winny?
- Gdzie Marinette?
Już zapomniałem ,że chciała się mnie o coś zapytać. Moim jedynym zmartwieniem była w tech chwili Marinette. Elly zaskoczona rozejrzała się dookoła zmarszczyła brwi robiąc zmartwioną minę.
- Przed chwilą tu była... Nathaniel szła z tobą!
Nasze spojrzenia zaatakowały Nathaniela który pod naszym wzrokiem lekko się skulił.
- J-ja... Nie wiem.. Skupiłem się na tym co mówi Elly i.. Nie zwróciłem na nią uwagi..
Fuknąłem z irytacją. Cholera! Gdzie ona jest?!
- Poszukajmy jej!
Wyrwała się Ellysa. Była zmartwiona. Widać ,że bardzo polubiła Marinette i teraz martwi się o nią. Przytaknąłem.
- Myrr/Plagg!
Zawołaliśmy i po chwili w moje oczy wystrzeliła struga światła.
...
Marinette
Potrzebowałam spokoju. Chciałam to wszystko przemyśleć. Ta sama łąka co wcześniej. Trawa już całkowicie wyschła pozostawiając po sobie wspomnienia po tamtym dniu.
Muszę się uspokoić.
Zamknęłam oczy głęboko oddychając.
Egoistka. Samolubna. Oszustka.
Już dość!
Muszę zapomnieć o moich uczuciach.
"Mój brat też nie jest zły"
Może to jest jakimś wyjściem?
Nathaniel..
Westchnęłam.
- Czemu to wszystko utrudniasz?
Cichy głos Tikki sprowadził mnie na ziemię. Zerknęłam na nią.
- Co utrudniam?
- Adrien cię kocha ty odpychasz go i jeszcze pchasz w ramiona innej raniąc tym was oboje.
Burknęła. Zagryzłam wargę.
- Tak jest-
- Nie Marinette! Tak wcale nie jest lepiej! Nie możesz w końcu zapomnieć o tym co się stało?! Nie możesz ciągle żyć przeszłością! To cię niszczy.
Była zła. Wszyscy są na mnie źli. Jestem okropną osobą. Schowałam twarz w dłonie hamując łzy.
- Ja tylko chce żeby...żeby był szczęśliwy.
Wyszeptałam. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tikki położyła łapkę na mojej dłoni, zdjęłam je z twarzy przypatrując się Tikki.
- Nie zauważyłaś ,że on jest szczęśliwy gdy jesteście razem? Marinette... Pogadaj z nim.
Złapałam ją wtulając ją w swoje ciało. Rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Nie mogę... Ja nie mogę.
...
Adrien
Było już grubo po 23 a ja nadal jej nie znalazłem. Szukałem wszędzie. Przeszukałem cały Paryż. Martwiłem się o nią. Cała złość na nią jaką miałem już dawno gdzieś wyparowała. Teraz chciałbym już tylko ją zobaczyć. Usiadłem bez siły w naszym miejscu. Wieża Eiffla wydawała się świecić mniej niż gdy jestem tu z nią.
Usłyszałem bezszelestny krok za mną po czym ciepłą dłoń na ramieniu.
- Nigdzie jej nie ma... Nie martw się znajdziemy ją...
Załamany głos Ellys rozdzierał moje serce. Gwałtownie złapałem ją za rękę zmuszając tym samym by usiadła obok mnie i zagarnąłem ją w mocnym uścisku. Mocny zapach róż wypełnił moje nozdrza. Jej delikatnie dłonie przyciągnęły mnie do siebie w czułym geście.
Od razu zauważyłem ,że coś do mnie czuła jednak.. Ja widzę tylko Marinette. Nie potrafił bym jej zdradzić jednak teraz potrzebowałem wsparcia które ona zawsze gotowa była mi dać.
- Kochasz ją prawda?
Mocniej zacisnąłem dłonie na jej ciele.
- Przepraszam...
Zaśmiała się lekko gładząc moje włosy.
- Wiedziałam - westchnęła powoli się odsuwając, spuściła wzrok na swoje dłonie - To ja powinnam przeprosić. Ona... Kocha cię a ja... Jestem straszną przyjaciółką.
Zupełnie nie wiedziałem o czym mówi dlatego posłałem jej pytające spojrzenie. Ellysa przeczesała swoje włosy w nerwowym geście.
- Powiedziałam jej ,że coś do ciebie czuje... Jestem idiotką! Nawet nie zauważyłam jak ją to zabolało. - w jej oczach powstały łzy jednak nie byłem w stanie nic zrobić - Ta debilka zaproponowała mi pomoc w... Powiedziała mi ,że pomoże mi sprawić ,że się we mnie zakochasz - zaśmiała się przez łzy byłem zszokowany - Jestem okropna. Przepraszam. To wszystko przeze mnie.
Schowała twarz w dłonie cicho płacząc. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Złapałem się za głowę.
- Moja głupia Marinette...
Westchnąłem. Tylko ona mogła coś takiego zrobić. Jest wspaniałą osobą. Zrobi wszystko by uszczęśliwić innych.. A ja nazwałem ją Egoistką.
Położyłem dłoń na ramię Ellys by choć trochę ją wesprzeć.
- Nie przejmuj się Ellys.. Ona nadal obwinia się o to ,że trafiłem do szpitala "z jej winy" i w każdy możliwy sposób próbuje mnie od siebie osunąć ciągle sądząc ,że sprawia mi same kłopoty.
Elly wytarła wierzchem dłoni mokre policzki posyłając mi uśmiech.
- Teraz to ja zrobię coś dla niej. Pomogę jej i tobie. W ten sposób obojgu wam zrekompensuje to co zrobiłam.
Nim zdążyłem coś powiedzieć Ellys wstała i zwinnie zeskoczyła z dachu.
Nie pomyliłem się co do niej.
Wlepiłem wzrok w wieże cicho wzdychając.
- Co ty najlepszego robisz my lady
Mam nadzieje ,że teraz chodź trochę Elly wzrosła w waszych oczach :3
Ładnie komentujcie bo jak nie ,nie będzie rozdziału!
Gwiazdka?Komentarz?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top