Rozdział 1
Zbudzona wibracją budzika, leniwie otworzyłam zaspane oczy. Przez zasłonięte do połowy rolety wpadały ostre promienie słońca, a temperatura nawet o tak wczesnej porze wynosiła 30 stopni Celsjusza (ach, uroki Miami!). Sprawiało to, że coraz ciężej było wytrzymać w szkolnych klasach, lecz wizja zbliżających się wakacji resztką sił utrzymywała mnie w ryzach.
Z dużą niechęcią zwlokłam się z łóżka i zgarnąwszy ubrania wiszące na oparciu krzesła, udałam się prosto do łazienki, która znajdowała się obok i była do mojej całkowitej dyspozycji. Tuż po przekroczeniu progu odrzuciłam koszulkę wraz ze spodenkami na pobliską komodę i przemyłam twarz zimną, orzeźwiającą wodą. Trochę na oślep wymacałam wiszący nieopodal ręcznik i wytarłam nim wilgotną skórę, nieświadomie zapatrując się w lustrzanym odbiciu. Proste włosy w kolorze ciemnego blondu miękko spływały po moich opalonych ramionach, a oczy o barwie akwamarynu rzekomo dodawały mi uroku. Nigdy nie zastanawiałam się nad kwestiami wyglądu, akceptując siebie taką, jaka jestem. I teraz też nie powinnam, bo czas uciekał nieubłaganie, a ja nie chciałam się spóźnić.
Sprawnie dokończyłam poranną toaletę, włosy związując w wysokiego kucyka i zeszłam na dół, do kuchni.
- Dzień dobry babciu - przywitałam się, zaglądając krzątającej się przy kuchence kobiecie przez ramię. Moja babcia - Charlotta, była starszą aczkolwiek pełną werwy osobą. Może i miała na głowie posiwiałe włosy, ale swoją energią i pozytywnym nastawieniem przewyższyłaby niejedną nastolatkę. Wychowywała mnie, odkąd moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym i nigdy nie ukrywałam, że była najbliższą mi osobą.
- Siadaj, zrobiłam naleśniki - odparła ciepło i machnęła łopatką do przekręcania w kierunku pobliskiego krzesła. Ciężko klapnęłam na wskazanym miejscu i zaczęłam dłubać w telefonie do momentu, aż na stół wjechało śniadanie.
- Wrócę dzisiaj później, bo po szkole idziemy z dziewczynami na zakupy - oświadczyłam z pełną buzią, zaraz biorąc kolejny kęs posmarowanego dżemem placka.
- A nauka? - posłała mi pytające spojrzenie, odrywając się na chwilę od zmywania naczyń.
- Baaaabciu... - westchnęłam, przewracając przy tym oczami. - Niedługo wakacje, nie zadają nam już prac domowych - wyjaśniłam i wtem mój wzrok spotkał się z zegarem wiszącym naprzeciwko.
- Nie zdążę! - krzyknęłam i gwałtownie poderwałam się z miejsca.
- Ale jak to tak? Bez śniadania? - Charlotta wzięła się pod boki, spoglądając na mój w dalszym ciągu pełny talerz. Nie chcąc robić jej przykrości, pochwyciłam nieskończonego naleśnika w rękę i w pośpiechu opuściłam dom.
***
Porę lunchu zazwyczaj spędzałam z moimi przyjaciółkami - Jessie i Alexis - w szkolnej stołówce. Co prawda jedzenie podawali okropne (jeśli tak w ogóle można było nazwać bezsmakową papę), ale był to idealny punkt obserwacyjny. Szczególnie teraz, gdy od samego rana cały budynek pękał w szwach od plotek, a ja nie miałam najmniejszego pojęcia o co może chodzić. Na szczęście braki w mojej wiedzy nie omieszkały się uzupełnić dwie dobrze znane mi istotki, które zaczęły radośnie machać, gdy tylko wypatrzyły mnie na horyzoncie.
- Słyszałaś nowinę? - zaszczebiotała Jessie, zanim jeszcze zdążyłam dobrze usiąść. Jessie była drobną brunetką o jasnej, niemalże porcelanowej cerze i przenikliwie niebieskich oczach. Nie miały one jednak tak lodowatego odcienia jak moje, a raczej kolor zbliżony do lazurowego. Alexis, która aktualnie przypatrywała mi się w napięciu, miała całkiem odmienną urodę. Była posiadaczką czekoladowych oczu, a ciemne, krótko ścięte włosy i śniada cera dopełniały jej lekko egzotycznego wyglądu. Nie mniej jednak, z charakteru były bardzo podobne. Obie lubiły imprezować i spożywać duże ilości alkoholu.
- Jaką? - zapytałam zdezorientowana, wyjmując z torebki jabłko.
- Jak to nie słyszałaś?! - oburzyła się Alexis, w dalszym ciągu przyglądając mi się z niedowierzaniem.
- Mamy nowego chłopaka w szkole - wyjaśniła Jess, znacząco się przy tym uśmiechając.
- I o to tyle zamieszania? - zapytałam, nie rozumiejąc co wywołało tak wielką sensację.
- Jest od nas starszy i wygląda goooorąco - dopowiedziała brązowooka, widocznie zdziwiona moim brakiem zainteresowania.
- I właśnie poznał Ashley... - mruknęła Jessie, wymijając mnie spojrzeniem i wlepiając je w grupę, która pojawiła się w drzwiach. Ashley - typowa dupodajka, znienawidzona przez damską część szkolnej społeczności, ale za to uwielbiana przez większość tutejszych facetów. Tlenione, jasne blond włosy i mocny makijaż już z daleka przyciągały uwagę. Ja nienawidziłam jej, a ona nienawidziła mnie. Odkąd tylko pamiętam, nasza relacja opierała się na wzajemnej rywalizacji i utrudnianiu sobie życia.
- Ze szmaty jedwabiu nie zrobisz - westchnęłam i dyskretnie odkręciłam się przez ramię, by sprawdzić, czy gra jest warta świeczki. Faktycznie, był przystojny. Miał kruczoczarną, bujną czuprynę, a jego skórę pokrywały liczne tatuaże. W pewnym momencie odwrócił się, niefortunnie trafiając na moje spojrzenie. Niemalże czarne oczy powoli powiodły po mojej sylwetce, a na jego pełne usta wpełzł zadziorny uśmieszek. Speszona pośpiesznie odbiłam wzrokiem w bok czując, że moje policzki przybierają kolor purpury. W tym samym momencie do naszego stolika przysiadł się Danny - tutejszy kapitan drużyny koszykarskiej .
- Jutro robię domówkę, wpadniecie? - zapytał, charakterystycznie unosząc do góry brew. Jessie i Alexis wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a na ich twarzach momentalnie pojawiły się uśmiechy.
- Będziemy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top