17
Poczułem mocne pulsowanie w głowie. Podniosłem się, usiadłem na materacu i złapałem za bolące czoło. Co się działo, że aż tak napierdala mnie głowa. Muszę jak najszybciej wziąć coś na migrenę. Na moich dłoniach była zaschnięta krew z minionej nocy. Jakim cudem nie ogarnąłem się po misji... Ale... udało mi się? Jestem cały i zdrowy w Dołku.. Jak ja tu dotarłem?
Poczułem delikatny dotyk na plecach. Spojrzałem w tym kierunku i zamarłem. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem nagi podobnie jak blondyn, który patrzył na mnie zmęczonym wzorkiem.
Aether wyglądał okropnie jak wrak człowieka. Był zaczerwieniony i pogryziony w wielu miejscach. To przeze mnie? JA mu to zrobiłem?!... No przecież debilu sam się nie pogryzł!
Jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony świata. Uśmiechał się delikatnie, ale widziałem, że wiele go to kosztuje.
Mój wzrok przeniósł się na otoczenie. Po pomieszczeniu walały się nasze ubrania i moje uzbrojenie. Za to na materacu były ślady krwi. Nie wiedziałem, czy to krew wrogów, moja... a może Aethera?
Złapałem się za głowę. Przez myśli przeszły mi niewyraźne jęki blondyna i jego słowa, żebym przestał. Widziałem jego nagie, wyginające się ciało, które wtedy wydawało mi się, że prosiło o więcej. Jego błagający wzrok, dłonie szukające kontaktu, czułe słowa. Wszystkie prośby, żebym był delikatniejszy.
Co ja najlepszego zrobiłem...?
- Xiao? - usłyszałem jego zachrypnięty głos. - Już Ci lepiej?
Jak.. Jak możesz się o mnie martwić w takiej chwili?! Spójrz na siebie! Co ja Ci zrobiłem i dlaczego? Dlaczego to musiałeś być ty ze wszystkich ludzi na Ziemi?
Ból automatycznie uleciał z moje ciała, a w zamian pojawił się strach. Strach przed tym, co się stało i ile to musiało kosztować blondyna. Wiedziałem, że nie powinien tu zostawać. Gdybym był sam, to do niczego by nie doszło. Sam bym sobie jakoś z tym poradził. A teraz?
- Xiao?
- Nic nie mów. - przejechałem sobie dłonią po twarzy. - Bardzo.. Ciebie boli?
- Bywało gorzej. - zaśmiał się krótko. - Cieszę się, że już jesteś sobą.
- Co się wydarzyło? - zapytałem, chociaż bałem się odpowiedzi. Domyślałem się, co mogłem usłyszeć.
- Wróciłeś. Byłeś strasznie rozpalony i dyszałeś. Chciałem podać Ci jakieś leki, ale.. - zawiesił się na moment. - Wiem, że tego nie chciałeś. Nie byłeś sobą, zachowywałeś się agresywniej. Nie mam Ci tego za złe.
- A powinieneś! - krzyknąłem, wbijając w niego swój wzrok. - To, co Ci zrobiłem... Nie możesz tego tak bagatelizować! Nie wiem, co we mnie wstąpiło i nie wiemy, czy to się nie powtórzy.
- Byłeś trochę brutalny. Ale to nie jest tak, że mi się to nie podobało. - poczułem, jak jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku. - To ja się czuję podle z tym, że wykorzystałem Twój moment słabości na własne potrzeby. Nawet jeśli trochę bolało, to jestem szczęśliwy, że mogłem to z Tobą zrobić. Chociaż wołałbym, żebyś był świadomy.
- Proszę Cię, Aether... Przestań. - westchnąłem, wstając z materaca.
Zacząłem szukać swoich wczorajszych ubrań po pomieszczeniu. Gdy wszystkie odnalazłem, ubrałem się i poszedłem do łazienki przemyć swoje ciało z krwi. Nie mogłem dłużej na niego patrzeć. Czułem się okropnie jak potwór.
Aether próbował delikatnie się podnieść, ale gdy tylko zobaczył mój wzrok, od razu opadł na materac i nie ważył się już więcej ruszyć. Może mi to wybaczyć, ale ja sam sobie tego nie wybaczę. Nie cofnę już czasu. Już jest po wszystkim. Jedyne co mi pozostało, to naprawić to, co właśnie zjebałem.
Misja została wykonana. W kieszeni spodni mam pendrive, o który tak bardzo walczyły nasze agencje. Teraz mogę w pełni skupić się na blondynie. Muszę mu jakoś to wszystko wynagrodzić...
- Pójdę kupić jakąś maść i tabletki. Powiedz, czy jest jeszcze coś, co Cię boli? Zostałeś ranny? - zapytałem, kucając przy nim.
- Tylko tyłek. - mruknął. - To miłe, że po tym wszystkim chcesz się mną zaopiekować.
- Wolałbym, żeby to się nie wydarzyło. - odpowiedziałem.
Mężczyzna od razu posmutniał. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak to mogło dla niego zabrzmieć. Nim zdążyłem to sprostować, uniósł się o własnych siłach do pozycji siedzącej.
- Rozumiem. - mruknął, nasuwając na siebie koc. - Kup jeszcze elektrolity. Po wszystkim wymiotowałeś i musiałeś się odwodnić.
- Aether...
- Idź. Chcę się ubrać. - przerwał mi, odwracając wzrok.
Chwycił gumkę i zaczął zaplatać swoje włosy w warkocz. Czemu ja wszystko muszę spierdolić? Nie może chociaż raz być dobrze? Nie możesz pomyśleć, ty debilu, zanim coś powiesz?
- Przepraszam. - westchnąłem i udałem się do wyjścia. - Zaraz wrócę.
Szybkim tempem skierowałem się do najbliższej apteki. Chciałem go chronić, a tylko go zraniłem. I to dwa razy. Raz brutalnym seksem, a dwa swoimi słowami. Nie chodziło mi o to, że nie chciałem, żeby to się w ogóle wydarzyło. Chciałem, ale w normalnych warunkach i w pełni świadomości.. A nie.. Chciałem?
Stanąłem, patrząc przed siebie. Chciałem przespać się z Aetherem?
- Jestem żałosny. - zaśmiałem się krótko. - Nie potrafię czytać własnych uczuć.
Aż sam bym sobie najchętniej przywalił. Ile jeszcze będę uciekał od tego uczucia? Już i tak sprawy zaszły za daleko i nie ma odwrotu. Obiecuję, że jak wrócimy, to wszystko naprawię. Wyjaśnię Ci moje zachowanie. Powiem, co tak naprawdę czuję i jakie są moje obawy. Jeśli po tym, co usłyszysz, nadal będziesz chciał ze mną być, to nie zawaham się zgodzić. Momentami na pewno będzie ciężko i dojdzie do wielu nieporozumień. Nie jestem zbyt uczuciowy, kieruje się instynktem. Równie dobrze po paru miesiącach możesz stwierdzić, że jednak myliłeś się, co do swoich uczuć i rozejdziemy się w przeciwnych kierunkach. Zaakceptuję to. Do tego czasu będę się starał, ale nie mogę niczego gwarantować.
- To teraz pozostało tylko to powiedzieć mu w twarz. - stanąłem przed apteką. - I nie spierdolić.
Kupiłem wszystko, co uważałem za stosowne. Maść, krem, tabletki, witaminki.. Przynajmniej tym zdołam chociaż trochę załagodzić jego ból. Zaczynam trochę żałować tego, że w pełni nie pamiętam wydarzeń z tej nocy. Aether musiał wyglądać seksownie od początku do końca. Ugh.. Scara dopadnę Cię w zaświatach i zabiję po raz kolejny. Przez Ciebie nie pamiętam naszej pierwszej nocy. To jest bardzo frustrujące.
Stanąłem przed Dołkiem i westchnąłem głośno. Najpierw opatrzę jego rany, a później z nim pogadam. Wrócimy do domu, wszystko sobie wyjaśnimy i jakoś to będzie. Aether sam mówił, że nie ma mi tego za złe. Teraz moja w tym rola, żeby pokazać mu, jak mi na nim zależy.
A przynajmniej taki był plan.
Wszedłem na górę i doznałem szoku. Wszystko wokół było porozwalane. Szuflady były roztrzaskane, a ubrania porozwalane jeszcze bardziej. Całe pomieszczenie wyglądało jak pobojowisko. A co najważniejsze... Nie było Aethera.
- Aether? - rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Jesteś tu?!
Zaglądnąłem do łazienki. Nie było go. Zacząłem gorączkowo się rozglądać. Przecież nie wkurwił się, zdemolował pół pomieszczenia i uciekł! Nie w tym stanie, w jakim się znajdował! Dlaczego zostawiłem go samego? To tylko jeden człowiek. A ja nie potrafię się nim raz a porządnie zająć!
- Kurwa mać! - wrzasnąłem, kopiąc materac.
Usłyszałem, jak coś z niego spada. Podbiegłem w tamtym kierunku. Było to pudełko. Jego zawartość przyprawiła mnie o zawroty głowy. W jednym momencie stałem się wściekły i rozgoryczony. Miałem ochotę zajebać każdego, kto stanie mi na drodze. A szczególne skurwysynów, którzy to zrobili. W środku był obcięty warkocz Aethera i kartka z krótką wiadomością: ,,Masz coś, co należy do nas".
Zapłacicie mi za to...
***
Yoo
Kolejny rozdzialik ^^ i BAAAARDZO powoli zbliżamy się do końca side story, która tak naprawdę miała być krótką historią na max 5 rozdziałów o pobocznych bohaterach.. No cóż. Nie wyszło XD
Widzimy się za tydzień!
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top