46. Chociaż pięć minut
LOUIS
Kolejne tygodnie minęły w zastraszającym tempie. Miałem już dosyć bycia w ciąży, wszystko mnie bolało, a maluch strasznie mnie wymęczył swoją nadmierną ruchliwością. Harry musiał słuchać mojego marudzenia, ale był cierpliwy. Ja zapewne sam kazałbym się takiej osobie zamknąć i najchętniej opuściłbym pomieszczenie. Styles takiej możliwości nie miał. Czasami całował mnie tylko dlatego, abym już się przymknął, chociaż nigdy nie powiedział tego na głos.
Niall bardzo się przydał. Kilka tygodni temu, gdy Smith opuścił więzienie, Horan za nim pojechał. Tego samego dnia Antony miał mieć samolot, więc blondyn sprawdził, czy na pewno poleciał. Gdy wrócił do nas oświadczył, że tak. Mogłem być spokojniejszy o nasze dziecko, aż do dziś.
- Dasz radę, Lou - usłyszałem głos Harry'ego. - Jeszcze tylko chwilka.
Nabierałem szybkich i krótkich oddechów. Nie pisałem się na poród. Zawsze myślałem, że przetną mi brzuch i wyjmą dziecko. W życiu przez myśl mi nie przyszło, że będę musiał przechodzić przez to wszystko jak... kobieta. Nigdy nie zastanawiałem się, jak przebiega poród u męskich Omeg, bo dlaczego miałbym? Harry i dziecko pojawili się dość niespodziewanie w moim życiu. Ale nie żałowałem niczego.
Trzymałem Harry'ego za dłoń, miażdżąc ją w mocnym uścisku. Nick znajdował się po drugiej stronie łóżka i odbierał poród, a Niall stał przy drzwiach. Był blady jak ta ściana, o którą się opierał. Czułem kropelki potu na swoim czole. Byłem wykończony i chciałem odpocząć, ale Nick krzyczał, że jeszcze trochę i maluszek wyjdzie na świat. Harry odgarniał spocone kosmyki karmelowych włosów z moich oczu. Ból przy porodzie był okropny. To było coś koszmarnego. Zaciskałem mocno zęby, aby nie krzyczeć, chociaż ledwo mi się to udawało.
Po długich godzinach siedzenia w tej sali, w końcu usłyszałem głośny krzyk dziecka. Opadłem na poduszkę, którą przed chwilą Harry podłożył pod moją głowę. Próbowałem uspokoić swój oddech. Spojrzałem w stronę dziecka. Harry trzymał już je na rękach i... płakał. Łzy spływały mu po policzkach, tak samo jak mi. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Alfa podała mi nasze małe maleństwo, abym mógł je potrzymać i przytulić. Pocałowałem delikatnie główkę małej istotki. Bałem się, że zrobię mu krzywdę.
- Gratulacje chłopcy - powiedział Nick. - Piękny maluszek.
- Śliczny - zgodził się z nim Niall. - Ma ciemne włosy po Harrym.
- Ale nosek Louisa - zauważył Styles. - Nasza malutka kopia.
- Powinienem już go zabrać - powiadomił nas Grimshaw. - Nie wiadomo, kiedy wróci Smith.
- Dostarczę malucha do państwa Styles - dodał Niall. - Gdy tylko Nick zbada go w swojej klinice i upewni się, że nic mu nie dolega.
- Pozwól nam się nim nacieszyć - poprosiłem. - Chociaż pięć minut.
- W porządku - skinął głową lekarz. - Muszę cię jeszcze opatrzeć, ten wasz maluszek był raczej dość spory.
Przytuliłem naszego synka do siebie. Harry siedział obok i delikatnie głaskał go po główce, drugą ręką splatając nasze palce.
- Nasz Theo - powiedziałem z uśmiechem.
- W końcu nie Aiden? - zapytał Styles.
- Nie, wolę Theo, tak jak ty wybrałeś - oznajmiłem. - Pasuje mu. Jest bardzo piękny. Na pewno sobie poradzi bez nas, będzie dzielny.
- Cii, nie płacz, Lou - szepnął. - Niedługo się z nim zobaczymy. Anne będzie też przysyłać zdjęcia.
- Ja wiem, tylko... - zagryzłem dolną wargę, aby nie chlipać. - To boli, Hazz. To rozstanie na bardzo długo. Gdy w końcu stąd wyjdę, Theo będzie już dużym chłopcem, nie będzie nas pamiętał... Będziemy dla niego obcymi ludźmi...
- Nie mów tak, słoneczko - kciukiem starł moje łzy. - Anne nie pozwoli mu o nas zapomnieć, będzie wiedział, jak wyglądają jego rodzice. Gdy odzyskamy wolność, nadrobimy te lata. Będziemy najlepszymi rodzicami dla naszego chłopca.
Nick posprzątał salę i postawił dużą torbę obok nas. W środku został zrobiony prowizoryczny fotelik z koców i poduszek, aby nic nie stało się maluszkowi.
- Już czas, chłopcy - westchnął smuto Nick.
Spojrzałem na naszego synka i pocałowałem go ostatni raz. Theo był spokojny, prawie przysypiał. Harry go ode mnie zabrał i przytulił go do siebie. Ostrożnie włożył do torby, a następnie dał maluchowi smoczek, aby był cichutko, gdy będą mijali strażników przy wyjściu.
Charlie już przy nim czekał. Niall miał odprowadzić lekarza, a Charlie go przeszukać, aby nie zrobił tego żaden ze strażników. My mieliśmy czekać na czarnowłosego w tej sali, aby mógł nas odprowadzić do celi. Błagałem, aby wszystko się udało, aby Smith nie wrócił jeszcze z wyjazdu, aby nie zabrał naszego dziecka.
- Nie denerwuj się kochanie - szepnął Harry.
Pocałował mnie w skroń i usiadł obok mnie na łóżku. Po kilku minutach do środka wszedł Charlie. Uśmiechnął się lekko i zapewnił, że chłopcy bez przeszkód wyszli z więzienia. Poczułem, jak kamień spadł mi z serca. Harry wziął mnie na ręce i skierowaliśmy się do naszej celi. Tam ostrożnie położył mnie na łóżko i przykrył kocem. Sam zajął miejsce przy mnie i po prostu był.
><><><><><><><
Witajcie wilczki!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
><><><><><><><
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top