Rozdział 14
Madara wpatrywał się w Sayuri, a w jego sercu pojawił się gniew. Gdy tylko wysłuchał jej słów to poczuł, że w jego sercu narasta gniew. Co prawda zauważył, że nie miała ona zbyt dużego przywiązania do swojej rodziny, ale nie spodziewał się aż tyle.
I wszystko sprowadza się do tajemnicy jaką Sayuri ukrywa przed nim. Obiecał sobie, że się dowie. Czy to ze swojej ciekawości, czy nie.
Madara westchnął i oparł się o skały.
Chciałby już wrócić do domu.
***
Powrót do kompleksu Uchiha nie był długo. Zważywszy na to, że Sayuri całą drogę siedziała na plecach Madary, gdy ten pędził z całych sił. Czuła się trochę zawstydzona i z jakiegoś powodu jej serce nie mogło przestać bić szybko, a parę razy sprawdzała, czy wszystko z nią w porządku.
Gdy już wrócili dotarła do nich głośna wiadomość, która zszokowała ich oboje.
Ojciec Madary, Uchiha Tajima zginął w bitwie.
Znaczy to, że z automatu najstarszy syn zostaje głową klanu.
Sayuri wiedziała, że nową głową będzie Madara, bo od zawsze był do tego przygotowywany. Jest też również najsilniejszą osobą w klanie Uchiha.
- Wszyscy są teraz zajęci.- Mimemiko podała Sayuri zupę miso.- Madara-sama zostanie nową głową klanu, więc będzie trzeba odprawić rytuał.
- Rytuał?- białowłosa popatrzyła na nią zaciekawiona.
- Tak. Najstarsza osoba w klanie przekazuje wtedy szaty patriarchy klanu, a osoba wybrana składa śluby przed całym klanem. Jest to bardzo ważna uroczystość, więc jest dużo pracy, a konflikty nadal trwają.- My też tam będziemy. Jako słudzy musimy poznać moc nowej głowy klanu.- Sayuri popatrzyła na nią trochę znudzona.
- Robią z tego wielkie halo.
- To bardzo ważne wydarzenie w historii klanu. Dlatego mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego podczas uroczystości.- Sayuri zaśmiała się sucho i dokończyła swój posiłek.
***
Wszyscy byli zabiegani. Tyle Sayuri mogła stwierdzić na pewno. Ludzie biegali w kółko, czasem krzyczeli w panice. Białowłosa również miała więcej obowiązków niż zwykle, ledwo udało jej się znaleźć czas na drzemkę.
Nie widziała się również z Madarą od czasu, kiedy wrócili do kompleksu. Czuła dziwny smutek, ale nie wiedziała do końca dlaczego.
- Sayuri.- dziewczyna zatrzymała swój chód i odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z Madarą.
- Coś się stało paniczu? Jak widzisz jestem zajęta.- powiedziała zgryźliwie.
- Patrząc na godzinę to teraz udajesz się na swoją drzemkę.- wyraz jego twarzy mówił jak dumny z siebie jest.
- Nawet jeśli to co? Nie powinieneś się uczyć nowych rzeczy, żeby zostać głową klanu?- Madara prychnął pod nosem.
- Powinienem, ale nawet mnie należy się przerwa. Do tego widzę, że moja osobista służka się obija. Zrób mi herbaty i zanieś do mojego gabinetu.- powiedział na odlotne, a Sayuri na niego warknęła.
To miał być jej czas na drzemkę!
Poszła szybko zrobić tą nieszczęsną herbatę i po drodze za żadne skarby nie mogła się pozbyć tego głupiego uśmiechu z twarzy. No, bo to przecież nie tak, że ona tęskniła za Madarą.
- Zrobię mu dwa razy słodszą herbatę niż zwykle.- powiedziała pod nosem i wsypała dosyć dużo cukru do kubka.
Sayuri pomyślała, że pewnie to będzie jedna z ostatnich jej interakcji z Madarą. Zostanie on głową klanu, więc będzie miał dużo obowiązków. Ona sama nigdy nawet nie widziała ojca Madary, ale słyszała, że jest on zajęty. Nie będzie już mogła w ciszy siedzieć w jego gabinecie.
I to z jakiegoś powodu sprawiła, że jej serce strasznie bolało.
Witam
Miałam cholerny zastój weny. Jednak dzisiaj udało mi się coś ze mnie wykrzesać, więc jestem z siebie dumna. W ogóle Sayuri to taka trochę tsundere, jeśli chodzi o jej uczucia. Nie chce się przyznać, że lubi Madarę~
Pozdrawiam Makoto
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top