IX
Na górze obraz przedstawiający Helenę i Parysa Guido Reniego, natomiast śliczne fanarty, umieszczone w tym rozdziale wykonała Aenye_ <333
"(...) kiedy [Parys] wreszcie dotarł do Troi i wziął ślub z Heleną, mieszkańcy i sam król Priam zachwycili się jej urodą. Przysięgli, że nigdy jej z Troi nie wypuszczą."
- Jerzy Besala, Miłość i polityka. Słynne pary w dziejach
"Helena podobno wylądowała w mieście zwanym Troja. Lepsze to niż Sparta. Sparta to nieucywilizowana dzicz. Zawsze mówiłam, że to nie dla Helci"
- z dziennika królowej Klitajmestry w: Dearry Terry, Strrraszna historia. Ci rewelacyjni Grecy
Miasto mieściło się na skalistych wzgórzach rozciągniętych wzdłuż nadmorskiej, kamienistej równiny, porośniętej rzadką roślinnością i graniczącej z dzikimi, zalesionymi górami idajskimi. Na najwyższym z nich leżała cytadela królewska otoczona potężnymi, warownymi murami, zaś u jej podnóża zbudowano liczne osiedla, zamieszkałe przez niższe warstwy społeczne.
Troja robiła ogromne wrażenie swoim monumentalizmem, ale nie dało się jej żadną miarą porównać z Heraklejonem. Tamto miejsce było portem wchodzącym w skład ogromnego imperium, ale nieustannie bogacącym się i rozrastającym. Niezależną politycznie Troję ograniczały paradoksalnie jedynie chroniące ją mury, czyniąc z niej twierdzę na podobieństwo Myken, którymi obecnie rządził brat Menelaosa, Agamemnon.
Miasto nie leżało bezpośrednio przy morzu, ale na tyle blisko niego, by kontrolować pobliskie porty i tym samym całą cieśninę Hellespont. Właśnie to był klucz do potęgi ojczyzny Parysa: zajmowanie żyznych terenów i blokada okrętów zmierzających z Morza Śródziemnego nad Czarne, póki nie zapłacą trybutu. Nic dziwnego, że warownia pozostawała w napiętych stosunkach z wieloma greckimi miastami, wysyłającymi za Hellespont swoje załogi.
Gdy po zejściu z okrętu nasz orszak zmierzał w stronę cytadeli, lud z podgrodzi zbierał się wzdłuż drogi, witając swych książąt w domu. Zgromadzeni krzyczeli radośnie i wskazywali sobie nawzajem z ekscytacją Hektora i Deifobosa, którzy jechali konno na samym przodzie i pozdrawiali ich dłońmi. Inni z kolei szeptali między sobą i usiłując wyjrzeć poza zwarty szyk naszej eskorty, próbowali przyjrzeć się mnie i Parysowi. Zapewne wielu było ciekawych, jak wygląda od lat niewidziany syn króla, i kim jest kobieta siedząca na jego wierzchowcu.
Gdy wjechaliśmy za bramę miasta, obróciłam się twarzą do małżonka.
- Myślisz, że dobrze mnie przyjmą? Jak sądzisz, co teraz o mnie myślą?
Młodzieniec zakręcił sobie na palcu mój lok.
- Że nigdy nie widzieli piękniejszej kobiety – odpowiedział z uczuciem. - Twój wygląd dzisiaj jest... oszałamiający. Nikt nie będzie potrafił oderwać od ciebie wzroku!
Spłonęłam rumieńcem, ale nie zaprzeczyłam. Włożyłam sporo wysiłku, by olśnić sobą tego dnia mieszkańców Troi oraz parę królewską. Ubrałam jasnobłękitną zwiewną suknię i naszyjnik z turkusów. Włosy utrefiłam i po upięciu w koka przez służące, przykryłam jedwabną chustą. Powieki pomalowałam mocnym fioletowym barwnikiem, usta przeźroczystą pomadką, a twarz obficie oprószyłam złotym pudrem, z wyjątkiem policzków, na które nałożyłam róż. Teraz pozostawało mi mieć nadzieję, że wystarczy to, by sprawić wrażenie wyrafinowanej i dwornej osoby w oczach rodziny mojego męża.
Przebywszy zapełnioną straganami i kramami drogę, dotarliśmy wreszcie pod schody pałacu, gdzie Hektor spiął swojego konia i zszedł z jego grzbietu, a następnie został powitany przez grupę dostojników, pod przywództwem mężczyzny w średnim wieku, który objął go serdecznie.
- Antenor. Mój wuj. – Usłyszałam szept Parysa przy swoim uchu.
Ściągnęłam czoło.
- Sądziłam, że całe rodzeństwo twojego ojca zginęło w młodości na wojnie, którą wypowiedział im sam heros Herakles!
- Owszem. Antenor jest moim wujem w świetle prawa, bo poślubił siostrę mojej matki.
- Ach! Rozumiem.
- Wsławił się w dyplomacji, żaden z niego wielki wojownik. To głównie on stara się zacierać spory o szlaki morskie, które toczymy z Helladą.
Zsiedliśmy z konia, a Antenor skończył witać Hektora i przeniósł wzrok na mojego męża. Oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia.
- Parysie? To ty?
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Tak, wuju. Wróciłem.
Szwagier królowej stopniowo wychodził z szoku.
- Długo cię nie było... – powiedział w końcu. - Cóż... witaj z powrotem, chłopcze! – Jak inni Trojanie mówił po helleńsku, ale z twardszym akcentem, niż ten jaki znałam z Lakonii, niemniej zdążyłam się już do niego przyzwyczaić podczas podróży na statku książąt. Akcent Parysa był mi bardziej przyjazny, bo zmiękczył się w czasie jego dwuletniego pobytu po drugiej stronie Hellespontu.
Uścisnęli sobie dłonie, a Antenor spojrzał badawczo na mnie.
- A ta niewiasta? – spytał.
Rysy twarzy Parysa stwardniały.
- Jest moją żoną – oznajmił głosem ucinającym wszelki sprzeciw.
- Osobiście zatwierdziłem ten związek – dodał Hektor.
Starszy mężczyzna spróbował opanować zmieszanie i skłonił się przede mną.
- To zaszczyt, pani – powiedział. - Pozwólcie, że złożę wam zatem najszczersze życzenia pomyślności z okazji zaślubin.
Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że kieruje swoje słowa bardziej do księcia niż do mnie, a gdy podniósł głowę zobaczyłam, że ciepły wyraz jego twarzy nie objął oczu, w których dostrzegłam błysk chłodnej kalkulacji. Zrozumiałam, że Antenor jest wytrawnym politykiem i będzie nam składał „najszczersze życzenia", tylko dopóki nie wejdziemy w drogę jakimś jego planom.
Na razie pozostawało mi skinąć głową, aczkolwiek uniosłam potem hardo podbródek, by widział w mojej postawie, że nie mam zamiaru stać się pałacowym pionkiem. Ten etap zakończyłam opuszczając Spartę. Tam byłam dziedziczką tronu i żoną następnego króla, ale samotną i pozbawioną własnej frakcji. Tutaj posiadałam uczucie syna władcy. Wystarczyło je zachować, a nie będę musiała już nigdy nikogo się bać.
Antenor cofnął się o krok i uśmiechnął do książąt.
- Ich Wysokości czekają na was w sali tronowej. Oczywiście, jeśli jesteście nazbyt zmęczeni podróżą...
Hektor podniósł do góry dłoń.
- Nie, bardzo chętnie zobaczymy się najpierw z rodzicami. Prawda? – zwrócił się do braci.
Deifobos przytaknął, a Parys splótł palce z moimi i odpowiedział z uśmiechem:
- Naturalnie, że tak. Prowadź, Antenorze!
Niemalże westchnęłam, gdy znaleźliśmy się w środku. Budowle może z zewnątrz przywodziły na myśl mykeńskie, ale w środku zdawały się bardziej podobne do egipskich w Heraklejonie. Korytarze i pomieszczenia były wyjątkowo przestronne, sufit mieścił się wysoko, a ściany ozdabiały liczne malowidła bóstw i scen z historii miasta. Na białym tynku zobaczyłam podobiznę Ilosa, władcy-założyciela Troi, potem Apolla i Posejdona wznoszących wysokie mury dla króla Laomedonta, a następnie zabicie tego króla przez oszukanego przezeń Heraklesa i osadzenie na tronie młodego Priama. Ostatni fresk ukazywał ślub monarchy z młodą wówczas Hekabe.
W innym miejscu barwna mozaika przedstawiała Zeusa przemienionego w orła i porywającego księcia Ganimedesa, a inna tuż obok – boginię świtu Eos, jak pędzi po niebie swym rydwanem, a w dole czeka na nią niepozorna cykada, w którą przemieniła swego męża, także tutejszego księcia o imieniu Titonos, którego obdarowała nieśmiertelnością, lecz zapomniała mu dać wiecznej młodości.
Najbardziej poraził mnie jednak ogrom samej komnaty tronowej, która z powodzeniem mogła pomieścić około tysiąca ludzi. Ściany i kolumny wykonano z czarnego marmuru, a te drugie miały kapitele utworzone z czystego złota. Złote były również posągi bóstw i liczne przedmioty wypełniające obrzeża sali.
Jeśli ktokolwiek po przybyciu do Troi miałby wątpliwości co do jej bogactw, wejście do tej sali wystarczyło, by je rozwiać.
Rodzina królewska, łącznie z Priamem i Hekabe, stała przed podwyższeniem tronowym. Wszyscy wpatrywali się niecierpliwie w nasz orszak, czekając aż się zbliżymy.
Hektor i Deifobos wystąpili naprzód, gdy Parys został razem ze mną kilka kroków z tyłu.
- Nareszcie wróciliście! Moi dzielni synowie...! Tyle czasu was nie było... – Król zbliżył się do najstarszego potomka z rozpromienionym obliczem.
Przyglądałam się władcy, gdy obejmował swojego następcę. Miał co najmniej pięćdziesiąt lat, może mniej, jasnobrązowe, lekko rudawe sięgające ramion włosy i gęstą brodę średniej długości. Jego sylwetka wciąż była prosta, twarz czerstwa, a oczy pełne blasku. Ubrany w granatową szatę, obszytą złotymi i srebrnymi nićmi, w pełni uosabiał królewskie dostojeństwo i sumę przydających szacunku doświadczeń z kilku przeżytych dekad. Typem urody bardzo przypominał Parysa, w ogóle nie był natomiast podobny do młodzieńca, którego trzymał teraz w ramionach.
Gdy tylko Hektor odsunął się od ojca, przytuliła go szczupła kobieta o surowych lecz pięknych mimo lat rysach twarzy, i upiętych w kok ciemnych, choć siwiejących bujnych lokach, po której najwyraźniej odziedziczył śniadą karnację.
Kiedy wypuścili w końcu starszego syna, Priam i Hekabe przywitali się z Deifobosem i dopiero wówczas wzrok króla spoczął na Parysie.
Monarcha wyprostował się gwałtownie, a jego żona ze świstem wciągnęła powietrze. Po chwili w oczach mężczyzny pojawiły się łzy wzruszenia. Drżąc, ruszył ku młodszemu synowi. Teraz już wszyscy zgromadzeni wokół królewskiej pary – młodzi książęta i księżniczki – patrzyli na swojego brata.
Parys stał prosto i przełknął ślinę, gdy ojciec niepewnie położył mu dłonie na ramionach.
- Czy... czy oczy mnie nie zwodzą? – wyszeptał Priam. - To naprawdę ty? Po tak wielu miesiącach...?
Chłopak posłał mu blady uśmiech, samemu wydając się poruszonym.
- Tak, ojcze. To ja. Hektor przekonał mnie, że tu jest mój dom... Mam nadzieję, że nie kłamał, twierdząc, że wciąż na mnie czekacie.
- Oczywiście, że czekaliśmy – wyszeptał Priam zmienionym głosem. - Nieważne, że odszedłeś. Jesteś księciem Troi. Należysz do tego miasta!
Mężczyzna uśmiechnął się do syna, a następnie puścił jego bark i spojrzał ciekawie na mnie.
- Kim jest to piękne dziewczę obok ciebie? – spytał, zwracając uwagę wszystkich na moją osobę.
Spłonęłam rumieńcem, a tymczasem Parys ujął mnie za nadgarstek, unosząc do góry dłoń z pierścieniem ślubnym.
- Heleno – powiedział do mnie – poznaj moją rodzinę. Ojcze – zwrócił się do Priama – Helena została przeze mnie oficjalnie poślubiona jako moja jedyna prawowita małżonka.
Usłyszałam kilka cichych westchnień bądź syków – nie byłam w stanie ustalić, czy oznaczały niedowierzanie, zachwyt czy dezaprobatę.
Podczas gdy Priam nic nie mówił, Hekabe przysunęła się do nas, lustrując mnie uważnym spojrzeniem. Z respektem pochyliłam odrobinę głowę. Było to dla mnie nowe odczucie, bo nie pamiętałam, kiedy ostatnio kłaniałam się innej kobiecie. To one zawsze chyliły się przede mną jako córce królowej, a potem następczyni tronu.
Matka Parysa skinęła głową, wyglądając na usatysfakcjonowaną moją postawą. Jej spojrzenie było jednak nadal nieprzeniknione.
- Skąd do nas przybyłaś, dziecko? – zapytała chropawym głosem, który nie budził większych skojarzeń.
Nieśmiało spuściłam wzrok. Już dawno ułożyłam sobie odpowiedź na podobne pytanie.
- Urodziłam się w jednym z możnych rodów Sparty – powiedziałam, unosząc do góry rodowy sygnet.
Przez moment wstrzymałam oddech, ale gdy żadne z królewskiej pary zdawało się nie rozpoznawać sygnetu – dlaczego zresztą mieliby znać symbol jednego z dziesiątek helleńskich rodów? – kontynuowałam:
- Miejsca, gdzie dorastałam, nigdy nie uważałam za dom. Zostawiłam je za sobą wraz z przeszłością, by przybyć z waszym synem do tego pięknego, kwitnącego miasta. – Wzięłam głęboki oddech i podniósłszy spojrzenie na królewską parę, powiedziałam z całą pewnością siebie, na jaką było mnie stać: - Jeżeli wasze królewskie mości pozwolą, chciałabym móc nazywać siebie Heleną z Troi.
Zamilkłam i splotłam przed sobą dłonie, w oczekiwaniu na ich dalszą reakcję.
Czoła zarówno króla jak i królowej były ściągnięte. Najwyraźniej nie byli pewni, jak mają postąpić z faktem, że ich syn wziął sobie żonę o niepewnym pochodzeniu, bynajmniej nie w charakterze małżonki podrzędnej, nie pytając ich o zdanie. Chyba nie byli zadowoleni, ale też nie chcieli słownie zaatakować syna, który dopiero co powrócił.
- Ojcze, udzieliłem zgody na ten ślub, gdyż Parys życzył sobie, by Helena mogła być przy nim jako księżniczka naszego miasta – powiedział do króla Hektor.
Przekaz młodzieńca był jasny: moja obecność w Troi i małżeństwo z Parysem było warunkiem jego powrotu do rodziny. Priam i Hekabe już to zrozumieli. Spojrzeli sobie w oczy, a po dłuższej chwili królowa ledwie dostrzegalnie skinęła głową. Chwilę potem oboje wrócili do mnie spojrzeniem i uśmiechnęli się serdecznie.
Z trudem powstrzymałam westchnienie ulgi.
- Skoro tego pragniesz, uznaj to miejsce za swój nowy dom, córko! – Król objął mnie ostrożnie, a następnie ucałował delikatnie w czoło. - Możesz być pewna, że pałac przyjmie cię z radością, zwłaszcza, że od dawna nie przybyła doń – tu pogładził opuszką palca mój policzek – tak urodziwa kobieta...! Witamy cię w Troi!
Cofnął się i zaczął bić brawo. Królowa oraz rodzeństwo mego męża dołączyli się natychmiast do aplauzu, a ja poczułam, że szczęście zapiera mi dech w piersi. Przyjęli mnie lepiej, niż kiedykolwiek się spodziewałam! Z niejasną przeszłością nie byłam zapewne dla Priama i Hekabe wymarzoną synową, ale byli gotowi mnie zaakceptować, byle mieć swojego syna z powrotem. Pojednanie z Parysem znaczyło dla nich więcej niż rodowa duma. Nie wiedziałam, co myśli reszta rodziny, ale nawet jeśli któreś z obecnych nie było zadowolone z mojego małżeństwa, żadne nie okazało tego na głos.
Po tym jak Hekabe złożyła na moim czole symboliczny matczyny pocałunek, Priam podprowadził mnie ku reszcie rodziny.
Zgromadzeni wokół byli w różnym wieku, część stanowiły dzieci, a chyba żadne nie ukończyło trzydziestu lat. Jako pierwszą król wskazał młodą kobietę o gęstych, falujących blond włosach, kształtnej sylwetce oraz serdecznym uśmiechu swego ojca.
- Laodyka, ponoć najpiękniejsza z moich córek... tak przynajmniej twierdzą wszyscy posłowie z Hellady, którzy tu przybywają – oznajmił z dumą.
Dygnęłam lekko, a dziewczyna ku mojemu zaskoczeniu zbliżyła się i objęła mnie.
- Witamy w rodzinie, Heleno – odezwała się wysokim melodyjnym głosem. - Życzę ci wielu szczęśliwych chwil z moim bratem!
Ponurego, chudego młodzieńca, który stał obok dziewczyny, Priam przedstawił jako jej męża, a zarazem syna Antenora, Helikaona. Mężczyzna skinął mi zdawkowo głową, a król powiódł mnie w stronę kolejnej księżniczki.
Podobnie jak jej siostra, już dawno ukończyła dwadzieścia lat. Wysoka i szczupła o podłużnej twarzy, mogła pochwalić się dużymi ciemnymi oczami, prostym nosem i burzą kasztanowych, luźno upiętych z tyłu włosów.
- Kasandra, moja najstarsza żyjąca córka.
Zorientowałam się, że stoję przed siostrą Parysa, która służyła Apollowi jako wieszczka świątynna, aż złamała swoje śluby czystości, a potem odtrąciła mężczyznę, który ją kochał i powróciła do domu okryta wstydem.
Ta sama kobieta uratowała mojego męża przed śmiercią z rąk ich braci.
- To zaszczyt poznać – powiedziałam po chwili niezręcznego milczenia.
- Wzajemnie – odparła Kasandra, ale głosem równie chłodnym jak górskie strumienie.
Gdy podniosłam wzrok na dziewczynę, zauważyłam, że świdruje mnie niechętnym, a nawet wrogim spojrzeniem zmrużonych oczu. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie dołączyła się wcześniej do braw powitalnych, zatem nie była zadowolona ze związku mojego i Parysa. Nurtowało mnie skąd taki a nie inny stosunek byłej kapłanki do nas, jednak Priam już przedstawiał mi następnego członka rodziny – chłopaka o delikatnych młodzieńczych rysach, drobnych piegach i szopie ciemnoblond włosów. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Helenos, mój trzeci z synów w kolejności wiekowej – oznajmił władca. - Przyrodni brat twego męża.
Zrozumiałam sens zdania. Helenos był synem Priama, ale nie królowej Hekabe. Wychował się w pałacu, ale przypuszczalnie nie miał praw do trony. A w każdym razie nie przed synami swojej macochy – tak więc, gdyby Hektor i Parys zmarli bezdzietnie przed ojcem, królem zostałby Deifobos, chociaż najwyraźniej był od Helenosa nieco młodszy.
- Nosimy piękne imię – zauważył wesoło chłopak.
Uśmiechnęłam się.
- „Blask Księżyca" – przetłumaczyłam i złożyłam ręce. - Chwała niech będzie bogini Selene!
Helenos przytaknął.
Dziewczynka, którą trzymał za rękę, przyglądała mi się z zainteresowaniem. Widać było, że wyrośnie na prawdziwą piękność, miała skórę białą niczym śnieg, niemal czarne – ale niezupełnie – włosy, cudownie wyeksponowane kości policzkowe oraz bladoniebieskie jak lodowce oczy.
Obok stał mniej więcej dwunastoletni chłopiec, krępej budowy, z jasnoniebieskimi oczami i kędziorami w kolorze ciemnego brązu. Jego klasyczne rysy twarzy przyciągały wzrok, zapowiadając, że wyrośnie w przyszłości na przystojnego mężczyznę.
Za jego plecami chowała się dziesięcioletnia jasnowłosa dziewczynka.
- Heleno, oto: Poliksena, Troilos i Kreuza. – Cała trójka z szacunkiem skinęła mi głowami. - A to nadal nie wszyscy. Dziewczynki, podejdźcie tu! – Priam machnął ręką na skraj sali.
Dwie księżniczki, jeszcze młodsze niż Kreuza, zbliżyły się, wyraźnie onieśmielone. Były do siebie bardzo podobne, wyglądało na to, że są siostrami. Miały brązowe loki, drobną budowę ciała i ogromne oczy, u wyższej w ciepłym orzechowym kolorze, zaś u niższej czarne niczym onyks. Obie ukłoniły się głęboko, co znaczyło, że żadna nie jest córką mojego teścia.
- Andromacho, Bryzeido, poznajcie Jej Książęcą Mość. Heleno, to Andromacha i Bryzeida, córki króla miasta Tebe. Siostry przyrodnie. Andromacha w przyszłości poślubi Hektora, zatem pewnego dnia będzie królową Troi. Natomiast Bryzeida została zaręczona z Troilosem – dokonał prezentacji władca.
Andromacha zadzierała głowę i marszcząc brwi, przyglądała mi się w skupieniu. W przeciwieństwie do Kasandry, zdawała się bardziej zaintrygowana niż wroga. Ciekawa jak to dzieci. Z tego, co mówił Hektor, miała ledwie osiem lat. Bryzeida nie mogła liczyć więcej niż sześć. Jednak możliwie, że zdawały sobie sprawę, że ta chwila mimowolnie zmieniła nas w pewnego rodzaju rywalki. Obecnie Andromacha musiała chylić przede mną głowę, ponieważ byłam żoną księcia, gdy ona jedynie narzeczoną. Ale w przyszłości nasza pozycja się zrówna... Jak wówczas ułożą się nasze stosunki? I relacje naszych dzieci?
Wiedziałam, że córki Priama nie mogą odziedziczyć tronu miasta, zatem gdy urodzę Parysowi dzieci, od tronu będzie je dzielił tylko Hektor oraz potencjalni potomkowie jego i Andromachy. Dziewczyna niewątpliwie zdawała sobie z tego sprawę...
Jednak kiedy posłała mi niepewny uśmiech, pomyślałam, że nie ma żadnego sensu postrzegać ją jako wroga. Co ma być, to się wydarzy, a na razie pozostawało mi zrobić jak najwięcej, by się z nią zaprzyjaźnić, więc również uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Miło mi was poznać – powiedziałam, a starsza dziewczynka spuściła taktownie wzrok.
- To dla nas zaszczyt – zapewniła Andromacha.
Bryzeida tymczasem wpatrywała się we mnie rozszerzonymi z zachwytu oczami.
- Jesteś taka śliczna, księżniczko! – oznajmiła z zachwytem, na co wszyscy zebrani wokół się roześmieli.
Kiedy się już uspokoiliśmy, Priam spojrzał na mnie, dumny z przedstawienia licznej familii.
- Zapewne jesteś zmęczona podróżą – przemówił łagodnie.
- Odrobinę, panie.
- Ojcze – poprawił ciepło.
Pochyliłam głowę z szacunkiem.
- Ojcze.
Król obrócił się w stronę Parysa.
- Obawiam się, że twoje komnaty nie są w zbyt dobrym stanie. Nie masz nic przeciwko ulokowaniu was na tę noc w pokojach gościnnych?
Chłopak potrząsnął głową.
- Ważne, że po prostu jestem w domu.
- Dobrze. – Priam jeszcze raz uśmiechnął się do mnie i pogładził mój policzek. - Służba was zaprowadzi. Jeśli będziesz czuć się na siłach, przyjdź dziś z Parysem na powitalną ucztę. Oczywiście, możesz też odpocząć w komnacie po całej drodze, ale zapewniam, że w przyszłości zawsze będziesz mile widziana przy rodzinnych posiłkach!
Grzecznie skinęłam głową.
- Dziękuję. Zapamiętam... ojcze.
Po tym, jak rozgościliśmy się w tymczasowym pokoju, Parys nabrał ochoty na rozejrzenie się po mieście, żeby zorientować, ile zmieniło się podczas jego dwuletniej nieobecności.
- Nie pogniewasz się na pewno, jeśli wyjdę na całe popołudnie? – upewnił się. - Mogę to odłożyć na jutro!
Pocałowałam go mocno w usta.
- Mną się nie przejmuj! I tak potrzebuję chwili spokoju po tych wszystkich wrażeniach – powiedziałam. - Tylko pamiętaj, że jeśli nie wrócisz przed północą, każę przeszukać wszystkie domy uciech w mieście, i biada ci, jeżeli się przypadkiem w którymś znajdziesz! – ostrzegłam z błyskiem w oku.
Udał obrażonego.
- Aż takie masz niskie mniemanie o miejscach, do których chodziłem?
Wzruszyłam ramionami.
- Z ludźmi nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie, gdy są już po ślubie i sądzą, że nie muszą się dalej starać – stwierdziłam złośliwie.
Położył dłoń na sercu.
- Mnie to nie dotyczy!
- O b y.
Pochylił się, by skraść mi kolejny pocałunek.
Po wyjściu Parysa służące przygotowały dla mnie kąpiel. Wkrótce mogłam zanurzyć się w wannie wypełnionej letnią wodą, w której unosiły się ukwiecone gałązki lawendy wraz z miętą i trawą cytrynową, a w mieszających się zapachach dało się wyczuć również olejek z mirry. Odprężyłam się, czując jak intensywne, ożywcze wonie oczyszczają mój umysł, a ciało rozluźnia się pod wpływem ciepła.
Skoro król i królowa zaakceptowali mnie, mogłam pozwolić sobie wreszcie na porzucenie trosk i po raz pierwszy naprawdę poczuć się prawowitą żoną trojańskiego księcia. Nie miałam już obaw, że Parys zostawi mnie pod wpływem rodziców lub też oni każą wyrzucić mnie poza pałac, bo – wedle ich wiedzy – nie jestem dla niego dość dobrą partią. Zgodnie z tym, co obiecywał mi Hektor, przekonałam się, że mnie zaaprobowali. Widziałam oczywiście, że moje małżeństwo z ich synem mocno zaskoczyło oboje, jednak jego powrót do domu po latach sprawił im dość radości, by postanowili dostosować się do sytuacji. Moje przybycie może nie do końca im odpowiadało, ale najwyraźniej trojańskie mury były swego czasu świadkami o wiele bardziej gorszących skandali, więc byli w stanie mnie tolerować. Tylko to się liczyło.
Po skończonej kąpieli, założyłam czystą szatę, a służąca wniosła posiłek.
- Dosyć kwaśne, ale... dobre – powiedziałam, próbując mlecznego płynnego wyrobu. - To jakiś rodzaj mleka zsiadłego?
- Nie, bardziej maślanka, ale nie do końca... To lokalny wyrób, pani. Na Wschodzie bardzo lubiany – wyjaśniła służąca. - Życzysz sobie może, bym następnym razem doprawiła go ziołami?
- Och, nie ma potrzeby, wolę czuć naturalny smak! – podziękowałam, a potem zmarszczyłam czoło, przyglądając się kobiecie.
Musiała już być około siedemdziesiątki, ale miała piękne i szlachetne rysy twarzy oraz typowo helleńskie duże oczy i haczykowaty nos. Było w jej powierzchowności coś znajomego...
- Przepraszam cię, ale czy my się już gdzieś nie spotkałyśmy? - spytałam, jednocześnie zastanawiając się, skąd miałabym znać służkę z trojańskiego dworu. - Mówiłaś, że jak masz na imię?
Moja rozmówczyni nagle wyprostowała się. Przez moment widziałam na jej twarzy wahanie. Otworzyła usta, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ktoś zapukał do drzwi mojej komnaty.
Po chwili, nie czekając na zaproszenie, do komnaty wsunęła się księżniczka Kasandra.
- Powinnyśmy porozmawiać... pani. Ty i ja – powiedziała chłodnym i rzeczowym tonem, od którego poczułam się nieswojo.
- Zostaw nas same - przykazałam służącej, a ona skłoniła się i wyszła.
Spróbowałam posłać Kasandrze życzliwy uśmiech, po czym wskazałam jej miejsce na krześle, na przeciwko sofy, na której siedziałam. Dziewczyna zbliżyła się, ale nie usiadła.
- Co cię do mnie sprowadza... siostro? - spytałam, przypominając o łączącym nas powinowactwie, by podkreślić, że chciałabym być z nią w dobrych stosunkach.
Księżniczka podniosła na mnie wzrok, a ja zadrżałam. W jej oczach był czysty obłęd.
- Musisz stąd wyjechać! Zaraz! Nie możesz tu zostać.
Przez moment tylko bezmyślnie mrugałam.
- Czemu? - spytałam w końcu.
Kasandra ze świstem wypuściła powietrze.
- Jesteś śmiercią! Przyniesiesz jedynie zagładę!
- Chyba nie rozumiem... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Nie masz pojęcia, co się stanie! - zaczęła krzyczeć. - Nie masz pojęcia do czego doprowadzisz!
Jej twarz wykrzywiła się histerycznie, a ja zaczęłam nagle bać się o siebie.
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziałam, unosząc ostrożnie dłonie do góry – ale kocham twojego brata...
Dziewczyna nieco się uspokoiła.
- Wiem - odparła. - Wiem, że go kochasz. I wiem, że on kocha ciebie. Ale nie wolno wam tu zostać! Widziałam przyszłość! Straszne rzeczy! Nie chodzi mi o was, tylko o Troję i jej mieszkańców. Przekonaj Parysa by cię stąd zabrał lub sama odejdź! Zanim nie jest za późno...!
Poruszyłam się niespokojnie.
- Możesz powiedzieć jaśniej?
- Rozpęta się wojna! Z twojego powodu!
Uniosłam brew. Część mnie bezwarunkowo uwierzyła w słowa dawnej kapłanki, druga – rozsądna część – podpowiadała, że kobieta wygłaszająca mój los jest na skraju obłędu i nie powinnam dawać wiary jej słowom.
- Wybacz... trochę trudno mi w to uwierzyć. Bardzo rzadko prowadzi się wojny z powodu jednej kobiety. I doprawdy nie wiem, kto miałby toczyć jakąś akurat o mnie – stwierdziłam.
- Nie tylko o ciebie! Ale staniesz się kroplą, która przeleje czarę! Musisz... - Nagle zaczęła się ku mnie nachylać, a ja zupełnie znieruchomiałam, nie wiedząc, co mam zrobić. Nie byłam pewna, która z nas jest niżej w pałacowej pozycji, ale podejrzewałam, że królowej nie przekona za bardzo do mojej osoby uderzenie jej córki, nawet w samoobronie.
Kasandra nie skończyła swojej wypowiedzi ani też nie zdążyła mnie zaatakować, gdyż w tej samej chwili w drzwiach rozległ się głos:
- Wystarczy!
Księżniczka wyprostowała się, odwracając ode mnie, a ja odetchnęłam z ogromną ulgą.
- Siostro, nie wydaje mi się, by nachodzenie naszej szwagierki było właściwym pokazem królewskich manier – powiedziała z sarkazmem księżniczka Laodyka, opierając się niedbale o framugę.
Kasandra wciąż wyglądała na przekonaną o swojej racji.
- Ona niesie zagrożenie!
- Tak... jak dotąd go nie widać. A według ciebie połowa ludzi w Troi zwiastuje czyjąś śmierć albo klęskę żywiołową – zadrwiła młodsza i odsunęła się od drzwi. - Wyjdź proszę i daj Helenie odpocząć!
Moja niedawna rozmówczyni spojrzała na siostrę ze wzgardą, po czym opuściła komnatę, odprowadzana chłodnym wzrokiem Laodyki. Gdy zniknęła, jasnowłosa kobieta zwróciła ku mnie twarz i uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Przepraszam za nią. Nie musisz się tym przejmować.
Czy naprawdę nie musiałam? Mimo wszystko Apollo obdarzył swego czasu Kasandrę swoją łaską...
- Podobno twoja siostra była wieszczką.
Laodyka machnęła ręką, siadając koło mnie.
- Otóż to: czas przeszły. Teraz umie jedynie wróżyć nieszczęścia, z których jak dotąd żadne się nie wydarzyło. Złamała ślub czystości i bóg zesłał na nią postępujące szaleństwo. Pogrąża się w paranoi i to jest j e d y n y realny problem. Nie ma powodu byśmy zajmowali się potencjalnymi nieszczęściami, które według niej mogą się wydarzyć. Zawsze coś może pójść nie tak. Czyż nie lepiej zignorować wszelkie niejasne wróżby i żyć po prostu tym, co jest?
Mówi jak jej brat, pomyślałam.
- To chyba najrozsądniejsze rozwiązanie - przyznałam.
Laodyka przyglądała mi się z niepokojem.
- Mam naprawdę nadzieję, że nie wzięłaś sobie szczególnie jej słów do serca. Nie ma potrzeby zamartwiania z ich powodu! - Ujęła moje ręce. - Tak jak nie ma potrzeby, byś źle myślała o naszej rodzinie po jej najściu. Zapewniam, że twoja obecność nie stanowi problemu dla nikogo poza nią. Jest w pałacu... czarną owcą.
Skinęłam głową.
- Cóż... domyślam się, że nie czuje się dobrze z tego powodu i dlatego jest tak rozżalona. Rozumiem ją, bo... sama byłam czarną owcą w mojej rodzinie...
Księżniczka przyglądała mi się z namysłem.
- Nie współczuj jej, Heleno. Nie ma czego. – Spojrzała mi w oczy. - Co Parys ci o niej opowiedział?
- Że była kapłanką... i że złamała ślub czystości, ale odrzuciła potem swojego kochanka.
Pokiwała głową.
- Zatem nie znasz całej historii... Kasandra ocaliła później Parysa, zapewne nie chciał źle o niej mówić... Ale posłuchaj tego: chłopak, któremu się oddała, przyszedł później do Troi i poprosił naszego ojca o jej rękę. Powiedział, że ją kocha, że może i jest tylko zwykłym rolnikiem, ale jest gotów w każdej chwili dowieść swej wartości, jak tylko król mu rozkaże.
Nie mogłam nie podziwiać tego chłopca, który był nikim, a miał w sobie odwagę oznajmić władcy, że chce poślubić jego córkę.
- Co Priam odpowiedział?
Laodyka westchnęła smutno.
- Nie zdążył n i c odpowiedzieć. Kasandra odezwała się pierwsza... i wyśmiała Akisa. Powiedziała głośno, że okazała mu jedynie życzliwość, że do niczego między nimi nie doszło, a on jest szalony, jeśli uroił sobie, iż mogłaby do niego żywić jakieś uczucie. W y p a r ł a się go. – Spuściła wzrok. - Akis tego nie przeżył... Zanim ktokolwiek wyszedł z szoku po tej osobliwej wymianie zdań, podbiegł do najbliższego strażnika, wyszarpał mu miecz i przebił się.
Zakryłam usta dłonią.
- Na twarzy Kasandry nie drgnął wtedy nawet mięsień – ciągnęła Laodyka – ale nic nie osiągnęła swoim postępkiem. Matka natychmiast kazała ją zbadać akuszerce. I okazało się, że Akis mówił prawdę... Nie była dziewicą. Zhańbiła swoje śluby bogu i złamała serce chłopca, który po wszystkim z rozpaczy odebrał sobie życie. Dlatego właśnie proszę: nie zaprzątaj sobie nią głowy i nie współczuj jej. Nie jest tego warta.
Milczałam. Nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć.
- Przyszłam spytać, czy potrzebujesz czegoś – oznajmiła tymczasem Laodyka. - Wiem, że Parys poszedł na miasto, więc pomyślałam, że możesz czuć się odrobinę obco, sama w nowym miejscu.
- Dziękuję za troskę. Nie potrzebuję nic w tej chwili. Właśnie zjadłam kolację. Macie bardzo dobrą kuchnię w pałacu! - Obie się zaśmiałyśmy.
- Dobrze. W takim razie zostawię cię, abyś odpoczęła. - Wstała i dodała: - Jeśli będziesz miała z czymkolwiek problem i nie chciała kłopotać z tym Parysa, możesz zwracać się do mnie w każdej potrzebie. Ach, i jeśli będziesz się nudzić i najdzie cię ochota coś poczytać, możesz skorzystać z biblioteki. Są tam zbiory w różnych językach. Nie wiem, jakie dokładnie znasz... Skąd właściwie jesteś, przypomnij proszę?
- Ze Sparty.
- Ach, to na pewno coś znajdziesz! Mamy sporo tekstów z Lakonii! Nie przeszkadzam dłużej – posłała mi ostatni uśmiech i skierowała się do wyjścia. - Ajtro, możesz wrócić do służby przy księżniczce – powiedziała do służącej, a ja poczułam zimno, słysząc to imię.
Na czoło wystąpił mi pot. A zatem dlatego wydawała mi się znajoma...!
Laodyka odeszła, a ja podniosłam wzrok na służącą, która wróciwszy, przyglądała mi się z nieprzeniknioną twarzą.
- Dobrze wyglądasz – powiedziałam wreszcie.
Skinęła lekko głową.
- Miło, że tak mówisz. Zastanawiałam się, kiedy mnie poznasz. - Uśmiechnęła się lekko. - Przyznam, że wypiękniałaś. I nabrałaś hardości w oczach.
- A ty zmieniłaś status społeczny – zauważyłam złośliwie. - Gdy widziałyśmy się ostatnio, byłaś matką króla, a ja dziewczynką, która miała poślubić twego syna i którą uważałaś za niegodną jego ręki.
Ajtra przewróciła oczami.
- Och, proszę! Sama nie kochałaś Sparty, dziwisz się, że jako obywatelka Aten pragnęłam dla Tezeusza kogoś z innego miasta? Zresztą, koniec końców nic z tego nie wyszło. On stracił tron, a ciebie zabrali bracia z powrotem do ojczyma.
Rzeczy o których mówiła, wydarzyły się, gdy wciąż byłam dzieckiem. W wieku dziesięciu lat zostałam zaręczona z jej synem Tezeuszem, władcą Aten, który zasłynął głównie wyjściem z kreteńskiego Labiryntu dzięki pomocy księżniczki Ariadne oraz wyprawami łupieżczymi z samym Heraklesem.
Jednak do unii naszych rodów nie doszło. Tezeusz utracił tron, a o moją rękę ponownie zaczęła ubiegać się połowa książąt Hellady, co przybrało tylko na sile po ucieczce moich braci, gdy stałam się następczynią tronu i ślub ze mną oznaczał otrzymanie korony Sparty. Wśród mężczyzn pragnących pojąć mnie za żonę mogłam wymienić księcia Itaki Odyseusza, Ajasa, syna Telamona i jego imiennika, syna Oileusa, doświadczonego przez życie uczestnika licznych wypraw wojennych Nestora oraz Diomedesa, którego ojciec Tydeus poległ w walce Siedmiu Armii przeciw Teb.
Tyndareos odrzucił jednak każdego z nich. Kiedy miałam szesnaście lat, nie mogąc znaleźć zadowalającego go kandydata, zmusił mnie do ślubu z własnym wychowankiem, a gdy się sprzeciwiłam, zagroził mi zamknięciem w komnacie i odcięciem środków na utrzymanie ze skarbu państwa, co w praktyce oznaczało zagłodzenie na śmierć. W ten sposób mógł bezkrwawo i bez podejrzeń ludu usunąć mnie ze świata.
Wyszłam więc za Menelaosa i pozostałam z nim tak długo, aż zdecydowałam się iść w ślady braci i również uciec z ojczyzny.
Otrząsnęłam się z rozmyślań i uśmiechnęłam do swojej rozmówczyni.
- A teraz ja jestem księżniczką Troi, a ty moją niewolnicą – podsumowałam. - Jak tu trafiłaś?
Kobieta westchnęła.
- Tyran, który wygnał mego syna, sprzedał mnie fenickim kupcom. A oni przywieźli tutaj.
Pokiwałam z namysłem głową.
- Przykro mi, że spotkało cię coś takiego u progu jesieni życia. Ta pora powinna przynieść ludziom zasłużony odpoczynek... a nie troski.
Udawała, że ogląda swoje paznokcie.
- Wszystko się zmienia. Czasy, gdy byłam arystokratką, minęły. Teraz jestem tu po to by ci służyć. Nie patrz na mnie przez pryzmat tego, że miałam być twoją teściową. I proszę... nie mów nikomu o naszej przeszłości. Nie wiem, czy dalej traktowaliby mnie dobrze...
- ...skoro ty nie traktowałaś kiedyś mnie – dokończyłam.
Przeciągnęłam się i wysączyłam z kielicha łyk cytrynowego sorbetu.
- W takim razie ja też proszę cię o milczenie na temat mojej tożsamości. Mam na imię Helena i przybyłam z Lakonii, to wszystko co o mnie wiedzą. Nie muszą być świadomi, że jestem dziedziczką tronu Sparty.
Ajtra zmarszczyła brwi.
- Uciekłaś?
- Musiałam. Ojczym chciał mnie zabić.
- Cóż, znając to, co o nim mówili... wcale nie jestem zdziwiona. Daleko od Sparty słychać o tym, jak bardzo zmienił się, gdy twoja matka oszalała, a bracia opuścili dwór. Cieszę się, że również udało ci się umknąć. Rozumiem, że w takim razie na księcia natknęłaś się podczas ucieczki?
- Uratował mi życie – odparłam. - Przywiązałam się do niego, a potem... sama rozumiesz.
Moja niedoszła teściowa pokiwała głową.
- Życzę wam wszystkiego dobrego z okazji ślubu. Przyznaję, że nie byłam kiedyś wobec ciebie sprawiedliwa, ale wynikało to bardziej z powodu twego pochodzenia niż twojej osoby. Zresztą byłaś wtedy niedojrzałym dzieckiem... Naprawdę mam nadzieję, że znajdziesz tu szczęście.
- Chce zacząć od nowa, Ajtro – powiedziałam. - Także między nami. Wierzę, iż znając trojańskie zwyczaje od lat, będziesz potrafiła mi odpowiednio doradzać, gdy zajdzie potrzeba.
- Postaram się z całego serca – przyrzekła, a potem dodała: - Zatem od dziś ufamy sobie?
- W rzeczy samej – przytaknęłam. - Masz rację, że różnie było między nami, ale... dobrze mieć w obcym miejscu choć jedną znajomą twarz.
- Też jestem tego zdania, Heleno. – Skłoniła głowę.
Nie byłam na tyle nieostrożna, by od razu zrobić z niej powiernicę i opowiedzieć natychmiast całe moje dzieje. Jednak nie było sensu podtrzymywać niechęci, bo żadna z nas nic by na tym nie zyskała. A Ajtra mogła teraz wręcz wszystko stracić, gdyby wywołała mój gniew – w końcu słowo księżniczki znaczy więcej niż zwykłej służącej.
Nalałam jej wody do pucharu i wzniosłam własny do ust.
- Za pojednanie?
Z wahaniem przyjęła kielich, po czym posłała mi niepewny uśmiech.
- Za pojednanie! - powiedziała.
Spełniłyśmy toast, a ja poczułam w końcu, że zaczęły się dla mnie zupełnie nowe dni. Wyjrzałam za okno, gdzie daleko na horyzoncie widać było latające mewy. Wyszłam za mąż, postanowiłam zostać w trojańskim pałacu królewskim – nie byłam już tak wolna jak one. Ale u boku Parysa byłam szczęśliwa. I tylko to miało dla mnie znaczenie.
Z odniesień do mitologii to tak:
- imię Helena faktycznie wywodzi się od bogini Selene - to aż dziwne, że Helena jest zestawiana z Afrodytą (np. jako bogini morza), ale nigdy ze swoją imienną patronką!
- nie wiem, czy Helenos jest męską wersją Heleny, bo nie udało mi się znaleźć etymologii tego imienia, ale przyjmijmy, że w moim świecie przedstawionym: tak
- Helenos był w mitach synem Priama i Hekabe, ale nie miał względów swoich rodziców. Po śmierci Parysa, chciał poślubić Helenę, ale król i królowa odmówili mu jej i oddali ją za żonę Deifobosowi. Helenos uciekł wówczas z Troi, pozostawiając Deifobosa jako następcę tronu. U mnie ta jego "boczna" pozycja wynika z nieślubnego pochodzenia.
- Bryzeida (branka i narzeczona Achillesa) jest u mnie tożsama z Kressydą (niewierną ukochaną księcia Troilosa). Ta druga postać nie występuje w mitologii - jest wytworem średniowiecznych pisarzy, ale u współczesnych te dwie dziewczyny zlewają się często ze sobą, więc przyjmijmy, że są jedną osobą.
To był ostatni gotowy rozdział, wyznaczający koniec "pierwszego sezonu" i "drugiej części" historii. Trzecia będzie o "odprawie" posłów greckich i będzie się rozgrywała po pięcioletnim przeskoku czasowym.
Mam już wszystko rozplanowane - będzie sześć rozdziałów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wstawię trzy kolejne w maju, a trzy ostatnie latem.
Bardzo dziękuję tym, którzy czytali i komentowali dotychczasową część historii <3333 Dzięki Wam wierzę w siebie :D
Historia początku wojny trojańskiej dopiero się rozegra, ale historia podróży Heleny i Parysa dobiegła końca, dlatego bardzo Was proszę o komentarz podsumowujący jakoś dotychczasową całość. Napiszcie, co Wam się najbardziej podobało, co Was irytowało, co lubicie a czego nie znosicie w głównej bohaterce i wszystko, co Wam przyjdzie do głowy, koniecznie chce to wiedzieć ;D <333
Ja się z Wami żegnam na razie, a na zakończenie jeszcze jeden fanart autorstwa Aenye_ (napis mojego pomysłu), który przypomina złowieszczo do czego (niestety!) zmierza historia tragicznej miłości naszego Księcia Łucznika i Półbogini!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top