Obawy

~20 lat potem, 1965~

Dwadzieścia lat po otwarciu biblioteki Bitsy pilnowała biznesu jak nigdy wcześniej. Wszystko co tutaj miała było otrzymane od samego króla, nie mogła tego zaprzepaścić. Sam Lucyfer wpadał do niej po nowe książki i mały rekonesans. W dalszym czasie szukała tajemniczego syna Sir Pantiousa, jednak jak narazie bez pozytywnych wskazówek. Co nie zmieniało faktu, że nie poddawali się. Ich znajomość zdążyła rozkwitnąć do tego momentu, że mogli nazywać się dobrymi druhami na dobre i złe. Radiowy Demon niespodziewanie stał się sponsorem i przedstawicielem jej biznesu. Ta funkcja znacząco ich do siebie zbliżyła. Często spędzali czas przy planowaniu pewnych ulepszeń, umów z potencjalnymi wydawnictwami i tym podobnym. Towarzyszyła im wtedy spokojna melodia jazzu oraz, tradycyjnie, herbata dla Bitsy a kawa dla Alastora.

Co najważniejsze mała, kocia diablica zdołała minimalnie otworzyć się na ludzi. Zdarzało się, że wychodziła na miasto z Radiowym Demonem tylko po to, aby przewietrzyć się. Zazwyczaj chodzili wtedy do małych kawiarenek lub klubu muzycznego Mimzy.

Ach, Mimzy. Bitsy była zachwycona jej poczuciem humoru i talentem muzycznym. Obie złapały dobry, choć spontaniczny kontakt. Od czasu do czasu diablica przychodziła do biblioteki wypożyczyć jakiś stary, dobry romans.

Stolas i Bitsy dalej byli przyjaciółmi. Odwiedzali się nawzajem, pomagali sobie w kłopotach. Książę zapewnił ją, że jej plan odnośnie Alastora rozwija się w zaskakującym tempie. Odpowiedziała na to z uśmiechem, choć wcale nie było to tak fikcyjne. Stosunki z Radiowym Demonem mogły być dla niej korzystne, ale robiła to, ponieważ był prawdziwym dżentelmenem i wiernym pomocnikiem. Plotki o nim faktycznie ją momentami przerażały ale nigdy nie zrobił jej żadnej krzywdy. Ba, zapewnił że krzywdę wyrządza jedynie demonom, które zrobiły coś przeciwko niemu. Nigdy nie zabił nikogo niewinnego. Brzmi dziwnie, skoro znajdują się w piekle.

Nie mniej był pewien okres w ciągu całego roku kiedy Bitsy czuła niepokój i strach. Kilka dni przed wielką czystką bibliotekarka chodzi bardziej rozkojarzona, płochliwa i niepewna. W jej myślach krąży jedynie wizja odcięcia się od wszystkiego i schowania się przed wszelkim niebezpieczeństwem. Początkowo kilka lat po przybyciu do piekła spędzała dzień czystki w pałacu księcia, ale nie lubiła korzystać z jego dobroci zbyt dużo razy. Dlatego na ten jeden dzień barykadowała się w bibliotece odcinając się od świata zewnętrznego.

        - Moja droga, nie powinnaś się położyć? Pracujesz od samego rana - jej uwagę zdobył wchodzący do salonu Alastor. Spojrzała na niego podkrążonymi oczami schowanymi za okrągłymi okularami. Wymusiła na swojej twarzy uśmiech choć był bardzo zmęczony.

         - Przywykłam. Przyniosłeś te dokumenty? - spytała starając się nie uśpić przy stole. Radiowy Demon podszedł bliżej kładąc papiery przed nią. Był w dobrym humorze. Czystka oznaczała również wolną rękę dla niego. - Dziękuję - chwyciła pierwszy dokument przeglądając go uważnie. Jej sponsor usiadł obok zamierzając coś powiedzieć.

         - Obawiasz się czystki i dlatego jesteś taka zmęczona? - spytał obserwując jej mimikę.

         - Nie przepadam za czystką. Złe wspomnienia - wzruszyła ramionami jakby to było nic ważnego. Jednak w rzeczywistości sytuacja wyglądała poważnie.

        - Brzmi niesmacznie! Może chcesz o tym porozmawiać? - spytał z uśmiechem. Podpisała dokument na końcu, odłożyła na bok i chciała wypełniać kolejny, ale zablokowała jej dłoń Alastora. Spojrzała na niego smętnie.

        - Mamy ważniejsze problemy, Alastor.

        - Obawiam się, że się myślisz, moja droga! Rozmowa o swoich uczuciach jest jak najbardziej ważniejsza niż praca - zapewnił energicznie. Westchnęła odwracając się do niego przodem.

        - Kiedy udało mu się otworzyć bibliotekę miałam pewną przyjaciółkę. Była taka pogoda i wesoła - wspominała z zamyśleniem. - Została zesłana do piekła za zabicie siebie. Wierzyła, że możliwe jest odkupienie za grzechy i wysłanie demona do nieba kiedy na prawdę się zmieni. Więc podczas czystki udałyśmy się do jednego z aniołów. Wyjaśniła sytuację i na pierwszy rzut oka wydawało się, że anioł uwierzył jej słowom - opowiadała z coraz bardziej sztywniejącymi ramionami ze strachu. - Ale i tak ją zabił na moich oczach. Udało mi się uciec z kilkoma bliznami ale pamięć została - dokończyła w wielkim skrócie.

Przed oczami miała widok odciętej głowy przyjaciółki. Krew tryskającą na wszystkie strony, anioła rozpruwającego bezprawnie jej korpus dla zabawy. Uciekła przed dwoma innymi aniołami które ją ścigały. Pamiętała jak całymi dniami płakała za biedną przyjaciółką. Do tej pory za nią tęskni. Pamięta jak Stolas próbował ją pocieszyć.

         - Anioły to prawdziwe potwory! Aby taki ból sprawiać damie - prychnął Alastor. - Stąd twój strach przed czystką, moja droga? - spytał choć pytanie było zbyt oczywiste aby oczekiwać odpowiedzi.

         - Każdego roku obawiam się, że Stolas czy ktoś inny zostanie zabity. Ty czy Sir Pantious - przyznała szczerze. Co prawda Alastor nigdy wcześniej nie poznał nikogo o imieniu Sir Pantious jednak nie to go teraz trapiło. Znalazł się ktoś w całym piekle kto zamiast obawiać się jego obawia się jego śmierci. A to nowość. Nie wiedział czy Bitsy jest głupia czy zbyt dobra na piekło i niebo.

        - Czuję się uradowany że się o mnie martwisz, Bitsy! Ale nie masz o co! Te parszywe istoty bardziej boją się mnie niż ja ujrzenia jakiegokolwiek kurzu na twoich książkach! - objął ją i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył lekki uśmiech na jej twarzy. To prawda, była czyściochem i uświadczenie kurzu na książkach mogło oznaczać koniec świata. - Masz mnie po swojej stronie. Jeśli coś będzie się działo tutaj podczas czystki na pewno się zjawię.

        - ... Dziękuję. Jestem wdzięczna - rozluźniła się w jego objęciu do tego stopnia że przymknęła oczy ze zmęczenia.

       - Żaden problem, moja droga - poklepał ja po plecach. Zrozumiał główny problem Bitsy. Jest zbyt nieśmiała aby zapytać o czyjąś uwagę, bo obawia się zostania samej.  Miała rodzinę od której została oddzielona. Musiała samotnie żyć w piekle. Przyjaciółka zabita, drugi przyjaciel daleko od niej. Potrzebowała kogoś tu i teraz. Zastanawiał się czy nie zostać na dzień czystki z Bitsy, jednak był to dzień w którym inni będą polować na jego pozycję. Nie może tego zostawić.

Jednym ruchem dłoni uśpił bibliotekarkę, która bezwładnie opadła na jego pierś. Wstał i ułożył ją wygodnie na kanapie. Chwycił koc leżący nieopodal i okrył jej drobne ciało. Papiery przeteleportował do swojego domu gdzie je uzupełni. Sam udał się do osoby, która mogła odpowiedzieć na kłębiące się w jego głowie pytania.

Znajdował się na dworze Lucyfera. Udał się korytarzem do znajomego gabinetu upadłego anioła. Pierwszą osobą która go zauważyła była królowa. Lilith szła korytarzem z przeciwnej strony korytarza. Stanęli na przeciwko siebie.

         - Dobry wieczór, Lilith. Czy jest może w swoim gabinecie Lucyfer? - spytał po ucałowaniu jej dłoni.

         - Powinien być. Coś się stało na twoim terytorium? - spytała ciekawsko.

        - Nic poważnego - zapewnił z szerokim uśmiechem. Wymienili ciche pożegnania i rozstali się idąc w swoje strony. Kiedy wreszcie Alastor zawitał w biurze Lucyfera zastał go tam przy oknie z kieliszkiem wina w dłoni.

        - Witaj, przyjacielu - zaczął król odwracając się przodem do władcy ziem.

       - Miło cię znowu zobaczyć, Lucyferze! - oznajmił radośnie Radiowy Demon. Wymienili uściski dłoni z serdecznymi uśmiechami. Król poczęstował go winem.

        - Więc w czym mogę ci pomóc? - spytał jasnowłosy.

        - Chciałbym zobaczyć historię Bitsy - odpowiedział upijając łyk słodkiego, czerwonego wina. Lucyfer uniósł podejrzanie jedną brew do góry.

         - A to nowość - skomentował pod nosem. - Cóż, takie rzeczy są prywatne nie pokazuje się ich byle komu, Alastor - wzruszył ramionami.

        - Jestem jej przedstawicielem.

       - Firmowym. Nie osobistym.

       - I sponsorem.

       - Jej biblioteki - król zaśmiał się rozbawiony staraniami Radiowego Demona. Niestety wzrok jego podwładnego wyglądał na bardzo poważny. - Jeśli mogę spytać, po co ci to wiedzieć? - spytał opierając się o biurko.

To dobre pytanie. Dlaczego zależało mu na tym? Była to ciekawość? Zapewne. Bitsy była tajemnicza, nie mówiła szczegółowo o swojej śmierci i życiu. Chciał odkryć jej tajemnice.

        - Ciekawość nieodkrytych sekretów mojej drogiej bibliotekarki oczywiście!

        - Słaby argument - machnął obojętnie blondyn swoją ręką. Radiowy Demon czuł irytację tym lekkomyślnym zachowaniem.

        - Nie daj się prosić, stary druhu! Zapewne znasz jej historię więc czemu miałbym ja jej nie znać?

        - Znam jej historię. Należy do... Ciekawszych przypadków. Co nie zmienia faktu, że nie mogę ci po prostu pokazać jej historii - Lucyfer trwał nieugięcie przy swoim stanowisku. Pokazywanie archiwalnej historii każdego grzesznika jest ryzykowne. Tylko on zna ją najlepiej.

       - Nie zamierzam użyć tej wiedzy przeciwko niej - odparł pewny siebie Alastor.

     - Ach tak? To do czego innego może się przydać jej historia?

     - Do zrozumienia jej.

     - Myślałem, że jest łatwa do zrozumienia  jak książka? - prychnął blondyn bawiąc się kieliszkiem z czerwonym alkoholem w środku.

     - Uwierz mi, że nawet książka może być trudna do zrozumienia jeśli nie zna się jej początku - Radiowy Demon poruszył swoim kieliszkiem i wypił do końca wino. Lucyfer poszedł w jego ślady i również upił odrobinę alkoholu. Oblizał usta po przełknięciu smacznego wina. Przez jakiś czas panowała między nimi cisza. Władca piekła westchnął.

Nagle w kominku rozświetliło się zielonym, ostrym płomieniem. Iskry buchnęły na wszystkie strony a z ognia wyłonił się zwinięty w rolkę pergamin. Upadły anioł wstał zza biurka i wytrzepał z popiołu zapiski. Już miał podać je Alastorowi, kiedy zatrzymał się i skrzyżował z nim spojrzenia.

       - Jeden, niewłaściwy krok. Pamiętaj - powoli oddał pergamin staremu przyjacielowi. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top