Aeron

          - Co to za badziewie?! - wysyczał Sir Pantious atakując ścigające jego maszynę anioły. - Czemu nie leci szybciej?! - zajęty przyciskami na panelu, skręcił urządzenie w bok. 

          - Szefie! - kilku jego małych pomocników zawołało. Spojrzał na nich z sykiem. Wskazali wtedy na szybę przed nim. Demon ujrzał, że skierował maszynę prosto na Serafina wielkości drapacza chmur. Chciał jeszcze odratować się z katastrofy, ale z takiej odległości i prędkości nie był w stanie zrobić zbyt wiele. 

        - Ewakuacja! - zdążył zawołać, uciekając ze swojego stanowiska. 

Eksplozja zatrzymała gigantycznego anioła. Nie był przygotowany na atak z tyłu i wydał z siebie zaskoczony, obolały odgłos. Demon i gromadka jego pomocników upadła na pobliski blok Pantious wykrzyczał wiązkę nieskromnych przekleństw, słysząc z tak bliska krzyk anioła. Odgłos był tak głośny, że sprawiał ból. Resztki płonącej maszyny upadły pod stopy stworzenia. Dopiero wtedy demon zauważył niepokojący obraz. Serafin kierował się do biblioteki. Zatrzymał się teraz i wypatrzył konstruktora na szczycie budynku. Jajowaci pomocnicy, drżąc ze strachu, stali przed wężowym szefem i wbijali wielkie ślepia na Serafina. 

       - Co teraz, szefie?! - spytał jeden z nich. Pantious starał się wypatrzyć cokolwiek, co mogło uratować go od nieuniknionej śmierci. Jednak nic w zasięgu jego ręki nie mogło go odratować. Stracił broń i statek powietrzny. Anioł zamachnął się, wymierzając w garstkę demonów swoim ostrzem. 

Wtedy rozbrzmiał inny ryk. Silniejszy, głośniejszy i bliższy. Serafin zastygł w miejscu, tracąc zainteresowanie małym, w porównaniu do niego, demonem. Echo potężnego okrzyku odbijało się echem przez niszczone miasto. Na krótką chwilę jakby wszystko umilkło, wypatrując tajemniczego właściciela głosu. Nie był to na pewno anioł. Ryk był zbyt dziki i gruby. Coś innego, może nawet potężniejszego niż Serafiny czaiło się między blokami. Wtedy olbrzymie anioły skierowały oczy na bibliotekę. Niski, gardłowy warkot dotarł do ich uszu. 

Cieniste zakamarki zaczęły gromadzić swój mrok przed wejściem do biblioteki. Z czarnej nicości formowała się postać. Rosła i rosła, jakby cienie dodawały jej siły i masy. Niektóre z mniejszych aniołów próbowały zaatakować tajemniczą formę swoimi ostrzami, jednak przelatywały one przez czarne ciało. Pantious zbliżył się do końca dachu bloku, na którym wylądował po wypadku. Nie mógł się nadziwić zaistniałej sytuacji. 

       - Zaraz... W bibliotece jest Bitsy! - krzyknął, łapiąc się panicznie za głowę. Jego kaptur podniósł się z przerażenia. Znalazł coś ciężkiego i ruszył do wyjścia z dachu. Kiedy zmierzał do drzwi, by je wyważyć, blok zadrżał. Nie, on się przechylał. Nim obejrzał się za siebie, musiał skulić się, bowiem rozbrzmiał kolejny ryk tajemniczej istoty. 

Serafin został zaatakowany przez cienistą bestię pokrytą mackami. Z barków wyrastały jej błoniaste skrzydła, para szponiastych rąk wgniotła anioła w budynek, który chylił się ku upadkowi. Demon na szczycie spieszył się ile tylko miał sił, by umknąć niebezpieczeństwu. Udało mu się przeskoczyć na mniejszy budynek obok i stamtąd etapami schodzić na ziemię podczas kiedy anioły zaatakowały napastnika. 

        - Nigdy nie pisałem się na takie wydarzenia w Piekle! - krzyknął wynalazca. Od teraz jego nowym zadaniem jest dotarcie do biblioteki i sprawdzenie sytuacji u właścicielki. Droga okazała się usłana przeciwnikami. Zdołał wyrwać broń od trupa, by sprawniej przedostawać się do celu. Zależało mu na czasie. To coś pojawiło się tuż przy bibliotece, może Bitsy wie coś na ten temat. 

Kiedy wreszcie dotarł na ulicę, na której mieści się własność Bitsy zauważył nietypowe towarzystwo przed drzwiami budynku. Książę Stolas z gromadą strażników. Stał przed drzwiami, mówiąc coś do siebie. Był skupiony, podczas kiedy jego demony robiły brudną robotę w pozbywaniu się napastników. 

        - A niech by to szlag! Co to za klątwa?! - monarcha chciał kopnąć drzwi, ale się powstrzymał gdy ujrzał, jak ciało jakiegoś demona wlatuje prosto na mury biblioteki. Zostało całkowicie spalone w proch. 

       - No błagam, no! To jakaś kpina! - wysyczał wściekle wężowy demon. Co to miało znaczyć? Klątwa niepozwalająca nikomu wejść do biblioteki? Jego krzyk został usłyszany przez księcia. Mimo wszystko Sir Pantious był czujny i lekko zaniepokojony krzyżując spojrzenia z silniejszym demonem w okolicy. Zauważył jak oczy Stolasa zaczynają jaśnieć, ale wtem wróciły do normy.

       - Jesteś tym przyjacielem kici! - zawołał Stolas.

      - Zgadza się! Co to ma do jasnej cholery znaczyć?! 

     - Wygląda na potężną klątwę. Wątpię, aby Bitsy była w stanie to zrobić.

     - To coś pojawiło się z tego miejsca - jeden z pomocników wynalazcy wskazał na wojującego po mieście giganta. Książę zerkał na stworzenie w zamyśleniu. Przez krótki moment milczał. Potwór wyglądał znajomo, czyżby gdzieś go już spotkał? Miał odpowiedź na pytanie na końcu języka, wiedział to, ale dalej była ona poza jego zasięgiem. 

      - To nie może być przypadek. Coś musiało się tutaj stać, kiedy zaczął się chaos - stwierdził książę. 

      - W takim razie co z Bitsy? - wąż zaczynał odrobinę panikować na myśl o niebezpieczeństwie, w jakim mogła być jego dobra przyjaciółka. 

      - Och, na razie nie mamy się o co martwić. Taka bariera musiała zostać rzucona przez tego tam - wskazał na cieniste stworzenie. - Nawet jeśli kicia chciałaby wznieść taką barierę, nie mogłaby. Nawet w jej książkach nie ma rozpisanego rzucania takiego zaklęcia - dodał, zapewniony, że wielka istota musiała chronić bibliotekę przed Serafinami. Drgnął nagle. Przybycie Serafinów, wielki demon chroniący bibliotekę potężnym zaklęciem znanym jedynie z... - Nie może być. Aeron? 

       - Kto? - rozmowa między demonami została przerwana gdy między nimi przeleciała strzała. Przypomnieli sobie, że znajdują się na ulicy pełnej demonów i aniołów. 

      - Potem wyjaśnię! - zapewnił Stolas nim wszyscy zostali pochłonięci walką. Podobnie jak i Alastor po drugiej stronie swojego dystryktu.

Tymczasem w samej bibliotece na piętrze, Bitsy wreszcie zaczęła dochodzić do siebie. Gdy po otwarciu oczu ujrzała ciemność, opanowała ją niemała panika. Co się stało? Gdzie jest? Czy to jej schowek? Tak, rozpoznała swoją kryjówkę przed niechcianymi gośćmi. Została zaatakowana? Nie pamięta, co się jej stało i jak się tutaj znalazła. Niemniej po wydostaniu się ostrożnie spod podłogi, doszły ją odgłosy z zewnątrz. Walki trwały w najlepsze i w dodatku wiele odgłosów dobiegało ze ścian i zabarykadowanych wejść. Kto wie kto i ilu napastników próbowało się dostać do biblioteki. Serce biło jej szybko, ale raptownie przyspieszyło po usłyszeniu donośnego wycia. Zapomniała jak się oddycha.

      - Ten odgłos... Niemożliwe - zastawiła kryjówkę deskami pod dywanem i doskoczyła do okna. Przez szparki widziała, co się działo. Anioły, jakie nigdy wcześniej nie widziała, otaczały jakąś czarną, masywną postać i raptownie ją uderzały swoimi ostrzami. Miały przewagę liczebną, ale jedna istota, którą starały się pokonać radziła sobie z nimi równie dobrze jak zorganizowana, perfekcyjna armia. 

To Bitsy zawitały mroczne wspomnienia. Widziała przed oczami noc, w którą przywołała do siebie demona i zawarła pakt. Tak, stąd kojarzyła ten głośny ryk. Był identyczny, jak tamtej nocy. Takim samym okrzykiem powitał ją Aeron. Była przekonana, że prawie straciła słuch wtedy. 

Kto by się spodziewał, że nawet po śmierci w piekle przyjdzie jej się z nim ponownie spotkać? Była ciekawa, czy gdzieś go tutaj spotka, ale do tej pory nie dawał znaku życia. Czy to anioły go zmusiły do pokazania się? Czy ta Czystka będzie inna i bardziej krwaw niż poprzednie? Bitsy warknęła pod nosem na myśl o jej bliskich na polu walki. Może mogłaby użyć księgi Stolasa do teleportacji na jego dwór? Odeszła więc od zastawionego okna i pognała do półki z książkami w swojej sypialni. Ukryta księga znajdowała się w specjalnej szufladzie za rzędem jej ulubionych dzieł. Dobyła ją i otworzyła na odpowiedniej stronie. Rozpoczęła przygotowania portalu, ale po wykonaniu wszystkiego poprawnie portal nie działał. Ponowiła wszystko od nowa, ale nie przyniosła to żadnego, pożądanego skutku. Portal nie działał. Odłożyła więc księgę na swoje miejsce i  uciekła biegiem po broń. Zabezpieczona i gotowa do ewentualnej walki chciała wyjść z biblioteki tylnym wyjściem, ale okazało się to niemożliwe. Drzwi nie drgnęły. Podobnie jak główne wejście, okna. 

        - Co się dzieje? Dlaczego nie mogę wyjść?! - ryk Aerona stał się jeszcze wyraźniejszy niż wcześniej. Diablica odwróciła się, ale potężne trzaśnięcie i uderzenie w ziemię zwaliło ją z nóg. Coś stłukło się. Nie wiedziała co uczynić. Schowała się pod biurkiem. Drzwi, które wcześniej nie chciały drgnąć, zostały wywarzone. Ktoś zawitał do biblioteki. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top