Hebanowy Chłopiec

Wesołych Świąt :)

Kochany Mikołaju,

Taty Sehuna nadal nie ma. Tęsknię za nim. Od Jego ostatniej wizyty w domu minął równy miesiąc i od tamtego czasu nie dostaliśmy od Niego żadnego listu.
Tatuś Sehun pracuje w wojsku, jednak według mnie jest On super bohaterem ratującym świat. Jest to bardzo niebezpieczna praca, jednak wraz z tatusiem Luhanem wiemy, że tatuś Sehun jest najlepszy i jako super bohater ma obowiązek walczyć ze złem i bronić słabszych. Nie tak dawno przyszedł do nas pan z białą kopertą. Nie był to list od tatusia, on zazwyczaj wysyła w niebieskich. W kopercie nie mogło być nic dobrego, ponieważ tatuś Luhan zaczął głośno płakać i od tamtego dnia wygląda jak zombie z jednej z kreskówek, które zawsze rano oglądam. Teraz, gdy pytam o tatusia Sehuna, tatuś Luhan nie chce o Nim rozmawiać. Zawsze denerwuje się na mnie, gdy zaczynam Jego temat, a potem płacze, przytulając mnie mocno do siebie. Naprawdę nie rozumiem, co się dzieje. Gdzie tatuś Sehun? Czemu nie pisze? Dlaczego tatuś Luhan tak często płacze? Proszę Mikołaju, dowiedz się, co dzieje się z moim tatą. Ja naprawdę za Nim tęsknię. Tęsknię za tatą Sehunem...

Mikołaju, gdzie jest mój tatuś? Chcę, żeby był tu teraz obok mnie. Dlaczego Go tu nie ma....?

Mikołaju, gdzie On teraz jest? Czy ubiera właśnie choinkę i otwiera swój prezent? Jeśli nie, to czy siedzi gdzieś sam i płacze cichutko tak, jak tatuś Luhan? Tatuś Luhan często płacze. On myśli, że tego nie słyszę, ale ja mam bardzo dobry słuch...

Mikołaju, czemu tatuś płacze? Drzwi od pokoju taty są zamknięte, ale słyszę wszystko przez ścianę w swojej sypialni. Czy to moja wina? Jeśli tak, to ja już będę grzeczny, poprawię się, obiecuję, ale niech tatuś nie płacze więcej...

Mikołaju, ja nie chcę żeby tatuś płakał. Czy tata Sehun też tak płacze? Czy płacze tak jak tatuś Luhan? Czy może płacze przeze mnie...?

Mikołaju, jutro jedziemy do dziadka! Będzie tam też kuzynka Moa, wujek, ciocia i dużo dużo prezentów! Tatuś Luhan mówi, że jak będę grzeczny, będę mógł zawiesić gwiazdę na czubku choinki, bo jestem już taki duży! Szkoda, że tatuś Sehun tego nie zobaczy...

Mikołaju, czemu tatuś Sehun nie wraca? Kiedyś pisał do nas listy, ale już od prawie dwóch miesięcy tego nie robi...

Mikołaju, dlaczego? Dlaczego tatuś przestał pisać? Czy tatuś już nas nie kocha? Czy jest szczęśliwy tam gdzie jest? Czy tęskni za nami? My za Nim bardzo. Tatuś Luhan nie chce mi powiedzieć, kiedy tata Sehun wróci, ale myślę, że będzie to za niedługo. Bo będzie Mikołaju, prawda ...?

Mikołaju, dzisiaj jeździłem na nartach z tatusiem Luhanem! Było super! Tatuś śmiał się i wygłupiał! Było naprawdę śmiesznie. Wieczorem przyszli wujkowie Baekhyun i Chanyeol z Sangwonem! Bawiliśmy się w różne gry, ale z kuchni cały czas słyszałem, jak zdenerwowany tatuś Luhan rozmawia z wujkami. Gdy oni wyszli, tatuś znowu był bardzo smutny, a w nocy długo płakał, przez co nie mogłem zasnąć...

Mikołaju, czy to moja wina, że tata płakał? Czy tatuś Sehun może w końcu wrócić? Tylko On potrafi pocieszyć tatusia Luhana...

Mikołaju, tatuś Luhan nie lubi jak to robię, ale znowu piszę do Ciebie list. Nie wiem, dlaczego złości się na mnie, kiedy o Tobie wspominam, ale myślę, że to przez to, że tatuś Luhan jest troszkę dziwny. Wiesz co? Tatuś Luhan mówi, że nie istniejesz! To nieprawda! Próbuje mu wytłumaczyć, ale nadal nie rozumie i powtarza ciągle to samo. Głupiutki tatuś! Myślę, że po prostu nie dostał od ciebie wymarzonego prezentu i dlatego jest troszkę zły. Nie chcę żeby tatuś był zły, dlatego proszę, daj mu jego wymarzony prezent. Zapytałem dzisiaj tatusia, co chciałby od ciebie dostać, jednak tatuś odpowiedział mi, że ma już wszystko, co go uszczęśliwia, ponieważ ma mnie. Ja wiem, że to nieprawda. Tatuś Luhan kłamie! Dlaczego tatuś kłamie? Przecież nie ładnie jest kłamać! Tatuś Sehun mnie tego nauczył. Właśnie, gdzie jest tatuś Sehun? Nadal nie wrócił. Tatuś Luhan coraz więcej płacze. Chciałbym, żeby tatuś Luhan w końcu przestał się smucić, a tylko tatuś Sehun potrafi sprawić, by tata się uśmiechnął. On tego nie powie, ale ja wiem, że jego wymarzonym prezentem jest powrót tatusia Sehuna do domu. Dlatego proszę, spełnij jego życzenie i sprowadź tatusia Sehuna z powrotem. Bo możesz to zrobić, prawda...?

Mikołaju, dzisiaj tatuś Luhan bardzo źle się poczuł, przez co wujek Kai pojechał z nim do szpitala, a ja z wujkiem Kyungiee zostałem w domku. Martwię się o tatusia Luhana. Czy z nim wszystko w porządku? Przed chwilą zadzwonił telefon wujka. Słyszałem, że rozmawia z wujkiem Kaiem. Czemu oboje brzmią na bardzo zdenerwowanych? Czy tatusiowi Luhanowi coś się stało? Wujek Kyung rozłączył się i powiedział, że z tatą wszystko w porządku, ale musi zostać na noc na obserwacje. Nie wiem co to znaczy, ale jestem szczęśliwy, że tatusiowi nic nie jest. Chciałem z nim porozmawiać, ale wujek Jongin powiedział, że tatuś śpi. Czy tatuś Sehun też śpi? Czy dlatego do nas nie dzwoni? Chciałbym porozmawiać z tatusiem Sehunem, chociaż przez chwilkę...

Mikołaju, tatuś Luhan wrócił do domku! Tęskniłem za nim, chociaż wujek Kyungsoo obiecał mi, że tata wróci, a ja ufam swojemu wujkowi! Tatuś, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się, ale jego oczka wyglądały bardzo smutno. Mikołaju, czy tatuś Luhan się czegoś boi? Czy tatuś Sehun też się boi, dlatego nie wraca? Jeśli tak, powiedz mu proszę, że nie ma się czego bać. Ja go zawsze obronię...

Mikołaju, minęło kilka dni odkąd tatuś wrócił ze szpitala. Zauważyłem, że zaczął się uśmiechać, ale jego uśmiech nadal nie jest tak radosny, jak dawniej. Mikołaju, czy jeśli tatuś Sehun wróci, tatuś Luhan znów będzie się śmiał? Czy jeśli tak, to czy tatuś Sehun może wrócić jak najszybciej? Nie lubię, gdy tata jest smutny...

Mikołaju, tatuś Luhan zaczął zachowywać się dziwnie. Czemu tatuś cały czas gada do swojego brzuszka? Czy ja też powinienem? Ostatnio podsłuchałem jego rozmowę z wujkiem Baekkiem. Tatuś mówił coś o nowym dziecku. Czy to znaczy, że tatuś Luhan już mnie nie potrzebuje? Czy chce się mnie pozbyć? Nie podobała mi się ta rozmowa, dlatego uciekłem do swojego pokoju. Tatuś Sehun nigdy by mnie nie oddał, prawda? Tatuś Sehun mnie kocha, tak jak ja kocham Jego, czyż nie..?

Mikołaju, dzisiaj wieczorem tatuś Luhan zawołał mnie do siebie do sypialni. Jak zwykle wskoczyłem mu na kolanka, jednak tatuś ostrzegł mnie, żebym był ostrożny, bo muszę uważać na swojego nowego braciszka lub siostrzyczkę. Nie za bardzo zrozumiałem o co mu chodziło, dlatego gdy zapytałem czemu je zjadł, bardzo zdziwiło mnie, że tatuś zaczął się śmiać. Bardzo dawno nie słyszałem, żeby tatuś się śmiał, dlatego przytuliłem się do niego mocno, śmiejąc się razem z nim. Tatuś zapewnił mnie, że nikogo nie zjadł i wytłumaczył mi, że w jego brzuszku tworzy się malutka istotka, która za niecałe siedem miesięcy dołączy do naszej rodziny. Naprawdę ucieszyłem się wiedząc, że za niedługo będę miał się z kim bawić! Tatuś Luhan dał mi pogłaskać swój brzuszek, a gdy zacząłem z nim rozmawiać, tatuś śmiał się cały czas, przytulając mnie do siebie. Tatuś Luhan śmieje się tak ładnie! Czy tatuś Sehun też tak uważa? Dlaczego tatusia Sehuna z nami nie ma? Czy nie powinien śmiać się z nami? Tej nocy zasnąłem razem z tatusiem Luhanem i pomimo tego, że nie było przy nim tatusia Sehuna, widziałem na jego twarzy uśmiech. Czy to dzięki mnie tatuś Luhan znów się uśmiecha...?

Mikołaju, minęły dwa miesiące odkąd ostatni raz do Ciebie pisałem. Zima skończyła się i teraz wszystkie roślinki budzą się do życia! Mikołaju, wiesz? Brzuch tatusia Luhana jest już taaaki duży! Wraz z tatą wyszliśmy dzisiaj do ogródka pograć w piłkę, jednak tatuś bardzo szybko się zmęczył, przez co wróciliśmy do domku i poszliśmy spać. Tatuś Luhan lubi kiedy śpię obok niego, a ja mam wtedy pewność, że tatuś jest szczęśliwy. Tata coraz częściej się uśmiecha, już prawie w ogóle nie płacze. Często wychodzimy na wspólne spacery, gramy w gry, czy odwiedzamy wujków. Wczoraj byliśmy na placu zabaw z wujkami i Sangwonem! Tatuś bardzo dużo się śmiał, dzięki czemu mam wrażenie, że do powrotu taty Sehuna zostało coraz mniej czasu. Bo tatuś cieszy się też z tego powodu, prawda...?

Mikołaju, dzisiaj odważyłem się spytać tatę, kiedy tatuś Sehun wróci. Tatuś jak zwykle posadził mnie na swoich kolankach, po czym przytulił mnie mocno do siebie. Widziałem po nim, że znów staje się bardzo smutny. Czy to moje pytanie tak go zasmuciło?
Tatuś Luhan długo nic nie mówił. Przytulał mnie do siebie przez co zabrakło mi powietrza i zacząłem się śmiać żeby mnie puścił. Tatuś Luhan uśmiechnął się do mnie, ale nie był to szczęśliwy uśmiech, który widziałem u niego ostatnio. Tatuś Luhan powiedział, że tatuś Sehun już nie wróci. Co to znaczy, że tatuś Sehun nie wróci?! Czy zrobiłem coś złego? Czy to dlatego Go nie ma? Tatuś wytłumaczył, że tatuś Sehun odszedł od nas, bo potrzebowało Go Niebo, w którym teraz przebywa jako super bohater. Czemu Niebo potrzebowało mojego tatusia? Czy Pan Bóg nie wie, że my potrzebujemy Go bardziej? Czemu tatuś nie wrócił, tak jak nam obiecał? My nadal na Niego czekamy! Tatuś Luhan powiedział również, że tatuś Sehun jest szczęśliwy, mogąc pracować w Niebie. Ja wiem, że to nieprawda! Czemu tatuś Luhan brzmi tak, jakby zaraz miał się rozpłakać? Czy jeśli tatuś Sehun jest szczęśliwy, to czy my też nie powinniśmy być? Tatuś Luhan uśmiecha się smutnym uśmiechem. Czy tatuś Sehun też się tak uśmiecha? Ludzie, którzy uśmiechają się w ten sposób nie są szczęśliwi. Dlaczego więc tatuś mówi, że my powinniśmy być...?

❄️❄️❄️

Luhan nigdy nie lubił zimy. Zawsze kojarzyła mu się z dużą ilością śniegu i mrozem, którego tak nie znosił. Nie rozumiał ludzi pochłoniętych w przygotowaniach do Świąt, ich ciągłego pośpiechu, obawy przed goniącym ich czasem. Dla niego ubieranie choinki, czy szukanie prezentów po sklepach było zbędne, a przysłowiową magię świąt tracił już dawno temu wraz z dniem, w którym zginęli jego rodzice. Pamiętał jak przez mgłę, gdy podczas szalejącej na polu śnieżycy, zadzwonił do nich, prosząc żeby wrócili wcześniej z pracy. Miał wtedy jedenaście lat i bał się siedząc sam w ogromnym w domu i nawet obecność Hakiego, wiernego psa, nie dodawała mu w tym czasie otuchy. Rodzice posiadali własną firmę położoną w samym centrum Seulu i zazwyczaj kończyli pracę w późnych godzinach wieczornych, jednak tym razem udało im się opuścić biuro wcześniej. Luhan cieszył się myśląc, że za niedługo będzie mógł przytulić się do mamy, a ojciec poklepie go po głowie mówiąc, że z nimi nic mu nie grozi.

Kiedy po wielu godzinach czekania, drzwi od domu otworzyły się i stanęła w nich zapłakana babcia, chłopiec wiedział już, że stało się coś okropnego. Podczas drogi powrotnej ciężarówka jadąca z naprzeciwka wpadła w poślizg i uderzyła z ogromną siłą w samochód ojca, który nie mogąc zapanować nad kierownicą, wjechał w pobliskie drzewo. Lekarze nie mieli szans na ich uratowanie, ponieważ karetka, która przyjechała na miejsce wypadku oznajmiła, że zgon nastąpił prawie natychmiastowo. Po niecałych trzech dniach odbył się ich pogrzeb. Wydarzenie to spowodowało, że Święta przestały dla niego istnieć, a zima stała się najgorszą porą roku.

⛄⛄⛄

Minęło równe trzynaście lat. Śnieg jak zwykle w tym dniu dawał się we znaki, a minusowa temperatura sprawiała, że nos Luhana, chociaż schowany pod ciepłym szalikiem i tak nieprzyjemnie szczypał go od mrozu. Chłopak szedł powoli chodnikiem, trzymając w swoich zmarzniętych dłoniach bukiet czerwonych kwiatów, idealnie kontrastujących z otaczającą go bielą. Gdy przekroczył bramę cmentarza od razu poczuł nieprzyjemny chłód, bijący z tego ponurego miejsca. Ruszył przed siebie alejkami, mijając przy tym ludzi, którzy poganiani przez późną porę, zmierzali w stronę wyjścia. Był dwudziesty czwarty grudnia, a zegar stojący na środku dużego placu wskazywał godzinę siedemnastą. Niebo zaczęło się już ściemniać, jednak nie przejmując się tym, Luhan szedł dalej przed siebie, w końcu dochodząc do celu. Nagrobek z czarnego marmuru wyróżniał się na tle innych, głównie za sprawą dużej ilości zniczy i wiązanek, które przyniesione przez przyjaciół i rodzinę ozdabiały to pełne zadumy miejsce. Ku zdziwieniu, wśród kwiatów dostrzegł wiązankę od swojej starszej siostry, która kilka lat temu przeprowadziła się ze swoim mężem do Chin, kompletnie odcinając się od przytłaczającej przeszłości. Po śmierci rodziców, to babcia przygarnęła Luhana pod swój dach i wychowała jak własnego syna, podczas gdy pełnoletnia już Taeyeon wyprowadziła się do swojego chłopaka, zapominając zarówno o bracie, jak i o dawnym życiu w ich rodzinie. Czyżby nagle postanowiła wrócić? 

Luhan położył swój bukiet na środku płyty, sam siadając na niewielkiej ławeczce stojącej naprzeciwko grobu.

— Witajcie mamo, tato.

Na twarz chłopaka wpłynął prawie niewidoczny uśmiech. Kiedyś, gdy był jeszcze dzieckiem, spędzał na cmentarzu każdą wolną chwilę, zamiast wychodzić na plac zabaw z przyjaciółmi, do kina, czy na boisko, by grać w piłkę nożną. Chłopiec wolał przyjść i porozmawiać ze swoimi rodzicami i pomimo tego, że była to jednostronna rozmowa, nie zamieniłby tych chwil na żadne inne. 

Telefon w jego kieszeni zaczął wibrować, a widząc na wyświetlaczu dobrze znane mu imię, od razu odebrał połączenie.

— Halo?

Cześć, Lu. Tęskniłem za tobą. Dawno się nie odzywałeś.

— Hej, Baekkie. Ja też tęskniłem. – Słysząc po drugiej stronie głos swojego, teraz mocno zakatarzonego przyjaciela, na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech.

— Coś się stało, że dzwonisz?

Nie, nie. Po prostu chciałem cię jeszcze raz przeprosić za to, że nie dałem rady dzisiaj z tobą iść. Cholerna grypa, kompletnie rozłożyła mnie na łopatki! Naprawdę przepraszam, Lu. Powinienem być tam teraz z tobą.

Razem z Baekhyunem przyjaźnili się od pierwszej klasy gimnazjum i nic nie zapowiadało na to, by ich przyjaźń zakończyła się w najbliższym czasie. Tylko on jeden, nie licząc Chanyeola, chłopaka Baeka i drugiego najlepszego przyjaciela Luhana, utrzymywał z nim kontakt, nie przejmując się jego zmiennymi humorkami oraz akceptując go takiego, jakim był. Wraz z Yeolem wspierali go oraz byli z nim zawsze, gdy ich potrzebował. 

— Nic się nie stało, Baekkie, naprawdę. Dam sobie radę. Ważne, żebyś ty był zdrowy – Luhan uśmiechnął się do słuchawki, wyobrażając sobie Byuna owiniętego w gruby koc i siedzącego na swojej nowej, czerwonej kanapie w morzu zasmarkanych chusteczek.

W porządku. Tylko nie siedź tam zbyt długo, Lu. Po 19:00 ma zacząć porządnie sypać. Wróć bezpiecznie do domu, dobrze? – Po drugiej stronie rozległo się kichnięcie, a zaraz potem długie smarkanie. 

— Postaram się. Wpaść do ciebie potem? Potrzebujesz jakiś lekarstw?

Nie, Lu, nie zawracaj sobie tym głowy. Chanyeol opiekuje się mną dwadzieścia cztery na dobę. Tak między nami, zaczyna mnie to wkurzać. Nawet nie pozwala mi wstawać do toalety, tylko sam mnie zanosi! – Na słowa przyjaciela, Chińczyk wybuchnął śmiechem, słysząc w jego głosie ton pełen wyrzutów. 

— Jejku Baek, jesteś okropny.

Wiem, taki mój urok. Oho, pielęgniareczka nadciąga, muszę kończyć Lu. Uważaj na siebie, okej?

— Okej. Trzymaj się Baekkie i pozdrów ode mnie Chanyeola! – Zanim nacisnął na klawisz kończący połączenie, głęboki głos Yeola mówiący nie jestem żadną pielęgniareczką! Po prostu martwię się o swojego chłopaka dał się słyszeć gdzieś z oddali, na co Luhan uśmiechnął się sam do siebie, rozłączając się. Wyłączył zupełnie telefon, chowając go do jednej z kieszeni płaszcza. Potrzebował odciąć się od świata zewnętrznego, by w ciszy spędzić dzisiejszy wieczór, a tylko w ten sposób było to możliwe. Przeniósł spojrzenie na grób, a jego wzrok zatrzymał się na tabliczce z wygrawerowanymi imionami obojga rodziców. Westchnął sam do siebie, w końcu biorąc się na odwagę, by zabrać głos.

— Wiecie...dużo wydarzyło się podczas tego roku. Po pierwsze udało mi się skończyć szkołę z wyróżnieniem i zdać prawo jazdy. Jestem naprawdę szczęśliwy z tego powodu. W końcu będę mógł przejąć waszą firmę i pozbyć się tych wszystkich starców, którym skończyły się już powody, przez które miałbym ją odsprzedać. Nie bójcie się, nie mam zamiaru z niej rezygnować i oddawać ją jakimś zadufanym w sobie bufonom, którzy liczą tylko na dobre zyski. Nie potrafiłbym tego zrobić wiedząc, jak bardzo była ona dla was ważna...

Przerwał na chwilę, czując gulę rosnącą w swoim gardle. Przed jego oczami stanęli uśmiechnięci matka z ojcem, którzy pewnego letniego wieczoru postanowili wezwać do siebie swojego dziewięcioletniego syna, by przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Pamiętał, że nie wiedział czego miała ona dotyczyć, dlatego stresował się nią bardzo, spodziewając się różnorakich rzeczy. Ojciec zawołał go do salonu, w którym siedział razem z matką, która widząc syna, posłała w jego stronę lekki uśmiech. Dodała mu tym otuchy, dlatego strach jaki wtedy towarzyszył Luhanowi, został zastąpiony czystą ciekawością.

Synu, jesteś coraz starszy. Chcę, byś miał świadomość, że w przyszłości to ty odziedziczysz naszą firmę. Miej ją pod swoją opieką, gdy dorośniesz i wkładaj serce w jej rozwój. Jesteś zdolny do wielkich rzeczy, Luhanie. Wierzę, że nie będzie to dla ciebie żadnym problemem, synu. Pamiętaj o tym, że wraz z matką zawsze będziemy cię wspierać w podejmowanych przez ciebie decyzjach, jakiekolwiek by one nie były. Bardzo Cię kochamy, Lu.

— Tak bardzo za wami tęsknię. – Wychrypiał, chowając twarz w dłoniach. Zaniósł się głośnym płaczem, nie przejmując się miejscem, w którym się znajdował, ani mrozem panującym na dworze. Przez cały rok wstrzymywał łzy, by teraz, tego jednego dnia, dać im upust.

Uspokoił się dopiero w momencie, w którym ławka, na której siedział, ugięła się pod czyimś dodatkowym ciężarem, a dłoń nieznajomego została wyciągnięta w stronę Luhana wraz ze spoczywającą w niej białą, zlewającą się z otoczeniem chusteczkę. Przestraszony nagłym ruchem, cofnął się na drugi koniec siedzenia i przeniósł spojrzenie na nowo przybyłego, jednak z powodu  załzawionych oczu nie był w stanie niczego zobaczyć. Nie mając innego wyboru, przechwycił chusteczkę cicho dziękując, po czym przetarł nią oczy. 

Dopiero wtedy wyraźnie dostrzegł chłopaka o intensywnie hebanowych włosach, który dosiadł się do niego na drugim końcu ławki, wpatrując się w Luhana w ciszy. W słabym świetle zniczy, udało mu się zobaczyć piwne, błyszczące oczy nieznajomego, skanujące z zainteresowaniem każdy centymetr twarzy Hana. Chłopak poczuł, jak od intensywności spojrzenia na jego zmarzniętych policzkach pojawiają się rumieńce. Chłopak był młody, możliwe, że w jego wieku, a jego uroda była naprawdę ujmująca, ponieważ Chińczyk nie był w stanie oderwać od niego wzroku. Mężczyzna był bardzo przystojny, i nawet jego nieco koślawy uśmiech nie zniekształcił wyrazu jego twarzy.

— Wszystko w porządku? To może zabrzmi niewłaściwie, ale przyglądam ci się od dłuższego czasu i nawet z daleka widziałem, że coś jest nie tak.

Luhan patrzył na niego oniemiały, zastanawiając się nad tym, ile jeszcze razy nieznajomy będzie w stanie go zaskoczyć. Jego głos, pomimo tego, że przyjemny dla ucha, wydawał się kompletnie nie pasować do swojego właściciela, a dodatkowe seplenienie odbierało mu trochę z tych lat, które Luhan dał mu na pierwszy rzut oka.

Kiwnął głową w odpowiedzi, po chwili czując, jak po raz kolejny dzisiejszego dnia łzy zaczynają gromadzić się w jego oczach. Szybko odwrócił wzrok w drugą stronę, śmiejąc się pod nosem ze swojej bezradności.

— Kogo ja oszukuję? Tak naprawdę nic nie jest w porządku.

Siąknął nosem, jedną z dłoni wycierając cieknące łzy. Pomiędzy nimi zapanowała cisza, przerywana jedynie przez głośne smarkanie Luhana.

— Jeśli chcesz, chętnie posłucham twojej opowieści. Czasami rozmowa naprawdę potrafi pomóc. Jestem Oh Sehun i dosiadłem się do ciebie, by usłyszeć twoją historię. Co ty na to? -– Lu odwrócił się zaskoczony w stronę chłopaka, który powtórnie wyciągnął do niego swoją dłoń. Na twarzy Sehuna znowu zagościł uśmiech. Luhan spuścił wzrok na jego dłoń, którą po chwili wahania uścisnął.

— Luhan i nie sądzę, by moja historia mogła cię w jakiś sposób zainteresować. Jestem dokładnie taki sam jak wszyscy.

— Każdy człowiek posiada inną historię. W końcu wszyscy się od siebie w jakimś stopniu różnimy. Pozwól więc, że sam zdecyduję o tym, w jaki sposób ocenię twoją.

Na słowa chłopaka, oczy Luhana rozszerzyły się, a usta uchyliły lekko ze zdezorientowania. Próbował wyczytać z twarzy nieznajomego chociaż jedną ekspresję, która upewniłaby go w przekonaniu, że chłopak żartuje z niego, jednak spokój jaki na niej panował oraz lekki, ciepły uśmiech, skutecznie odwiodły go od domniemanego pomysłu. 

Czy on wie co mówi? Jest w pełni świadomy swoich działań? Naprawdę chce go poznać? Jego? Zmarzniętego, zasmarkanego chłopaka, nadającego na swoje życie? Oh Sehunie, kim ty jesteś?

— Wiesz, na co się piszesz? - Zapytał z powagą, czym wywołał śmiech u swojego rozmówcy. Po chwili chłopak znów spojrzał w oczy Luhana, a jego przeszywający na wylot, pewny siebie wzrok sprawił, że w sercu Hana zrodziła się dziwna, niespotykana dotąd sympatia, którą obdarował w tamtej chwili nieznajomego.

— Jeśli dzięki temu wywołam uśmiech na twojej pięknej twarzy, jestem gotowy podjąć się tego wyzwania. To jak? Opowiesz mi swoją historię, Luhanie?

Do tej pory nikt go o to nie spytał. W całym życiu chłopaka znalazły się tylko dwie osoby, które chciały dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie o idealnym, grzecznym i pilnym Lu, który poświęcał się nauce i dążeniu do obranego celu, ale o jego prawdziwej, wrażliwej stronie, płaczącej w poduszkę z powodu samotności i braku normalnego życia. Dotychczas jego głównym priorytetem było ukończenie studiów i przejęcie na własność firmy rodziców. Zawsze starał się być we wszystkim najlepszy, by dać rodzicom powód do dumy. Działo się tak od najmłodszych lat, zaczynając od wygranego turnieju w szachy w przedszkolu, a kończąc na najlepiej zdanym egzaminie na uczelni. Wiele ludzi, łącznie z babcią Luhana, pytało go, czy to co robi ma jakikolwiek sens. Po co tak mu na tym zależy? Dlaczego chce być we wszystkim najlepszy? Czy nie powinien sobie odpuścić? Przecież jego rodziców i tak już nie ma...

Luhan nie był osobą, która przejmowała się opinią innych na swój temat. Przywykł do tego, że ludzie nie znając go, oceniali go tylko po jego wyglądzie i charakterze, nie starając się nawet szczególnie poświęcić jego osobie trochę uwagi. Nie marnował czasu na znajdywanie przyjaciół, na wyjścia do klubów, czy całonocne imprezy organizowane w jego dawnym akademiku. Zawsze wolał usiąść przy książkach, by mieć potem dużo do opowiadania rodzicom, gdy przychodził do nich na cmentarz. W takich chwilach wyobrażał sobie ich zadowolone i dumne z niego miny i właśnie te momenty sprawiały, że znajdywał w sobie chęć i determinację do nowych działań.

I chociaż przez większość swojego życia uważał takie postępowanie za najważniejsze, z biegiem czasu Luhan zrozumiał, że nie dostarcza mu ono szczęścia. Jego rodzice, tak samo jak babcia, powtarzali mu dużo razy, że jest stworzony do wielkich rzeczy, jednak chłopak osobiście nie był co do tego przekonany. Mimo że w końcu udało mu się zrealizować wszystkie swoje cele, do których tak uparcie dążył, czuł się pusty, jakby tak naprawdę nie zrobił nic.

Gdy rozmawiał o tym z Baekhyunem, jego przyjaciel stwierdził, że Lu cierpi na niedobór przyjemności życia codziennego. Chłopak pamiętał, że słysząc o tym po raz pierwszy wybuchnął głośnym śmiechem, jednak po dokładnym przeanalizowaniu słów przyjaciela, doszło do niego, że prawdopodobnie Baek ma racje. Nigdy nie robił rzeczy, które innym ludziom sprawiały przyjemność. Nie spotykał się z przyjaciółmi, nie chodził do kina, nie 'marnował' czasu na miłość. Czemu? Nie czuł takiej potrzeby. Nie był nigdy na randce, nie dawał nikomu czekoladek na walentynki, a z jego ust nigdy nie padły te dwa, magiczne słowa skierowane do tej jedynej, wyjątkowej osoby. Podczas swojego dwudziestoczteroletniego życia ani razu nie był w związku. Może to dlatego, że nie chciał bawić się w miłość? A może też dlatego, że nie znalazł nigdy odpowiedniej osoby, którą mógłby obdarzyć jakimś głębszym uczuciem?

W każdym razie, przez ostatnie kilka miesięcy, poczucie samotności przejęło kontrolę nad umysłem Luhana, zmuszając go w ten sposób do robienia rzeczy, które wcześniej wydawały się dla chłopaka całkowicie absurdalne. Jedną z nich było sypianie dla zaspokojenia z przypadkowymi kolesiami z klubów. Był to nic nie zobowiązujący sex, polegający tylko na wzajemnej przyjemności, jaką oboje sobie dawali. Luhan nigdy nie oczekiwał niczego od swoich 'partnerów', chociaż dobrze wiedział, że niektórzy mieli nadzieje na to, że nie będzie to tylko jednorazowa przygoda. 

Luhan nie chciał miłości, nie potrzebował jej. Jedynymi osobami, które kiedykolwiek kochał byli jego rodzice i jest babcia. Nawet Taeyeon, która pomimo tego, że była jego starszą siostrą, nigdy nie okazywała względem Luhana swoich uczuć, przez co pozostała w pamięci Chińczyka nic nie znaczącą osobą.

Nienawidził fałszerstwa. W całym swoim życiu miał do czynienia z osobami, które zauroczone jego wyglądem, spędzały z nim czas tylko po to, by w ostateczności wystawić go, czy po prostu się od niego odwrócić. Działo się tak od małego, dlatego Luhan sądził, że już wtedy nauczył się nie dopuszczać do siebie ludzi, w obawie przed kolejnym zranieniem.

Dlaczego więc teraz miałoby się to zmienić? Na dodatek, czemu miałby zwierzać się nieznajomej osobie? Czym hebanowy chłopiec różni się od reszty pragnących go poznać osób?

Z ust Luhana same zaczęły wypływać słowa. Na początku był to tylko mało wyraźny bełkot, który z każdą kolejną sekundą zamieniał się w coraz to śmielsze zdania. Zaczęła się historia o chłopcu. O dziecku, które zbyt wcześnie doświadczyło bólu. Dziecku, które przez większość swojego życia było poniżane, wyśmiewane, przezywane od sieroty. Które z każdym dniem cierpiało bardziej, w sposób cichy, utajniony, niedostępny dla świata.

Była to historia o chłopcu zagubionym w otaczającej go rzeczywistości. Nikt nie znał małego Luhana. Był osobą na pozór spokojną, zamkniętą w sobie. Nikt nie dostrzegał łez gromadzących się codziennie w jego oczach. Nikt nie widział ran pokrywających jego wychudzone dłonie, brzuch, uda. Dla powszechnego obserwatora był po prostu kolejnym, rozkapryszonym dzieciakiem, które najprawdopodobniej obraziło się na swoich bliskich o jakąś nic nie wartą błahostkę. Jednak nikt nie wiedział, że serce tego właśnie chłopca krwawi z nadmiaru bólu i wypełniającego go smutku, że z każdym kolejnym dniem, godziną, bije ono wolniej. Dlaczego? Po prostu nikt nie chciał wiedzieć.

Jego życie szło etapami. Zaczęło się od pustki. Wypełniła ona umysł i serce jedenastoletniego Hana, który w jedną, zimową noc stracił wszystko, co trzymało go przy życiu. Następnie przyszedł smutek, który zagnieździł się w nim na stałe, wzbogacony jedynie cierpieniem i tęsknotą. Kolejnymi etapami były złość i gniew, które przyszły niespodziewanie, zostając z czternastoletnim już chłopakiem na dłuższy czas. Luhan nigdy nikogo nie uderzył, nie był w stanie. Jedynym obiektem jego wyładowań była beżowa ściana, znajdująca się w jego pokoju. Nastolatek często stawał przed nią, uderzając w nią pięściami, przez co wraz z jego babcią byli zmuszeni do bezustannego odwiedzania szpitali, z powodu złamanych, czy obtłuczonych rąk chłopaka. Rok szesnasty w jego życiu był rokiem przełomowym, ponieważ to wtedy odbyła się kilkumiesięczna terapia, w której Luhan brał udział. Przeprowadzała ją dr Cho, która w dość krótkim czasie znalazła czuły punkt Hana, z którego potem w miarę możliwości pomogła mu się wyleczyć.

Chłopak obwiniał się o śmierć rodziców. Był to jego podstawowy problem, z którym jako dziecko nie potrafił sobie poradzić. Doktor powiedziała mu pewnego razu, że pokonanie tego lęku leży tylko i wyłącznie w rękach nastolatka. Luhan to wiedział. Rozumiał, że dwudziestego czwartego grudnia pięć lat temu, droga którą jechali jego rodzice była oblodzona przez panujący akurat wtedy mróz. Rozumiał, że ciężarówka z dostawą do marketu musiała właśnie w tym czasie przejeżdżać tą drogą. Luhan miał świadomość, że wypadek był po prostu nieunikniony. Rozumiał to, jednak poczucie winy nie potrafiło tak po prostu zostawić go w spokoju. To była jego wina. To przez niego zginęli jego rodzice, przez jeden telefon. Gdyby wtedy się nie bał, gdyby pokonał swój lęk przed burzą, do wypadku by nie doszło. Nie zadzwoniłby po rodziców, nie wyszliby wcześniej z pracy tylko dlatego, by znaleźć się obok syna. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, poczekałby jeszcze te parę godzin, aż rodzice wrócą do domu, w którym razem usiądą do wspólnego obiadu, nieświadomi zagrożenia, na jakie byli przez niego narażeni. I mimo tego że bardzo chciał wierzyć w swoją niewinność, nie był w stanie się do tego zmusić. Godzinne sesje z dr Cho pomogły mu w końcu powrócić do normalnego funkcjonowania i otworzyć nową, niezapisaną księgę w jego życiu. Zaczął nowy rozdział, pozostawiając za sobą wydarzenia z przeszłości. Jednak nigdy o nich nie zapomniał.

Była to historia o chłopcu, który pomimo nowych ran, nigdy nie ustępował. O chłopcu, który mimo wielu upadków, zawsze podnosił się chętny do dalszych działań. O chłopcu, który mając jedenaście lat, był zmuszony dorosnąć.

Kończąc opowieść, Luhan odwrócił się w stronę nieznajomego, który, ku jego zdziwieniu, wpatrywał się teraz w niebo, a z jego lekko rozchylonych ust wylatywały obłoczki pary. Przez myśli Luhana przebiegł jeden wyraz, powodujący rumieńce na jego zmarzniętych policzkach - piękny.
Chłopak wydawał się być skupiony, jakby pomiędzy gwiazdami, a zgromadzonymi na niebie chmurami dostrzegał coś fascynującego. Han zadarł głowę do góry, starając się ujrzeć obiekt zainteresowań Sehuna, jednak w szaro-granatowym niebie nie widział nic, co w jakiś sposób wydawałoby się dla niego ciekawe.

— Wiesz, czasami zastanawiam się, czy tam na górze naprawdę jest ktoś, kto decyduje o naszym życiu. Czy określa jego dokładne zasady, nasz los. Czy w momencie naszego urodzenia, wie już dokładnie jak będzie wyglądało całe nasze życie. Bo jeśli tak jest, to czy nie powinien opiekować się nami? Dbać o nasze zdrowie, dobry rozwój? Jeśli jest tam Bóg, to czy nie powinien "uchować nas od śmierci"? Od chorób, wypadków? Czemu w takim razie zabiera nam osoby, które kochamy? Czemu pozwala im ginąć, czasami nawet na naszych oczach? Nie ma nic straszniejszego od obserwowania śmierci ukochanej osoby, naprawdę nic.

Słysząc cichy głos chłopaka, Luhan z powrotem przeniósł na niego swoje, teraz zaskoczone spojrzenie. Nieznajomy nieprzerwanie wpatrywał się w niebo, a jego dłonie z każdą chwilą zaciskały się mocniej na brzegu ławki.

Patrząc na hebanowego chłopca, Luhan poczuł w sercu uścisk. Sehun w jednej chwili przybrał maskę obojętności, a z jego twarzy zniknął dotąd widniejący uśmiech. Han obserwował go uważnie, starając się dostrzec każdą najmniejszą zmianę zachodzącą w jego zachowaniu. Wzrok chłopaka stał się zimny, pusty, a ból, jaki Lu dostrzegł w jego oczach spowodował, że jego własne zmartwienia zeszły nagle na drugi plan. Poczuł, jak coś w jego sercu na ten widok kruszy się, pozostawiając po sobie dziwne uczucie pustki. 

Luhan zrobił to, zanim zdążył chociaż dokładnie przemyśleć swoją decyzję. Po prostu znienacka jego ręka poruszyła się, by swoją drogę zakończyć na dłoni Sehuna, lekko ją ściskając. Przez cały ten czas Luhan obserwował twarz hebanowego chłopca, który spojrzał w jego kierunku z konsternacją w oczach. Wraz ze złączeniem ze sobą ich palców, przez ciało starszego przeszedł przyjemny impuls, rozprowadzający uczucie ciepła po jego wnętrzu.

Sehun również poczuł delikatne mrowienie, które przebiegło przez jego ciało. Spuścił wzrok na splecione ze sobą dłonie, a następnie znów przeniósł go na swojego towarzysza. uroczy - przez głowę Sehuna przebiegła pojedyncza myśl, którą jednak szybko od siebie odpędził, skupiając całą swoją uwagę na osobie siedzącej przed nim. Oh chciał się odezwać, ale gdy otworzył usta, patrząc przy tym w oczy Luhana poczuł, jak w jednej chwili uchodzi z niego całe powietrze. Oczy Hana wpatrywały się w Sehuna ze współczuciem, a iskierki tlące się w ich kącikach spowodowały palpitację serca młodszego. Idąc dalej, Oh skupił uwagę na czerwonych, oczywiście od mrozu, policzkach mężczyzny, które chłopak za wszelką cenę starał się ukryć pod wełnianym szalikiem. Sehun, w głębi duszy zaśmiał się na ten widok, jednak nie skomentował go w żaden sposób. Następną i ostatnią rzeczą, na której chłopak postanowił zawiesić swój wzrok na dłużej, były czerwone, spierzchnięte od ciągłego podgryzania usta starszego. Sehun niekontrolowanie oblizał własne usta, biorąc po chwili jedną ze swoich warg pomiędzy zęby. 

— Sehun? Wszystko w porządku? – cichy głos Luhana sprowadził go do rzeczywistości. Jego wzrok powtórnie powędrował na oczy starszego, które wyrażały teraz jedynie niepokój i zmartwienie. Sehun, nie chcąc okazać słabości przy nowo poznanym chłopaku, uśmiechnął się, kiwając głową, jednak gest ten nie był na tyle przekonujący, by Luhana opuściły jego obawy. Widział dokładnie, że hebanowy chłopiec zbywa go, ale ugryzł się w język, kiedy rozdrażnione prychnięcie chciało wyjść z jego ust.

Ściągnął swoje ręce z dłoni młodszego, chowając je po chwili w kieszenie swojego płaszcza. Spuścił wzrok, czując się zakłopotanym zaistniałą sytuacją. Nie chciał przyznać tego na głos, jednak w pewnym sensie poczuł się zraniony wymijającą odpowiedzią chłopaka.

— Lu? Coś nie tak?

Chińczyk widząc na sobie zmartwione spojrzenie hebanowego chłopca szybko pokręcił głową, odwracając wzrok w przeciwną stronę. Czuł się głupio z powodu swoich myśli i nie chciał by młodszy zauważył jego skrępowanie.

— Wiesz, zrobiło się już późno. Obiecałem przyjacielowi, że będę wcześniej w domu. Nie chcę, żeby się o mnie martwił. Powinienem już iść.

Ku zdziwieniu obu, Han podniósł się z dotąd okupowanej ławki. Strzepał płatki śniegu, które zdążyły osiąść na jego płaszczu, a następnie z powrotem odwrócił się w stronę młodszego, skutecznie unikając jego wzroku.

Sehun patrzył otępiały na Luhana, robiącego krok w jego stronę. Nie chciał, by chłopak już szedł. Chciał zatrzymać go przy sobie i wyżalić się ze wszystkich dotychczasowych sekretów, które tyle lat tkwiły w nim, zamknięte na klucz w umyśle chłopaka. Nie potrafił dłużej utrzymać tego w sobie. Ciężar wspomnień dobijał go, a świadomość, że w końcu znalazł osobę, tak bardzo podobną do niego, dodawała mu pewności siebie, której od lat mu brakowało.

Luhan wyciągnął w stronę Sehuna dłoń, by pożegnać się z nim we właściwy sposób. Nie chciał odchodzić, ale czuł, że będzie to najodpowiedniejsze rozwiązanie dla tej sytuacji. Nie chciał opuszczać hebanowego chłopca, jednak jego umysł podpowiadał mu, żeby zrobić to w tym momencie. Teraz, póki nie jest jeszcze za późno na odwrót.

Po kilku sekundach, podczas których nie doczekał się jakiejkolwiek reakcji na jego gest, Lu ignorując bolesne ukłucie w sercu, odwrócił się, robiąc krok w przeciwną stronę. Nagle poczuł, że chce uciec stąd jak najszybciej, dopóki jego serce jeszcze mu na to pozwala.

— Żegnaj Seh...

Sehun nie zastanawiał się długo nad tym, co zamierzał zrobić. Jego ręka, tak jak wcześniej ręka Luhana, wystrzeliła w kierunku starszego, chwytając go za długi rękaw płaszcza. Han przystanął w połowie wykonywania kroku, a jego oczy rozszerzyły się pod wpływem szoku, który ogarnął jego ciało, wraz z usłyszeniem pierwszych słów nastolatka.

— Gdy miałem piętnaście lat, moja matka zmarła na raka. Chorowała odkąd pamiętam, z każdym rokiem coraz bardziej. Lekarze nigdy nie dawali jej szans ma przeżycie, ponieważ choroba zbyt szybko się rozwijała, wyniszczając w błyskawicznym tempie organizm. Razem z ojcem opiekowaliśmy się nią, nigdy nie pozwalając jej poczuć się samotnym. Z biegiem czasu zacząłem zastanawiać się, kto tak naprawdę był komu bardziej potrzebny. My jej, czy raczej ona nam. Pamiętam ją jako silną, zawsze uśmiechniętą kobietę. Codziennie na jej zmęczonej twarzy widniał uśmiech, dzięki któremu dodawała nam otuchy. Nigdy się nie poddawała. Nigdy. Walczyła do samego końca, nie okazując przy tym bólu, o którym dobrze wiedziałem, że jej towarzyszył. Była wspaniałą osobą, która odeszła zbyt wcześnie z tego świata. Pewnego razu, gdy czytałem jej jakąś książkę, po prostu zamknęła oczy, nie otwierając ich już nigdy więcej... – jego głos zatrząsł się, gdy dotąd wstrzymywane łzy spłynęły po jego policzkach. Luhan w tym czasie ponownie zajął miejsce obok młodszego, wsłuchując się dokładnie w jego opowieść.

— Mój ojciec załamał się po jej śmierci, a ja, cóż, zacząłem się staczać. Piłem, paliłem, puszczałem się, wpadłem w nieodpowiednie towarzystwo. Trwało to przez kilka lat, bo właściwie nie miałem nic przeciwko takiemu stylowi życia. Dzięki temu miałem wszystko, czego pragnąłem, a to dla rozkapryszonego nastolatka było najważniejsze. Pewnego razu, na jednej z imprez poznałem Kaia, mojego obecnego przyjaciela. Na początku prowadził bardzo zbliżony tryb życia do mojego, jednak, kiedy się zakochał, postanowił się zmienić, ciągnąc mnie za sobą. Tak naprawdę, to dzięki niemu jestem teraz jaki jestem i jestem tutaj, przy tobie, mogąc podziwiać twoje piękne oczy. Zawdzięczam mu naprawdę wiele i myślę, że nigdy do końca nie będę w stanie mu się za to odwdzięczyć. Może to co powiem będzie nie na miejscu, ale naprawdę cieszę się, że cię poznałem, Lu. Dzięki tobie w końcu wydusiłem z siebie to, co dręczyło mnie od dłuższego czasu. Poczucie, że jest na ziemi osoba, która choć w połowie rozumie mój ból, jest uspokajające. Uwolniłeś we mnie uczucia, które zdążyłem zakopać głęboko w swoim sercu. Dziękuję, że zostałeś ze mną, chcąc wysłuchać mojej historii i podzielić się swoją. Świadomość, że cały czas jesteś przy mnie i, że wpatrujesz się we mnie tymi pięknymi, błyszczącymi oczami pełnymi różnorakich uczuć, czyni mnie aktualnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Tak bardzo chciałbym znać teraz twoje myśli. Proszę, otwórz przede mną swoje serce, Hannie i nigdy więcej go nie zamykaj.

🌨️🌨️🌨️

Luhan sam nie wiedział, jak to się stało, że wylądował z Sehunem w jednym łóżku, z głową młodszego pomiędzy swoimi nogami. Nastąpiło to tak nagle, jednak obaj skłamaliby mówiąc, że niespodziewanie.

Sehun marzył o tym, by posiąść starszego chłopaka od momentu, w którym wielkie oczy Chińczyka spojrzały po raz pierwszy w jego stronę, natomiast Luhan nastawiał się na taki zwrot akcji od chwili ich wspólnego opuszczenia cmentarza. Gdy obaj stanęli przed mieszkaniem należącym do Hana, wiedzieli już, że ich znajomość nie zakończy się tylko nic nie znaczącym uściskiem dłoni. Osoba Luhana zbyt zaciekawiła Sehuna, żeby tak po prostu pozwolić mu odejść, a starszy z chłopaków potrzebował dzisiaj bliskości drugiego człowieka, której potrzeba zawsze dopadała go w tym tragicznym dla niego dniu.

— Sehun-ah! – jęki starszego wypełniły jego własną sypialnię, kiedy usta Sehuna po raz kolejny zacisnęły się na nabrzmiałym członku chłopaka. Luhan leżał nagi na środku łóżka, obserwując spod przymrużonych powiek, jak dłonie i usta młodszego na zmianę pracują przy jego penisie.

— Luhan-hyung...dojdź dla mnie...

Wraz ze słowami Sehuna, ciało chłopaka wpadło w niekontrolowane drgawki, a przyjemność rozlała się po jego wnętrzu w postaci ekstazy. Sehun nie musiał powtarzać dwa razy, kiedy ejakulat starszego wytrysnął na jego nagi tors, brudząc przy okazji jego rękę. Uśmiechnął się pod nosem, obserwując, jak chłopak pod nim oddycha głęboko z zamkniętymi oczami, cały czas próbując dojść do siebie po przeżytym orgazmie. Nachylił się, przykrywając swoim ciałem tors starszego, by po chwili złączyć ich usta w namiętnym, pełnym uczucia pocałunku. Usta Luhana idealnie współgrały z ustami Sehuna, a ich języki złączone ze sobą, walczyły o wzajemną dominację.

Luhan czuł, jak niezidentyfikowana przyjemność wypełnia go za każdym razem, gdy Sehun składał pocałunki w każdym możliwym zakamarku jego nagiej skóry. Jego serce już od dawna wyrywało się z piersi, a ciało domagało się więcej pieszczot. Usta Sehuna były miękkie i ciepłe, dokładnie takie, jakich Luhan się spodziewał. Jego tors był delikatnie wyrzeźbiony, bez grama tłuszczu w jakimkolwiek miejscu. Luhanowi wydawało się, że gdzieniegdzie nawet poczuł wyraźny zarys kości i żeber młodszego, co wzbudziło w nim niemałe zaniepokojenie.

— Jesteś...tak kurewsko...idealny... – Cichy szept opuszczał usta Oh za każdym jednym razem, w którym jego wargi stykały się z delikatną skórą Hana. Chłopak czuł, jakby trzymał pod sobą kruchą, porcelanową laleczkę, zdolną do rozbicia się w każdej chwili.

— Sehun-ah...wejdź we mnie. Potrzebuję cię, teraz...

Ciało Luhana wygięło się w łuk, gdy po wypowiedzeniu słów, prawie natychmiast poczuł członka Sehuna przy swoim wejściu.

— Postaram się, żeby za bardzo nie bolało...

— Ugh...po prostu już to..ah..zrób.

Sehun wszedł w Luhana w momencie, w którym z ust starszego wydobył się krzyk. Rozrywający ból jaki temu towarzyszył, szybko zamienił się w rosnące uczucie pożądania i wzbierającą w nim przyjemność, gdy Oh zaczął się w nim delikatnie poruszać.

— Sehun..szybciej...

Młodszy przyspieszył swoje ruchy, podczas których biodra Lu zaczęły wychodzić mu naprzeciw. Obydwoje czuli, jak przyjemny impuls rozchodzi się wzdłuż ich ciał, za każdym razem powodując u obu z nich głośniejsze jęki.

— Sehun-ah! – głośny krzyk Luhana w momencie jego ekstazy, odbił się echem od ścian pomieszczenia, wywołując u Sehuna dreszcze na całym ciele. Chłopak doszedł niedługo po tym, spuszczając się na tors swojego kochanka z jego imieniem na ustach.

Sehun opadł wykończony na miejsce obok ledwo żyjącego Luhana, mającego problem z otworzeniem ze zmęczenia własnych powiek. Luhan nie wiedział, w jaki sposób ma się teraz zachować, jednak ręka Sehuna nagle obejmująca go w pasie, dodała mu pewności siebie, powodując na jego twarzy lekki uśmiech. Chińczyk przysunął się bliżej młodszego, wtulając swoje ciało w jego nagi tors. Oboje nie chcieli wypowiedzieć tego na głos, jednak czuli się wyjątkowo, leżąc nawzajem w swoich ramionach i delektując się ciszą, jaka wypełniła pokój po zdecydowanie najlepszym stosunku w ich życiu.

Luhan czując, jak jego powieki stają się coraz cięższe, wyszeptał krótkie pożegnanie, zanim kompletnie odpłynął do krainy snów.

Sehun jeszcze przez kilka minut obserwował śpiącego obok niego anioła, zanim również zamknął swoje powieki, wcześniej jednak przysuwając Luhana bliżej siebie. W głębi serca czuł, że właśnie tutaj jest jego miejsce. W jego ramionach.

☃️☃️☃️

Cichy szmer zmusił Luhana do otworzenia zaspanych oczu. Zegar stojący na szafce nocnej wskazywał godzinę 8:00, przez co chłopak przeklął pod nosem za wstawanie o tak wczesnej porze. Chciał ponownie odpłynąć do krainy Morfeusza, ponieważ ciepło jakie gwarantowało mu leżące obok niego ciało Sehuna sprawiało, że Chińczyk czuł się naprawdę błogo. Mruknął coś pod nosem przysuwając się bliżej kochanka, jednak jego powieki szybko uchyliły się, gdy chłopak zdał sobie sprawę, że miejsce obok niego jest puste.

Kolejny szmer dochodzący z innego pomieszczenia kompletnie rozbudził Luhana, gdy chłopak zdał sobie sprawę, że był to odgłos otwieranego zamka w drzwiach wejściowych. W jednej sekundzie jego oczy rozszerzyły się, kiedy zrozumiał, że był to Sehun, zapewne opuszczający raz na zawsze jego mieszkanie.

Chłopak zerwał się z łóżka po drodze zakrywając swoje nagie ciało prześcieradłem, które jako pierwsze wpadło mu w ręce. Nie przejmując się swoją golizną wybiegł z pokoju, o mało nie zabijając się przy tym o własne nogi. Nie rozumiał uczucia, jakie wypełniło jego serce wraz z momentem, w którym zobaczył hebanowego chłopca z jedną nogą poza swoim mieszkaniem. W oczach starszego wezbrały się niekontrolowane łzy, gdy chłopak zdał sobie sprawę, jak wielki ból przysparza mu ten widok. Nie chciał, by Sehun odchodził. Nie chciał, by go opuszczał. Chciał zatrzymać go przy sobie, w swoim mieszkaniu, przy swoim ciele. Luhan po chwili zrozumiał uczucia, które kierowały nim, kiedy jak wariat wypadł z sypialni biegnąc na złamanie karku, żeby tylko zdążyć powstrzymać swojego kochanka. Był to strach przed utratą osoby, która go rozumiała. Strach przed samotnością, jakiego wcześniej nie doświadczył. Luhanowi nigdy dotąd nie przeszkadzała pustka, jaką odczuwał zawsze rano, gdy budził się sam w łóżku po upojnych nocach ze swoimi kochankami. Przywykł do samotności, która po śmierci rodziców była nieodłącznym elementem jego życia. Nie chciał na dłużej angażować się w coś, co i tak nie miało większego sensu zważywszy na to, że nigdy nie czuł nic do osób z którymi sypiał. Były to tylko jedno nocne przygody, a twarze jego partnerów po kilku dniach zupełnie wyblakiwały w jego umyśle, zastąpione nowymi, kolejnymi. Dlaczego więc teraz miałoby się to zmienić?

Sehun był inny. Luhan zauważył to już w momencie, w którym ich spojrzenia zetknęły się ze sobą po raz pierwszy. Pomimo tego, że był od niego o dwa lata młodszy, był bardzo mądrym i rozsądnym dwudziestodwulatkiem. Hebanowy chłopiec okazał się być tak samo zepsuty przez życie, jak on sam, przez co w jego oczach zdobył szacunek i pewnego rodzaju podziw. Luhan rozumiał uczucia chłopaka, tak samo jak Sehun jego. Wiedział, że młodszy bał się odrzucenia, tak samo jak on, dlatego musiał za wszelką cenę powstrzymać chłopaka przed opuszczeniem jego mieszkania. Nie mógł pozwolić mu odejść. Nie teraz, kiedy w Luhanie odżyły zapomniane już uczucia, jakimi zaczął darzyć hebanowego chłopca.

— Sehun! – krzyk opuścił usta Hana, kiedy jego nogi przez przypadek zaplątały się w długi materiał jakim był przykryty, a on sam runął jak długi na ziemię, czując przeszywający ból, gdy jego ciało zderzyło się z twardą podłogą.

Sehun słysząc okropny huk dochodzący z mieszkania, które ledwo co zdążył opuścić, zatrzymał się przerażony, cofając się biegiem o kilka stopni w górę. Wpadł do środka z zamiarem odszukania Lu, jednak przystanął w połowie drogi, gdy dostrzegł ciało starszego zwinięte w kłębek na małym dywaniku przed drzwiami.

— Luhan! – Oh rzucił się w stronę chłopaka, klękając obok niego na podłodze.

— Se...hun-ah... – Starszy jęknął, gdy poczuł nieprzyjemne pulsowanie jakie wypełniło jego bolącą głowę. Sehun pomógł Luhanowi usiąść, a jego oczy wyłapały łzy, które potokami spływały po policzkach chłopaka.

— Boże, Lu. Co się....

— Sehun-ah...nie odchodź...proszę...

Cichy szept, jaki opuścił usta Luhana spowodował szok wypełniający ciało młodszego. Kompletnie nie spodziewał się usłyszeć tych słów, ponieważ myślał, że ich nocna przygoda była dla starszego tylko jednorazowym incydentem. Dobrze pamiętał, jak Lu na cmentarzu zwierzał mu się ze swoich nocnych 'przygód', które zawsze kończyły się w taki sam sposób. Czuł się źle z poczuciem, że i on był dla Luhana nic nie znaczącym incydentem. Gdy wstał rano z zamiarem opuszczenia mieszkania, długo jeszcze wpatrywał się w spokojną twarz Hana, bijąc się z własnymi myślami. Wiedział, że najodpowiedniejszym sposobem będzie teraz pozostawienie śpiącego chłopaka i zniknięcie z jego życia, jednak nic nie mógł poradzić na to, że jego serce nie akceptowało takiego obrotu spraw, chcąc pozostać przy śpiącym aniele jeszcze przez długi czas. Nie mógł go ot tak zostawić. Nie potrafił tego zrobić.

Jednak, kiedy Luhan przewrócił się na drugi bok szepcząc nieświadomie imię Sehuna, chłopak zrozumiał, że tak właśnie powinno być. Powinien zostawić go, wyjść z jego mieszkania, opuścić jego życie. Resztkami sił, które go tutaj trzymały zmusił się do tego, by złożyć na czole chłopaka ostatni, delikatny pocałunek, zanim wstał i wyszedł z jego sypialni, pozostawiając swojego kochanka w zupełnej nieświadomości. Chciał jak najszybciej wyjść z tego domu, uciec, ponieważ wiedział, że każda jedna sekunda przybliża go do zmienienia swojej decyzji. Kiedy idąc wąskim korytarzem w stronę drzwi przez przypadek uderzył nogą w jakąś szafkę, przeklął pod nosem modląc się, by dźwięk ten nie obudził śpiącego kilka pokoi dalej mężczyzny.

Sehun postanowił opuścić mieszkanie Luhana, ponieważ wiedział, że jego serce nie przeżyłoby odtrącenia przez starszego. Podczas swojego życia dużo razy spotykał się już z odrzuceniem i rozczarowaniem spowodowanym przez osoby, na których w jakiś sposób mu zależało. Luhan stał się dla niego taką osobą w momencie, w którym postanowił otworzyć przed nim swoje serce. Bardzo dobrze rozumiał zmarzniętego, zasmarkanego chłopaka siedzącego samotnie na cmentarzu przy grobie swoich rodziców, ponieważ on sam przyszedł wtedy, by odwiedzić swoją zmarłą matkę. Osoba Hana od samego początku zaciekawiła go, a później wręcz zafascynowała, budząc w Sehunie uczucia, które wydawało mu się, że opuściły jego serce.

Teraz, trzymając w swoich ramionach nagiego, zapłakanego Luhana, który swoimi łzami moczył jego koszulkę czuł, jakby trzymał w dłoniach swój cały świat. Nie mógł zapanować nad cieczą, która w tym samym czasie wypełniła też jego oczy. Nie potrafił zrozumieć co sprawiło, że chciał opuścić tą kruchą istotę, pozostawiając ją całkowicie samą. Teraz zrozumiał, że wraz z wyjściem z tego mieszkania, popełniłby największy błąd w swoim życiu.

— Sehun-ah... proszę... nie opuszczaj mnie...

Luhan wtulił się ufnie w oplatające go ramiona kochanka, czując jak dzięki obecności i dotykowi chłopaka jego umysł wypełnia poczucie bezpieczeństwa i troski. Sehun czując to, przybliżył go jeszcze bliżej siebie tak, że pomiędzy nimi nie został nawet centymetr wolnego miejsca.

— Nie opuszczę cię Lu. Nigdy więcej. Obiecuję.

Luhan czuł jak szczęście wypełnia jego serce, a dziwne uczucie powoduje przyjemne łaskotanie w jego podbrzuszu. Uniósł twarz, by ujrzeć oczy Sehuna, które wpatrywały się w niego z ekspresją jaką Lu do tej pory widział tylko w oczach swoich rodziców. Nie musiał pytać, by wiedzieć, że jego spojrzenie jakim obdarował w tym samym czasie Sehuna wyglądało dokładnie tak samo.

🌬️🌬️🌬️

Dni, a później także miesiące mijały, a Sehun z Luhanem coraz bardziej zbliżyli się do siebie. Luhan czuł, jak z każdym kolejnym dniem, każdą kolejną godziną jego serce bije mocniej, mając Sehuna u swojego boku. Sehunowi natomiast towarzyszyło uczucie szczęścia, jakie wypełniało go za każdym razem, gdy tylko Lu znajdował się blisko niego.

❄️❄️❄️

Ich pierwsze Święta spędzili razem domu ojca Sehuna, rok później. To tam właśnie Lu poznał słynnego Kaia oraz jego uroczego, chociaż trochę przerażającego chłopaka, Do Kyungsoo. Od razu złapał z nimi wspólny język, a ojciec kochanka okazał się być naprawdę miłym i uczynnym człowiekiem, który od razu polubił nowego 'chłopaka' swojego syna.

Luhan z Sehunem nie byli parą. Ich znajomość opierała się na coraz to głębszym i śmielszym poznawaniu siebie, jednak żadne z nich nie odważyło się jeszcze na dosłowne okazanie sobie uczuć. Luhan nie był gotowy na tak duży krok, natomiast Sehun nie chciał nalegać, aby swoim zachowaniem nie urazić starszego. I chociaż w głębi serca oboje chcieli wiedzieć, jakimi uczuciami się darzą, żaden z nich nie ośmielił się przerwać panującej ciszy.

Luhan zdziwił się, kiedy leżąc w ramionach Sehuna po ich udanym stosunku, Oh oznajmił, że zabiera Hana na Święta do swojej rodziny. Na początku uważał, że młodszy żartuje sobie z niego, jednak gdy z biegiem czasu odkrył, że słowa hebanowego chłopca były jak najbardziej prawdziwe, przestraszył się, odizolowując się od kochanka na kilka dni. Nie rozumiał, czemu Sehun chciał zabrać go ze sobą i przedstawić swojej rodzinie. Przecież nawet nie byli razem.

To nie byłyby pierwsze Święta Luhana spędzone w samotności na oglądaniu dram na kanapie, z pudełkiem lodów czekoladowych w ręku. Przywykł już do takiego świętowania i nie odczuwał potrzeby, by cokolwiek w tym sposobie zmieniać. Zawsze też mógł jechać do babci do Chin, jednak ona, jak każdego roku, uparła się, że nie chce, by jej wnuczek leciał do niej w zimę, kiedy w każdej chwili na polu może rozpętać się śnieżyca. Luhan rozumiał jej obawy, dlatego zawsze ulegał, nie chcąc niepokoić starszej pani.

Dlatego, kiedy w dzień wyjazdu Sehun wpadł po Luhana, jeszcze długo musiał przekonywać go, aż w końcu Chińczyk zgodził się na podróż do rodzinnego domu Oh. Sehun rozumiał zdenerwowanie Lu, jednak przez całą drogę zapewniał go, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, czym udało mu się uspokoić rozdrażnionego chłopaka.

Gdy dotarli na miejsce, wszystkie ciotki, babcie i przyjaciele Sehuna porwali jego kochanka w wir śmiechów i rozmów, a po kilku chwilach, młodszemu udało się dostrzec ten przepiękny, szczery uśmiech, jaki ozdabiał twarz starszego, który w dość szybkim tempie odnalazł się w towarzystwie. Wszyscy zachwyceni byli Luhanem do tego stopnia, że to on stał się gwiazdą wieczoru, przez co kompletnie nie miał czasu na Sehuna, którego mijał tylko kilka razy podczas całego spotkania. Czuł się z tym źle, dlatego ucieszyło go, gdy Sehun niezauważalnie odciągnął go na bok, prowadząc go na przepiękny, oświetlony lampkami taras, na którym w końcu mogli pobyć tylko we dwoje. W ich małej 'ucieczce' pomagali im Jongin i Kyungsoo, którzy stanęli na czatach, gdyby któryś z gości postanowił im nagle przeszkodzić.

To nie tak, że całe zdarzenie było niezaplanowane. Tak naprawdę Sehun organizował ten wieczór od dawna, czekając tylko na odpowiedni moment, by go zrealizować. Chciał dać Luhanowi czas do namysłu, zanim obydwoje zdecydują się na zrobienie kroku w przód w ich znajomości. To dzisiaj Sehun chciał wyznać Luhanowi swoje uczucia, a dwie obrączki dla par spoczywające na dnie jego kieszeni były tego dowodem.

Luhan czuł, że miejsce, w które zabrał go Sehun było na swój sposób magiczne. Na ogromnym tarasie znajdowała się altanka przyozdobiona teraz sztucznymi kwiatami, które dla Luhana wyglądały na jak najbardziej prawdziwe. Masa białych lampek otaczała całe to miejsce, a gdzieś w oddali słychać było kolędników radośnie śpiewających pastorałki. Chińczyk podszedł na skraj tarasu opierając się o barierkę, a jego wzrok padł na pięknie przyozdobiony ogród w dole.

Sehun podszedł do Luhana z lekkim uśmiechem na twarzy, przystając dopiero przy jego boku. Między nimi panowała cisza z rodzaju tych lekkich i przyjemnych i żaden z nich na razie nie chciał jej przerywać. W końcu Sehun zdecydował się na wypowiedzenie tych kilku zdań, które od początku ich znajomości chodziły za nim niczym cień, jednak zanim zdążył to zrobić, pewny siebie głos Luhana dobiegł do jego uszu.

— Kocham cię, Sehunnie.

Luhan poczuł, jak wraz z wypowiedzeniem tych trzech słów, uchodzi z niego jakiś dotąd wstrzymujący go ciężar, którego chciał się już pozbyć. Uśmiechnął się sam do siebie, zdając sobie sprawę z tego, jak proste to było. Obawiał się, że stchórzy lub w ostateczności zemdleje na środku tarasu, jednak nic takiego się nie stało. Przeciwnie, poczuł się w końcu lekki, rześki i pełen chęci do nowych działań. Czuł, jak jego policzki pomimo mrozu panującego na zewnątrz, palą go od pokrywających je rumieńców, jednak nie czuł się na siłach na spojrzenie w oczy Sehuna. Postanowił kontynuować, wiedząc, że chłopak i tak uważnie go słucha.

— Kocham cię. Przepraszam, że zajęło mi to tyle czasu. Wiem, że czekałeś na mnie, bym w końcu zdał sobie sprawę z moich uczuć, jednak dziękuję ci, że nie naciskałeś na mnie i czekałeś z tym na odpowiedni moment. Wiesz, że nigdy wcześniej nie doświadczyłem tego uczucia i zanim ja....hgmfskf....

Luhan nie zdążył dokończyć zdania, kiedy został gwałtownie odwrócony od barierki, a usta Sehuna zaatakowały jego wargi ze zdwojoną siłą, powodując u starszego głośne jęknięcie. Kiedy po upływie kilku sekund zdziwienie opuściło Luhana, chłopak zaczął oddawać pocałunek z tą samą pasją, wplatając swoje palce w miękkie włosy Huna.

Całowali się długo, namiętnie, chcąc zapamiętać każdy centymetr swoich ust, które nawzajem tak bardzo uwielbiali. Luhan czuł, jak stado motylków wzbija się do lotu w okolicach jego podbrzusza, natomiast Sehun nie mógł powstrzymać wielkiego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy. Odsunął się na chwilę od Luhana, żeby wyciągnąć obrączkę, którą zaraz wsunął na palec starszego. Luhan widząc, jak Sehun zakłada taki sam pierścionek na swoją rękę, otworzył usta w szoku, patrząc na zmianę na obrączkę i na chłopaka.

— Też cię kocham, Lu. Będziesz moim chłopakiem?

— Oczywiście, że tak, idioto! Po co te obrączki?

Luhan spojrzał w oczy hebanowego chłopca, który posłał w jego stronę jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek było mu dane zobaczyć. Sehun przyciągnął starszego do siebie, chowając go w swoich szerokich ramionach.

— Żeby obwieścić całemu światu, że od dzisiaj jesteś tylko i wyłącznie mój.

— Już wcześniej byłem, idioto. Już wcześniej byłem.

🌨️🌨️🌨️

Pierścionek dla par został zastąpiony na prawdziwy pierścionek zaręczynowy jeden i pół roku później, w dniu urodzin Lu. No, a przynajmniej taki był zamiar.

Sehun wprowadził się do niego niecały miesiąc wcześniej, ponieważ doszli do wniosku, że to i tak w mieszkaniu starszego spędzają większość wspólnego czasu. Na początku Luhan obawiał się wspólnego mieszkania, jednak już po tygodniu dostrzegał same plusy tej zmiany.

Sehun pół roku temu ukończył studia z wyróżnieniem, a Luhan do tamtego czasu nie wiedział, że jego ukochany był takim samym kujonem, jakim on kiedyś. Luhan przejął na własność firmę po rodzicach, pozbywając się wszelkich osób, które chciały ją zawłaszczyć. Zaczął indywidualną działalność i już po tygodniu podbijał najdroższe aukcje świata.

Sehun natomiast nadal planował swoją przyszłość, dorabiając na razie w nowo założonej kafejce Jongina i Kyungsoo. Luhan kilka, jak nie kilkanaście razy proponował mu już stanowisko u siebie w firmie, jednak za każdym tym razem Sehun odmawiał, mówiąc, że praca w biurze nie jest tym, co chciałby robić w życiu.

— Sehun-ah! – krzyknął Luhan, kucając przy jednej z szafek w ich wspólnej sypialni szukając obrusu, którego nie mógł znaleźć już od piętnastu minut.

— Co jest, Lu? – głos wołanego chłopaka dał się słyszeć z salonu, w którym chłopak leżał rozwalony na kanapie, oglądając jakiś mecz.

— Nie widziałeś gdzieś może tego białego obrusu we wzorki? Nigdzie nie mogę go znaleźć!

— Trzecia półka od góry, kochanie!

Luhan przeklął pod nosem, ponieważ było to jedyne miejsce, którego wcześniej nie sprawdził. Wrócił do jadalni ze zdobyczą w ręce, akurat w tym samym momencie, w którym wszedł do niej Sehun.

— Pomożesz mi? – spytał starszy, podając dwa rogi obrusu chłopakowi. Razem naciągnęli ozdobę na szeroki stół, który zaraz potem dopełnili jeszcze talerzami, sztućcami i kieliszkami. Luhan przyniósł z kuchni wszystkie wcześniej przygotowane przez niego przekąski, natomiast Sehunowi przypadło rozlanie wina po naczyniach.

Po godzinnych przygotowaniach, obaj wykończeni opadli na kanapę, oddychając przy tym ciężko. Sehun objął ramionami Luhana, którego przybliżył do siebie, by złożyć na jego czole szybki pocałunek. Starszy westchnął zamykając oczy, czując jak zmęczenie wypełnia jego umysł.

— Jestem wykończony!

— Ja również. Przypomnij mi, po jaką cholerę my to w ogóle robimy?

— Ponieważ nasi kochani przyjaciele uparli się, by zrobić przyjęcie z okazji twoich dwudziestych-szóstych urodzin i ściągnęli z tego powodu twoją babcię z Chin i mojego ojca z drugiego końca Korei.

— Ugh! Przecież dwudzieste-szóste urodziny to nic nadzwyczajnego! Urodziny takie same, jak piętnaste czy osiemdziesiąte-czwarte! Za rok też będę je obchodzić i założę się, że skończymy z tymi idiotami w jakimś gejowskim klubie, jak w tamtym roku. Czemu więc teraz mam organizować "wielkie przyjęcie" i zapraszać tylu gości?

Luhan zacytował Baekhyuna, który wydarł mu się tydzień temu do słuchawki, że w piątek oczekują porządnej imprezy u Luhana w domu, ponieważ inaczej jego przyjaciel obrazi się na niego do końca życia. Chłopak wolał nie narażać się swojemu przyjacielowi, ponieważ wiedział, do czego wkurzony Byun był zdolny. 

— Nie wiem, Luhannie. Widocznie ma ku temu jakiś powód...

...który był Sehunowi dobrze znany. Mianowicie dzisiaj, w dniu urodzin jego ukochanego chłopaka, Oh postanowił mu się oświadczyć. Mówiąc szczerze, Koreańczyk planował to już kilka tygodni temu, jednak postanowił zaczekać do urodzin Lu, by cała 'rodzina' mogła się zebrać w ich domu tak, by starszy nie wysnuł żadnych podejrzeń. Wszystko było dokładnie zaplanowane, a Sehun z każdą kolejną godziną był coraz bardziej zestresowany, co oczywiście nie umknęło czujnemu oku Luhana.

— Hunnie? Wszystko dobrze?

— Oczywiście, że tak. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć ojca i twoją babcię. Dawno ich u nas nie było, wiesz.

Sehun palnął pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl i przyłożył sobie zaraz mentalnie w czoło, widząc mało przekonaną minę Lu. Na szczęście z opresji uratował go dzwonek do drzwi, na dźwięk którego Luhan aż podskoczył, biegnąc zaraz w stronę wejścia, by przywitać gości. Sehun odetchnął z ulgą, podążając zaraz za swoim ukochanym. Zapowiadał się ciężki wieczór.

❄️❄️❄️

Od przybycia gości minęły dobre dwie godziny, podczas których poziom stresu Sehuna zdążył już dawno osiągnąć swój zenit. Chwila zdmuchnięcia świeczek przez Luhana zbliżała się wielkimi krokami, a Oh czuł, jak jego serce dosłownie wyrywało się z tego powodu z piersi. Kiedy jego wzrok wyłapał ponad stołem znaczące spojrzenie Baekhyuna, kiwnął twierdząco głową na znak, że mogą zaczynać. Baek uśmiechnął się do niego zanim wstał i wyszedł do kuchni, by zaraz powrócić z niej z ogromnym czekoladowym tortem w rękach. Wszyscy wstali od stołu, zaczynając śpiewać 'sto lat' solenizantowi, jednak wzrok Sehuna cały czas uważnie śledził ciasto, które zostało postawione przed rozpromienionym Luhanem. Czemu akurat ciasto? Ponieważ to właśnie w nim, pod literką 'L' w wyrazie Luhan, który był napisany lukrem na środku tortu Sehun ukrył zaręczynowy pierścionek, zakupiony w jednym z najdroższych sklepów jubilerskich w Seulu. Był to pomysł Chanyeola, który wraz z Baekhyunem pomagał mu w przygotowaniach, ponieważ sam pół roku wcześniej przechodził przez etap oświadczyn i był w tych sprawach, jak to stwierdził, "doświadczony".

Gdy ciasto zostało rozdzielone i każdy otrzymał jeden kawałek, Sehun poczuł, jak jego żołądek zawiązuje się w supeł. Zaczęły targać nim wątpliwości; Co jeśli Luhan odmówi? A jeśli uzna, że to za szybko?, jednak teraz jedyną rzeczą jaką mógł robić, było obserwowanie swojego chłopaka, pałaszującego radośnie wyznaczony kawałek tortu.

Nikt nie tknął swojej porcji. Wszyscy z wyczekiwaniem patrzyli na Luhana, który nie zdając sobie z tego sprawy, po prostu zjadał ostatnie okruszki wypieku.

— Kyu! To ciasto było przepyszne! Muszę zdecydowanie częściej wpadać do tej waszej cukierni, jeśli wszystko w niej jest tak wspaniałe, jak ten tort!

Chłopak spodziewał się usłyszeć radosną odpowiedź przyjaciela, jednak, gdy nie doczekał się jej po kilku dłuższych sekundach, podniósł swoje spojrzenie do góry, szybko przekonując się o tym, że był to błąd. Cała rodzina patrzyła prosto na niego, a w ich oczach blondyn dostrzegł niezrozumiałe dla niego zdziwienie i strach. Luhan zdezorientowany przeniósł wzrok na Sehuna siedzącego naprzeciwko niego, który blady niczym ściana wpatrywał się w niego, tracąc powoli oddech. Przy stole zapanowała głęboka cisza, przerwana przez nagłe chrząknięcie gospodarza.

— Sehunnie? Coś nie tak? Mam coś na twarzy?

Chłopak nie rozumiał, czemu nagle wszyscy zaczęli zachowywać się w tak dziwny sposób, a widok jego ukochanego, który wyglądał jakby stracił wszelki dopływ tlenu wcale go nie pocieszał. Nagle Sehun ożywił się, a z jego gardła wydobył się nerwowy śmiech, który rozniósł się echem po całym pomieszczeniu. Wszyscy jak na komendę dołączyli do Sehuna.

— Nie kochanie, nie masz nic na twarzy.

— W takim razie o co chodzi?

— Czy...nie czujesz się... dziwnie? Nie boli cię brzuch albo...zęby?

— Słucham? Jasne, że nie! Tort Kyungsoo był zbyt dobry, żeby coś mogło mi się po nim dziać! Jak możesz o to pytać, Sehun?

— Tak, tylko, że...

— Po drugie czemu miałyby mnie boleć zęby? Chyba nie włożyłeś dla żartu niczego do środka, prawda? Dlaczego więc miałyby...

Wydarzenia, które działy się po tym sprawiły, że Luhan czuł się niczym na planie filmowym. W jednej chwili wokół stołu wybuchło zamieszanie, a wszyscy zerwali się z krzykiem, biegnąc w jego stronę. Luhan zdążył jedynie zarejestrować w głowie stłuczony przez babcię kieliszek oraz podniesiony głos Baekhyuna, kiedy goście rzucili się wręcz na niego, odcinając mu przy tym dostęp do powietrza.

Nie wiedział, jak to się stało, że kilka minut później znajdował się już w samochodzie prowadzonym w szybkim tempie przez Jongina z przekrzykującymi się Kyungsoo i Baekhyunem oraz próbującym nie zemdleć obok niego Sehunem. Byun cały czas mówił coś uspokajająco do niego, jednak Luhan zastanawiał się nad tym, komu tak naprawdę bardziej potrzebne są jego słowa, ponieważ szatyn z każdą minutą ściskał mocniej jego rękę ze zdenerwowania, co w jego stanie było bardzo niebezpieczne. Mianowicie, jego przyjaciel był w trzecim miesiącu ciąży i właśnie z tego powodu powinien unikać stresu, jak ognia, jednak aktualnie zbyt zajęty był krzyczeniem na biednego Kaia, który skręcił w złą ulicę. Blondyn naprawdę nie wiedział co się wokół niego działo, ponieważ z całego zamieszania, jakie miało miejsce przed ich wyjściem zdążył wyłapać tylko pojedyncze słowa, takie jak pierścionek, połknął czy szpital, które nie miały dla niego żadnego sensu.

Luhan był zdezorientowany, kiedy zobaczył przez okno samochodu mury szpitala, do którego przywieźli go przyjaciele. Nie docierały do niego słowa jakie wypowiedział do niego lekarz, ani to, dlaczego nagle znalazł się w odizolowanym pomieszczeniu, do którego nikt oprócz medyków nie miał wstępu. Przecież z tego, co mu wiadomo, jeszcze dziesięć minut temu był całkowicie zdrowy. Po jaką cholerę w takim razie znalazł się w szpitalu!?

Jednak dla Sehuna, Baekhyuna, Kyungsoo i Jongina, którzy wyczerpani morderczą jazdą łapali oddechy w korytarzu, powód ich przyjazdu tutaj był prosty.

Wyciągnąć z Luhana połknięty pierścionek zaręczynowy.

🌬️🌬️🌬️

Tego samego wieczoru Luhan siedział na niewielkim tarasie w ich wspólnym mieszkaniu, przykryty ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady w ręku. Od dłuższego czasu wpatrywał się w niebo, które zdążyła pokryć już ciemna warstwa chmur, zza których wyglądały pojedyncze gwiazdy. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy przed jego oczami pojawiły się wydarzenia z dzisiejszego dnia.

Po dwóch godzinach udało im się opuścić szpital, a Kai odwiózł parę do domu, która przez całą drogę nie zamieniła ze sobą ani słowa, cały czas tylko trzymając się za ręce. W szpitalu, Luhan dostał odpowiednie krople przeczyszczające, które zadziałały prawie natychmiastowo. Po dodatkowych badaniach oraz zaleceniach odnośnie rzeczy, których przez najbliższy czas nie powinien robić, został wypuszczony z bloku medycznego, kierując się do miejsca, w którym pozostawił swoich przyjaciół oraz chłopaka. Sehun, gdy tylko zobaczył swojego ukochanego całego i zdrowego, rzucił się na niego biorąc go w swoje ramiona. Oboje postanowili na razie przemilczeć sprawę. Chcieli porozmawiać o wszystkim w spokoju i na osobności, mając pewność, że nikt i nic im przy tym nie przeszkodzi.

Pierścionka nie udało się odzyskać. Luhan żałował, jednak wiedział dobrze, jak się sprawy mają i nie miał zamiaru sprzeczać się z nikim na ten temat. Gdy wrócili do domu, Sehun zajął się uspokajaniem i żegnaniem gości, kiedy Luhan zaszył się w samotności na balkonie. Nie miał siły ani ochoty na dalsze świętowanie jego dnia. Czuł się wykończony, jednak wiedział, że nie mógł pozwolić sobie na razie na sen. Najpierw czekała go szczera rozmowa z Sehunem.

— Luhannie? Gdzie jesteś? – Do jego uszu dobiegł głos chłopaka, nawołujący go gdzieś z mieszkania.

— Na tarasie! – odkrzyknął, słysząc odgłosy zbliżających się do niego kroków. Po chwili głowa Sehuna wyłoniła się zza szklanych drzwi, a chłopak wszedł do środka, siadając na krześle obok starszego.

— Jak się czujesz?

— Lepiej. Przepraszam, że musiałeś się o mnie martwić. W ogóle przepraszam za wszystko...powinienem być ostrożniejszy. Nawet nie chcę myśleć, ile kosztował cię ten pierścionek, a jak pomyślę, że aktualnie pływa gdzieś w seulskich ściekach, robi mi się naprawdę głupio. Wybacz, Sehunnie. Wiem, że nie tak wyobrażałeś sobie ten dzień, ale...

Zanim Luhan zdążył dokończyć swój zabawny, według Sehuna, monolog, został przyciągnięty w ramiona młodszego, a ich usta złączyły się w żarliwym pocałunku. Nie spieszyło im się z czułościami. Całowali się powoli, z pasją, jakby chcieli przelać w pocałunek wszelkie, najgłębsze uczucia. Luhan oplótł swoje ręce wokół szyi swojego chłopaka, na co ten tylko uśmiechnął się, mocniej napierając na usta blondyna. Gdy oboje odsunęli się od siebie, Luhan poczuł, jak niekontrolowane łzy wypełniają jego oczy. Śmiejąc się ze swojej bezradności, przetarł je dłońmi, które po chwili zostały odciągnięte od jego twarzy i zamknięte w czułym uścisku rąk młodszego.

— Naprawdę przepraszam, Sehunnie...

— Lu, kochanie, popatrz na mnie. – Oh kucnął przed chłopakiem, po czym uniósł podbródek Luhana, zmuszając go w ten sposób do spojrzenia w swoje oczy.

— Sehun...

— Nie masz mnie za co przepraszać, aniołku. To nie była twoja wina. To ja mogłem pomyśleć dłużej nad tym, że wsadzenie pierścionka do tortu jest niebezpieczne. Mogłem przewidzieć, że możesz nie być w stanie go wyczuć i nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję teraz, że tego nie zrobiłem. Naraziłem cię na niebezpieczeństwo, Luhannie. To ja powinienem cię przepraszać, nie na odwrót.

— Sehunnie, ale ten pierścionek, goście... wszystko tak idealnie zaplanowałeś, a ja to spieprzyłem...

— Nie, Lu. Niczego nie spieprzyłeś. Wszystko jest idealnie, ponieważ jesteś tutaj przy mnie. Pierścionek... Hannie, to tylko rzecz. Wiem, że jeśli chodzi o oświadczyny jest on potrzebny i ważny, jednak, och Lu... jego brak nie zmieni moich uczuć względem ciebie. Zawsze będę cię kochał, bez względu na to, czy będzie on błyszczał na twojej dłoni, czy nie. Od pierwszego momentu, w którym ujrzałem cię na cmentarzu wiedziałem, że jesteś wyjątkowym chłopakiem i przez ten cały czas nie dajesz mi powodów, żebym mógł w to wątpić. Kocham obserwować, jak się śmiejesz, kocham patrzeć w twoje przepiękne oczy, kocham każdy najmniejszy zakamarek twojego idealnego ciała, które jest stworzone tylko i wyłącznie dla mnie. Oddałbym dla ciebie wszystko co mam, żeby tylko móc widzieć ciągle uśmiech na twojej twarzy, wliczając w to nawet swoje życie. Kocham cię, Lu i moje uczucia względem ciebie nie zmienią się przez brak jakiegoś tam głupiego pierścionka. Dlatego...

Sehun uśmiechnął się lekko zmieniając swoją pozycję, cały czas patrząc przy tym w rozszerzone oczy swojego chłopaka, z których nawet przed zakończeniem mowy młodszego wypływał już potok łez. Luhan zakrył usta dłonią, by powstrzymać pisk, jaki chciał opuścić jego usta, kiedy zorientował się, że jego ukochany klęczy przed nim na jednym kolanie, wyciągając w jego stronę swoją dłoń.

— Xiao Lu, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się, pomimo braku pierścionka, wyjść za mnie? Wiem, że może nie jest to najbardziej romantyczne miejsce na oświadczyny i że pewnie wyobrażałeś to sobie w kompletnie inny sposób, jednak...

— Tak! Oczywiście, że tak! 

Luhan dosłownie rzucił się w ramiona młodszego, powodując ich wspólny upadek na zimne płytki balkonu. Po chwili do uszu Sehuna dobiegł melodyjny śmiech blondyna, który leżąc na nim, wtulał się w jego klatkę piersiową, nie powstrzymując przy tym swoich łez. Oh również wybuchnął śmiechem, który uwolnił z niego cały stres i wątpliwości jakie dotychczas towarzyszyły mu z powodu oświadczyn. W jednej chwili poczuł się w pełni szczęśliwy i lekki niczym piórko, ponieważ tak Luhana było jedyną rzeczą, jaką pragnął usłyszeć. Oh prawie natychmiast przyciągnął starszego chłopaka do siebie, łącząc powtórnie ich usta w długim, tym razem dużo bardziej pożądliwym pocałunku, który był tylko zapowiedzią tego, co chciał zrobić z Luhanem tej nocy.

☃️☃️☃️

Ich ślub odbył się na wiosnę, kilka miesięcy później, w ogrodzie taty Sehuna, w którym wszystko się zaczęło. To właśnie tam po raz pierwszy oficjalnie wyznali sobie miłość, dlatego oboje uznali, że nie ma lepszego miejsca do złożenia przysięgi małżeńskiej.

Cała uroczystość była raczej małym wydarzeniem w otoczeniu najbliższych i rodziny. A przynajmniej tak na początku miało to wyglądać. Gdy dopiero później okazało się, że na ślubie obecnych będzie ponad sto osób, pojawiły się małe problemy z organizacją, które jednak szybko udało się rozwiązać. Baekhyun, Kai, Chanyeol i Kyungsoo zajęli się przygotowaniem ceremonii, jak i wesela, dlatego na głowach narzeczonych zostały tylko takie sprawy jak obrączki, czy ubiór, które też wymagały od nich wielkiego poświęcenia i czasu.

Luhan dostał swój pierścionek zaręczynowy. Sehun już na drugi dzień po jego oświadczynach z powrotem wybrał się do jubilera, by zakupić ten sam model. Tym razem jednak obyło się bez gości i pechowych tortów. Oh po powrocie do domu po prostu podszedł do Luhana i powtórnie przed nim klękając, nałożył na palec ukochanego srebrną ozdobę.

Ślub, tak samo jak wesele wypadły wręcz wspaniale, a podczas uroczystości nie obyło się bez płaczu Luhana, który nie mógł ukryć tego dnia swojego wzruszenia. Noc poślubną spędzili w Busan, z którego następnie planowali popłynąć do Japonii na swój miesiąc miodowy, jednak pewne istotne wydarzenie skutecznie pokrzyżowało ich plany.

Luhan skłamałby, gdyby powiedział, że Jihoon nie był skutkiem wpadki. Jednak ta wpadka, pomimo tego, że na początku kompletnie szokująca i zupełnie niespodziewana, była najlepszą rzeczą, jaka zdarzyła się w jego życiu.

Ich synek przyszedł na świat w zimę w jednym z seulskich szpitali na oddziale położniczym. Poród nie trwał długo, ponieważ niecałe dwie godziny, jednak dla Sehuna był to najdłuższy czas oczekiwania w życiu. Umierał z nadmiaru nerwów i podczas całego zdarzenia sześć razy musiał wychodzić z sali, by opanować zawroty głowy. Nie mógł pozwolić sobie na przegapienie narodzin jego potomka, który w każdej chwili mógł przyjść na świat. Koniec końców i tak zemdlał, gdy dostał w ręce nożyce do przecięcia pępowiny nowo narodzonego syna. Natomiast Luhan, pomimo że wykończony, trzymając w swoich rękach małego Jihoona, nie mógł powstrzymać łez, które w szybkim tempie wypełniły jego oczy. Czuł, patrząc na swojego synka, jak ogarnia go duma i niewyobrażalne szczęście, a przede wszystkim nieograniczona miłość do tej maleńkiej istotki. 

🌨️🌨️🌨️

Podczas dziewięciu miesięcy oczekiwania na dziecko, w życiu małżeństwa pojawiło się kilka istotnych zmian, który były konieczne do wprowadzenia.

Pierwszą z takich rzeczy był nowy dom, do którego Sehun z Luhanem wprowadzili się niecałe cztery miesiące po ślubie. Budynek był duży, jednorodzinny, postawiony na obrzeżach Seulu w spokojnej dzielnicy. Posiadał trzy sypialnie, pokój dla dziecka, dwie łazienki, kuchnie, jadalnię, wielki salon i przede wszystkim ogromny ogród, z którego Luhan szczególnie był zadowolony. Podczas ciąży większość czasu spędzał właśnie w nim, a jego głównym zajęciem było sadzenie nowych roślin, czy pielęgnowanie zakwitłych już kwiatów i drzewek, które przez te kilka miesięcy zdążyły pojawić się na ich ogrodzie.

Sehunowi nie podobało się, że jego mąż codziennie narażony był na stres związany z pracą, dlatego Lu na czas swojej nieobecności w biurze, zmuszony był do chwilowego przekazania roli prezesa firmy swojemu zastępcy i przyjacielowi, Kim Minseokowi, który przez cały ten czas zajmował się nią wręcz wzorowo. Dzięki temu, Luhan mógł w pełni zadbać o swoje zdrowie oraz zdrowie swojego dziecka.

Młodszy Oh natomiast poświęcił się szukaniu zawodu, który w pełni by mu odpowiadał i spełniał jego oczekiwania. W międzyczasie wznowił studia, tym razem wybierając profil medyczny, po którym planował poważniej zastanowić się nad odpowiednią pracą dla siebie.

⛄⛄⛄

Lata mijały, a Sehunowi udało się ukończyć studia oraz zakończyć staż w szpitalu, z którym wiązał swoją karierę. Luhan był dumny ze swojego męża, który pomimo obowiązków związanych z nauką nie zaniedbywał swojej rodziny, poświęcając jej maksymalną ilość czasu.

W tym samym czasie Jihoon urósł i jako ciekawy świata trzylatek, zaskakiwał wszystkich swoją wiedzą i umiejętnościami. Był bardzo mądry i inteligentny, a wszystkie pytania jakie zadawał swoim rodzicom były bardzo dokładnie przemyślane i odpowiednio skonstruowane.

Luhan dokładnie pamiętał dzień, w którym w końcu dowiedział się, czym chce zajmować się jego mąż. Było to dla niego jak cios w plecy, ponieważ nigdy nie spodziewał się usłyszeć od Sehuna takiej propozycji. Pamiętał, jak do późna w nocy siedzieli w salonie uzgadniając plany młodszego, którym Luhan był kompletnie przeciwny. Kochał swojego męża z całego serca i szanował każdą jego decyzję, ale nie mógł zgodzić się z wysłaniem go na pewną śmierć.

Sehun w końcu znalazł dla siebie odpowiednie zajęcie, wymagające od niego poświęcenia i dużego ryzyka. Chciał pracować jako lekarz wojskowy na granicy z Koreą Północną. Wiedział, że jest to niebezpieczne zajęcie, jednak był w stanie poświęcić się całkowicie nowej pracy. Inna sprawa dotyczyła ich synka i Luhana, który nie zgadzał się z decyzją Sehuna, nie mogąc zaakceptować takiego obrotu spraw. Wiedział, że przy granicy cały czas trwa wojna, a posłanie męża w jej centrum będzie jak postawienie mu śmiertelnego wyroku wraz z krzyżykiem na drogę. Nie mógł zaakceptować takiej rzeczywistości, do której Sehun zdołał go przekonać dopiero po roku.

Pierwsza dłuższa 'wyprawa' Sehuna odbyła się w maju, cztery lata po urodzeniu Ji. Nie było go wtedy przez dwa tygodnie, jednak w domu nawet po takim upływie czasu odczuć można było wyraźny brak drugiego z ojców. Luhan pod nieobecność męża nie mógł spać w nocy nękany koszmarami, natomiast Jihoon bez przerwy pytał o tatę tak, jakby rozumiał, że dzieje się coś niedobrego.
Po pierwszej 'misji' przyszły kolejne, dłuższe, czasami nawet miesięczne wyprawy, z których Sehun zawsze przysyłał listy. Zawsze były one zapakowane w błękitną, idealnie zaklejoną kopertę, z jego starannym podpisem u dołu strony oraz zapachem ulubionych perfum Luhana wypełniającym jej wnętrze. Oh zawsze zapisywał w nich swoją pracę, pisał o swoim samopoczuciu oraz podawał przybliżoną datę swojego powrotu, z której pięcioletni już Hoon cieszył się zawsze najbardziej.

Lu właściwie nie wiedział, jak to się stało, że jego synek nauczył się płynnie czytać, a w późniejszym czasie również pisać w tak młodym wieku. Sądził, że to za sprawą listów przesyłanych przez Sehuna, które Jihoon zawsze kazał sobie czytać i tłumaczyć po kilka razy. I pomimo tego, że Sehuna nie było z nimi, cieszył się, że przynajmniej w taki sposób mężczyzna przyczyniał się on do rozwoju syna.

W krótkim czasie dni zamieniły się w miesiące, miesiące w lata, a Luhan stracił nadzieję, że Sehun kiedykolwiek zmieni swoje zdanie. Zrozumiał, że w porównaniu z marzeniem Sehuna, nie ma on żadnych szans.

Jihoon skończył sześć lat i zaczął chodzić do szkoły. Do Luhana często dzwoniła wychowawczyni syna, chwaląc go za jego obszerną wiedzę oraz ogromne postępy. W takich chwilach czuł nieopisaną dumę z posiadania tak mądrego dziecka, jednak sam nie wiedział, czy nie powinien zacząć się martwić szybkim dorastaniem Hoona.

Na szczęście, dużą rolę w jego rozwoju miała też jego przyjaźń z Sangwonem, o czym Luhan z Baekhyunem przekonali się już za wczesnych lat. Od początku widać było, że chłopcy są dla siebie tak samo ważni, jak ich rodzice, co niezmiernie cieszyło Hana, którego niektóre domysły co do relacji chłopców, wybiegały już w daleką przyszłość.

Sehun wrócił do domu dopiero w październiku, po siedmiu miesiącach przebywania na granicy. Luhan widział zmiany jakie zachodziły w jego mężu za każdym razem, gdy wyjeżdżał na dłuższy okres, jednak nigdy nie były one tak gwałtowne, jak tamtym razem.

Sehun schudł. Strasznie schudł. Luhan patrząc na niego miał wrażenie jakby ciało jego ukochanego składało się tylko ze skóry i kości, jednak na jego ramionach pojawiły się mięśnie, które wynikały zapewne z przenoszenia ciężkich rzeczy.

Twarz Sehuna była byle jak ogolona, a w niektórych miejscach, Luhan dostrzegł nawet zacięcia spowodowane tępą maszynkę, której używał jego mąż.

Jego ręce straciły dawną miękkość, a jego włosy, które cały czas pozostawały w odcieniu hebanu, stały się wyblakłe, jakby w jakiś nieokreślony sposób utraciły z siebie życie.

Luhan nie wiedział, jak doszło do tego, że pozwalając Sehunowi kroczyć własną ścieżką, po drodze zgubił swojego męża. 

❄️❄️❄️

Lu wstał tego dnia wcześniej, wybudzając się z kolejnego koszmaru, który postanowił nękać go poprzedniej nocy. Nie budząc Jihoona, który przyszedł położyć się obok swojego taty około pierwszej nad ranem wyszedł z sypialni, za swój cel obierając dużą kuchnię płożoną na parterze. Marzył o kawie, dzięki której mógłby przetrwać ten dzień.

Gdy był w trakcie zaparzania napoju, rozległ się niespodziewany dzwonek do drzwi, od którego przez ciało Luhana przeszedł pojedynczy dreszcz. Z tego co było mu wiadome, nie oczekiwał dzisiaj żadnych gości, a Sehun wrócić miał dopiero za trzy miesiące. Kogo w takim razie przywiało o godzinie 8:30 w sobotę?

Luhan nie do końca pamiętał, co działo się po tym, jak otworzył drzwi przed listonoszem. Wiedział, że dostał w ręce białą kopertę zaadresowaną jego imieniem, jednak wszystko co działo się potem, zamieniło się dla niego w jedną wielką, czarną plamę. Pamiętał, jak przez jego głowę przemknęła wtedy myśl, którą szybko od siebie oddalił, nie wiedząc o tym, że jego podświadomość nakierowała go na właściwy tor.

Wiedział, że wraz z przeczytaniem zawartości listu upadł na podłogę, nie mogąc zaczerpnąć powietrza. Dopiero, gdy dotarły do niego zapisane na kartce słowa, z jego ust wydobył się niemy krzyk, a jego oczy zaszły łzami, mocząc po chwili posadzkę wokół niego.

— Tatusiu? Czemu płaczesz?

Luhan usłyszał cichutki głos dobiegający ze schodów, jednak nie wykonał w stronę zaspanego Jihoona żadnego gestu, cały czas uporczywie wpatrując się w jeden punkt.

Po krótkiej chwili zlokalizował chłopca przed sobą, a w jego wystraszonych oczach dostrzegł swoje własne, żałosne odbicie. W jednej chwili przyciągnął Hoona do siebie, zamykając go w szczelnym uścisku swoich ramion. Wiedział, że jego syn nie rozumiał nic z zaistniałej sytuacji, jednak sama jego obecność dodawała mu w tej chwili otuchy.

— Nie płacz, tatusiu. Nie możesz płakać. Tatusiowi Sehunowi byłoby smutno, gdyby teraz wrócił do domu.

On już nie wróci, kochanie. Tatuś Sehun już nigdy nie wróci.

Luhan ostatkiem sił próbował powstrzymać się od wypowiedzenia tych słów na głos. Nie potrafił tego zrobić. Ta bolesna rzeczywistość nie docierała do niego, a możliwość zranienia Jihoona była teraz ostatnią rzeczą o jakiej chciał myśleć. Nie mógł mu powiedzieć o tym, że jego tata nie żyje, że już nigdy więcej nie wróci do domu. Zamiast tego po prostu powtórnie wybuchnął histerycznym płaczem, przytulając do siebie nieświadomego Jihoona z całej siły.

— Tak bardzo Cię kocham, skarbie. Tak bardzo Cię kocham.

Chłopczyk wtulił się w ciało swojego płaczącego tatusia, zaplatając swoje ręce mocno wokół jego szyi. Nie rozumiał powodu smutku swojego taty, ale coś podpowiadało mu, że jego osoba jest teraz mu szczególnie potrzebna.

— Też Cię kocham, tatusiu. Najbardziej.

☃️☃️☃️

Przez następne dni, a później miesiące, Luhan zamienił się we wrak człowieka. Prawie nic nie jadł, mało spał, a jego odporność osłabła do tego stopnia, że nie miał nawet siły wstawać z łóżka.

Wiedział, że jego zachowanie było niepoważne i nieodpowiedzialne, ponieważ wszystko co robił odbijało się ze zdwojoną siłą na Jihoonie, który pomagał mu, jak tylko się dało, ale nie potrafił zwyczajnie odnaleźć się w rzeczywistości.

Codziennie przychodzili do niego też przyjaciele, którzy przez ten czas zajmowali się jego synem, dając Luhanowi szansę na chwilowe zdrzemnięcie się. Do tego blondyna dopadło zatrucie pokarmowe, które ani w dzień, ani w nocy nie dawało mu spokoju, zmuszając go do nieprzerwanych biegów do toalety. Jak się później okazało, Luhan źle zdiagnozował swoją przypadłość.

Sehun po swojej ostatniej wizycie w domu pozostawił po sobie pamiątkę, która miała towarzyszyć Chińczykowi już do końca jego życia.

Lu był w ciąży, o czym dowiedział się na wizycie u lekarza, na którą siłą zaciągnął go Jongin.

W czasie powrotu ze szpitala, trzymając jedną ze swoich rąk na brzuchu, zrozumiał, że musi w końcu przestać żyć przeszłością. Nie może wiecznie się bać i płakać ponieważ ma wokół siebie osoby, które nie zasługują na widzenie go w takim stanie. Musi w końcu stanąć na nogi, ruszyć dalej. Dla Jihoona i swojego przyszłego dziecka. Dla nich musi żyć.

Po powrocie do domu, gdy mały Ji podleciał jak zwykle do niego posyłając mu jeden ze swoich najszczerszych uśmiechów, Luhan bez wahania wziął go w swoje ramiona, po raz pierwszy od dawna zanosząc się wraz z malcem śmiechem.

Tej nocy zasnął wraz ze swoim synkiem u boku, rozumiejąc, że trzyma przy sobie największy skarb, dla którego jest w stanie pokonać wszystkie trudności stawiane przez los i zrobić dla niego wszystko. Postanowił, że będzie walczyć, że już nigdy się nie podda. Dla swoich dzieci. Dla Sehuna.

🌨️🌨️🌨️

— Ji! Złaź na dół! Spóźnisz się do szkoły! Wujek Baekkie zaraz przyjedzie! – Luhan krzyknął z hallu, by jego syn zdołał go usłyszeć ze swojego pokoju.

— Już idę tato! – chłopczyk odkrzyknął, po chwili zbiegając po schodach i zatrzymując się dopiero obok swojego ojca, który od razu zatrzymał go przed sobą.

— Pokaż się, urwisie. Zaścieliłeś łóżko?

— Tak, tato.

— Odrobiłeś na dzisiaj całe zadanie?

— Tak, tato.

— A zęby umyłeś?

— Oj, tato! Nie jestem już małym dzieckiem! Chodzę do drugiej klasy! – Chłopczyk tupnął ze złości nogą, na co Luhan zaśmiał się tylko, biorąc synka w ramiona.

— Wiem, wiem kochanie, jesteś już duży. – odpowiedział Han obserwując, jak chłopiec wymyka się z jego ramion, by samodzielnie zawiązać sznurówki od swoich czerwonych tenisówek.

Minęło kolejne osiem miesięcy, podczas których wiele zmieniło się w dotychczasowym życiu Luhana.

Jihoon urósł, miał już siedem lat, a od niecałych dwóch uczęszczał do szkoły podstawowej razem z o rok starszym Sangwonem. Chłopcy przez cały czas świetnie się dogadywali, a obserwowanie ich wspólnych zabaw, a nawet i sprzeczek, było prawdziwą przyjemnością dla oczu.

Również miesiąc temu, na świat przyszła Hyomin, która była teraz oczkiem w głowie dla wszystkich przyjaciół Luhana oraz powodem do dumy samego tatusia. Dziewczynka była w pełni zdrowa i była dla taty najśliczniejszym noworodkiem (oczywiście na równi z Jihoonem) na ziemi.

Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, Luhan otworzył je z uśmiechem, wpuszczając Baekhyuna z Sangwonem do środka. Ku jego zdziwieniu, nie zobaczył przed sobą sobą przyjaciela w jego blond czuprynie, ale w łagodnym różu, który o dziwo, bardzo do niego pasował.

— Witaj, Lu. Cześć, Hoonie. 

— Hej, hej, wchodźcie. Ładna fryzura, Baekkie.

— Dzięki, rozpracowałem ją wczoraj. Miał być inny odcień blondu, ale ta głupia p...pani u fryzjera pomyliła sobie tubki z farbą no i zostało, jak zostało.

— Wyglądasz naprawdę dobrze.

— Ty też, Lu. Cieszę się, widząc cię z tak ogromnym uśmiechem na twarzy. Wpaść do ciebie dzisiaj? Pomóc przy Hyo?

— Dzięki, Baekkie. Obiecałem Ji, że pogram z nim wieczorem na konsoli. Hyomin już będzie wtedy spała, więc jakoś sobie poradzę.

— W porządku. Jakby co, to dzwoń o każdej porze. Gotowy, Hoonie? – Chłopczyk skinął głową, zakładając swój plecak na plecy. Podszedł do Lu cmokając go słodko w policzek, a następnie chwycił za rękę swojego wujka.

— Okej, w takim razie idziemy. Przywiozę go gdzieś około czternastej, dobrze? Odpoczywaj w tym czasie, Lu.

— W porządku. Uważajcie na siebie. – Luhan obserwował, jak w trójkę odchodzą w stronę auta Baeka, a jego serce ścisnęło się, gdy w pewnym momencie Ji wyrwał swoją rękę z uścisku wujka, podbiegając z powrotem do niego, by rzucić się w jego ramiona.

— Pa, tatusiu. Opiekuj się Hyo, dobrze?

— Dobrze, kochanie. Do zobaczenia później – Luhan poczuł, jak w jego oczach wzbierają się łzy, które z całej siły próbował powstrzymać. Czuł się szczęśliwy, trzymając swojego synka przy sobie, jednak nie chciał okazać mu swojej słabości. Jihoon już zbyt często widział płaczącego ojca.

— Kocham cię, tatusiu.

— Ja ciebie też, kochanie. Leć już, bo się spóźnicie.

Chłopczyk odsunął się od taty, całując go szybko w czoło, zanim z powrotem podbiegł do Byuna, który pomógł mu wejść do wysokiego samochodu. Gdy dzieci były już w środku, Baekhyun odwrócił się do Luhana, a dostrzegając w oczach przyjaciela łzy, szybko pokonał dzielącą ich odległość, biorąc blondyna w swoje ramiona. Czując, jak ciałem przyjaciela wstrząsnął szloch, pogłaskał go uspokajająco po plecach, nachylając się nad jego uchem.

— Jestem z ciebie tak strasznie dumny, Lu. Wszyscy jesteśmy.

Luhan jeszcze długo stał na ganku, nawet wtedy, gdy odjeżdżający samochód Baekhyuna, zniknął już z jego pola widzenia. Patrzył w niebo, uśmiechając się lekko ze łzami spływającymi po jego policzkach. Czuł się naprawdę szczęśliwy, pomimo tego, że nie było przy nim Sehuna, jego ukochanego. Wiedział, że jego serce do końca życia będzie odczuwało pustkę, jednak teraz, mając dwójkę wspaniałych dzieci oraz kochających go przyjaciół, czuł się w pełni zadowolony, ponieważ wiedział, że zawsze znajdą się przy nim osoby, które tę pustkę wypełnią.

🌬️🌬️🌬️

Około godziny dwunastej, po nakarmieniu i ułożeniu do spania swojej córeczki, w końcu znalazł czas na długo wyczekiwany odpoczynek. Zmierzał w stronę swojej sypialni, jednak przystanął w połowie drogi obok pokoju Jihoona, dostrzegając przez uchylone drzwi walające się po nim papiery. Westchnął, zdając sobie sprawę, że najwidoczniej odpoczynek nie był mu dzisiaj dany.

Wszedł do środka, podchodząc do dużego łóżka, spod którego wystawały kartki, które zaczął zbierać. Było ich naprawdę sporo, a Luhan widząc nieopodal leżący zeszyt zrozumiał, że musiały one pochodzić z niego. Wziął go do ręki, otwierając na pierwszej stronie i zamarł, dostrzegając koślawe pismo, pełne błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Pismo Jihoona.

Kochany Mikołaju,
Taty Sehuna nadal nie ma. Tęsknię za nim. Od Jego ostatniej wizyty w domu minął równy miesiąc i od tego czasu nie dostaliśmy od Niego żadnego listu...

Gdy zrozumiał, co trafiło w jego ręce, jego wzrok uważnie zaczął śledzić zapisane zdania. Pamiętnik jego syna spoczywał teraz na jego kolanach w czasie, w którym Luhan nie mógł oderwać się od jego zawartości, czytając uważnie każdy jego najmniejszy fragment.

Mikołaju, czemu tatuś płacze? Drzwi od pokoju taty są zamknięte, ale słyszę wszystko przez ścianę w swojej sypialni. Czy to moja wina? Jeśli tak, to ja już będę grzeczny, poprawię się, obiecuję, ale niech tatuś nie płacze więcej...

Mikołaju, dzisiaj tatuś Luhan bardzo źle się poczuł, przez co wujek Kai pojechał z nim do szpitala, a ja z wujkiem Kyungiee zostałem w domku. Martwię się o tatusia Luhana. Czy z nim wszystko w porządku...?

Mikołaju, czy to moja wina, że tata płakał? Czy tatuś Sehun w końcu wróci? Tylko On potrafi pocieszyć tatusia Luhana...

Mikołaju, tatuś Luhan zaczął zachowywać się dziwnie. Czemu tatuś cały czas gada do swojego brzuszka? Czy ja też powinienem...?

Mikołaju, dzisiaj dowiedziałem się, że będę mieć rodzeństwo! Nie mogę się już doczekać, żeby grać z bratem w piłkę albo opiekować się młodszą siostrzyczką! Tatuś Luhan mówi, że nie wiadomo jeszcze, co to będzie, ale ja już wiem, że cokolwiek by to nie było, ja zawsze jako starszy brat będę się nim/nią opiekować...!

Mikołaju, dzisiaj tatuś Luhan po raz pierwszy od dłuższego czasu się zaśmiał! Uwielbiam śmiech tatusia, jest taki piękny! Spraw, żeby tatuś Luhan nie smucił się już nigdy więcej. Dużo razy słyszałem już jego płacz, ale to śmiech jest tym, co chcę słyszeć na co dzień, ponieważ jest to najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem...

Ostatnie wpisy Jihoona dotyczyły Hyomin, jej wyglądu oraz rozczarowania jakie wzbudziła w chłopczyku, ponieważ nie robiła nic innego oprócz jedzenia, płakania i spania. Pomimo tego, Ji pisał o tym, jak uczy siostrzyczkę nowych rzeczy, jak czyta jej bajki i śpiewa jej kołysanki, czasami samemu zasypiając obok niej. Luhan przy tym fragmencie uśmiechnął się przez łzy, które drugi raz w tym dniu postanowiły spłynąć po jego policzkach.

Kiedy Luhan dotarł do ostatniej kropki, wybuchnął głośnym płaczem, który rozniósł się echem po całym pokoju. Przytulił do piersi zeszyt, jakby chciał w ten sposób uchować wszystkie zapisane w nim zdania, a wspomnienia i uczucia syna przelać do swojego serca. Nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, jak może czuć się Ji podczas jego chwil załamania po utracie drugiego ojca. Zawsze mocno wierzył w to, że jego synek zrozumiał i pogodził się ze wszystkimi wydarzeniami, jednak po przeczytaniu jego listów zrozumiał, jak bardzo krzywdził go niewiedzą oraz odciąganiem go od tematu nieobecności Sehuna. Nie miał pojęcia o połowie rzeczy wspominanych przez chłopca w pamiętniku, a uczucia synka po raz pierwszy dotarły do Luhana ze zdwojoną siłą. Jihoon był bardzo mądrym dzieckiem, jednak dopiero teraz Luhan zrozumiał, że jego mądrość i inteligencja nie przejawiały się jedynie w jego wiedzy i umiejętnościach, ale przede wszystkim w jego emocjach i uczuciach. Mężczyzna żałował teraz, że tak długo ukrywał przed nim prawdę o Sehunie. Jihoon od początku zasługiwał na to, by o wszystkim wiedzieć.

☃️☃️☃️

— Tato! Mówiłem ci, że powinieneś nacisnąć klawisz B, a nie X! Miałeś uderzyć go mocą, a nie nad nim skakać!

— Przecież właśnie to zrobiłem!

— Nie, tato! Ten klawisz jest po zupełnie innej stronie! To ten duży, czerwony po prawej.

— Czemu własny syn poucza mnie w obsłudze konsoli?

— To proste, tato. Po prostu jestem mądrzejszy od ciebie. – Jihoon zaśmiał się, a następnie pisnłą głośno, gdy jego ojciec rzucił się na niego, zaczynając łaskotać go po brzuchu.

— Naprawdę tak sądzisz?

— Nie! Nie! Hahaha! Tato, przestań! Nie mogę hahaha oddychać!

— W takim razie przyznaj, że masz najmądrzejszego tatusia na świecie!

— Tak! Tato! Hahaha! Jesteś hahaha najmądrzejszy!

— Nawet mądrzejszy od ciebie?

— Hahaha tak, nawet hahaha ode mnie!

Lu odsunął się od syna, usadawiając go na swoich kolanach. Ji wplótł palce w miękkie włosy ojca, zaczynając bawić się jego lekkimi loczkami.

— Tato, patrz! Śnieg pada! – Luhan zaalarmowany głosem synka spojrzał za okno, dostrzegając za nim pojedyncze, białe płatki wirujące na wietrze.

— Faktycznie.

— Chodźmy jutro ulepić bałwana!

— Jeśli tylko będziemy w stanie to zrobić, to w porządku.

Mężczyzna czuł, jak pod wpływem delikatnego dotyku syna, jego ciało odpręża się, a jego powieki robią się ciężkie pod wpływem senności jaka go ogarnęła.

— Tato?

— Hmm?

— Hyo płacze.

Luhan otworzył oczy od razu podnosząc się z kanapy. Faktycznie, płacz dziecka dobiegający z góry dobiegł do jego uszu, zmuszając go do szybkiego opuszczenia salonu. Wszedł do pokoju córeczki, którą od razu pochwycił na ręce, zaczynając do niej szeptać i nią kołysać. Dziewczynce zapewne śnił się koszmar, ponieważ tak szybko, jak usłyszała głos Lu, z powrotem zamknęła oczy, powracając do krainy Morfeusza. Luhan uśmiechnął się sam do siebie, widząc swojego aniołka spoczywającego w jego ramionach, po czym wyszedł z pokoju z zamiarem powrotu do syna. W tym samym czasie rozległ się dzwonek do drzwi, a krzyk Ji wypełnił cały dom.

— Otworzę! – Zanim mężczyzna zdołał odpowiedzieć, chłopczyk pociągnął za klamkę, wpuszczając mroźne powietrze do środka. Luhan szybko dobiegł do niego, odciągając go do środka.

— Oh Jihoonie! Ile razy tłumaczyłem ci, żeby nie otwierać drzwi nieznajomym?

— Witaj, Hannie.

Jednak głos, który dobiegł go zza framugi nie był nieznajomy. Luhan poczuł, jak jego serce w jednej chwili staje, a oczy rozszerzają się pod wpływem szoku. Jego kończyny odmówiły posłuszeństwa, a przed oczami pojawiły mu się mroczki, przez które niebezpiecznie się zachwiał. W ostatniej chwili przypomniał sobie o śpiącej na rękach Hyomin, którą przycisnął bliżej swojej klatki piersiowej, jedną ręką podtrzymując się ściany.

— Tata! – Entuzjastyczny krzyk Jihoona odbił się echem po jego głowie, powodując nieprzyjemne dudnienie w jego uszach. Luhan uniósł głowę, patrząc w oczy mężczyzny stojącego przed nim. Bo tak wypadało go nazwać. Nie był już dawnym chłopcem z dziecięcą buzią, jakim zapamiętał go Luhan. Teraz stał przed nim mężczyzna w mundurze z lekkim zarostem na twarzy, jednak w tych samych, niezmienionych, hebanowych włosach. Jego usta wykrzywiła się w tak dobrze znanym Luhanowi uśmiechu, a wzrok mężczyzny dokładnie badał każdy centymetr twarzy drugiego. Jego oczy patrzyły na niego z miłością, szczęściem, ulgą, ale również bólem i niepokojem.

— Se...Sehun... – Luhan nie wiedział, czy sytuacja która właśnie miała miejsce, była tylko wytworem jego wyobraźni, czy jego podobno umarły mąż faktycznie stoi tuż  przed nim. Luhan nie rozumiał, co się dzieje. Nie rozumiał słów wypowiedzianych przez ukochanego. Nie rozumiał ramion, które oplotły jego zwiotczałe ciało. Nie rozumiał. Przecież dostał list. Dokładnie kilkanaście miesięcy temu, w tych samych drzwiach, w których teraz stał Sehun, pojawił się listonosz z białą kopertą. Granica, bomba, wybuch, śmierć — taka była treść listu, lub przynajmniej część, którą z niego zapamiętał. Była podana dokładna data, data śmierci i nazwisko, to jedno nazwisko, które odebrało mu chęć życia na następne kilka miesięcy. Oh Sehun. To pamiętał.

— Sehun...przecież ty... – Słowa nie mogły wyjść spomiędzy trzęsących się warg Luhana, który był zdolny jedynie stać a na środku korytarza i przyciskać do swojego szaleńczo bijącego serca śpiącą Hyomin.

— Cii Lu, nie musisz nic mówić. Zaszła okropna pomyłka. Owszem, została podłożona bomba i wielu z moich kolegów nie przeżyło wybuchu, ale nielicznym udało się uciec. Przez pierwsze miesiące musieliśmy się ukrywać, a potem porozwozili nas po różnych miastach w celu zapewnienia bezpieczeństwa i opieki medycznej. Nie mogłem wrócić, nie chciałem narazić was na niebezpieczeństwo, jednak gdy dowiedziałem się, że otrzymałeś list z moją domniemaną śmiercią wsiadłem w pierwszy lepszy samolot od razu przylatując do was. Przepraszam cię, Lu. Tak strasznie przepraszam. Powinienem był cię słuchać. Powinienem z wami zostać, nie narażać siebie ani was na takie niebezpieczeństwo. Byłem tak strasznie głupi. Nie wiem co podkusiło mnie do wyjazdu. Pomimo tego, że spełniałem się medycznie i miałem tam naprawdę dobre warunki, nie potrafiłem być szczęśliwy, mając was tak daleko od siebie. Przepraszam, tak strasznie przepraszam. – Sehun trzymał w ramionach płaczącego męża, który wypłakiwał się przez cały ten czas w jego mundur. Rozumiał, w jak wielkim szoku musiał być Luhan i ani trochę nie dziwił się, gdy jego płacz na zmianę zamieniał się w krzyk i pięści uderzające równocześnie o jego klatkę piersiową. Domyślał się, jak czuł się Luhan podczas jego nieobecności, ponieważ jego serce rozrywało się na kawałki  w taki sam sposób.

Kiedy Lu uspokoił się w jego ramionach, jego szkliste oczy uniosły się na twarz Sehuna, w którą wpatrywał się przez kilka następnych sekund, zanim przyciągnął młodszego do żarliwego pocałunku, w który przelał wszelkie swoje uczucia. Nie mógł uwierzyć w to, że jego mąż, jego miłość, jego hebanowy chłopiec stoi teraz naprzeciwko niego, oddając jego pocałunki z taką samą pasją. 

Nagle płacz Hyo sprowadził obydwu na ziemię, a Sehun spojrzał zdezorientowany na dziecko spoczywające w rękach ukochanego, które dopiero teraz dostrzegł. Luhan, uspokajając córkę, spojrzał na Sehuna, którego twarz wyrażała niedowierzanie. Lu widząc to zaśmiał się przez łzy, podając zdezorientowanemu mężczyźnie niemowlaka na ręce.

— Czy to jest...

— Sehunnie, poznaj swoją córkę, Hyomin. Hyo, to twój tata. – Mężczyzna obserwował, jak mimika twarzy Sehuna z wahającej się, zmienia się stopniowo w niepewną, żeby zakończyć się na ogromnym uśmiechu.

— Boże, mam córkę... mam córkę... – Oh powtarzał w kółko, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

— Tato? – Obaj odwrócili się, słysząc cichutki głos za nimi. Jihoon stał kilka metrów od nich, przyglądając się z zaciekawieniem całej sytuacji. Sehun poczuł, jak widząc swojego syna jego serce ściska się, a wszelkie emocje, które wstrzymywał w sobie, opuszczają go pod postacią łez. Pamiętał Jihoona jeszcze jako małego, wiecznie uśmiechniętego chłopca, którego wieczorami układał do snu, z którym wychodził na spacery, czy ganiał się po ogródku. Teraz, widząc stojącego przed nim siedmiolatka zrozumiał, jak wielkim głupcem był zostawiając jego, jak i Lu samych sobie. Kucnął, wcześniej oddając Hyo mężowi, a pierwsze łzy spłynęły po jego policzkach, gdy zobaczył niepewne spojrzenie swojego synka.

— Ji...chodź do mnie, aniołku. – Sehun wyciągnął przed siebie ręce, a Jihoon po jeszcze kilku sekundach wahania podbiegł do niego, zaplatając swoje drobne rączki wokół jego szyi. Mężczyzna przytulił go z całej siły, po chwili biorąc go w ramiona i podnosząc do góry, czym wywołał śmiech u chłopczyka. Drugą ręką przyciągnął do siebie swojego męża, składając na jego ustach przelotny pocałunek.

— Tak strasznie za wami tęskniłem. Przepraszam za wszystko, co musieliście przeze mnie przechodzić. – Spojrzał na twarz ukochanego, który uśmiechnął się do niego lekko, po czym ostrożnie, by nie uszkodzić leżącej na jego rękach dziewczynki, przybliżył się do Sehuna, patrząc mu głęboko w oczy.

— Tak bardzo cię kocham, Hunnie.

— Ja ciebie też, Lu. – Sehun schylił się do męża, powtórnie łącząc ich wargi. Jihoon widząc swoich rodziców znowu razem, zaśmiał się, zwracając ku sobie uwagę mężczyzn.

— Czy to znaczy tatusiu, że zostaniesz już z nami na zawsze? – Młodszy Oh spojrzał na syna, następnie przenosząc spojrzenie na swojego męża, trzymającego przy piersi ich drugie dziecko. Nie wyobrażał sobie życia bez tej trójki i żałował, że zrozumiał to dopiero po tylu latach. Teraz, po tym wszystkim, co razem przeszli, ta odpowiedź wydawała mu się zupełnie oczywista. Uśmiechnął się lekko, kładąc rękę na głowie syna.

— Tak, kochanie. Na zawsze i dłużej.

🎄 🎄 🎄

"Kochany Mikołaju,

Minął rok od czasu powrotu tatusia, a w naszym domu z powrotem jest przytulnie i kolorowo. Tatuś Luhan cały czas się śmieje i uśmiecha, a ja jestem bardzo szczęśliwy widząc go takiego.

Dzisiaj pojechaliśmy z rodzicami do dziadka! Było bardzo zimno, ale razem z tatą Sehunem ulepiliśmy bałwana w ogródku dziadka, któremu bardzo się on spodobał. Nazwałem go Olaf, ponieważ bardzo przypominał tego z Krainy Lodu.

Dalej uważam, że Hyomin jest dziwna, pomimo tego, że jest już coraz większa i starsza. Na wyjeździe próbowała zjeść śnieg, chociaż wyraźnie tłumaczyłem jej wcześniej, że się tego nie robi. Myślę, że ona jest po prostu bardzo głupia albo ma coś ze wzrokiem. Tatuś Luhan tłumaczył mi, że w przeszłości też taki byłem, i że gdy Hyo dorośnie, przestanie robić te wszystkie niemądre rzeczy, które robi teraz. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, bo przecież ja zawsze byłem mądry!

Jutro przyjeżdżają do nas wujkowie wraz z Sangwonem! Już nie mogę się tego doczekać, ponieważ chcę przetestować na nim zabawę, którą kiedyś widziałem w telewizji. Polega ona na tym, że dwoje ludzi siada naprzeciwko siebie, kręcąc między sobą butelką i zadając sobie nawzajem pytania. Jeśli jedna osoba odpowie źle, musi ściągnąć z siebie jedną rzecz, a następnie dać ją swojemu przeciwnikowi. Nie za bardzo rozumiem po co Sangwonowi moje majki, ale takie są zasady tej gry i nie będę wykłócał się z jej twórcami. 

Mikołaju, muszę Ci o czymś powiedzieć! Myślę, że moi rodzice zaczęli interesować się elektroniką! Sądząc po odgłosach, jakie wydają czasami podczas nocy, musi być to bardzo ciężkie hobby. Często podczas wkręcania żarówek tatuś Luhan krzyczy głośno, natomiast tata Sehun jęczy, po czym wnioskuję, że jest to naprawdę ciężka praca. W trakcie wkręcania często słyszę także niektóre zdania, jednak najczęstszym co mówi tatuś Luhan jest "wsadź go głębiej" oraz zwykłe "mocniej". Podejrzewam, że chodzi o jakiś ważny kabelek od prądu, ponieważ zawsze, gdy tata Sehun wykonuje jego prośbę, tatuś krzyczy głośno "właśnie tak!" lub "cholera, jak dobrze!" co musi znaczyć o tym, że oboje spisują się w tym hobby. Może ja też powinienem spróbować? Opowiem o tym jutro Sangwonowi i razem będziemy wkręcać żarówki! Nie mogę się tego doczekać!"

Drogi Mikołaju,

jeszcze raz dziękuję Ci za sprowadzenie taty Sehuna z powrotem. Już dawno nie widziałem tak szczęśliwego tatusia Luhana, a to wszystko dzięki temu, że w końcu otrzymał od Ciebie swój wymarzony prezent, jakim był tata. Mam nadzieję, że Niebo już nigdy nie będzie chciało pożyczyć ode mnie żadnego z moich tatusiów, ponieważ są oni potrzebni tutaj, obok mnie, na ziemi. Kocham ich całym sercem i już nigdy nie pozwolę żadnemu z nich odejść.

Tatuś Luhan woła mnie na dół, ponieważ mamy ubierać dzisiaj choinkę! Tydzień temu byłem z tatą Sehunem w galerii i kupiliśmy największe drzewko w całym sklepie! Ledwie mieści się do naszego salonu.

O nie, tatuś tu idzie, a nie może zobaczyć moich tajnych listów do Ciebie! Muszę je szybko schować! Do zobaczenia jutro, kochany Mikołaju! Mam nadzieję, że chociaż w tym roku podczas Gwiazdki uda mi się Ciebie spotkać. Jak co roku mam do Ciebie masę pytań!

Ps: Zapomniałbym; Wesołych Świąt! 

— Wesołych Świąt, kochanie. – szepnął Luhan, kończąc czytać ostatni wpis z pamiętnika Jihoona. Nachylił się nad śpiącym synkiem, całując lekko jego głowę, a następnie opuścił cicho pokój, kierując się do sypialni w której czekał na niego Sehun.

Od razu, gdy przekroczył próg pokoju, jego ukochany posłał w jego stronę uśmiech, który mężczyzna od razu odwzajemnił. Położył się obok męża gasząc światło, a kilka sekund później został przyciągnięty do klatki piersiowej młodszego, który od razu złączył ich usta w czułym pocałunku. Luhan pisnął zaskoczony tym nagłym gestem, czym wywołał śmiech u Sehuna.

— Śpi? – Oh spytał, na co Luhan w odpowiedzi kiwnął głową, odchylając ją zaraz do tyłu, by dać mężowi lepszy dostęp do swojej szyi, na której Sehun zaczął składać mokre pocałunki.

— Jak zabity.

— To dobrze, – Sehun uśmiechnął się przebiegle, co nie uszło uwadze Luhana, który wiedząc już, czego może się spodziewać dzisiejszej nocy, jęknął cicho, od razu zagryzając przy tym wargi. — w takim razie możemy w spokoju zabrać się za wkręcanie żarówek. 

Koniec

Witajcie :) Nie chcę przedłużać notką, ponieważ jestem świadoma tego, jak bardzo musicie być zmęczeni po przeczytaniu opowiadania. Jest to mój prezent *trochę spóźniony* dla Was na Święta, nad którym pracowałam już od czerwca tego roku. Całe opowiadanie składa się z 16700 słów, które w większości wypłynęły ze mnie w ciągu ostatnich dni. Jest to najdłuższa notka, opowiadanie, historia jaką napisałam w całym swoim życiu i mam nadzieję, że nie zawiodłam was ani jej długością ani fabułą. Bez przedłużania, ponieważ sama już jestem wykończona, życzę Wam wszystkim cudownych Świąt, spędzonych w rodzinnej, domowej atmosferze oraz wspaniałego i szalonego sylwestra! <3

Jeśli ktokolwiek ma do mnie jakieś pytana dotyczące opowiadania, śmiało zostawiajcie je w komentarzach ;) Na wszystko chętnie odpowiem.

Jeszcze raz Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku, kochani :*

~ wasza, ForeverIsAlwayss

[Edit] pod spodem znajduje się kolaż ze zdjęciami dzieciaków. Zrobiłam go już podczas pisania opowiadania, ale wtedy wattpad nie miał tej opcji dodawania zdjęć w dowolnych miejscach, a jakbym dodała je na górze, to byłby dość duży spojler :P. Enjoy ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top