6. Orientacja w terenie

Po jakiejś godzinie moje mieszkanie było idealnie urządzone. Miało trzy małe pokoje, kuchnię i łazienkę. Pomyśleć, że to wszystko miałam kompletnie za darmo i właśnie takie, o jakim marzyłam. Byłam wykończona całym dzisiejszym dniem, więc około dwudziestej pierwszej, położyłam się do łóżka. Włączyłam telewizor i wtuliłam się w poduszkę.
"Jaką szkoda, że nie ma ze mną mojej kotki Ateny."-pomyślałam. Ku mojemu zaskoczeniu, usłyszałam znajome drapanie do drzwi. Wstałam, by je otworzyć. Do pokoju weszła Atena we własnej osobie. Domyślałam się, że nie jest to moja "ziemska" towarzyszka, jednak bardzo się ucieszyłam na jej widok. W kuchni "zrobiłam" dla niej miskę z jedzeniem i wodą, w łazience kuwetę. Leżonka nie potrzebowała, gdyż spała ze mną w łóżku.
Teraz zadowolona z cichego kociego mruczenia obok, zasnęłam.

Obudziłam się z rana z myślą, iż był to tylko bardzo dziwny, lecz ciekawy sen. Niestety bądź stety, okazało się, że nie. Byłam dalej w "idealnym" mieszkaniu.
Kotka zamiauczała, domagając się śniadania. Poszłam do kuchni, by przygotować jej coś do jedzenia. Otworzyłam lodówkę, która okazała się pusta. Wyobraziłam sobie, że znajduje się tam kilka produktów spożywczych oraz mokra karma dla kotów. Oczywiście, w mig moje "wyobrażenie" się ziściło. Nakarmiłam zwierzę, po czym wyciągnęłam z lodówki produkty, by zrobić sobie jajecznicę. Gdy kończyłam smażenie, usłyszałam pukanie do drzwi. Za nimi stała Angela. Wpuściłam rudowłosą anielicę do środka.
-Witaj, Frankie.-pociągnęła nosem-Co tu tak ładnie pachnie?
Po czym chyba zapomniała o pytaniu, gdyż Atena zaczęła ocierać się o jej nogi.
-Jaki śliczny kotek!-dziewczyna wzięła kotkę na ręce, obdarowując ją pieszczotami.
-To moja kotka Atena. Robię właśnie jajecznicę. Masz ochotę?-odpowiedziałam na jej poprzednie pytanie.
-Z miłą chęcią. Potem wyruszamy na zwiedzanie Helios. I muszę Cię przy okazji gdzieś zabrać.-mówiła, gdy zmierzałyśmy w kierunku kuchni.
-No, no. Franko, masz bardzo dobry gust.-powiedziała, rozglądając się ciekawie dokoła.
Po posiłku wyszlyśmy na zewnątrz ku niezadowoleniu Ateny.
-Jak widzisz, masz tu sklepy, fryzjera, są nawet lekarze. Wbrew pozorom, możesz nabawić się tu kataru, albo innej choroby. Możesz, oczywiście, wyleczyć się od razu. Wystarczy, że pomyślisz, że chcesz być zdrowa. Ale możesz iść też właśnie do lekarza. Za nic tu się nie płaci, zapewniam. A z resztą...Chodź, pokażę Ci. Wyszłyśmy do małego warzywniaka. Sprzedawała tam starsza Pani.
-Witajcie, drogie dzieci. W czym mogę pomóc?-zapytała.
-Dzień Dobry, Pani Etkins!-zawołała Angela.
-Dźńdbry...-wydobyło się z moich ust.
-A kogóź Ty przyprowadziłaś?
Anielica opowiedziała jej moją historię, po czym dodała:
-Mieszka tu niedaleko. Może Pani mieć na nią oko, przynajmniej na jakiś czas, kiedy nie będę w pobliżu?
-Oczywiście, kochanie. Macie tu po siatce owocków na drogę.-po czym wręczyła każdej z nas ogromną torbę z owocami.
Gdy wyszłyśmy ze sklepiku, ruda powiedziała:
-No widzisz? To twoja bliska sąsiadka, mieszka dwa mieszkania za Twoim. Możesz do niej uderzyć z każdym problemem, o każdej porze dnia i nocy. A teraz jedziemy.
Zaprowadziła mnie na pobliski przystanek autobusowy.
Wsiadłyśmy w numer 8. Nie trzeba było kupować biletu, wystarczyło zająć miejsce. Jechałyśmy dość długo w milczeniu, ponieważ z zaciekawieniem śledziłam wzrokiem to, co było za oknem. W końcu zatrzymaliśmy się na odpowiednim przystanku i Angela kazała mi wysiąść. Przeszłyśmy kilkadziesiąt metrów pieszo. Moim oczom ukazał się znajomy, choć dawno niewidziany, wiejski domek. Należał do moich dawno już nieżyjących dziadków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top