31. Czas powrotu.

FRANKA

Czas mijał, wkrótce przyszła pora na rozstanie z Otchłanią. Wraz z Angelą i Gabrielem udaliśmy się z powrotem do Helios. Czyściec wyglądał tak, jak w chwili opuszczenia go przeze mnie. Jakby nigdy nie było żadnej wojny. Ludzie pracowali, robili zakupy, spotykali się z rodziną i przyjaciółmi. Przyjaciele odprowadzili mnie do mieszkania, gdzie po chwili zostałam sama z Ateną. Był wieczór, sprawdziłam pocztę, z której dowiedziałam się, że nazajutrz rano mam być w pracy. Poserfowałam jeszcze jakiś czas po Internecie, wzięłam kąpiel i poszłam spać.
Następnego dnia po pracy odwiedziłam rodzinę. Babcia ucieszyła się na mój widok i wypytywała o szczegóły wojny.
-A czy diabły były wobec ciebie miłe?-zapytała, podając świeże ciasto i mleko.
-Tak... Wszystko było OK...-zaczęłam, po czym usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Przecież to czas udoju. Czyżby dziadek potrzebował pomocy?-zdziwiła się starsza kobieta, po czym poszła otworzyć.
-Boże przenajświętszy! Czy wojna znów rozgorzała?!?-usłyszałam przestraszony krzyk babci. Ruszyłam jej na pomoc.
-Witaj Franko. Nie chciałem przestraszyć twojej krewnej. Czy możemy porozmawiać?-zapytał Asmodeusz.
Babcia, z coraz większym zdziwieniem, patrzyła to na niego, to na mnie.
-Możesz nas na chwilę zostawić?-zapytałam, patrząc na nią.
-Czy na pewno wiesz, o co prosisz? Toż to sam Książę Otchłani!
-Wiem, babciu. Zdążyłam go poznać. Pomagaliśmy sobie w trakcie wojny.-wyjaśniłam.
W końcu dała za wygraną i weszła do domu, zamykając za sobą drzwi.
Zostaliśmy sami.
-Co chciałeś?-zapytałam, stojąc w pewnej odległości od niego.
-Proszę, zanim odejdziesz, powiedz, że nie chowasz do mnie urazy.
-Przyszedłeś tu z urażoną dumą?!?-wyrzuciłam z siebie, coraz bardziej wściekła.
-Nie. Przyszedłem tu jako...-zawiesił na chwilę głos, po czym westchnął i dokończył-...jako przyjaciel.
-Dobrze. W takim wypadku należy Ci się wybaczenie.-odwróciłam się i chciałam wejść do domu, jednak poczułam szarpnięcie i znalazłam się tuż przy nim.
-Mogę przyjść się z Tobą pożegnać? Tego dnia, kiedy będziesz opuszczała Helios.-wyszeptał tuż przy moim uchu.
-Możesz. Ale puść mnie.-poprosiłam.
Chłopak zwolnił uścisk. Byłam wolna.
-Wracaj do Rei.-powiedziałam, po czym weszłam do środka, zamykając drzwi.

ASMODEUSZ

Nic więcej nie mogłem zrobić. Po powrocie do Otchłani, zamknąłem się w swojej komnacie i wspominałem wszystkie chwile, spędzone z dziewczyną. Potem przemyślałem sprawę z Reą. Uzmysłowiłem sobie wtedy, że tej drugiej tak naprawdę nie znam i nie chcę z nią spędzić całej wieczności. Gdyby tylko Franka mogła tu pozostać...
Zacząłem pisać list do Jezusa, z prośbą o inną decyzję w sprawie rudowłosej. Jednak po chwili zmiąłem kartkę i wrzuciłem ją do kominka. Przecież mój los jest z góry przesądzony... Nawet, gdyby dziewczyna mogła tu pozostać, żeby z nią być, musiałbym ją trzymać w haremie, a tego chciałem uniknąć. Rea nie pozwoliłaby na to, a wręcz znęcałaby się nad nią. Stwierdziłem, że to, co ma się zdarzyć, będzie najlepszym rozwiązaniem.

FRANKA

Dni mijały szybko. Dwa razy odwiedzili mnie anioły. Angela i Gabriel postanowili "zalegalizować" swój związek. Nie, w Niebie i Piekle nie ma czegoś takiego jak małżeństwo. Chłopak jest archaniołem i zajmuje wysoką pozycję w Niebie. Mieszka niedaleko rezydencji Jezusa, a tam przebywają tylko wybrani i święci. Musiał wystosować specjalne pismo, w którym poprosił o pozwolenie, by anielica mogła z nim zamieszkać. Dostali pozytywną odpowiedź, oboje byli bardzo szczęśliwi. Również cieszyłam się szczęściem anioła i jego wybranki.
Zrobiliśmy z tej okazji przyjęcie, niestety tylko we własnym gronie. Diabły nie mogły nam towarzyszyć, gdyż pochłaniały ich sprawy dokumentacji wojennej. A gdyby przyjęcie miało być później, to z kolei ja nie mogłabym w nim uczestniczyć.
Bawiliśmy się, mimo to, bardzo dobrze.

Następnego dnia, do mojego mieszkania zapukał nieznajomy anioł.
-Witaj. Jestem Michał, jeden z archaniołów. Mam zaprowadzić cię do Złotej Bramy. Musisz pozbyć się wszystkich rzeczy z domu. On ma pozostać pusty.-wyjaśnił jasnowłosy.
Spojrzałam po swoim mieszkaniu. Niebiańska Atena przyszła do mnie i usiadła przy moich nogach. Chyba czuła, że zbliża się jej koniec.
Po chwili zniknęło wszystko. Wszystko oprócz kotki.
-Czy mogłabym przekazać ją przyjaciołom?-zapytałam anioła.
Stał i niezdecydowany myślał intensywnie.
Na szczęście w tym samym czasie przyszła znajoma para. Gabriel i Michał stwierdzili, że kotka może zamieszkać wraz z Angelą i archaniołem. Nikt nie będzie mieć o to pretensji. Pożegnałam więc zwierzątko i wręczyłam ją anielicy. Ruszyliśmy w milczeniu na miejsce. Przy Złotej Bramie stał dość niski mężczyzna, z ciemnobrązowymi, półdługimi włosami, ubrany w garnitur. Trzymał coś w dłoniach.
-Czy to... Jezus?-zapytałam Angeli.
Ta tylko skinęła twierdząco głową.
Podeszliśmy do niego. Skłoniłam przed nim głowę i czekałam na to, co się teraz wydarzy.
-Franko.-zaczął mężczyzna.-Mam nadzieję, że pobyt w Czyśćcu oraz Piekle, nie był dla Ciebie uciążliwy. Za niedogodności wojenne bardzo cię przepraszam. Nie mieliśmy tego w planach. A teraz proszę, weź tą tabletkę.
Podał mi małą, niebieską ampułkę.
-To jest po to, abyś zapomniała o tym, co tu widziałaś. To dla bezpieczeństwa, sama rozumiesz...
Rozumiałam. Wzięłam od niego lek i szybko, zanim się rozmyślę, połknęłam. Wtedy przeszliśmy przez Bramę.
Za nią stali wszyscy, których poznałam podczas pobytu tutaj. Przybył nawet Lucyfer w towarzystwie Asmodeusza i Lilith. Podeszłam do nich i każdego z osobna, serdecznie uścisnęłam. Byli również dziadkowie i pracownicy baru. Dosłownie wszyscy. Na pożegnanie nie miałam wiele czasu.
Angela podeszła do mnie i wzięła za rękę. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top