29. Rezultat wojny.

ASMODEUSZ

Jeszcze tej tutaj brakowało! Po tym, co zrobiła France, miałem ochotę rozszarpać ją na strzępy. Jednak trzymałem emocje na wodzy. Po pocałunku, Rea odeszła kilkanaście metrów od naszego namiotu i obok niej pojawił się podobny. Popołudniu postanowiłem sprawdzić, co dzieje się na polu bitwy. Nie chciałem zostawić dziewczyny samej z Reą, jednak nie miałem zamiaru narażać jej na niebezpieczeństwo związane z wojną. Podszedłem do Franki i powiedziałem:
-Dasz radę wytrzymać chwilę w jej towarzystwie? Muszę polecieć do Lucyfera, poproszę Angelę, żeby się tu zjawiła.
-Nie możesz tam iść!-zaprotestowała.-Jesteś ranny.-wskazała na moje ramię.
-Tylko na trochę. Będę uważać.-obiecałem.
Pokiwała tylko twierdząco głową.
Ja poszedłem po Dragona i wyruszyłem w drogę.

FRANKA

Nie podobał mi się pomysł diabła, jednak wiedziałam, że nie zrezygnuje z tego. Obiecał, że będzie uważny. Miałam nadzieję, że dotrzyma słowa. Z Reą na pewno nie zostaniemy przyjaciółkami, ale raczej teraz nie zrobi mi krzywdy.
Po odejściu demona, podeszła do mnie z kpiącym uśmiechem.
-O co księżniczko? Niedługo nas opuścisz? Naprawdę, bardzo mi przykro.
-Chcesz coś jeszcze dodać?-prowokowałam ją, nic nie robiąc sobie z jej zaczepek.
-Tak. Od dziś Asmodeusz nie będzie spać w twoim namiocie. Noce będzie spędzał że mną.
-No dobrze. Jednak pamiętaj, że jest on bardzo osłabiony. Nie powinniście za bardzo szaleć.-stwierdziłam, nie patrząc w jej stronę.
-Dla twojej wiadomości, pani doktor.-ostatnie słowa powiedziała tonem jeszcze bardziej ociekającym jadem.-Diabeł zdrowieje szybciej w swojej prawdziwej formie.
Tego nie wiedziałam. Dlaczego mi tego nie powiedział? Z tego wszystkiego, zapomniałam ukryć myśli za murem.
Oczywiście, diablica to wykorzystała.
Najpierw zaśmiała się chamsko, po czym rzekła:
-Ne pamiętasz już, jak zachowywał się Belial w swojej postaci? One nie panują wtedy nad sobą, mała. Ale uwierz mi-seks z diabłem jest bardzo przyjemny.
Spojrzałam na nią zirytowana. Na moje policzki wkradł się rumieniec.
Rea dalej śmiała się, jakby przypomniał jej się dobry żart.
W tej chwili zjawił się Gabriel.
-Widzę, że już masz przyjaciela. Nie przeszkadzam wam już, idę przygotować się na wieczór.-puściła do mnie znacząco oko, po czym odeszła.
-Wszystko OK?-zapytał anioł.-Nie zrobiła Ci krzywdy?
-Nie. Po prostu że mną rozmawiała. Czy to prawda, że diabeł szybciej dochodzi do siebie w tej prawdziwej postaci?-zapytałam.
-Tak, to prawda. Mod nie chciał cię narażać na niebezpieczeństwo związane z tym. I nie chodzi tu tylko o jego seksualność. One są wtedy naprawdę nieobliczalne.
-Mogę sobie wyobrazić.
Do wieczora dotrzymywał mi towarzystwa. Nie zabrał Angeli, aby Rea nie niepokoiła nas.
Gdy słońce już prawie zaszło, wrócił demon. Na szczęście nie zrobili mu większej krzywdy.
-Dziękuję, Gabryś. Możesz wracać do Angeli.-powiedział z uśmiechem Mod.
-Prosiłem, żebyś tak na mnie nie mówił. Do zobaczenia.
Anioł rozłożył skrzydła, po czym odleciał. Chwilę patrzyłam za nim, gdyż dawno nie widziałam ich w locie.
-Czy Rea zachowywała się przyzwoicie?-zapytał.
-Tak, wszystko było OK.-chwilę zastanawiałam się, czy zadać mu to pytanie. W końcu zaczęłam:
-Mod, czy mogę cię o coś...-w tym momencie do namiotu weszła jego narzeczona.
-Kochanie, chodź już. Teraz ja zajmę się twoim zdrowiem.
Diabeł spojrzał na nią spode łba. Chyba nie spodobał mu się ten pomysł.
Wymienił ze mną spojrzenia. Przez chwilę miał głupią minę, powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Już mieli wychodzić, gdy w wejściu pojawił się obcy demon.
-Wasza wysokość.-zwrócił się do Asmodeusza.-List polecony od Króla Otchłani.
Podał mu kopertę, po czym skłonił się i odleciał na swoim smoku.
Diabeł otworzył list.
-Oddziały Piekła i Nieba odparły atak na zamek. Zachodnie skrzydło zostało spalone, Smokownia jest w ruinie. Lilith została na zamku, by dopilnować odbudowy. Mieszkańcy Wiecznej Ciemności są zdziesiątkowani. Zginęło wiele aniołów i demonów. Nie ucierpiał nikt z królewskich rodzin, oprócz Księcia Otchłani, który jest pod opieką lekarską Franciszki White, nieumarłej, przebywającej tymczasowo pod opieką Piekła.
Przeczytał spis osób, które zginęły. Nie znałam nikogo. Jednak lista była dosyć długa.
Chwilę potem demony opuściły mój namiot. Zostałam sama. Zajęłam się Ateną, która domagała się uwagi, po czym wzięłam kąpiel i szłam w kierunku mojego posłania. Nagle poły namiotu się rozchyliły. Na zewnątrz świecił księżyc, więc na ziemię rzucił się dlugi, rogaty cień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top