27. Przyjaźń czy kochanie-oto jest pytanie.

FRANKA

Opuściłam  namiot, by Książę mógł spokojnie wykonać wieczorną toaletę. Stanęłam nieopodal naszego"domku" i na poczekaniu wymyśliłam nam kolację. Noc zapowiadała się chłodna, nie chciało mi się gotować. Stałam dłuższą chwilę z gorącymi posiłkami w styropianowych pojemnikach. Czekałam... czekałam...i czekałam. Opakowania powoli robiły się chłodne, a Asmodeusz nie raczył nawet wyjść z wanny.
-Mógłbyś się pośpieszyć? Jest tu bardzo zimno!-krzyknęłam do namiotu.
Żadnej odpowiedzi. Poczekałam jeszcze kilkanaście minut, bez żadnego rezultatu. Zdenerwowana nie na żarty, postanowiłam nie bawić się w uprzejmości. Po prostu weszłam do środka. Diabeł widocznie zasnął w ciepłej wodzie i nie słyszał mojego wołania.
-Może szanowny Książę się pośpieszyć? Chcę iść spać i w końcu zjeść kolację!-krzyknęłam mu nad uchem.
Dopiero wtedy zauważyłam, że woda zmieniła kolor na smolisty, a chłopak jest blady jak ściana i nie oddycha.
-Mod?-zapytałam niepewnie.-Słyszysz mnie?
Przyłożyłam palce do jego szyi, aby sprawdzić puls. Jednak musiałam brać pod uwagę fakt, iż on jest przecież martwy. Czy anioły i demony posiadają coś takiego jak puls? Musiałam coś zrobić. Wytężyłam wszystkie siły i udało mi się wyciągnąć go z wody. Ostatkiem sił zaciągnęłam jego ciało na posłanie, okryłam go, po czym zajęłam się raną. Pod wpływem gorącej wody otworzyła się i zaczęła obficie krwawić. Nie miałam tu zbyt dużego pola manewru, jednak igłą i nicią mogłam już coś zdziałać. Te rzeczy udało mi się przywołać. Zabrałam się za zszywanie rany. Diabeł zaczął odzyskiwać przytomność podczas tego zabiegu, więc znów musiałam wytężyć siły, by utrzymać go w odpowiednim położeniu. Po skończonej pracy, udało mi się go nakarmić. Sama również posiliłam się i wyczerpana, zasnęłam na gołej ziemi.

ASMODEUSZ

Po tym, jak rana się otworzyła, dość szybko straciłem przytomność. Obudziło mnie nawoływanie Franki, jednak byłem za słaby, aby jej odpowiedzieć. Znów odpłynąłem. Kolejny raz odzyskałem świadomość, gdy dziewczyna zszywała ranę. Po zabiegu nakarmiła mnie, po czym zasnąłem. Jednak ten sen był dla mnie dobrym lekarstwem. Obudziłem się nad ranem i poczułem przypływ utraconych sił. Obejrzałem ranę na ramieniu. Nie wyglądała najlepiej, jednak widziałem już znaczącą poprawę. Podniosłem lekko głowę. Udało mi się w ciemności dostrzec skulone z zimna ciało dziewczyny. Wstałem po cichu i przeciągnąłem swój materac obok niej. Zdrową ręką wepchnąłem ją delikatnie na niego, po czym położyłem się obok. Gdy poczuła ciepło drugiego ciała obok, natychmiast do mnie przylgnęła, grzejąc się. Otuliłem ją kołdrą, dodatkowo przytulając się do niej i na powrót zapadłem w sen.

FRANKA

Było naprawdę zimno. Jednak w pewnym momencie, przyśniło mi się, że znów jestem małą dziewczynką. Przyszła po mnie mama i zabrała ze sobą do łóżka. Ufnie wtuliłam się w jej ramiona i ogrzana, zasnęłam. Sen niestety, nie trwał długo. Znów usłyszałam odgłosy walki, które usunęły wspomnienie uroczego snu. Jednak dalej czułam ciepło drugiego ciała. Nie chciałam się jeszcze budzić. To uczucie było tak miłe...
-Wstawaj księżniczko.-usłyszałam czyjś rozbawiony szept.
Gwałtownie otworzyłam oczy. Nad sobą miałam męską twarz, otoczoną czarnymi lokami. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że leżę z nim w jednym łóżku, szybko odrzuciłam kołdrę i wyskoczyłam z posłania, co było, niestety błędem. Diabeł leżący wraz ze mną, był kompletnie nagi. A że kołdra została odrzucona dość mocno, odkryłam i jego.
-Ubierz się!-krzyknęłam, odwracając wzrok i próbując ukryć zawstydzenie.
-Przecież i tak mnie widziałaś nago, kiedy wyciągnęłaś z wanny.-zauważył rozbawiony, jednak sięgnął po przykrycie i narzucił je na siebie.
-To co innego. Próbowałam cię ratować.
-Byłoby ci przykro, gdyby się nie udało?-droczył się ze mną dalej.
-Oczywiście. Jesteś moim pierwszym pacjentem.-również próbowałam obrócić tą sytuację w żart.
Sprawnym ruchem chwycił prześcieradło i zawiązał je w pasie.
-Pokaż rękę.-poprosiłam, gdy się podniósł.
Diabeł podszedł do mnie i pozwolił obejrzeć zranione ramię.
-Przeżyjesz.-stwierdziłam. Po zszyciu rany, naprawdę wyglądała lepiej. Asmodeusz również wyglądał, jakby siły lada moment miały wrócić w pełni. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
-Zaraz zrobię coś na śniadanie.-powiedziałam i chciałam się od niego odsunąć, jednie pozwolił mi na to. Przytrzymał mnie zdrową ręką, przysunął twarz do ucha i wyszeptał cicho:
-Teraz ja zajmę się tobą, księżniczko.
Po czym bez ostrzeżenia... pocałował mnie. Zaskoczona, bezwiednie odpowiedziałam na ten gest, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając jeszcze bliżej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top