19. Zbrojownia

FRANKA

Obudziłam się w środku nocy. Wstałam, by skorzystać z toalety. Dziwne...Nie pamiętam, bym przechodziła z fotela na łóżko. Wzruszyłam tylko ramionami i wstałam. Po powrocie do łóżka nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, w końcu wyjęłam z szafy ciepły szlafrok i po cichu wyszłam z moich apartamentów. Nie robiłam nic złego, Lucyfer i Mod pozwolili mi chodzić po całym zamku bez przeszkód. Postanowiłam zajrzeć do sali, gdzie stało kilka zbroi rycerskich. Tak, jak w wielu innych pomieszczeniach w zamku, tak i tu znajdował się kominek. Rozpaliłam w nim ogień siłą woli i podeszłam do pierwszej zbroi. Była koloru złotego. Dotknęłam jej, wyglądała na prawdziwą. Obok leżał podobny hełm, z miejscem na rogi. Zastanowiło mnie to, bo przecież żaden z poznanych przeze mnie diabłów nie posiadał...poroża. Odłożyłam ochraniacz na miejsce, po czym przyjrzałam się kolejnej-srebrnej. Była taka jak poprzednia. Pomieściłaby mężczyznę o wysokości przynajmniej dwóch i pół metra. Obok taki sam jak ten złoty-hełm. Kolejna była czarna. Ostatnia-biała.
Już miałam wygasić kominek i wrócić do swojej sypialni, gdy usłyszałam ciche kroki na korytarzu. Spojrzałam w tamtą stronę. Moje serce ze strachu zaczęło niespokojnie trzepotać. Na przeciwległej ścianie, zobaczyłam cień diabła "Z krwi i kości". Wysoki, potężny...no i posiadał rogi. Nie wiedziałam, gdzie mam się ukryć. Po chwili jednak, usłyszałam zdziwiony głos Asmodeusza.
-Co Ty wyprawiasz?
Wyglądał normalnie. W ręku trzymał świecznik, to zapewne on rzucał tak dziwny cień.
Uspokoiłam się trochę, po czym powiedziałam:
-Przepraszam, nie mogłam zasnąć. Nie chciałam zrobić nic złego.
-Wiem. Chodź, odprowadzę Cię.
W jego towarzystwie wróciłam do swoich pokoi.
-Wejdziesz?-zapytałam Księcia, który z dziwną miną stał przed drzwiami.
Postąpił naprzód, zamykając za sobą pokój.
-Obudziłam Cię?-nic innego nie przychodziło mi do głowy.
-Nie...Też nie było dane mi zasnąć tej nocy.-rzekł, siadając przed kominkiem. Ja usiadłam na łóżku.
-Muszę Ci coś powiedzieć.- kontynuował-Dziś wyjeżdżam z wojskiem nad Wszechocean. Nie będę mógł Cię pilnować.
-Przecież dam sobie radę samą. Mogę nawet wrócić do poprzedniego domu. Albo pojechać z Tobą.-spojrzałam na diabła z nadzieją.
-Tym razem to nie wycieczka krajoznawcza.-odparł rozbawiony, po czym spoważniał-Coś się szykuje. Zauważyli niebezpieczeństwo.
-Asmodeuszu, Lucyfer i Lilith są mili dla mnie. Nic mi tu nie grozi.-próbowałam go uspokoić. Chyba wziął sobie do serca opiekę nade mną.
-Nie rozumiesz. Będziesz musiała przenieść się w inne miejsce zamku. Z resztą, wszystkie kobiety tam trafią.
-Czyli gdzie?-nie podobał mi się ton, jakim wypowiedział ostatnie zdanie.
-Do królewskiego haremu.
-CO PROSZĘ?!?-tego się nie spodziewałam.
-Spokojnie, służba wie, że nie mają prawa Ciebie nikomu wydawać. Będziesz tam bezpieczna. Uważaj jednak na dziewczyny. Kiedy Lucyfera nie ma w pobliżu, Lilith nie jest taka miła. I staraj się trzymać z daleka od Rei.-pouczył mnie, jednak ani trochę mnie to nie uspokoiło.
-Dlaczego wybrali dla Ciebie na żonę taką...taką...No, wiesz co mam na myśli.
-Wiem. Polityka, kochanie. Jej ojciec jest wpływowym diabłem, z resztą już Ci to mówiłem. Nie wiem dlaczego, ale ona ma coś do Ciebie. Bądź ostrożna.
-A czy nie możecie mnie wysłać już na ziemię? Po co cały ten cyrk?
-To nie od nas zależy. Poza tym, jeśli ci z Wiecznej Ciemności wyjdą na ląd w Piekle, kilku z nich na pewno przedostatnie się do Nieba. Na ten czas połączenia między Ziemią a Helios są zawieszone. Chodzi o to, by nikt niepowołany nie dostał się do waszego świata.
Niezbyt to wszystko zrozumiałam, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Co robiłaś w zbrojowni?-zmienił nagle temat.
-Oglądałam zbroje. Czy one służą do ozdoby? Są śliczne, dlaczego nie są wystawione gdzieś na widoku?-zapytałam.
-Bo one nie służą do ozdoby. To nasze uzbrojenie wojenne.
-Ale...Ale one są chyba na Was za duże...Wybacz, może Ty i Lucyfer macie ponad metr osiemdziesiąt, ale zbroje są dla osób przynajmniej dwa razy wyższych. No i te hełmy z rogami. To bez sensu.
-Może i tak...-stwierdził diabeł, podnosząc się z miejsca.-Wybacz, muszę się zacząć zbierać.
Po czym wyszedł z sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top