18. Przygotowania do wojny.
UWAGA!!!
W ROZDZIALE POJAWIA SIĘ DELIKATNA SCENA ŁÓŻKOWA. JEŚLI NIE CHCESZ JEJ CZYTAĆ, WYSTARCZY, ŻE DOTRWASZ DO "WIELOKROPEK". DALSZY CIĄG NIE WNOSI NIC DO FABUŁY OPOWIEŚCI.
ASMODEUSZ
Z pokoju Franki dobiegało ciepło. Zapewne rozpaliła ogień w kominku. Chciałem zobaczyć, czy u niej wszystko w porządku, więc zapukałem do drzwi. Żadnej odpowiedzi. Tak samo za drugim razem. Uchyliłem je i zajrzałem do środka. Nagle do mojej nogi doskoczyła kotka i lekko mnie ugryzła, sycząc ostrzegawczo.
-Chyba pomyliłaś gatunki, Przekąsko.-powiedziałem i wszedłem do środka. Kotka cały czas bacznie mi się przyglądała. Podszedłem do fotela, na którym spała dziewczyna. Widać było, że jest jej niewygodnie. Spojrzałem w kierunku łóżka. Zastanawiając się co robić, przeczesałem palcami moje czarne włosy. Po chwili namysłu, odrzuciłem kołdrę, po czym podszedłem do Franki i delikatnie, by jej nie obudzić, podniosłem, po czym położyłem ją w łóżku. Chwilę się pokręciła, powiedziała coś pod nosem, po czym zapadła cisza. Kotka wskoczyła zaraz na poduszkę, zwinęła się w kłębek obok głowy swojej Pani i udała się w jej ślady. Wyszedłem z pokoju, by udać się do moich apartamentów, gdzie czekała na mnie przyszła żona.
Po drodze złapał mnie Lucyfer.
-Asmodeusz!-usłyszałem jego głos, po czym odwróciłem się w jego stronę. Gdy zobaczył, że zwrócił moją uwagę, powiedział:
-Chodź do mojego gabinetu.
Wzruszyłem tylko ramionami i poszedłem za nim.
Gdy byliśmy w pomieszczeniu, zamknął drzwi na klucz, wyłączył telefony i pozamykał okna. Dziwne.
-Siadaj, musimy porozmawiać.
Wykonałem jego polecenie.
-Był u mnie dziś posłaniec od Obrońców Wszechoceanu. Nie mam zbyt dobrych wieści. Podobno druga strona szykuje atak.
-Ile okrętów?-zapytałem bez zastanowienia.
-Mod, to jest poważna sprawa. Nie możemy tego lekceważyć!-Lucek podniósł głos.
-Przecież mówią nam to co sto lat!!! I co z tego wynika?!? Nic. Tak będzie i tym razem.
-Nie. Dwa okręty są już blisko. Było ich pięć, trzy pochłonął ogień.
-I z tymi tak będzie.-nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia. -Za dwa dni wojska muszą być gotowe. Wysłałem już zawiadomienie do Jezusa.
-Do Jezusa?!?-zapytałem-Nie lepiej wysłać polecony do Boga? Jego Syn zachowuje się jak rozpieszczony nastolatek! Co raz to widzę Go z inną panienką w Pod Złotą Bramą.
-Chcę, żeby to pismo znalazło się w rękach któregoś z nich jak najszybciej.
... ... ... ... ... ... ... ...
Ta rozmowa ciągnęła się jeszcze jakiś czas. W końcu ustaliliśmy, że następnego wieczora mam stawić się z wojskiem nad Wszechoceanem. I zostać tam tak długo, aż nie minie niebezpieczeństwo.
Potem chcąc-nie chcąc, stanąłem pod drzwiami sypialni.
Po długim zastanowieniu, wszedłem do środka.
Rea oglądała jakiś serial w TV.
-Co tak długo?-zapytała, nie odrywając wzroku od telewizora.
-Sprawy bezpieczeństwa z ojcem.-odparłem wymijająco. Wyciągnąłem z szafy spodnie do spania i ruszyłem w stronę łazienki. Po kilkunastu minutach wróciłem do pokoju. Położyłem się obok dziewczyny i próbowałem zasnąć.
-Kochanie, czy Ty zamierzasz iść spać? Miałam inne plany...-powiedziała, zapewne według niej-kuszącym głosem.
Jej ręka znalazła się na mojej klatce piersiowej.
-Mogłabyś dać mi spokój?!? Jutro wyruszam nad Wszechocean, a tobie w głowie tylko jedno!-krzyknąłem na nią-I zmień ten wygląd.
-Co Ci się nie podoba?-zakręciła rudy lok na palec wskazujący i zrobiła minę, jaką zwykle przybiera Franka.
-Robisz z siebie idiotkę. Oraz przykrość France.
-Powiedział to przyszły król Otchłani.-zauważyła.
-Chyba naczytałaś się za dużo bajek, moją droga.-syknąłem.
-Asmodeusz, opamiętaj się! Gdzie są te czasy, kiedy Królowie Otchłani i Władcy Nieba byli straszliwi i władczy?
-One nie minęły! Ich nigdy nie było. Coś Ty myślała? Że jako królowa będziesz siedzieć na tronie i wydawać rozkazy od rana do nocy? Otóż, uświadomię Cię. Tak nie będzie. Słowa, które powiesz do kogokolwiek, będą musiały być dwa razy przemyślane. To nie jest zabawa...-jej ręka błądziła teraz w dolnych partiach mojego brzucha.
-Rea, przestań.-powiedziałem, lekko zmienionym już głosem.
-Twoje ciało mówi coś innego.-w tym momencie zaczęła masować moją męskość.
To prawda. Byłem podniecony. A to nie wróżyło nic dobrego.
Dziewczyna rozebrała się oraz pozbyła moich spodni, po czym wróciła do przerwanej pieszczoty. Nie panowałem już nad sobą. Zagarnąłem dłonią jej pierś, odnalazłem sutek i zacząłem go delikatnie pieścić.
Z jej ust wydobył się śmiech zwycięstwa. Zmieniła pozycję. Teraz leżała na mnie i zaczęła przemianę. Nie mogłem zrobić nic innego jak pójść w jej ślady. Po chwili w mojej sypialni nie było nikogo, kto choć trochę przypominałby człowieka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top