Rozdział 5

Około piętnastej Mike usłyszał pukanie do drzwi. Ucieszył się, bo ostrożne dobieranie pytań i odpowiedzi do rozmowy z Nastką nie było jego ulubionym zajęciem. Zaproponował dziewczynie, że pójdzie otworzyć. Miał nadzieję, że to Will. Jane była pewna, że to właśnie on, więc postanowiła zadzwonić do Max, by nie przeszkadzać przyjaciołom. Chłopak tylko się na to uśmiechnął i podbiegł do drzwi, po czym je otworzył. Za nimi rzeczywiście stał młodszy Byers. Był dość mocno zdziwiony, że nie zobaczył El, a Mike'a. Na jego twarz wkradł się rumieniec po tym, jak przypomniał sobie o liście. Wheeler wszystko wiedział. Zastanawiał się tylko, co chłopak robił w jego domu. Pomyślał, że Mike pewnie przyszedł do Jane, bo po co miałby przychodzić do niego. Jakie było jego zdziwienie, gdy chłopiec mocno go przytulił. Jego twarz pokryła się jeszcze większym rumieńcem. Brakowało mu tego.

Po chwili oboje weszli do domu. Will zdziwił się jeszcze bardziej, gdy jego przyjaciel ominął pokój swojej dziewczyny i poszedł dalej za nim. Odwrócił się do niego i spytał:

– Dlaczego ciągle idziesz za mną? Nie przyszedłeś do Nastki?

– Nie, czemu tak myślałeś? Przyszedłem do ciebie, Will. 

Na te słowa chłopiec delikatnie się uśmiechnął. Dawno tego nie robił. Nawet nie wiedział, że dalej tak potrafił. Że potrafił się cieszyć. 

– Dziękuję – powiedział nieśmiało.

Wszedł do swojego pokoju, zdjął plecak i usiadł na łóżku. Spojrzał na przyjaciela, który stał na środku i nie wiedział, co zrobić. Po chwili jednak usiadł obok Willa.

– Więc... co cię tu sprowadza Mike? – zapytał nieco zakłopotany Byers.

– Przecież wiesz – nawet nie próbował mówić dokładnie, każda myśl o "tym" zadawała mu ogromny ból.

– A, no tak. Więc czytałeś list... 

Mimo iż Will wszystko napisał w tej wiadomości, wciąż trudno mu się o tym mówiło. Nie tak dawno podjął decyzję o zakończeniu swojego życia i chciał po prostu, żeby Mike wiedział. Nie chciał o tym z nim rozmawiać.

– Wiem o wszystkim. Dlaczego chcesz to zrobić? – zapytał Wheeler. 

– Skoro wiesz, to czemu pytasz? Mike, tu nie chodzi o to, że ktoś zawinił. Nikt nie popełnił błędu. Nikt z was nawet nie był świadomy tego, że tu nie pasuję. Zwyczajnie nie czuję się już częścią tego świata. Te wszystkie przeżycia, wykańcza mnie to. W dodatku ty... Nie chodzi o to, że cię obwiniam. To moja wina. Wszystko moja wina. Mógłbym być normalny. Urodzić się jako jeden z was. Ale ja jestem dziwadłem. Od początku skazany byłem na taki koniec. Bo jestem chłopakiem, a nie lubię dziewczyn. Bo podobają mi się osoby tej samej płci. Codziennie ból jest silniejszy, bo każdego dnia uświadamiam sobie, że nigdy nie znajdę nikogo, komu będzie na mnie zależało. Bo wiem, że już nic nie ma prawa się zmienić.

Will nie był już w stanie się denerwować. Zwyczajnie wiedział, że Mike nie rozumiał. On sam długo nie miał pojęcia, dlaczego tak się czuł. Więc chciał pomóc mu zrozumieć. Pogodzić się z tym, że to już koniec. Nie chciał pomocy, a przypadkiem o nią poprosił. Dlatego postanowił uświadomić przyjacielowi, że to wszystko było jedną wielką pomyłką, a on mógł wrócić do Jane. Chociaż oczywiście wprost nigdy by mu tego nie powiedział.

– Will, nie wiem, co powiedzieć. Tak strasznie mi przykro. Zrobiłbym wszystko, żebyś nigdy więcej tak nie myślał. Bo nie jesteś wcale dziwadłem, a bez ciebie życie nigdy nie wyglądałoby tak samo. W końcu byłeś moim pierwszym przyjacielem. Już tak długo się znamy, a ja nie miałem pojęcia... Przepraszam, powinienem był ci pomóc wcześniej. 

Szatynowi było żal przyjaciela. Może i w głębi serca wiedział, że Mike przyczynił się do jego decyzji. I to bardziej, niż by chciał. Jednak nie mógł znieść myśli, że chłopak się obwiniał i przez niego było mu przykro. Wciąż bardzo mu na nim zależało, choć z myślą, że kiedyś będą razem, już dawno się pożegnał. W końcu nie było to możliwe. Ani trochę. 

– Proszę, nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Naprawdę. 

Mike nie do końca wiedział, co robić. Był pewien, że słowa nic by nie dały. Bo czym one są w takim momencie? Zazwyczaj - marną obietnicą. Zbyt często łamaną, by w nią uwierzyć. Dlatego postanowił nie mówić nic. Uśmiechnął się delikatnie i skinął głową. Chciał pokazać, że rozumiał, chociaż prawda była zupełnie inna. Wheeler nie wiedział nic. Dlatego starał się zwyczajnie być. Liczył, że w końcu coś wymyśli, a do tego czasu spędzi więcej takich chwil z przyjacielem. I to była definitywnie najlepsza decyzja. 

Will patrzył na niego z lekkim niezrozumieniem. Był pewien, że chłopak będzie próbował zaprzeczyć, więc szykował kolejne odpowiedzi. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Szatyn cicho odetchnął. Nie miał już siły na "kłótnie". Niby tego typu rozmowy nie były nacechowane negatywnie, jednak męczyły. W końcu żaden nie planował zmienić zdania. Dlatego dziękował on w sercu Mike'owi. 

Dalsze rozmowy przyjaciół dotyczyły już tylko lekkich tematów. Oboje bali się mówić o czymś poważnym. Wystarczył jeden błąd. Dlatego właśnie spokojne wymiany zdań o najnowszym filmie czy zestawie do gry w Lochy i Smoki umiliły im popołudnie. Spędzili razem czas po raz pierwszy od dawna i mogli zgodnie stwierdzić, że brakowało im tego. Dlatego z ust Mike'a nie schodził uśmiech, a Will uważał, że ten dzień mógłby nie mieć końca.

___________________________________
848 słów

Tak, wiem. Rozdział jest dużo krótszy niż poprzednio. W końcu ta oto 5 część składała się z 930 słów. Ale mi się nie podobała, więc rozdział jest pisany od nowa (XD). Mam nadzieję, że jest lepiej i przepraszam za tak ogromne opóźnienie. 

Julia <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top