Rozdział 2
Mike siedział obok Nastki na kanapie. Mieli oglądać jakiś film, ale dziewczynie żaden nie pasował. Ostatnio para często się kłóciła. Mike nie miał już siły zgadzać się na wszystkie humory Jane. Chciał z nią obejrzeć "Powrót do przyszłości". El na początku się zgadzała, ale gdy chłopak włączył film, stwierdziła, że jednak nie ma ochoty go oglądać.
– Mike, może pójdziemy do Starcourt? Byłam tam z Max ostatnio. Odbudowali je i widziałam bardzo ładny kombinezon!
Chłopak wiedział, do czego zmierza Jane. Miał jej go kupić. Sam ostatnio zbierał na prezent dla Willa. Byers miał urodziny dopiero w marcu, ale planował mu dać najnowszy zestaw do gry w Lochy i Smoki. Jednak gdyby odmówił dziewczynie, ta znów by się wykłócała. "Już ci na mnie nie zależy!" tak, prawdopodobnie to zdanie by usłyszał, bo El wymawiała je przy każdej okazji.
– Dobrze, w takim razie chodź ubrać buty i pojedziemy autobusem, bo moja mama raczej nas nie podwiezie – powiedział Wheeler.
Po chwili Mike i Eleven wychodzili z domu. Do centrum handlowego jechało się około dziesięć minut, bo pojazd musiał się zatrzymywać na przystankach. Najpierw jednak para czekała piętnaście minut, bo dopiero po takim czasie przyjechał autobus.
Droga do Starcourt minęła im dość szybko. Mike szykował się na wydanie swoich całych oszczędności. Modlił się, żeby nie było go stać na owy kombinezon, bo nie widziało mu się kłamać. Chociaż dziewczyna znalazłaby pewnie coś niewiele tańszego, co tak czy siak odebrałoby mu całe pieniądze.
Mike i El weszli do centrum. Dziewczyna wyglądała na szczęśliwą, za to chłopiec miał kwaśną minę. Jane wzięła go za rękę i pociągnęła do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami. Od razu znalazła to, czego szukała. Był to czarny kombinezon w kwiaty, z krótkimi nogawkami i rękawami, od pasa w dół miał doszytą spódnicę rozciętą na środku i był zapinany na guziki. Wyglądał, jednym słowem, na strasznie drogi. Eleven wzięła swój rozmiar i poszła z nim do przymierzalni. W tym czasie Mike poszedł spytać się sprzedawczyni ile takowy kosztuje. Okazało się, że jest zbyt drogi i chłopca na niego nie stać, przez co mu ulżyło. Podszedł do swojej dziewczyny, która właśnie wyszła z przymierzalni ubrana w kombinezon.
– Ślicznie wyglądasz, ale niestety mnie nie stać. Mogę ci go dać na urodziny, oczywiście jeśli do tego czasu uzbieram tyle pieniędzy.
– O nie, szkoda... – odpowiedziała El, była wyraźnie zawiedziona.
Para poszła do lodziarni Ahoy, gdzie pracował Harrington. Zawsze sprzedawał im lody za niższą cenę. Gdy doszli, niestety nie zastali tam ich przyjaciela. Za ladą stała dziewczyna, której nigdy nie widzieli. Oczywiście nastolatkowie zapomnieli, że Steve i Robin, po walce z łupieżcą umysłów i zniszczeniu centrum, zaczęli pracować w sklepie z filmami. Nieco się zawiedli, ale Mike, jak na dobrego chłopaka przystało, kupił dla siebie i El lody.
Gdy oboje zjedli już deser, chłopiec usłyszał dźwięk krótkofalówki:
– Mike, słyszysz mnie?
– Will, gdzie jesteś? Przecież to nie możliwe, żebym cię słyszał z twojego domu – odpowiedział chłopiec, bo rozpoznał głos swojego przyjaciela.
– Mów odbiór, żebym wiedział, że skończyłeś. Jestem pod starcourt, czekamy na El, odbiór.
– A okej, zmierzamy do wyjścia, odbiór.
Nastolatek wyłączył krótkofalówkę i schował ją do plecaka, który miał na sobie. Powiedział swojej dziewczynie, że muszą już iść, chociaż wszystko doskonale słyszała. Następnie poszli szukać auta mamy Willa na parkingu.
Po chwili je znaleźli i do niego podeszli. El usiadła na przednim siedzeniu. Mike chciał już odchodzić, ale mama jego przyjaciela zaproponowała, że go podwiozą, na co oczywiście się zgodził. Pani Byers od zawsze była dla niego drugą mamą, więc nie śmiał jej odmówić. Mike usiadł na siedzeniu obok Willa i delikatnie się do niego uśmiechnął. Nie za bardzo wiedział, o czym z nim rozmawiać w towarzystwie El, więc po prostu prawie wcale się nie odzywał.
Po chwili dojechali pod dom Mike'a, więc ten pożegnał się ze wszystkimi. Chciał przytulić Willa, ale wiedział, że skutkowałoby to kolejną kłótnią z Jane, więc szybko skarcił się w myślach.
Dziewczyna ostatnio stała się chorobliwie zazdrosna, nawet o przyjaciół. Wystarczyło, że Mike spojrzał na kolegę, a co dopiero na koleżankę, a El dostawała ataku furii i mówiła, że się "gapi" na innych, bo "ona mu już nie wystarcza". Chłopiec nie wiedział czemu El się taka stała, ale jej napady złości strasznie go denerwowały. Na początku starał się z nią o tym rozmawiać, ale widząc, że nic to nie dawało, po prostu odpuścił i próbował się przypodobać dziewczynie. Przestał być szczęśliwy w tym związku, ale nie wyobrażał sobie, co Jane by zrobiła, gdyby z nią zerwał. Najłagodniejszą opcją było, że dziewczyna na niego nakrzyczy, po czym się obrazi na co najmniej kilka miesięcy. O najgorszej wolał nie myśleć, w końcu dziewczyna miała moce i mogła zrobić, co tylko by zechciała.
Podszedł do dziewczyny i delikatnie pocałował ją w policzek. Nie czuł już przyjemności z takich gestów, ale wiedział, że tym choć na chwilę ją uspokoi. Odszedł od auta i udał się do domu. Wchodząc do piwnicy, w której miał zwyczaj przesiadywać, zobaczył kopertę na kanapie z napisem "Dla Mike'a. Nie otwierać przed 3 listopada". Wziął ją do ręki i już miał ją rozerwać, ale stwierdził, że jeśli to coś ważnego, a on nie posłucha rady na opakowaniu, będzie źle się z tym czuł. Odłożył więc list do szuflady w biurku i poszedł zjeść obiad.
___________________________________
866 słów
Przepraszam, jeśli komukolwiek przerwałam czytanie heather. Za niedługo pojawi się kolejny rozdział, bo w tych pierwszych nie przewiduję zbyt dużych zmian.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top