Rozdział 7

Dla was, za waszą cierpliwość. Za ewentualne błędy przepraszam.🥱✍🤦‍♀️

Przeszłość... 

Ava...

Jestem więźniem... Utknęłam w luksusowej posiadłości, zamknięta w bocznym skrzydle, jakbym samą swoją obecnością, mogła zburzyć doskonałą harmonię i nienaganne piękno tego domu. To właśnie tutaj spędzę resztę swojego życia.

Zacznijmy jednak od początku. Od upojnej nocy poślubnej, której stałam się milczącym świadkiem. To nie przypadek, że Brassi wybrał apartament sąsiadujący z sypialnią, w której mnie zamknął. To nie przypadek, że był tam z Aurelią. I zdecydowanie to nie przypadek, że towarzystwa dotrzymywał mu jego przyjaciel... To było przesłanie.

Jesteś dla mnie nikim...

Może i mam osiemnaście lat i tak naprawdę nie wiem nic o życiu. Zgodzę się. Życie normalnej osiemnastolatki jest dla mnie czymś zupełnie abstrakcyjnym. Nigdy nie zaznałam takiej swobody jak przeciętna moja rówieśniczka. Nie dla mnie były imprezy, randki z chłopakiem, czy spanie u koleżanki, ponieważ na każde takie spotkanie musiałabym zabrać ze sobą uzbrojonych żołnierzy mojego ojca. Dla moich koleżanek, mafia to szalenie seksowni mafiosi, którzy po jednym spojrzeniu w ich maślane oczy, zakochaliby się w nich na amen, oferując swoje serce i oczywiście majątek. W takim życiu widziały tylko kasę, ciuchy od najlepszych projektantów wypełniające garderobę, biżuterię, luksusowe posiadłości i podróże w każdy zakątek świata. Oraz faceta, którego zazdrościłyby jej wszystkie koleżanki.

Dla nich życie w mafii to fikcja z książek i durnych filmów.

Nie mają pojęcia, jak wygląda życie w takiej rodzinie. Jak wygląda to od środka. Nakazy, zakazy, rozkazy... Życie pod linijkę oczekiwań rodziców, albo przyszłego męża, gdy zostałaś sprzedana. Jak rzecz, którą on po ślubie będzie mógł dysponować wedle swojego widzimisię. Jak ci się trafi i masz szczęście, dostaniesz za męża kogoś, kto będzie odwiedzał twoją sypialnię raz, góra dwa razy w miesiącu, licząc na to, że uda mu się szybko ciebie zapłodnić i na kolejne miesiące będzie miał cię z czapki. Resztę czasu będzie pieprzył dziwki, albo swoje kochanki.

Ile przede mną utknęło dokładnie w takiej samej klatce? Setki? Tysiące?

Wiele i możecie nie wierzyć, ale tylko nieliczne zdecydowały się przeciwstawić obowiązującym zasadom. Większość z nich nie dożyła następnych urodzin. Zostałyśmy pozbawione możliwości decydowania o sobie, od chwili przyjścia na świat, aż po ostatni oddech.

A mi przyjdzie oddać go w tym więzieniu, do którego późnym popołudniem przywiozła mnie ochrona. Przez kilka godzin czekałam w hotelowym pokoju. Chciałam wyjść i zejść na śniadanie, ale wielki jak góra mięśniak powstrzymał mnie przed tym.

- Ma pani zostać w pokoju, dopóki don Brassi nie rozkaże inaczej.

Następne godziny spędziłam leżąc w łóżku, czekając, aż ktoś raczy przypomnieć sobie o tym, że wciąż żyję. Przez rok mieszkania z psychopatyczną rodzinką nauczyłam się panować nad tak przyziemnymi odruchami, jak głód, czy pragnienie.

Pewnie Brassi w końcu poczuł, że brak mu ciążącej u nogi kuli w postaci niechcianej żony i kazał przywieźć mnie z hotelu. W całkowitej ciszy, w asyście dwóch żołnierzy. Nawet nie rozglądałam się, gdy wjechaliśmy na teren ogrodzonej posiadłości. Będę miała całe życie, żeby przypatrzeć się każdemu jednemu kamieniowi tego więzienia.

***

Santino...

Przyjmowanie życzeń i słuchanie zboczonych komentarzy, gdy zszedłem rano do sali, gdzie dla wszystkich gości przybyłych na tę parodię małżeństwa przygotowano stoły uginające się od jedzenia, drażniło moją obolałą od alkoholu głowę. Zajebałbym tych wesołków, gdyby nie fakt, że wywołałbym tym samym wojnę, a Danielo Riina wydałby na mnie wyrok.

Pierdoleni zboczeńcy, których interesowało tylko to, czy cipka mojej żony była bardzo ciasna i czy krzyczała, gdy ją pieprzyłem.

Piłem właśnie kolejną kawę, patrząc krzywym okiem na te obżerające się jak świnie mafijne dupki, żałując, że Sebastiano musiał wyjechać wcześnie rano. Przetoczyłem głową po ramionach, starając się rozluźnić mięśnie. Jak po każdej nieprzespanej nocy miałem wkurwiony wyraz twarzy ostrzegając każdego przed zbliżaniem się do mnie.

Niestety, jak się właśnie okazuje, nie każdy skurwiel odwiedził swojego okulistę. Stefano Ferro, jakiś marny mafijny kmiot z zapyziałego miasta na północy, zwalił się na krzesło obok mnie, potrącając mnie łokciem. Prawie zwymiotowałem od zapachu nieprzetrawionego alkoholu.

- Co tam, Brassi? – wybełkotał. – Mam nadzieję, że miło spędziłeś ostatnią noc. Musisz wiedzieć, że pilnowałem twojej panny młodej jak oka w głowie.

Spojrzałem na niego, zastanawiając się, co on, u chuja, pierdoli... Dopiero po chwili błysnęło w moim umyśle, że to ojciec Aurelii i wuj tej dziewczyny, którą wczoraj poślubiłem. Ja pieprzę... Zapomniałem jak ma na imię! Nie pamiętam, z kim się ożeniłem, a doskonale pamiętam, jak jego córeczka połykała mojego kutasa. Gdyby wiedział, kto dotrzymywał mi towarzystwa, i kogo razem z Sebastiano zerżnąłem w swoją noc poślubną, zapewne inaczej by teraz pieprzył. Choć, jeżeli córeczka odziedziczyła swoją rozwiązłość po ojcu, to raczej wątpię.

- Brassi, ty skurczybyku – huknął kolejny zapity głos nad moją głową wywołując powalający ból głowy i Federico Salerno dołączył do mojego stolika. Chryste! Jak zaraz nie spierdolę z tego piekła, to zacznę strzelać. – Jak tam nowa pani Brassi? Zapoznałeś ją odpowiednio z wielkością jej obowiązków?

Sądząc z obleśnego rechotu Ferro, musiał być to ich stały żart, którego w tej chwili nie rozumiałem. Jebane mendy... Jeden i drugi jeszcze kilkanaście lat temu trzepał całkiem niezłą kasę z handlu dziećmi. Jestem przekonany, że kogokolwiek pieprzyli dzisiejszej nocy, wyobrażali sobie, że robią to z jakąś nastolatką.

- Pewnie ciaśniutką ma cipeczkę, co? Trochę pulchniutka, ale sam powiedz. Jak ją wziąłeś od tyłu nie przeszkadzało ci jej sadełko – sapnął Ferro poprawiając spodnie w kroku.

- Jeszcze jedno słowo, a zmusisz mnie do sprawdzenia, jak ty masz ciasny tyłek – warknąłem chwytając starego oblecha za koszulę. – Każę moim chłopakom zapoznać twój tyłek z szerokością kija bejsbolowego.

- Spokojnie, Brassi – interweniował Salerno. – Zrobiłeś się dziwnie drażliwy. Zakochałeś się, czy co? Wiesz co mówią. Miłość to światło naszego życia.

- Jasne, a małżeństwo to rachunek za to światło – warknąłem podnosząc się z miejsca.

Wyszedłem nie oglądając się na te zapijaczone mordy, bo jak nic wyciągnąłbym w końcu moją giwerę i rozpierdolił kilka łbów. Kto w ogóle zaprosił tych wszystkich ludzi? Nie znam nawet połowy z nich, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie zamieniłem z nimi nawet jednego słowa. Wyszedłem na zewnątrz i od razu poraziło mnie cholerne słońce potęgując ból głowy. Wsunąłem na nos okulary przeciwsłoneczne chroniąc zmaltretowane oczy.

Przed hotelem każde miejsce parkingowe było zajęte, a luksusowe limuzyny wciąż blokowały jeden pas ruchu. Jeżeli spodziewaliście się pieprzonych mandatów i całej plejady lawet to zapomnijcie. To nasze miasto i nasze prawa. Przypomniałem sobie, że nie przyjechałem swoim wozem. Kurwa! Co jeszcze czeka mnie w tym zjebanym dniu?

- Szefie?

Spojrzałem w lewo, gdzie stał zaparkowany jeden z naszych samochodów. Czarny jak noc SUV, z kuloodporną karoserią i szybami. Potrzebne byłoby porządne działo, żeby choćby wgnieść karoserię. Jak ma się kasę i odpowiednie znajomości w wojskowości, można było zamówić sobie takie cudo.

W tej chwili, z obolałą głową i wykańczającym mnie kacem dziękowałbym nawet za bryczkę z dachem. Cokolwiek, oby tylko chroniło przed słońcem i zabrało mnie z tego pieprzonego miejsca.

- Don Sebastiano przysłał nas po pana.

Możecie mówić, że Sebastiano to skurwiel nad skurwiele. Zimny, wyzuty ze wszelkich ludzkich odruchów potwór, który z równą łatwością torturował i zabijał, jak pieprzył nasze dziwki. W jednym i w drugim doszedł do jebanej perfekcji. Jesteśmy jak bracia i jeszcze nic i nikt nie poróżniło nas, wpływając na naszą braterską więź. Gdy przyjdzie pora razem będziemy rządzić Cosa Nostrą. Ale ten skurwiel jest mi bliższy niż własna rodzina, na którą ogólnie mówiąc mam wyjebane. 

Z westchnieniem ulgi wsunąłem się do chłodnego wnętrza samochodu, uśmiechając się na widok oszronionej butelki z wodą. Nawet o tym sukinsyn pomyślał. Przez całą drogę do mojej miejskiej posiadłości siedziałem z zamkniętymi oczami, planując kolejne dni i tygodnie. Przez tę szopkę musiałem zostawić plan zdjęciowy i przyjechać na kilka dni do Stanów. Słodka dziecina, którą w przerwach pieprzę w jej przyczepie, wciąż dopytuje się, kiedy wracam. Trochę za szybko i za bardzo się przywiązała, ale umila mi czas swoją ciasną cipeczką i prawie dziewiczym tyłeczkiem, który odwiedziłem już kilka razy. Prawie dziewiczym, bo zabawy z małym jak paluszek wibratorem nie można porównać do prawdziwego kutasa.

Oblizałem wyschnięte nagle usta, gdy przypomniałem sobie, jak ciaśniutki był za pierwszym razem, gdy w niego wszedłem. Nie jestem jakimś neandertalczykiem, który już w chwili zdjęcia kobiecej bielizny chce wsadzić kutasa w jej tyłek, ale nie zaprzeczam, że uwielbiam seks analny. A jeszcze lepiej, gdy mogę laseczkę pieprzyć razem z Sebastiano. Ma dziewczyna farta, bo ten sukinsyn ma do mnie przylecieć za kilka dni. Jeszcze nie raz będę miał tę wyjątkową przyjemność i zanim zabrzmi ostatni klaps, dziewczę będzie całkiem dogłębnie zerżnięte.

Na razie jak się wydaje, będę musiał skorzystać z usług i pomocnych ust jednej z zatrudnionych w moim domu pracownic. Zagryzłem usta dociskając twardego jak kamień fiuta do brzucha. Wydawać by się mogło, że cała noc pieprzenia powinna choć na krótki czas nasycić moje zmysły, ale tak się nie stało. Zastanawiam się, czy jest na tym świecie kobieta, która potrafiłaby mnie w pełni zaspokoić. Sprawić, że po dojściu w niej nie miałbym nawet siły myśleć, nie mówiąc już o tym, że miałbym siły na powtórkę.

Chrzęst żwiru pod oponami wyrwał mnie z myśli, przekręciłem głowę leżącą na oparciu i przez okno spojrzałem na swój dom. Wielka posiadłość, w której praktycznie co tydzień organizuję jakieś imprezy. Oczywiście pod warunkiem, że jestem w mieście. Na razie więcej czasu spędzam poza Stanami, kręcąc filmy, a raczej pilnując, aby nasze pieniądze nie pochłonęły narkotyki i inne używki aktorów. Ten świat jest tak zblazowany i pozbawiony jakichkolwiek hamulców, że chyba tylko cudem wciąż istnieje i kręcone są filmy. Zbyt łatwy dostęp do dragów i alkoholu, zbyt luźne podejście do sprawy uzależnienia.

Nie jestem święty i zdarza mi się wciągnąć kreskę, czy dwie, ale tylko od czasu do czasu i zawsze mam to pod kontrolą. To raczej forma dotrzymywania towarzystwa naszym kontrahentom niż chęć rozluźnienia się dobrym, czystym towarem. Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową. 

Dziwne podejście do sprawy u kogoś, kto siedzi w narkobiznesie i ma z tego niezłe zyski. Nie wciskamy ludziom naszego towaru. To nie te czasy, gdy w ciemnych zaułkach nasi ludzie handlowali byle gównem, oczekując, że klienci szybko sie uzależnią i będą mogli ciągnąć od nich niezłą kasę. Na nasz czysty towar stać naprawdę dobrze zarabiających. Kurwa! Nawet największe szychy w mieście zaopatrują się u nas. Oczywiście bardzo dyskretnie, aby nie podpaść wyborcom i pieprzonym dziennikarzom.

Zanim wysiadłem pod głównym wejściem, uderzyłem w przedni fotel, bez słów dziękując naszym ludziom za przytarganie mojego dupska. Wszedłem po schodach do zacienionego holu i zdejmując okulary rzuciłem je na stół stojący pośrodku. Spojrzałem w prawo, gdzie cała służba stała jak na apelu, a mój wzrok od razu odnalazł młodą pokojówkę. Spojrzała na mnie lśniącymi pożądaniem tęczówkami przygryzając usta, a widząc jak kiwnąłem jej brodą, ruszyła w stronę szerokich schodów prowadzących na piętro.

Jej tyłeczek opięty ciasnym uniformem skutecznie przykuł mój wzrok i zainteresowanie, a pytanie dlaczego wszyscy stają jak na jebanej musztrze wyleciało mi z głowy. Uśmiechnąłem się, czując jak przeszywa mnie przyjemny dreszcz, gdy pomyślałem, że już za chwilę moim twardym problemem zajmie się ta miła dziewczyna.

Docierając na piętro, minąłem ją i łapiąc za włosy na karku, wciągnąłem do pierwszego pomieszczenia na jakie trafiliśmy. Nie miałem czasu na szukanie konkretnego łóżka. Dziewczyna pisnęła przyklejając się do mojego ramienia cyckami. Mogła mieć dwadzieścia dwa lata, nie więcej, a już zdążyła zrobić sobie cycki i usta. Nie narzekam na żadną z tych rzeczy, ale chwilami marzy mi się odrobina naturalności.

- Na kolana – rzuciłem, gdy tylko zatrzasnęły się za nami drzwi. Pogłaskałem opuszkami zaczerwieniony z ekscytacji policzek i z uśmiechem obserwowałem jak wyciąga mojego fiuta ssąc zasiniałą główkę. – Otwórz szerzej usta, skarbie.

Mruknąłem czując jak zębami przesuwa po moim fiucie, próbując pochłonąć jak najwięcej z długości. Przyjemny dla ucha odgłos krztuszenia podniecił mnie jeszcze bardziej. Uwielbiam to... W zasadzie uwielbiam każdy rodzaj seksu, no może poza BDSM. To, że lubię się pieprzyć, a czasami naprawdę ostro rżnąć nie znaczy, że potrzebuję do tego tych wszystkich wymyślnych gadżetów. Ale nie potępiam tych, którzy odnajdują się w tym klimacie. Czasami porządnie związana kobieta może dostarczyć masy wrażeń i satysfakcji.

Ponownie zaznajomiłem się z głębokością gardła pokojówki, a potem zerżnąłem ją opartą o ścianę. Tyłeczek ma wciąż tak samo milutki i ciasny jak zapamiętałem z ostatniego naszego spotkania. Nie wiem, czy się pieprzy z kimś, gdy mnie nie ma, ale sądząc po tym jak łykała mojego fiuta i jak bardzo szybko doszła, dziewczyna nie miała żadnego porządnego seksu od kilku tygodni.

Było już późne popołudnie, gdy po ostrym numerku pod prysznicem, w końcu postanowiłem wypuścić dziewczynę z gościnnej sypialni. Wyszła z uśmiechem, trochę potargana i z pewnością będzie miała trudności z siedzeniem na tyłku przez najbliższych kilka dni. Wcześniej myślałem o tym, żeby odprawić dziewczynę i zaproponować ją Sebastiano, ale po namyśle stwierdziłem, że jeszcze ją zatrzymam. Rozumiecie. U tego sukinsyna to zdolne dziewczę będzie się marnowało, bo on nie pieprzy się z takimi dziewczynami. Ma swoje wyjazdowe cipki, które bzyka i oczywiście swoje dwie miejscowe suczki, Melindę Cesare i Natalię Adamo. 

Nagi i mokry przeszedłem korytarzem do swojej prywatnej części domu. Torbę miałem już spakowaną, nic tylko lecieć. Położyłem się na łóżku i z rękoma pod głową zapatrzyłem się w sufit i światłocienie rzucane przez wpadające do sypialni słońce. Po kacu nie było już śladu.

Nagle poderwałem się, jakbym dostał w twarz. Ja pierdolę! Zostawiłem ją w hotelu! Wpadłem do garderoby, narzucając na siebie luźne spodnie z materiału i rozpinaną koszulkę, zostawiając odpięte górne guziki. Wsuwając na stopy buty zdałem sobie sprawę, że telefon zostawiłem w tamtej sypialni. Przeklinając pod nosem wróciłem do poprzedniego pokoju i ze sterty swoich ciuchów wygrzebałem spodnie i telefon komórkowy.

- Umberto? Przekaż ludziom, żeby przywieźli pannę Mancuso do mojego domu.

- Panią Brassi?

- Co? A tak, panią Brassi – odpowiedziałem rozkojarzony. – Niech piloci czekają na mnie na lotnisku. Wracam na plan.

- Dzisiaj?

- Tak, za jakieś trzy godziny chcę wystartować – oznajmiłem ignorując zdziwienie brzmiące w głosie jednego z dwóch kapitanów Sebastiano.

Umberto odpowiadał przede mną. Zgodnie z ustaleniami, jakie zapadły pomiędzy Sebastiano, a jego ojcem, młody Riina przejmował coraz więcej obowiązków. Na razie odpowiadamy za około osiem klubów i powoli organizujemy sobie zaplecze. W przeciągu następnych dwóch lat mamy zamiar otworzyć co najmniej drugie tyle nocnych klubów, w tym te dla bogatej klienteli, plus kluby gogo, gdzie będą pracowały nasze dziewczyny. To właśnie będzie moja działka. Riina kompletnie nie ma cierpliwości do płci pięknej, a my, chcąc rozwinąć ten biznes, musimy mieć najlepsze dziewczyny.

Czekając,  aż przywiozą dziewczynę, przebrałem się do podróży i zszedłem na dół. Moja miła rozrywka pojawiła się w holu, gdy tylko się tam zjawiłem. Uśmiech, jaki mi posłała połaskotał moje podbrzusze. Gdyby nie fakt, że jestem już gotowy do podróży oraz to, że właśnie w głównych drzwiach stanęła ta irytująca dziewczyna, zapewne zaciągnąłbym ją na jeszcze jedno szybkie ruchanko.

Oderwałem wzrok od opiętego kusą spódniczką apatycznego tyłka pokojówki i spojrzałem na stojącą w holu milczącą dziewczynę, krzywiąc usta na widok jej ciuchów. Ja pierdolę! Gdzie ona się chowała, na Boga! Jebane Los Angeles, gdzie kobiety nawet do kibla idą w pełnym makijażu, a ono miała na sobie jakieś bure luźne spodnie i gruby sweter. Sweter a dodam, że jest pierdolony czerwiec i prawie trzydzieści stopni na zewnątrz. Włosy schowała pod spód, więc nawet nie wiem, czy są długie czy nie. Wczoraj miała je spięte, tak mi się wydaje... Zmarszczyłem brwi, bo nawet takiego szczegółu nie pamiętałem.

- Czy ty, kurwa, masz jakieś normalne ubrania? – syknąłem ze złością. – Wyglądasz gorzej niż bezdomna. Radzę ci się ogarnąć, albo nie pokazuj mi się na oczy.

Stała w milczeniu, ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje trampki. Trampki? Zamrugałem zdziwiony na widok przybrudzonych czubków niegdyś białych tenisówek. Jezu! Gdyby ktoś z prasy zobaczył, w czym ona chodzi, byłbym kurwa, pośmiewiskiem w całym Hollywood. Jedna para moich skarpet kosztuje więcej niż wszystko to, co ma w tej chwili na sobie.

Nie ma co. Danielo wjebał mnie w małżeństwo z totalnym bezguściem. Będę się musiał z nią przemęczyć przez kilka najbliższych lat. Dopiero, gdy Sebastiano przejmie oficjalnie władzę, wystąpię o rozwód. Już mam to z nim uzgodnione. Podpisze zgodę, a ja w końcu uwolnię się od tego kopciucha.

Zastanawiacie się, dlaczego będę potrzebował jego zgody? To proste. W Stanach żyje wiele mafijnych rodzin, ale tylko niektóre stały się potężnymi rodami. Nie mówię o pieniądzach, choć i tych mają niemało. Mówię o prestiżu, władzy, autorytecie i szacunku, z jakim są traktowane. Bez wątpienia Rivas i Riina są na samym szczycie. Zaraz za nimi, rodzina Mancuso. W zasadzie jestem zdziwiony, że to nie Sebastiano poślubił tę dziewczynę. Umocnienie władzy poprzez ślub z dziedziczką i jedyną spadkobierczynią rodu Mancuso na stałe ugruntowałoby jego pozycję w świecie Cosa Nostry i wszystkich mafijnych organizacji.

Mam pecha, bo dostała się mi i teraz muszę się z nią męczyć.

- Umberto, przekaż służbie, żeby zaniosła jej rzeczy do wschodniego skrzydła i zaopatrzyła lodówkę – zwróciłem się do stojącego za dziewczyną kapitana. – Niech zajmie narożny apartament.

Przynajmniej nie będę musiał jej często oglądać, pomyślałem wkładając ręce do kieszeni spodni i patrząc z niesmakiem na czarną pochyloną głowę. Najlepiej by było, gdybym wcale jej nie oglądał, ale zabicie jej dzień po ślubie jakoś dziwnie by wyglądało, prawda? Poruszyłem ramionami, czując nadchodzący ból głowy. Czeka mnie kilkugodzinna podróż do Europy, a ja marnuję czas na wymyślanie życzeń.

- Posłuchaj... - warknąłem podchodząc bliżej. Nie miałem nastroju na miłe rozmowy, byłem wściekły na Danielo, że wjebał mnie w tę parodię małżeństwa i na nią, że okazała się taką wkurwiająco nijaką osobą. – Apartament jest w pełni niezależny. Często organizuję spotkania towarzyskie i nie chcę, żebyś się kręciła po domu, gdy będę miał gości. Najlepiej będzie, jeżeli będziesz przebywała w swoich pokojach. Służba wie, czego od niej oczekuję i nie potrzebuję od ciebie żadnej pomocy, o ile wiedziałabyś jak zarządzać tak dużą posiadłością – stwierdziłem z ironią. - Siedź u siebie, nie wychodź, nie wchodź mi w drogę, nie pałętaj się, gdy mam gości, czy w trakcie przyjęć. Często wyjeżdżam, ale każde twoje nieposłuszeństwo będzie do mnie zgłaszane. Wierz mi, nie chcesz wiedzieć co ci zrobię, jeżeli dowiem się, iż opuściłaś teren posiadłości bez mojej zgody.

Ja pierdolę! Jeszcze tylko tego brakuje, żeby jakiś pieprzony ciekawski dziennikarz zrobił jej zdjęcia. Zaraz zlecą się jak sępy, bo wieść o tym ślubie stała się jebaną sensacją, jakbym poślubił jakąś pierdoloną księżniczkę. Taaaa, chyba zaklętą w tego grubego kopciucha, bo za chuja nie ma w niej nic godnego uwagi.

Uważacie mnie za chuja, prawda? Macie rację, jestem nim. Tylko zrozumcie. Jesteśmy w pieprzonym Los Angeles, jestem jebanym reżyserem, żyję na czerwonym dywanie i pieprzyłem się z takimi kobietami, że gdyby teraz ktoś dowiedział się, jak wygląda dziewczyna, którą poślubiłem, musiałbym rozjebać każdego, kto odważyłby się na śmiech, a wiedząc jak ona wygląda, przetrzebiłbym całe miasto, jak nie stan.  

Obszedłem dziewczynę nie zaszczycając jej ani jednym spojrzeniem i wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie samochód z obstawą. Pokojówka wyszła zaraz za mną, niosąc moją torbę, którą przejął od niej jeden z żołnierzy. Uśmiechnąłem się do dziewczyny klepiąc ją na odchodnym w wypięty pośladek. Chwała Bogu za długi lot i trzy dziewczyny czekające na mnie na pokładzie odrzutowca, pomyślałem zakładając przeciwsłoneczne okulary i poprawiając stojącego fiuta. Wsiadłem do auta, z ulgą witając klimatyzowane powietrze. Przyszło mi do głowy, że tak w zasadzie to mogłem zabrać pokojówkę ze sobą. W drodze na lotnisko zajęłaby się moim fiutem, a potem wróciłaby z chłopakami.

Albo lepiej nie...

Przez prawie dwanaście godzin lotu pozwoliłem się dopieścić trzem uroczym dziewczynom. Nawet nie staram się zapamiętywać imion dziewczyn, z którymi się pieprzę. To bez sensu, słowo. Te trzy z pewnością zapamiętam z uwagi na ich egzotyczne pochodzenie. Szwedka, z tą swoją jasną skórą i prawie białymi włosami wyglądała zajebiście, gdy seksowna mulatka bawiła się jej mokrą cipeczką, podczas gdy mnie ujeżdżała filigranowa Japonka. Po godzinie lotu wysłałem Sebastiano podziękowania za urozmaicenie podróży i zdjęcie trzech głodnych par ust ssących mojego fiuta.

Moje życie znowu wyglądało zajebiście wspaniale...

***

Ava...

Jestem tu... Wciąż żyję...

Przez pierwszy tydzień, gdy ochrona przywiozła mnie do tego domu, a jego właściciel wygłosił swoje pouczające orędzie, praktycznie nie wstawałam z łóżka. Leżałam wpatrzona w jeden punkt, jakby gładki sufit był w stanie odpowiedzieć na dręczące mną pytania i wątpliwości.

Pozwoliłam ciału odpocząć, a siniakom, które ukrywałam pod ślubną sukienką, prawie zniknąć. Już tak nie raziły swoją wielobarwną paletą kolorów i nie bolały jak na początku. Oddychając dotykałam delikatnie palcami skóry na żebrach, szczególnie po prawej stronie, gdzie czułam największy ból, ale tym razem chyba mi ich nie połamali. Taka ze mnie szczęśliwa panna młoda, którą musieli siłą zmusić do ślubu. Dzięki Bogu, założenie zbyt obszernej sukni, pod którą miałam specjalnie kupiony rodzaj kombinezonu, który po pierwsze, miał ochronić moje żebra przed przebiciem płuca, gdyby faktycznie były złamane, a po drugie, maskował moją figurę, dodając nieistniejące kilogramy. Oto cała ja w swojej nowej brzydkiej i odstraszającej odsłonie. Poskutkowało, skoro szanowny małżonek nawet nie może na mnie patrzeć.

Zanim posunęłam się do czegoś takiego, dokładnie prześledziłam zdjęcia Brassiego z kobietami. Wiedziałam jak wyglądają kobiety, z którymi się pieprzy. Modelki z pierwszych stron czasopism mody, aktorki, celebrytki i dziedziczki swoich obrzydliwie bogatych tatusiów, które myślały, że gdy dadzą się mu wyruchać, zdobędą go na własność. Idiotki i marzycielki...

Fiut Santino Brassiego to bez mała własność całej żeńskiej populacji. Porównałabym go nawet go wyszukiwarki Google. Kot chce zagląda...

W tym oczywiście Aurelii... Z uśmiechem zamknęłam oczy. Uwolniłam się od nich. Zarówno od przeklętego wuja, bodaj by zgnił w piekle, jak i od tej szmaty. Nie myślcie tylko, że jestem zazdrosna o to, że to ją pieprzył w noc poślubną Brassi. Jezu! Większego żartu nigdy nie słyszałam! Gdybym mogła, zapłaciłabym jej każdą sumę, aby tylko wskakiwała mu na fiuta i sprawiła, że w końcu o mnie zapomni.

Na razie wygląda na to, że i bez płacenia Aurelii o mnie zapomniał. Pierwszy miesiąc zleciał mi szybko. Jak już wspominałam, dochodziłam do siebie po pobiciu i przebywanie w odosobnieniu było tym, czego potrzebowałam. W tym czasie, w tym wielkim domu poza służbą i oczywiście mną, jako dzikim i niechcianym lokatorem, nie było nikogo.

Tak jak Brassi zapomniał, że zamknął mnie w hotelowym apartamencie, tak chyba zapomniał zawiadomić kucharkę, że mieszkam w domu. Lodówka przez dwa dni świeciła pustką. Gdyby nie zabrana z hotelu paczka krakersów, nie miałabym co jeść. Po dwóch dniach pojawiła się w mojej sypialni ta sama młoda pokojówka, z którą pieprzył się Brassi przed moim przyjazdem. Nie muszę być pieprzonym jasnowidzem, żeby być tego pewną. Wystarczyło, że zobaczyłam jak dziewczyna na niego patrzy i jak on patrzył na jej tyłek. Wciąż miała potargane włosy i dość duże zaczerwienienie na szyi, z którym się obnosiła, jakby miała diamentową kolię.

Gdy zobaczyła mnie leżącą w łóżku spojrzała na mnie z taką pogardą, że aż ścisnęło mi żołądek, wywołując mdłości. Wciąż byłam zbyt słaba, żeby wszczynać kłótnie, poza tym, po co? Znając życie w tym świecie i pamiętając jego słowa wiedziałam, że nawet służba w tym domu ma więcej swobody niż ja. Odwróciłam się do dziewczyny plecami, patrząc jak śnieżnobiałe firanki poruszają się w otwartym oknie.

- Tu masz jedzenie – odezwała się z lekceważeniem. – Co tydzień ktoś będzie uzupełniał lodówkę.

Czyli już wiem, komu zawdzięczam ten dwudniowy post, pomyślałam zaciskając usta. Jezu! Przecież jestem tylko człowiekiem. Już zdążyli zabić we mnie marzenia, które kiedyś dawały mi nadzieję na życie w lepszym świecie. Zabrali mi prawie wszystko, poza życiem.

Prawie dwa lata spędziłam w tym domu. Każdy dzień był piekłem na ziemi. Dwa lata poniżania, uszczypliwości służby, która doskonale wiedząc, kim jestem i widząc jak traktuje mnie Brassi, robiła dokładnie tak samo. Byłam nikim... Intruzem, niechcianą żoną, poniewieraną dziewczyną i zupełnie złamanym człowiekiem. Pustką...

Umierałam każdego jednego dnia, a jednak rano okazywało się, że wciąż tli się we mnie ten mały płomień życia. Przeklinałam wszystkich, którzy mnie zawiedli. Don Danielo, który ani razu nie zainteresował się moim losem, rodziców, że dali się zabić i zostawili mnie zupełnie samą, Boga, że w swoim cholernie zajętym życiu nawet nie spojrzał w moją stronę. Nie chciałam wiele, wystarczyłoby, żeby w końcu zabrał to moje marne życie, ostatni oddech i uderzenie serca. Nawet jego... Cholernego capo Brassiego. Bo okazał się cholernym tchórzem, który nawet nie potrafił pociągnąć za spust. Nikogo przecież nie zdziwiłaby moja śmierć. W naszym świecie to przecież norma. Częściej i szybciej giniemy od kul, niż w wyniku wypadku, że o starości nie wspomną.

A ja chciałam umrzeć, chciałam zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu i przestać czuć...

Cholerny Bóg wysłuchał w końcu moich próśb. W jedną noc odebrał mi wszystko, łącznie z uczuciami i resztką człowieczeństwa. Złamaną, kompletnie rozszarpaną wewnętrznie, dobił niebieskooki Demon. Stałam wtedy z pochyloną głową, trzymając się za posiniaczoną rękę i modliłam się o cholernie szybką śmierć. Usta wypełniała mi krew i agonalny krzyk, który dusił mnie swoimi szponami.

- Powinienem cię zabić. Jeżeli chciałaś się pieprzyć, to nie w moim, kurwa, domu! Wypierdalaj z mojego życia i nigdy więcej nie waż się w nim pojawić. Przysięgam! Jeżeli spotkam cię na ulicy zajebię cię, rozumiesz? Jeżeli w jakikolwiek sposób się ze mną skontaktujesz, znajdę cię i przysięgam, będziesz skomlała o szybką śmierć. Jesteś dziwką, Mancuso i zawsze nią będziesz. Przyprawiłaś mi jebane rogi i to pod moim, kurwa, dachem! Wypierdalaj i to szybko, żebym nie zmienił zdania. Nie chcę cię nigdy więcej oglądać na oczy... Jesteś dla mnie nikim!

Byłam wolna... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top