Rozdział 32

📣 Dłuugi... Niby sprawdziłam, ale jak zwykle, mogłam coś przeoczyć. W końcu jestem tylko człowiekiem, Gwiazdeczki 🤷🏻‍♀️🤗😊 W razie czego, dajcie znać w komentarzu, to poprawię 

***

Santino...

Przeklęta, wściekła, mała złośnica! Widząc jak Ava wybiega z pomieszczenia, unikając jak ognia mojego spojrzenia, miałem ochotę chwycić tę małą wredotę Riiny i ją, kurwa, udusić. Gdyby się nie pojawiła... Tak w ogóle, to po jaki chuj przyjechała? I chyba wyraźnie powiedziałem tym gnojom pilnującym bramy, że nikogo, dosłownie, kurwa, nikogo mają nie wpuszczać bez mojej autoryzacji. No ja pierdolę! Ta kobieta tańczy jak chce, a te mafijne miernoty stoją z otwartymi jadaczkami, jakby potracili rozum. Ciekawe, czy tak samo będą stać jak słupy, gdy przyjdzie jej do głowy wjechać z wizytą do kolumbijskiej bandy. Będę musiał naprawdę poważnie pogadać z przeklętym Riiną. Niech weźmie się za nią, bo nie ręczę za siebie.

- No i czego tak się gapisz? – mruknęła wchodząc do środka. Stanęła w progu i opierając się o futrynę, zmieniła szpilki, chowając je do wielkiej torby, przewieszonej przez ramię

Zerknąłem na jej stopy i na widok butów na płaskim obcasie, szumnie zwanych baletkami, uśmiechnąłem się szeroko.

- Taka malutka się zrobiłaś...

- A ty im wyższy tym głupszy – odpyskowała i rzucając torbę pod nogi, spojrzała na mnie z tym swoim wkurzającym uśmiechem. - Teraz pogadamy, Santino.

- O czym? - zapytałem łypiąc na nią okiem.

- O Avie. Znasz mnie. Wiesz, że nie toleruję zdrady, a jak masz jeszcze jakieś wątpliwości w tym temacie, idź pogadać ze swoim kumplem. Wszystko ci wytłumaczy. Wczoraj miałam ochotę cię zabić, Santino. Jak mogłeś zrobić coś takiego tej dziewczynie? Czego, kuźwa, szukałeś przez pięć lat? Złotej cipki? Masz cudowną dziewczynę obok siebie, która do cholery nosi twoje nazwisko, a ty zadawałeś się z dziwkami i tymi dwiema wywłokami z wybiegu.

- Alexia, nie mieszaj się – ostrzegłem, próbując okiełznać budzące się we mnie wkurwienie.

- Będę, Santino. Coś ci powiem... Nie wiem, co masz w planach w związku z Avą, ale zapewniam, że nie pozwolę jej skrzywdzić. Jeżeli dalej chcesz brykać, jak pieprzony jednorożec na dopalaczach, szukając właściwej tęczy, to powodzenia, otworzę ci bramę i osobiście wykopię w świat.

- Powtarzam, nie mieszaj się do naszych spraw – warknąłem robiąc krok w stronę tej niemożliwej kobiety. – To wszystko jest zbyt skomplikowane i nie mam zamiaru omawiać z tobą naszych problemów. Zostaw Avę, bo mówiąc szczerze, w cholerę mi się nie podoba, że zaproponowałaś jej gównianą robotę.

- Jasne, kowboju! Ty zapewne zamknąłbyś ją w tej wypasionej rezydencji na kolejne lata, mam rację?

Cofnąłem się, jakby mi właśnie przyjebała w pysk. Co te baby mają w głowach, że tak bez pierdolenia się, gadają co im ślina na język przyniesie. Noż kurwa! Widziały się wczoraj zaledwie coś ponad godzinę i już wymieniły się swoimi CV?

- Alexia... Przestań się mieszać, dobrze? – warknąłem coraz bardziej wściekły. Kurwa, jak dalej będzie tak mnie irytować, to Nietykalna, czy też nie, zwiążę tę cholerną babę i zamknę w piwnicy. – Jak zaczniesz się wpieprzać między nas, nawet Riina ci nie pomoże. W dupie będę miał i jego, i twojego brata. Ta kobieta należy do mnie, cokolwiek ona sama ma do powiedzenia. Jest moja, rozumiesz? Nie odbierzesz mi jej.

Bystre spojrzenie Alexi zmierzyło mnie, jakby chciała prześwietlić każdy zakamarek mojego ciała. Stałem z rękami na biodrach, spocony, jak cholera i wciąż czułem na sobie zapach Avy. Właśnie tym najbardziej mnie wkurwiła ta mała cholera. Przeszkodziła nam i zanim miałem szansę porozmawiać z Avą, ta uciekła spłoszona i zawstydzona. Nie planowałem tego, to się po prostu stało, a ja nie potrafiłem przerwać, czy nawet powstrzymać się. Wiem, że na cokolwiek innego Ava nie jest jeszcze gotowa. Ja pierdolę, może nigdy nie będzie, ale chciałem jej to dać. Dla mnie ta dziewczyna wciąż jest cholernie niewinna i wiem, że cokolwiek od niej dostanę, będę pierwszym mężczyzną, któremu to dała.

- Dam ci kredyt zaufania, Santino – oznajmiła. – Niewielki, ale to i tak dużo, jak na to co odwalałeś. Jeden błąd, a pomogę zniknąć Avie i nawet ty jej nie odnajdziesz. Nie zasłużyła na mężczyznę, który będzie ją traktował tak, jak ty przez ostatnie lata.

Naprężyłem mięśnie, bo przyznam szczerze, choć słowa Alexi były prawdziwe, za każdym razem, gdy je słyszałem, dopadała mnie jebana wścieklizna. Zjebałem i wiem to bez tego durnego babskiego pieprzenia. To przeszłość, do cholery! W tej chwili kurewsko mocno staram się naprawić wszystkie błędy, ale wygląda na to, że każdy będzie się wpierdalał w nasze sprawy, patrzył mi na ręce i wytykał stare grzechy. Jebany świat!

- Nie podoba mi się to - wymruczałem, mając na myśli pracę Avy. - Ona wcale nie musi pracować. 

- Ja też nie muszę, przypominam, a jednak to robię. Santino... Nie możesz jej odizolować od świata. To tak nie działa. Masz rację, że nie wiem,  co się stało między wami, ale Ava nie zasługuje na takie życie. 

- Wiem, że nie... - przyznałem szarpiąc z frustracji za wilgotne kosmyki włosów. 

- Posłuchaj... Chcę zabrać ją na zakupy. Widziałam jej garderobę i wiesz co? Myślałam, że masz lepszy gust, jeżeli chodzi o damskie ciuchy. To co ma... Jezu, Sant! Jesteś gorszy niż Sebastiano.

No i co z tego, do cholery?! Ava nie musi się obnażać jak miliony dziewczyn. Tak w ogóle, to najlepiej wygląda w czymś luźnym, tak mi się wydaje, bo na dobrą sprawę, jeszcze jej nie widziałem w niczym innym, niż w jeansach, albo bikini. No chyba, że w tym skórzanym wdzianku, które miała na sobie po ostatniej wizycie u bikerów. Tym samym, które doprowadziło mnie prawie do jebanego ataku serca, gdy ją w nim zobaczyłem. Ale takie ciuszki, na widok których staje mi nie tylko fiut, ale i cholerne serce, to może zakładać tylko w domu i tylko dla mnie. To takie moje szczególne marzenie.

Tak mnie zakręciła ta baba, że bez sprzeciwu oddałem jej moją kartę. Coś tam jeszcze pieprzyła o tych szmatkach, butach i tych wszystkich duperelach, ale byłem tak cholernie rozkojarzony, że zupełnie tego nie pamiętam. Kiwałem tylko głową, modląc się, żeby w końcu zamilkła i dała mi w spokoju pomyśleć. Przez chwilę stałem na tarasie i obserwowałem, jak podekscytowana Ava wsiada do samochodu. Kiwnąłem głową Umberto, który razem ze swoimi żołnierzami, miał ochraniać tyłek Avy. Mała armia, ale to niestety konieczność. Przez cały czas miałem nieodparte wrażenie, że ten cały wyjazd nie jest dobrym pomysłem.

Zdążyłem wziąć prysznic i trochę się ogarnąć, zanim usiadłem w salonie i zerkając co chwilę na zegarek, zastanawiałem się, kiedy w końcu wrócą. Wciąż katowałem się pomysłem Alexi. Nie podobał mi się. Za chuja nie widziałem sensu w tym, żeby moja dziewczynka poszła do jakiejś durnej pracy. Przecież nie musi pracować, do cholery. Pomijając mój majątek, Ava naprawdę jest pieprzoną księżniczką. Jej ojciec miał zajebisty łeb do interesów i to nie tylko tych nielegalnych. Stworzył małe imperium, które przed śmiercią dołączył do całej masy spadkowej, a co za tym idzie, dostałem to w pieprzonym kontrakcie ślubnym pod zarząd. Oczywiście wszystkim zajmują się odpowiedni ludzie, ale bez obawy. Dopilnowałem, żeby nawet pieprzony dolar nie zniknął. To wszystko kiedyś odziedziczy nasz syn. Albo synowie...

Kurwa! Na samą myśl o dziecku, które kiedyś, jak Bóg da, Ava będzie nosiła pod sercem, jęknąłem poprawiając twardy problem w bokserkach i od razu miałem przed oczami widok Avy leżącej pode mną na tej cholernej macie. Chryste! Gdyby nam nie przerwano...

Potrząsnąłem głową. Z jednej strony biłem się w pierś, bo wciąż uważam, że to za szybko. Z drugiej, natomiast... Nie znam się co prawda na tych wszystkich emocjach, jakie są udziałem kobiet i biorę się za sprawy z takiego typowego męskiego punktu widzenia. Nie chcę traktować Avy jak kruchej dziewczynki. Przeżyła coś strasznego, tego zapewne nigdy nie zapomni, ale po jaki chuj takim sapaniem nad nią i owijaniem ją w watę, mam jej o tym wszystkim ciągle przypominać? Cały czas przypominam, że mówimy o uczuciach i emocjach. Podniosła się z tego, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Nie popłakuje po kątach, nie umyka jak cień, patrzy prosto w oczy. Jest silna. Zajebiście silna i wbija mnie, kurwa, w dumę. Jedynym śladem, jaki zauważyłem, jest jej strach, gdy ktoś staje za jej plecami. Te krótkotrwałe ataki paniki, bezdech i przerażenie w oczach... Z tym sukinsynem Gottim walczyła, więc jak dla mnie... Ja pierdolę, jak dla mnie wygląda na to, że ktokolwiek trzy lata temu podał jej te pieprzone dragi, nie upewnił się, czy dostatecznie odleciała. Ona pamięta, może nie pamięta samej twarzy skurwysyna, który ją skrzywdził, ale może pamiętać początek ataku.

To, że ja się nad nią trzęsę... Nie jestem w stanie tego zwalczyć, choć czasami faktycznie, wygląda, jakbym był gorszy od Sebastiano. No co ja, kurwa, mogę?! 

Ze zdenerwowania krążącymi po mojej głowie myślami nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Przypomniała mi się ostatnia noc z chłopakami i to, czego dowiedziałem się o tej przeklętej Radzie. Jaka jest szansa, że mimo starań Riiny, ta jego laleczka dowiedziała się o tym, że jest Gwiazdą? Do cholery! A może Ava też wie? Czy ta zarośnięta morda na motorze, mógł jej powiedzieć? Za chuja nie miałem pojęcia, jakie kompetencje ma Strażnik, a jakie pieprzony Emisariusz. Chyba, mimo wyraźnej niechęci z jego strony, będę musiał pogadać z Millerem. Nie podoba mi się, że na naszym terenie będzie grasowało tylu ludzi z Rady. Nie ujebiesz takiego, choćbyś o tym marzył, wpieprzają się do wszystkiego i poza słownym wrażeniem gwałtownych uczuć do takiego skurwiela, nie możesz mu nawet facet przyjebać w pysk. 

Wczoraj byłem zbyt wkurwiony po tym, czego się dowiedziałem. Teraz, na spokojnie, gdy w mojej głowie nieznacznie się przejaśniło, zacząłem analizować to, co powiedział Gloom.

Thor... Teraz rozumiem jego uwagę o tym, że ktoś skrzywdził Avę. Ten sukinsyn doskonale wie, co się stało. Tamtej nocy, gdy zobaczyłem go pierwszy raz, za bardzo wkurwił mnie tym, że stał tak cholernie blisko Avy, a na koniec miał czelność położyć na niej swoją łapę. Rzucił mi wyzwanie, doskonale wiedząc, kim jestem i kim jest Ava.

Tak naprawdę to niewiele różnimy się od tych bikerów. Przynajmniej ja tak to widzę. Pilnujemy naszych, dbamy o każdego jednego członka familii, a przede wszystkim pilnujemy naszych kobiet. Ava nosi moje nazwisko, to tak, jakbym dał jej kamizelkę i wobec wszystkich nazwał starą. A nawet więcej, bo łączy nas przysięga. Żaden biker nie położy łap na cudzej kobiecie, a ten sukinsyn właśnie to zrobił. Już za samo to mam wielką ochotę ujebać gnoja. 

Co mnie jeszcze martwi, to ten jebany Emisariusz, który jakoby miałby się pojawić. Nie bardzo, kurwa, orientuję się w tych sprawach, ale zastanawiam się, po jaki chuj mają przysłać kolejnego, skoro już mamy pieprzonego Millera. W zasadzie, jedno wielki gówno robi, jako Emisariusz. Dużo gada, a jeszcze bardziej wkurwia. Jak on powiedział, gdy rozmawiał z Riiną? Jesteśmy obserwatorami? Chyba coś w tym stylu. Skoro nic nie robią, tylko się gapią, to zdecydowanie wystarczy nam jeden Miller. 

Tak, rozmowa z Graysonem stała się w tej chwili koniecznością. Chcę wiedzieć więcej o tej pieprzonej Radzie i samych Gwiazdach. Jeżeli moja Ava faktycznie została wyznaczona na Gwiazdę, zrobię wszystko, żeby do tego nie doszło. Przecież musi, do cholery, istnieć jakiś sposób, prawda? Nie ujmuję niczego naszym kobietom. Czasy są inne. Jeszcze dwadzieścia lat temu nie było mowy, żeby się kształciły, czy pracowały zawodowo, no chyba że tak jak Francesca D'Angelo. A teraz? Pomijam te dwie wywłoki Riiny, spacerujące po wybiegu, bo jeżeli chodzi o nie, to raczej nigdy się nie napracowały. Ale inne? Niektóre naprawdę ciężko zapieprzają i nikt nie może im zarzucić, że są tylko ozdobą męża.

Jednak Ava... Chciałbym wybudować wysoki mur i zamknąć ją za nim, żeby była bezpieczna. Wiem, że to cholernie powalony i chory pomysł, ale za każdym razem, gdy znika mi z oczu mam takie pieprzone wrażenie, że już jej nie zobaczę. Może to wina tych cholernych Sycylijczyków? Gdybym tylko mógł, ujebałbym ich, a truchło wysłał na Sycylię, jak widokówkę z pozdrowieniami z miasta Aniołów. Krwawy znak, że mają trzymać swoje parszywe łapy z daleka od naszych kobiet.

Po raz tysięczny spojrzałem na zegarek i potrząsając nadgarstkiem zastanawiałem się, czy czasami nie jest zepsuty. Jakoś tak cholernie niemrawo przesuwają się wskazówki. Od ostatniego razu, gdy sprawdzałem godzinę, minęło zaledwie dziesięć minut. Niemożliwe, pomyślałem i dla pewności poderwałem się z kanapy szukając telefonu. Kurwa! Faktycznie, to gówno nie jest zepsute, stwierdziłem zerkając na wyświetlacz. Może zadzwonię do Riiny? Tak wiecie, pogadać, bo jego też zostawiła ta mała zołza. Nie wypominam, tak jakby, ale zabrała moją Avę i w chuj mi się to nie podoba. Czuję się przez to taki... Poddenerwowany?

Zacząłem chodzić wzdłuż okien. Pies jebał ten ich babski wypad. Czy one naprawdę nie mogły usiąść na tyłkach i przejrzeć katalogów online? Jaka to, kurwa, różnica, czy przymierzą w pieprzonej przymierzalni, czy w domu? Spojrzałem na telefon w chwili, gdy na ekranie pojawiło się imię Riiny, a w ciszę wdarł się dźwięk dzwonka. Telepatia, kurwa!

- Co jest? – rzuciłem siadając na kanapie.

Przydałby mi się porządny drink, ale dopóki Ava nie wróci i nie porozmawiamy, nie ma mowy, żebym choć upił łyczka. Jeszcze nie przerobiłem w głowie tego, co się stało w siłowni, w przeciwnym razie gotów byłbym pojechać za dziewczynami i siłą zatargać tyłek mojej kobiety do domu.

- Gdzie jesteś?

Od razu poderwałem się czując, jak mięśnie stężały mi ze strachu. To uczucie rozlewało się we mnie jak rwąca lodowa rzeka. Chwyciłem w płuca szybki i płytki oddech, i zatrzymując go, starałem się zignorować ten dziki tumult w piersi.

- W rezydencji – wydusiłem. – Co jest, kurwa?

- Pakuj dupę i jedź do Beverly Center. Na podziemny parking.

- Mów! – warknąłem łapiąc kluczyki leżące na kuchennej wyspie.

- Tylko, kurwa, nie szalej, dobra? Na parkingu doszło do jakiegoś incydentu. Dziewczyny są całe, nic im się nie stało.

- Ludzie Gottiego? Kurwa, a mówiłem, żeby zajebać parszywców.

- Tym razem to nie oni. Chłopcy mają skurwieli i czekają, aż przyjedziemy.

Biegłem w stronę garażu, gdzie stały wszystkie moje wozy. Od strony domu właśnie wyłonił się Teo, który widząc mnie z telefonem, od razu zmienił kierunek i już otwierał automatyczne drzwi.

- Są moi, Riina – warknąłem wskakując do czerwonego, jak moja furia, Porsche. – Chcę ich mieć.

- Ja pierdolę, Sant! Nawet nie wiemy, co się tam tak naprawdę stało – wysapał i słyszałem, jak echo jego kroków rozbrzmiewa w słuchawce. Zanim zjechał windą na parking, ja już siedziałem w swoim aucie i uderzając nerwowo w kierownicę, czekałem aż pieprzona brama się otworzy. Jak się pospieszę, będę na miejscu przed Riiną. – Nie urządzaj jatki w biały pieprzony dzień. Dopiero uspokoiło się po akcji z Ruskimi.

- Jeżeli któryś z tych skurwieli bodaj dotknął jej...

Czułem to... Kurwa, czułem, że coś się wydarzy! Po chuj ta cholerna kobieta miesza Avie w głowie? Gdyby się nie pojawiła, jak wkurwiający królik z kapelusza i nie zabrała mi Avy, nic takiego by się nie stało. Kurwa mać! To ja staję na jebanych rzęsach, zamykam posiadłość, zwalniam służbę, robię dosłownie wszystko, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo, a wystarczył jeden jedyny raz, gdy wyszła beze mnie, a już wpieprzyła się w kłopoty. Jakoś też nie wierzyłem Riinie, gdy zapewniał, że Avie nic się nie stało. To, że ta jego cholera potrafi się obronić to świetnie i w chuj fantastycznie, ale moja dziewczynka?

Teraz wyrzucałem sobie, że zamiast tych pieprzonych zapasów na macie, powinienem nauczyć Avę strzelać, a może i trochę boksu. Nie... Zmieniam zdanie z tym pieprzonym strzelaniem! Żadnej broni, bez względu na jebany kolor. Zamknę ją, kurwa, w domu i tyle.

Po kilkunastu minutach szaleńczej jazdy, z rykiem silnika wjechałem na najwyższy poziom podziemnego parkingu w Beverly Center. Doskonale wiedziałem, gdzie mam szukać naszych ludzi. Zawsze parkowali jak najbliżej wind, żeby w razie ataku, umożliwić nam szybką ewakuację. Takie jebane życie, że wyjście na róg ulicy po paczkę fajek i poranną gazetę, może okazać się ostatnią wycieczką w naszym życiu. Nigdy nie lekceważymy takich spraw.

Potężny ryk silnika mojego auta wstrząsał betonowymi ścianami garażu. Kątem oka widziałem przez boczną szybę, jak znajdujący się na parkingu klienci najpierw odprowadzali wzrokiem warczące wściekle auto, a następnie pospiesznie wsiadali do swoich samochodów i odjeżdżali z piskiem opon. Jakbym miał na tablicach rejestracyjnych napisane Mafia. Zaśmiałbym się, gdyby nie to, że właśnie zobaczyłem stojące w jednym rzędzie nasze wozy i stłoczonych dookoła nich żołnierzy. Część była moja, część Riiny. Zatrzymałem auto na środku, nie pierdoląc się tym, że zablokowałem wyjazd jakimś miernotom robiącym właśnie zakupy kilka pięter nade mną i ze skrytki pomiędzy siedzeniami wyjąłem swoją giwerę, chowając ją za paskiem spodni na plecach. Odetchnąłem, starając się uspokoić i nie rozpieprzyć wszystkich na raz.

Wysiadłem trzaskając drzwiami i ze wzrokiem wbitym w Ignacio podszedłem do naszych ludzi. Dopiero, gdy byłem dwa, może trzy metry od nich zauważyłem opartych o bok jednego z samochodów Alexandrowa i Rotha. Co, do chuja, oni tutaj robią?

Natomiast wystarczyło mi jedno spojrzenie, żeby się zorientować, iż nigdzie nie ma Avy i tej drugiej baby. Zazgrzytałem zębami i jednym spojrzeniem przywołałem do siebie kapitana Riiny.

- Gdzie jest moja żona? – warknąłem.

- Na górze. Pojechały razem z Umberto i sześcioma naszymi ludźmi.

- Dlaczego, kurwa, nie odesłałeś ich do domu? Całkiem was już pojebało?

- Szefie...

- Przestań mi tu teraz pierdolić! Będziesz się tłumaczył Riinie, nie mnie. Gdzie ci skurwiele?

- Sant? – szarpnąłem głową, słysząc głos Gabe.

Wciąż opierał się o auto, wyglądając, jakby właśnie sobie, kurwa, wypoczywał, podczas gdy jego cholerna siostra łazi Bóg wie gdzie i w dodatku ciąga za sobą moją Avę. Przyglądając się mu uważniej, zorientowałem się, że przed nimi leżą na betonie związani trzej mężczyźni. Minąłem Ignacio, zostawiając sprawę w rękach jego szefa, i zbliżyłem się do Alexandrowa.

- Przeszło ci, czy wciąż masz zamiar szaleć?

- Na razie się rozkręcam – odwarknąłem.

- Radzę ci schować pukawkę – kiwnął głową, a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że ściskam w dłoni broń. Nawet nie wiedziałem, że wyciągnąłem ją zza paska. Kurwa! Zaczyna mi naprawdę odpierdalać. – W przeciwnym wypadku załaduję te trzy świnki do swojego bagażnika i tyle będziesz miał zabawy.

- Tylko, kurwa, spróbuj – ostrzegłem chowając ponownie pistolet.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że gdyby to on się nimi zajął, trzeba byłoby zeskrobywać delikwentów ze ścian i podłogi. Dziękuję, widziałem efekty końcowe tego, jak pracuje nasz pakhan. Jestem pojebany, tak jak i Riina, ale czasami myślę, że do pięt nie dorastamy temu facetowi. My torturujemy z jebaną finezją, on doprowadził tą czynność do pieprzonego mistrzostwa.

Na szczęście kolejny ryk silnika obwieścił przyjazd samego bossa. Choć wszystko we mnie spinało się na widok tych skurwieli i chęci wjebania im po całym magazynku do dupy, odwróciłem się i z założonymi rękami czekałem, aż nasz wkurwiony boss dołączy do nas. Uśmiechnąłem się, gdy złapał swojego kapitana za szmaty i potrząsnął jak lalką. Nawet nie musiałem słuchać, bo doskonale wiedziałem, że Riina właśnie stracił swoje słynne opanowanie.

- Znowu, kurwa, szaleje – mruknął brat Alexi ze swojego miejsca. – Pojebany.

- Odezwał się ten, co maluje krwią ściany – odpowiedziałem.

- Jakieś hobby trzeba mieć, a jakoś niespecjalnie chciałbym testować nasze dziewczyny.

- Przyjebać ci, pakhan? – warknąłem wiedząc do czego pije.

- Wiesz, Brassi? - wypalił nagle Roth. - Tyle wczoraj trzaskałeś tą włoską buźką, ale nawet słowem się nie zająknąłeś, że twoja żonka to taka seksowna kobieta.

Usłyszałem zbiorowe westchnięcie stojących blisko nas naszych żołnierzy i zamrugałem powiekami, czując jak ślepa furia odbiera mi rozsądek. Zanim zdałem sobie sprawę z tego co robię, moja pięść poszybowała w jego uśmiechniętą jadaczkę. Syknąłem czując, jak pęka mi skóra na knykciach, ale widok oniemiałego Rotha wynagrodził mi ten chwilowy dyskomfort.

- Jedno słowo więcej, a będziesz szukał swoich ślepi na wysypisku, jasne?!

- Oj, stary... - zaśmiał się, masując otwartą dłonią miejsce, gdzie zapewne będzie miał siniaka. Niech się cieszy, że go lubię, ale jak nie będzie trzymał języka za zębami, zamiast pięści użyję mojej giwery.

- Z czego, kurwa, radość? – warknąłem.

- Nie chciałem wierzyć plotkom, ale słowo, Brassi. Jesteś, kurwa, gorszy od Riiny. Ten sukinsyn warczy na każdego, kto zbliży się do jego kobiety, a ty od razu walisz w pysk.

- A ty co, Sant? Swoich już bijesz? – usłyszałem za plecami. - Roth, dam ci radę. Dokładnie taką samą, jaką dostali ode mnie nasi bracia na motocyklach. Trzymaj łapy, ślepia i jęzor jak najdalej Avy. Jeżeli chodzi o nią, to Brassi całkowicie pozbawiony jest rozsądku i poczucia humoru.

Opuściłem głowę, oddychając głęboko i przysięgam... Jak się nie uspokoją, to i Riinie przyjebię. O dziwo, Alexandrow nawet nie dygnął, gdy jego przyjaciel i prawa ręka dostał w pysk. Patrzył tylko tym pustym wzrokiem i za chuja nie wiedziałem, o czym myślał.

- Zamiast wdawać się w idiotyczne dyskusje, może mi ktoś powiedzieć, co do chuja jasnego się stało? – warknąłem unosząc głowę. – Dodajcie do tego informację, co wy dwaj tutaj robicie, a zaraz po tej fascynującej przemowie, pójdę szukać mojej żony, bo pałęta się gdzieś bez odpowiedniej ochrony. Dodam, że z twoją siostrą, pakhan.

Alexandrow mruknął i odpychając się od samochodu, podszedł bliżej. Znam sukinsyna już kawał czasu i za chuja nie potrafiłem rozszyfrować jego min i tych wszystkich mruknięć, warknięć i innych werbalnych odgłosów. Riina jak warczał to na sto procent przy Alexi kręcił się jakiś samobójca. Roth reagował podobnie, ale gdy widział jakąś laskę, ale Gabe? On pewnie to i torturując mruczy, jak wyleniały dachowiec. Ciężki z niego przypadek, powiem wam szczerze.

- Jest z nimi ochrona – wtrącił Sebastiano, ale mówcie co chcecie, prawie wyrywało go z butów z chęci, żeby osobiście upewnić się, że ta niemożliwa kobieta jest bezpieczna.

- Czy wy naprawdę myślicie, że pozwoliłbym mojej siostrze iść na pieprzone zakupy bez dostatecznej obstawy? Są z nimi moi ludzie, włoscy chłopcy.

Bliskie kontakty z cholernym MacKenną wzbogaciły jak widać słownictwo pakhana. Skrzywiłem usta w zimnym uśmiechu, zastanawiając się, czy wciąż nazywałby mnie włoskim chłopcem, gdybym przetrzepał porządnie tyłek jego siostry i wywiózł ją na cholerną pustynię, albo zamknął w piwnicy. Wciąż rozważam takie wyjście, jeżeli dalej będzie mnie tak wkurwiała. Gdyby nie jej durackie pomysły z zakupami, Ava siedziałaby w domu, a ja miałbym pewność, że nic jej, kurwa, nie grozi.

- Dobra, bo marnuję tylko czas – warknąłem i mijając Gabe podszedłem do leżących i zakneblowanych mężczyzn. – Co się dokładnie wydarzyło?

- Szefie, podjechaliśmy jak było zaplanowane – zaczął Ignacio spokojnym tonem. - Kobiety wysiadły i z najbliższą obstawą ruszyły w stronę windy. W tym czasie reszta opuszczała auta, chcąc zabezpieczyć tyły.

- Dalej – popędziłem.

- Nagle zatrzymały się i pani Ava od razu odwróciła się i zaczęła biec w tę stronę. Nie wiedzieliśmy dokładnie, co się dzieje, ale ludzie od razu ruszyli za kobietami. Gdy dotarli na miejsce, widzieli, jak twoja żona, szefie, kopie tego śmiecia, trzymając dziecko na ręku – butem szturchnął leżącego w środku mężczyznę.

Spokojnie spojrzałem w jego błyszczące szaleństwem i nienawiścią ciemne oczy. Przyglądając się im zwróciłem uwagę, że są do siebie bardzo podobni. Mieli ciemne, prawie czarne włosy i takiego samego koloru oczy, którymi właśnie próbowali nas przestraszyć. Chyba synkowie nie wiedzą jeszcze, komu weszli w drogę. Spod szmat, którymi chłopcy zatkali im pieprzone jadaczki wywoływał charczący strumień słów. Z pewnością nie angielskich, czy nawet włoskich. Kim oni, kurwa, są?

Słuchając raportu z całego zdarzenia nie spuszczałem wzroku z mężczyzn. Ciekawiło mnie, który z nich jest szefem? Stawiałbym nie na tego, który w myślach zajebał mnie zapewne z tysiąc razy, choć wyglądał na takiego, rzucając się po betonie jak pieprzona ryba, wyciągnięta z wody. Ale nie... To ten skurwiel, który leżał po jego lewej stronie. To on był szefem. Kilka razy udało mu się syknąć przez szmatę w ustach, zapewne starając się uspokoić krewkiego kompana. Poza tym, właśnie takie sprawiał wrażenie.

- Przeszukaliśmy ich, ale poza niewielką ilością gotówki, żaden z nich nie ma nawet dokumentów, nie mówiąc nic o telefonach.

- Samochód?

- To tamten van – zerknąłem w stronę, w którą pokazywał Ignacio. Stał tam ciemny, odrapany nad błotnikami wrak. Przez otwarte boczne drzwi widziałem w środku naszych ludzi, wciąż sprawdzających auto. Jeżeli coś tam jest, z pewnością znajdą to, choćby miało wielkość pieprzonej szpilki. – Zabierzemy go i dokładnie przetrzepiemy.

Kątem oka zauważyłem przyglądającego się mi uważnie Riinę. Alexandrow przez cały czas nic nie mówił, wpatrując się tylko w leżących na betonie. Nie wiedziałem, o czym myśli, ale wystarczyło przyjrzeć się uważnie jego zaciśniętej nerwowo szczęce. Facet ledwo nad sobą panował i jak zaraz nie zabierzemy tych śmieci, zapewne zacznie szaleć i to na podziemnym parkingu centrum handlowego.

- Zapakujcie tych sukinsynów i zawieźcie do magazynów – rzucił Riina. – Zajmiemy się nimi wieczorem.

- Lepiej do mnie – mruknąłem cicho. – Od kiedy zabrałeś ludzi Gottiego piwnica jest pusta. A poza tym, nie chcę dzisiaj wyjeżdżać poza teren posiadłości.

- Nie, Sant. Znając cię, będziesz ich, kurwa, torturował przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i chuja się dowiemy, bo ich po prostu zajebiesz.

- Pierdolenie – warknąłem przyciskając do ud pięści. Uniosłem głowę i rozejrzałem się po zatłoczonym parkingu. Zmarszczyłem brwi, wracając spojrzeniem do patrzących na mnie mężczyzn. – Gdzie ona jest?

- Niby kto? – zapytał zdziwiony Roth.

- Ta kobieta i jej dzieciak.

- Odjechała. Zabrała chłopaczka i odjechała starym fordem.

Zmieliłem w ustach przekleństwo. Na banda debili, jak słowo daję!

- Całkiem was pojebało? Wypuściliście jedynego świadka całego zajścia? Wiecie przynajmniej, kim była? Sprawdziliście jej tożsamość? Spisaliście tablice rejestracyjne?

- No nie... - przyznał Alexandrow i chyba dopiero teraz dotarło do niego, co się stało. – Bladź! Tak mnie zakręciło, że zupełnie o tym nie pomyślałem – przyznał przeczesując blond włosy. – Kurwa! Czekaj, stary... Rozmawiała z moją siostrą i twoją kobietą, Sant. Może one wiedzą coś więcej.

Jasne, kurwa! I niby jak mam wydobyć od nich te informacje? Torturami? Znając Alexię mogę się tylko domyślić, że za chuja nie puści part z ust. Wiecie, jakaś ta ich durna solidarność, czy jak na to mówią. Tyle z tego dla nas, facetów, że gdy wyczują zagrożenie, jedna za drugą stanie murem, gotowa rzucić się nam do oczu. Będę musiał porozmawiać z Avą, gdy tej wściekłej baby nie będzie widać na horyzoncie, pomyślałem i odwracając się plecami do nich, ruszyłem w stronę windy. Dość miałem tego całego pierdolenia. Czas najwyższy odszukać Avę i osobiście się przekonać, że żaden z tych skurwieli nie zrobił jej krzywdy. Zapewnienia Ignacio, czy nawet samego pieprzonego pakhana mnie nie uspokoiły.

- Zrobiłeś minę, jakbym zaproponował ci posadę w klubie dla gejów – mruknął Gabe idąc obok mnie.

- Takie rady to możesz sobie wsadzić do dupy – odpowiedziałem. – To kobiety, jakbyś jeszcze nie zauważył.

- No i?

Ja pierdolę! Ten Gabe chyba zupełnie nie ma pojęcia, z kim przyszło nam mierzyć się każdego pieprznego dnia. Jestem ciekawy, jak sukinsyn by się zachowywał, gdyby to jego kobieta pakowałaby się w kłopoty. Chwila...

- Powiedz mi, ale szczerze, pakhan – zacząłem, gdy wraz z czterema naszymi ludźmi wsiedliśmy do windy. Ignacio wybrał siódme piętro, więc jak się domyślam, to tam właśnie w tej chwili grasują dziewczyny. – Jakoś wcześniej nie było okazji, a i ty sam raczej mało rozrywkowy w tym temacie. Wolisz cipki, czy raczej wręcz odwrotnie.

Usłyszałem jak Roth zaczyna się śmiać pod nosem, a żołnierze zaskoczeni moimi słowami, wstrzymali oddech, poruszając się niespokojnie w ciasnej przestrzeni kabiny. Właśnie nadepnąłem na odcisk największemu skurwielowi na wschodnim wybrzeżu. Nawet Riina, zaskoczony, oparł się o lustrzaną ścianę i z rękami w kieszeni czarnych spodni zerkał z zainteresowaniem.

Gabe stał spokojnie i krzyżując umięśnione ramiona na piersi spojrzał na mnie z ciekawością. Kurwa! W gruncie rzeczy jebie mnie to, czy dyma cipki, czy innych facetów. Jest jebana wolność seksualna i nawet, gdyby lubił obydwie opcje, to jego pieprzona sprawa. Jednak po jego minie domyśliłem się, że chyba nikt wcześniej nie zadał mu tego pytania, a przynajmniej nikt, kto jeszcze oddycha.

- Jaki ma to związek z tematem naszej rozmowy?

No i kurwa tym oto sposobem wymigał się od odpowiedzi. Mieliśmy już kilka wspólnych imprez i nigdy, jak tu, kurwa, stoję, nie zauważyłem, żeby zainteresował się jedną z naszych dziewczyn. Te latały wkoło niego, licząc na dobrą zabawę, ale równie dobrze mogły sobie zaoszczędzić starań i robienia zbędnych kilometrów. Tego sukinsyna nic nie ruszało.

- Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć? – drążyłem temat. – Wiesz, utniesz domysły, Alexandrow. Powiedz, cipki czy fiuty?

- Jesteś zabawny, Brassi – mruknął kręcąc głową. – Ale skoro tak tobie na tym zależy... Zdecydowanie kobiety. Zaspokoiłem twoją ciekawość?

Wzruszyłem ramionami i kątem oka zauważyłem, że na wyświetlaczu pojawiła się liczba sześć. Za chwilę wdepniemy w burzowe chmury kobiet ogarniętych szałem zakupów i dostanę jebanej wścieklizny, bo co jak co... Przebywacie w kolorowym świecie koronek, atlasów i jedwabiu, butów, torebek i tych wszystkich pieprzonych gadżetów każdej kobiety, każdego zdrowego i seksualnie sfrustrowanego faceta, może doprowadzić do jebanej nerwicy. Tym bardziej, że za plecami będę miał jebaną gwardię, patrzącą mi na ręce.

- Widocznie nie spotkałeś prawdziwej kobiety, Gabe. Wróć jak taka wpadnie do twojego życia i zacznie doprowadzać cię do wścieklizny. Ciekawe, jak wtedy będziesz wyglądał, wygłaszając te swoje mądrości.

- Przyznaję Santowi rację – rzucił Riina.

- Serio, włoscy twardziele? – zaśmiał się cicho Gabe. – Boicie się swoich kobiet?

W tym momencie wkurzający dźwięk rozległ się w ciasnej kabinie, zwiastując dotarcie do wybranego przez nas celu. Miałem ochotę zetrzeć z twarzy pakhana ten zarozumiały uśmiech i to niekoniecznie słowami. Nie jestem idiotą i już kilka chwili po tym, jak zobaczyłem go na parkingu wiedziałem, że Alexia specjalnie ściągnęła go tutaj. W głowie wciąż rozbrzmiewały mi jej słowa, że jeżeli zjebię, zabierze i ukryje moją Avę. I właśnie miałem przed sobą osobę, która jej w tym ewentualnie pomoże.

- Mam nadzieję, że dożyję dnia, gdy odjebie ci na punkcie twojej kobiety, Gabe. Uwierz mi, nawet szkolenia S.E.R.E.* nie przygotują cię na starcie z nimi. O ile ci zależy – dodałem.

- Pierdolenie...

- Tak? To proszę bardzo – wskazałem ręką na drugą stronę galerii, gdzie przed witryną jednego ze sklepów, zauważyłem moją Avę. Tych rudawych włosów nigdy bym nie przegapił, wyławiając z tłumu ich śliczną właścicielkę. – Podejdź do nich i zapytaj. Jestem bardzo ciekawy, co usłyszysz.

- Wymiękacie, chłopaki – zaśmiał się Roth. – To przecież tylko kobiety, do licha, a wy trzęsiecie portkami.

Przekręciłem głowę, patrząc na ironiczny uśmiech Riiny. On też chwilę temu zobaczył swoją Alexię i od razu zeszło z niego napięcie. Tych dwóch sukinsynów z Nowego Yorku wciąż nie rozumie, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Ani ja, ani sam Riina nie byliśmy przygotowani na spotkanie takich kobiet, jak te dwie. Przestałem się już łudzić, że moja Ava z czasem się usadzi. Nie wtedy, gdy bryka razem z siostrzyczką wkurzającego Alexandrowa.

- Wiesz co, pakhan? Nie myśl tylko, że jestem skurwielem, ale życzę ci, żebyś spotkał małą, słodką kobietkę, która rozpierdoli twoje nudne życie w ruinę. Dla której ty sam rozpierdoliłbyś cały świat, tylko po to, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Dopóki takiej nie spotkasz, możemy sobie dopierdalać ile wlezie. A na koniec, to i tak ja będę się śmiał z ciebie.

- Do tego nigdy nie dojdzie, Brassi – podsumował z wilczym uśmiechem. – Nie dam się okręcić żadnej kobiecie, tak jak wy to zrobiliście. A żeby udowodnić, że nawet moja siostra to tylko słaba kobieta, pokażę wam, jak się zdobywa od nich informacje. Patrzcie, włoskie chłopaki, i podziwiajcie.

Ja pierdolę! Spojrzałem na Riinę i z trudnością powstrzymałem się od śmiechu. To będzie, kurwa, spektakularne skopanie zarozumiałego dupska nowego pakhana. Z wielkim uśmiechem wskazałem gnojkowi kierunek i ruszyłem za nim.

Szkoda, że nie miałem ze sobą kamery...

Znajdowaliśmy się po drugiej stronie tarasu, ale dziewczyny jeszcze nas nie zauważyły. Właśnie weszły do kolejnego butiku, znikając nam z oczu. Dałem znać naszym ludziom, żeby rozproszyli się, bo z pewnością pojawienie się tak licznej grupy mężczyzn już wzbudziło zaniepokojenie sklepowej ochrony. Zerknąłem piętro niżej, w stronę ruchomych schodów, i zauważyłem, jak kilku umundurowanych mężczyzn jedzie na nasze piętro. Amatorzy, jak słowo daję.

Riina również to zauważył i kiwnięciem głowy wydał polecenie swojemu kapitanowi. Ten odłączył się od nas i spokojnie podszedł do najbliżej stojącego patrolu. Z uśmiechem zaczął im coś tłumaczyć, a faceci z miejsca starali się wtopić w ściany.

- Naprawdę uwielbiam nasze metody – mruknął Riina rozglądając się uważnie. – Gdzie są dziewczyny?

- W sklepie – odpowiedziałem.

Chwilę wcześniej widziałem wybiegającą na zewnątrz Alexię. Gdyby nie szeroki uśmiech na jej twarzy, pomyślałbym, że coś się stało. Jednak ta wpadła do kolejnego butiku, jakby się paliło, po czym wybiegła z niego, przyciskając do piersi torbę z logo projektanta. Kobiety... Czy ktoś je zrozumie?

Riina kiwnął głową i wbił wzrok w plecy idącego przed nami brata Alexi. Obok niego, jak zwykle, kroczył roześmiany Roth i myślę, że właśnie uzgadniają między sobą strategię działania. Metoda na dobrego i złego glinę może się sprawdzić, gdy masz do czynienia z ludźmi, którzy chociaż odrobinę się ciebie boją. Niestety, te dwie kobiety, a w szczególności laleczka Riiny, zupełnie nie mają pojęcia, co to strach. Ciekawiło mnie, jak ci dwaj mają zamiar wydobyć od dziewczyn informacje. 

Obejście całej galerii i przejście na stronę, gdzie widzieliśmy wcześniej dziewczyny, zajęło nam trochę czasu. Tych dwóch dupków z Nowego Yorku kroczyło przed nami, jak rasowe modelki na wybiegu. Wcale im się nie spieszyło i naprawdę miałem ochotę przywalić im porządnego kopa. Dotarliśmy do miejsca, z którego widziałem już wyraźnie witrynę butiku i stojących przed sklepem naszych żołnierzy. Oparłem się o ścianę i zakładając ręce na piersi, ze spokojem patrzyłem, jak Gabe i Roth zbliżają się do celu. Pokręciłem ze śmiechem głową, czekając na rozwój wydarzeń.

Przechyliłem się w bok, bo coś zwróciło moją uwagę na stojące za szybą manekiny. Zmarszczyłem brwi i wyprostowałem się, opuszczając ramiona. Głuche warczenie narastało w moim gardle, gdy mrugając powiekami starałem się usunąć widok, który rozpieprzył mój spokój i opanowanie.

- Ja pierdolę, kurwa mać! – syknąłem robiąc krok do przodu.

- Pojebało cię, Sant? Jak tam teraz pójdziesz, spalisz całą akcję. Chcę zobaczyć, jak moja kobieta skopie dupę swojemu braciszkowi.

- Naprawdę, Riina? – warknąłem ruchem głowy wskazując na pieprzony butik. – To może spojrzysz uważniej, stary. Gdzie, twoim zdaniem, są teraz nasze kobiety?

W środku aż gotowałem się ze ślepej furii. Jakim cudem nie zobaczyłem tego wcześniej, do jasnej cholery! Zanim weszły do tego sklepu, stały przed wystawą Prady i mówiąc szczerze, chyba myślałem, że to tam weszły. Nie zwróciłem uwagi na jebane manekiny i to co miały na sobie.

- Ożesz kurwa mać – wysyczał ruszając do przodu. – Dlaczego mi, kurwa, nie powiedziałeś? – zapytał gnając w stronę Alexandrowa. – Zajebię Rotha, jak tylko spojrzy na D'Angelo.

- A ja zajebię ich obydwu – dodałem.

Pieprzony sklep z damską bielizną, kurwa! A w nim moja kobieta i jebanych dwóch fiutów, którzy tylko czekają, żeby mi dojebać. Niedoczekanie, palanty, pomyślałem. 

***

Ava...

Nienawidzę zakupów! Chyba już o tym wspomniałam przy okazji ostatniego wypadu pod okiem Brassiego i tej mojej nieszczęsnej próby ucieczki, która została udaremniona. Z zaciśniętą szczęką dreptałam obok podekscytowanej Lexi, ale na widok kolejnego skandalicznego fragmentu damskiej bielizny, który mi właśnie pokazywała, nie wytrzymałam.

- Na litość boską – wysyczałam. 

Sprawdziłam, jak daleko znajduje się nasza ochrona. Dodam, że znacznie przewyższająca liczebnością, jak na zwykły wypad do cholernego sklepu. Zdecydowana większość z nich mało dyskretnie chowała się przed naszym wzrokiem, ale ja od razu wyłuskałam ich w tłumie.  

- Lexi, wiesz za obserwuje nas cała armia? – wyszeptałam kątem oka obserwując, jak starają się przemieszczać dyskretnie w naszą stronę. Słabo im to raczej wychodziło, przyznam szczerze.

- Niczego innego się nie spodziewałam – zaśmiała się. – Co myślisz o czerwonym gorsecie?

- Weź, pasuje ci ten kolor – odpowiedziałam rozkojarzona.

Zdążyłyśmy odwiedzić zaledwie dwa sklepy, a już miałyśmy po kilka toreb z zakupami. Spojrzałam na swoje odbicie w szybie, uśmiechając się na widok krótkiej sukienki na ramiączkach i moich trampek. Nie spodziewałam się, że będzie to taki ciekawy widok. Pracując po szesnaście godzin dziennie, nie miałam czasu, siły i ochoty przeglądać modowych nowinek. Zwykłe jeansy i luźne koszulki w zupełności mi wystarczały. Jak się właśnie okazało, nie Lexi.

Co dziwne, już w samochodzie uprzedziła mnie, że nienawidzi robić zakupów, a ostatni raz, gdy zaszalała, skończył się szwami na biodrze i ucieczką. Gdy zaczęłam dopytywać, usłyszałam tylko śmiech Guido i zapewnienie Lexi, że porozmawiamy, gdy przyjdzie na to czas.

Ciekawiła mnie historia Lexi. Z tego, co już zdążyła mi powiedzieć wynikało, że nie urodziła się w mafijnej rodzinie, a o tym, że jest córką don Danielo dowiedziała się stosunkowo niedawno.

- To dla ciebie – potrząsnęła mi przed twarzą czerwonym obłokiem.

- A na cholerę mi coś takiego? – odepchnęłam to cudo czując, jak na moje policzki wkrada się zdradzieckie ciepło.

Dobry Boże! Starałam się przez cały czas zająć czymś innym niż rozpamiętywaniem i analizowaniem tego, co się stało w siłowni, ale to wciąż gdzieś tam tkwiło. Chociaż zdążyłam przed wyjściem wziąć prysznic, wciąż czułam zapach Brassiego. Wciąż czułam na sobie jego dotyk, ciepło nagiej klatki piersiowej i to trzepotanie w dole brzucha.

Nie tak miało to być, do diabła!

- Daj spokój, Ava. Jakby na to spojrzeć, jesteś tak jakby młodą mężatką. Powinnaś mieć szafę pełną takich cudeniek. Jak kiedyś wkurzyłam się na Sebastiano, to zamówiłam sobie seksowny komplet bielizny i kazałam dostarczyć do biura. Wiedziałam, że gdy zobaczy firmowe logo nie oprze się pokusie. Oczywiście otworzył i ukradł mi moją bieliznę.

Odchrząknęłam zawstydzona, gdy w mojej głowie pojawił się obraz zielonookiego don Sebastiano ze strzępkiem damskiej bielizny w palcach. Jezu Chryste! Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ta słodka i miła dziewczyna związała się z takim mężczyzną jak on. Zimnym, okrutnym i niebezpiecznym.

Moje spojrzenie ponownie zostało przyciągnięte krwawym błyskiem materiału. No nie sądzę, kuźwa! Widocznie dwa nieszczęsne razy, gdy przyłapała mnie z Brassim, dały Lexi jakiś fałszywy obraz tego, jak wygląda nasze małżeństwo. Gwoli ścisłości, parodia małżeństwa, gdzie pan i władca huka i puka, gdzie i kogo chce, a ja... Potrząsnęłam tylko głową, odtrącając namiastkę bielizny, zwaną gorsetem.

- No nie bądź taka, Ava. Przymierz chociaż – kusiła.

- Lexi, przypominam ci tylko, że chcę unieważnić to cholerne małżeństwo, a nie skonsumować. Taki ciuszek to mogą sobie zakładać te lafiryndy, które pracują w tych ich klubach, a nie ja. Nie zależy mi, żeby coś dygnęło Brassiemu w spodniach, bo nie mam zamiaru z tego skorzystać.

- Ale zanim do tego dojdzie, może warto go trochę podręczyć? – wyszeptała z uśmiechem. – Victoria's Secret ma naprawdę zmysłową bieliznę.

Zaskoczona cofnęłam odrobinę głowę, oddychając przez usta. Wdech, wydech... Dokładnie, jak w trakcie tych cholernych ataków paniki, których nie potrafiłam przezwyciężyć. Uwierzcie mi, że ja naprawdę nie jestem złą osobą. Nie mam swojej osobistej listy, na której krwią i szepcząc zaklęcia voodoo, wpisuję nazwiska wrogów, życząc im śmierci w męczarniach. Raczej spokojna i empatyczna ze mnie osoba. Gdybym była taką suką, to w chwili, gdy spotkałam ponownie Brassiego, dostałby butelką Macallana w ten mafijny łeb. A to, że rozbiłam mu to fajowe autko... Jakieś straty muszą być, prawda?

Skoro upewniłam się, że suką nie jestem, w mojej głowie ponownie pojawiły się obrazy tego mężczyzny. Z warknięciem wyrwałam Lexi czerwoną pokusę, mając zamiar... Przymierzyć ten skandaliczny gorsecik!

- Weź jeszcze ten – zaśmiała się z mojej miny, rzucając mi kolejny kolorowy łaszek. – I ten i jeszcze ten. O popatrz, ten też jest słodki i taki wrr... - mruknęła i jak kocica wystawiła pazurki.

Spojrzałam na tęczową bieliznę, którą trzymałam w rękach, zastanawiając się, czy ja naprawdę chcę to zrobić. Właśnie wtedy, gdy odezwała się we mnie ta rozsądniejsza Ava, zobaczyłam na galerii wyraźnie niezadowolonego Umberto. Stał z zaciśniętymi szczękami, mordując wzrokiem to, co trzymałam i kręcił głową.

Do odważnych świat należy, pomyślałam i z szerokim uśmiechem odwróciłam się do niego plecami. Pewnie zaraz dostanie pieprzonego ataku. Dziwne, bo przecież przywykł do widoku roznegliżowanych panienek, które czasami miały zdecydowanie mniej na sobie, niż ja za chwilę. Klucząc pomiędzy regałami pomaszerowałam do przymierzalni. Jak się okazało, poza czerwoną pokusą, Lexi dorzuciła między innymi zmysłową czarną koronkę, połączoną z lśniącym atłasem. Był miły w dotyku, a po zasznurowaniu wiązania, które znajdowało się po bokach, wyglądałam...

- Wow... - wyszeptałam patrząc na swoje odbicie w wysokim lustrze.

- No i jak?

Nie odpowiedziałam, tylko uchyliłam drzwi i pokazałam się Lexi.

- Matko i córko, Ava! Poczekaj, potrzebujesz butów na obcasie. Jaki masz rozmiar?

- Siedem i pół*.

Odwróciła się i tyle ją widziałam. Ponieważ znajdowałyśmy się w sklepie z damską bielizną i to nie byle jaką, spokojnie wyszłam na korytarz, zostawiając otwarte drzwi do przymierzalni. Personel stanowiły wyłącznie kobiety i jakimś dziwnym trafem, oprócz mnie i Lexi, nie było w środku żadnych innych klientek. Mówiąc szczerze, gdybym to ja chciała wejść do sklepu, przed którym stało ponad dziesięciu wielkich jak dęby facetów, oddaliłabym się w pośpiechu, zadowalając się bawełnianą bielizną z marketu.

Wróciłam do środka i spojrzałam na leżące na wyściełanej złotym aksamitem pufie gorset. Ten zostawiłam sobie na później, nie będąc pewną, czy zdecyduję się ubrać coś tak zmysłowego. Dodatkowo ten kolor... Jezu, jakbym patrzyła w jaskrawoniebieskie oczy pewnego mężczyzny. Wzięłam do ręki materiał, przesuwając palcami po delikatnej koronce. Był dłuższy niż poprzednie, z długimi pasami, do których przypiąć można było pończochy. Usztywniany po bokach i pod piersiami fiszbinami, zdecydowanie podkreśli wszystko, co warte podkreślenia. Ludzie! Po jakie licho mam mieć coś takiego w garderobie? Brassi ostatnio i tak ma duży problem z trzymaniem rąk przy sobie, więc nie daj Bóg, żeby zobaczył mnie w czymś takim...

Musiałam chyba dość długo dumać nad tym problemem, bo gdy Lexi wróciła, wciąż stałam dokładnie w tym samym miejscu, trzymając nieszczęsny niebieski gorset.

- Masz, te będą idealne – wysapała podając mi czarne szpilki z cudowną czerwoną podeszwą. Numer jeden na listach zakupów prawie każdej kobiety. – I jeszcze to, przymierz cały komplet.

Chwyciłam w palce skrawek niebieskiego materiału i uniosłam w górę. Dobry Boże! Za jakie grzechy, ja się pytam?

- Czy to są stringi?

- Oczywiście. Nie mam nic przeciwko tym uroczym majteczkom, które masz teraz na sobie, ale te cudeńka podkreślą idealnie twój tyłek. Nie zapomnij o pończochach.

- Lexi, do jasnej cholery! To bielizna, a bielizny nie powinno się przymierzać. Poza tym, niby po jakie licho będę miała zakładać cholerne pończochy?

- O gatki się nie martw, są już twoje – odpowiedziała z uśmiechem, którego coraz bardziej zaczynałam się obawiać. – Pamiętaj, że Santino to facet, a oni najpierw patrzą, a potem myślą i to niekoniecznie tym właściwym mózgiem.

Parsknęłam śmiechem widząc złośliwy błysk w jej oczach. Mogłabym jej dokładnie powiedzieć, jak działa mózg facetów, dumałam ubierając na siebie niebieski komplet. Jednak postanowiłam zachować dla siebie wyczyny jej faceta. Po jakie licho siać zamęt? Co prawda byłabym ostatnią osobą, która powiedziałaby, że faceci tacy jak don Sebastiano mogą się tak diametralnie zmienić, ale na własne oczy widziałam, jak na nią wczoraj patrzył.

A Santino Brassi jest dokładnie taki sam... 

Zamrugałam powiekami, zastanawiając się, czy to ja pomyślałam o tym, czy ktoś to wypowiedział na głos. Przełknęłam szarpiąc się z pończochami i z cichym sapnięciem pochyliłam się, zapinając buty. Podobały mi się... Miały śliczną kokardkę na pięcie i były z materiału, a nie ze skóry. Matowy, czarny atłas wyglądał po prostu zajebiście. Wyprostowałam się, patrząc na swoje odbicie w dużym lustrze. Buty, cieliste jedwabne pończochy z fikuśnym szerokim pasem koronek, w dokładnie takim samym odcieniu błękitu, jak cały gorset i ten trójkątny skrawek materiału ze sznureczkami, zwany damską bielizną.

Złapałam w palce włosy, które wymknęły się z wysokiego koka, w które były wcześniej upięte. Na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka i delikatne iskrzenie, które zawsze czułam w obecności Brassiego. Słodki Jezu! Zamrugałam, gdy usłyszałam głębokie i ochrypłe warczenie gdzieś za moimi plecami. Spojrzałam wyżej, wprost w lśniące niebieskie oczy...

***

Santino...

Z gniewnym warczeniem dopadłem wejścia do sklepu w chwili, gdy Gabe i Roth postawili w nim pierwsze kroki. Mimo wszystko chciało mi się śmiać, bo zdaje się, że tych dwóch palantów też nie zwróciło uwagi na to, gdzie znajdowały się kobiety. Na widok tęczowych kolorów porozkładanej gdzie okiem spojrzeć seksownej bielizny, stanęli jak słupy na drodze. Spojrzeli na siebie i jak zgrany duet, odwrócili się na pięcie, mając zamiar spieprzyć ze środka.

Tak jak na widok miny naszego zarozumiałego pakhana miałem ochotę parsknąć śmiechem, to już na widok uśmiechniętej i podekscytowanej jadaczki Rotha, zacisnąłem nerwowo szczękę, zgrzytając zębami. Słowo honoru, ale ten skurwiel się kiedyś doprosi i dostanie porządny wpierdol. Chyba zupełnie nie przyjął do wiadomości ostrzeżenia, które dostał za pomocą mojej pięści. Warknąłem na gnoja i mijając ich wtargnąłem do sklepu. Szukałem błysku rudawych włosów. Mojego koloru pieprzonego nieba, a zamiast tego zauważyłem wbite w siebie zaciekawione spojrzenia ekspedientek.

- Ja pierdolę – mruknąłem na widok zmierzającej w moją stronę małej procesji.

Ponad ich głowami wypatrzyłem dyskretnie zawieszony na ścianie napis 'przymierzalnia' i tam skierowałem kroki. Nagle naprzeciw mnie pojawiła się Alexia. Na mój widok przystanęła zaskoczona, a uśmiech, który wcześniej widziałem na jej twarzy, zmienił się w jednej chwili. Uniosła brwi i kładąc ręce na biodrach, zaczęła pukać butem o podłogę. Na szczęście dla mnie i mojego fiuta, wciąż miała na sobie pieprzone baletki, więc raczej nie grozi mi przybicie go do ściany.

- Powinnam zapytać, co tutaj robisz?

- Gdzie ona jest? – zignorowałem słowa Alexi.

- W przymierzalni. Ale, chwila! Nie możesz tam wejść!

Mruknąłem tylko, gdy stanęła na mojej drodze i chwyciłem ją w pasie, odsuwając na bok. W mojej przeciążonej obrazami i kolorami głowie, jak jaśniejący blaskiem komety, pojawił się obraz Avy. W przymierzalni. W jebanym sklepie z damską bielizną! Rozumiecie to? Ja pierdolę, ona może być teraz w samych pieprzonych majteczkach!

Przymierzalnia, to był w zasadzie dość długi korytarz, gdzie po obydwu stronach znajdowały się całkiem spore pomieszczenia. W każdym zauważyłem wysokie lustrzane ściany, miękki puf i fotel z wysokim oparciem. Na chuj takie wyposażenie? Jak pieprzony buduar, albo garderoba tancerki. Brakowało tylko tych wszystkich mazideł i pędzelków.

Dopiero w ostatniej kabinie zauważyłem przymknięte odrobinę drzwi. Spojrzałem za siebie, ale w zasięgu wzroku nie widziałem żywej duszy. Uniosłem ramię, popychając delikatnie skrzydło drzwi. W pierwszej chwili myślałem, że pomieszczenie jest zupełnie puste. Słysząc przyspieszony oddech spojrzałem w dół, czując jak moje pieprzone serce zaczyna napieprzać w piersi jak szalone.

Ava właśnie skończyła zapinać pasek butów. Przełknąłem widząc szczupłe kostki oplecione czarnym paskiem i te śmieszne dziewczęce kokardki nad piętą. Podobało mi się... Nawet, kurwa, bardzo. Stałem za nią, w milczeniu sunąc wzrokiem wzdłuż najdłuższych nóg, na jakie kiedykolwiek spojrzałem i z ochrypłym warknięciem starałem się odkleić język od podniebienia. Oszołomił mnie widok cholernych pończoch z koronkowymi podwiązkami, ale to na widok zajebiście seksownego tyłeczka, prawie spuściłem się w spodnie. Chryste Panie!

Jeszcze nie widziałem całej postaci Avy... Jeszcze nie potrafiłem przestać wyobrażać sobie tego tyłka i tego, co z nim bym zrobił. Dwie cudownie zaokrąglone półkule. Ślicznie opalone z pieprzonym niebieskim paskiem pomiędzy nimi. Jezu! Potarłem opuszkami palców o spodnie, bo chęć dotknięcia i poczucia na skórze tej doskonałości i pieprzonej perfekcji, była nieznośna. Drgnąłem, gdy Ava uniosła rękę, łapiąc te roztrzepane włosy i stanęła wyprostowana.

Odebrało mi oddech... Dokładnie tak, jakby ktoś lub coś wyssało całe powietrze z pomieszczenia. Zassałem dolną wargę, starając się nie jęknąć na widok prawie nagiej kobiety stojącej przede mną. Cudownie doskonałej... Zmysłowej kusicielki w jebanej koronkowej bieliźnie, która będzie mi się teraz śniła po nocach.

Musiałem wydać jakiś dźwięk, gdy tak stałem jak zaczarowany, bo nagle Ava uniosła odrobinę głowę, a jej jasnozielone oczy spojrzały na mnie w lustrzanej powierzchni. Cudownie śliczny rumieniec pojawił się na policzkach dziewczyny, a źrenice wyraźnie rozszerzyły się na mój widok. Mruknąłem, wbijając wzrok w jej śliczne piersi, wypchnięte w górę przez koronkowe cudo, które ją opinało. Zadrżała, gdy tak bez skrępowania badałem wzrokiem każdą krzywiznę i wgłębienie jej perfekcyjnego ciała. Wszedłem głębiej do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Nie sądzę, aby ktoś odważył się zapuścić do tego korytarza, już Riina tego przypilnuje.

Byłem tutaj zupełnie sam... Z moją Avą... Pokusą i chodzącą zmysłowością w błękitnym koronkowym marzeniu każdego faceta. W moim marzeniu. Uwielbiałem ją w zwykłej bawełnianej bieliźnie. Ava wciąż była tak cholernie nieśmiała i wstydliwa, a te malutkie figi na jej zgrabnym tyłeczku, niesamowicie mnie podniecały. A myślałem o tym niezliczoną ilość razy, możecie mi wierzyć. Tym bardziej od chwili, gdy jakby nie było, miałem raczej swobodny dostęp do jej garderoby. Za każdym razem, ubierając się, otwierałam szufladę z jej bielizną, gapiąc się na nią jak zboczony łajdak. No co miałem, kurwa, zrobić, skoro to było silniejsze ode mnie?

A teraz, po tym, jak zobaczyłem moją Avę w koronkach i jedwabiu... Jezu, daj mi siły!

- Co ty tutaj robisz? – wysapała wciąż stojąc w jednym miejscu.

Zauważyłem jak jej wzrok spoczął na czymś znajdującym się ponad moim ramieniem. W lustrze widziałem wiszącą na drzwiach kolorową szmatkę. Zdaje się, że to to ta skandalicznie krótka sukienka, którą miała na sobie. Raczej jej nie ubierze, a przynajmniej jeszcze nie.

Stanąłem za dziewczyną i patrząc na nasze odbicie w lustrze, objąłem ją prawym ramieniem w pasie, przytulając do piersi. Palcami przesuwałem pod piersią, muskając od spodu jej ciało. Widziałem jak jej twarde sutki prężą się przez niebieską koronkę, burząc w ten cudowny sposób doskonałość stanika. Przesunąłem rękę, trącając kciukiem twardy guziczek. Jęknąłem ocierając się biodrami o wystającą pupę Avy i łapiąc lewą ręką za szczupłe biodro, docisnąłem ją do siebie.

- Brassi...

Sapnęła cicho, a jej ciało zaczęło drżeć w moich ramionach. Uśmiechnąłem się i chowając głowę w gęstwinie rudawych włosów, przesunąłem językiem po gładkie skórze kobiecej szyi.

- Moja Ava – wymruczałem ochrypłym głosem. – Cała moja.

Uwielbiam to, jak jej ciało reagowało na mnie. Było tak cholernie wrażliwe na dotyk, tak czułe, że najlżejsze muśnięcie powodowało jego drżenie. Czułem się przy tej kobiecie jak wielki i zły wilk, szczerzący kły na każdego, kto zbliży się do niej zbyt blisko.

Przesunąłem palcami po krzywiźnie biodra, czując pod ustami, jak jej puls przyspiesza. Cichy jęk, jaki wydobył się z kobiecych ust wprawił w drżenie moje ciało. Docisnąłem mocniej biodra, czując jak mój twardy fiut pulsuje w spodniach.

- Przestań... Nie powinniśmy...

- Nie obchodzi mnie to – wymruczałem, mając na myśli miejsce, w którym się znajdowaliśmy i uniosłem głowę. Przyjąłem swoją dawkę zapachu migdałów i mojej kobiety, na chwilę powinno mi wystarczyć. – Nie zrobię ci krzywdy, kochanie... Pozwól mi...

Patrząc w ciemniejące oczy kobiety w lustrze, przesunąłem palcami muskając miękką skórę na pachwinach. Potarłem opuszkami brzeg koronkowych majteczek i wsunąłem pod materiał palce. Przyjąłem na siebie ciężar Avy, gdy oparła się o mnie z cichym jękiem. Chyba nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, że jej biodra poruszały się ocierając o mojego fiuta. Zagryzając zęby, z całych sił powstrzymywałem się przed zdarciem z niej tej cholernej bielizny i pieprzeniem tej zupełnie mokrej cipeczki.

- O, kurwa! Ale jesteś mokra, kochanie – jęknąłem pocierając jej fałdki i stymulując delikatnym dotykiem jej ciasne wejście, wsunąłem w nią dwa palce, kciukiem naciskając na łechtaczkę. – Ciasna... Cholernie gorąca... - mruczałem pieprząc ją w powolnych i głębokich zanurzeniach. Kurwa, ależ bym chciał, żeby to był mój fiut, a nie palce!

Miałem wrażenie, że doskonale znam ciało Avy. Wiedziałem, gdzie dotknąć, żeby reagowała w tak cudowny jak teraz sposób. Doskonale też zdawałem sobie sprawę z tego, że w starciu ze mną ta niewinna dziewczyna nie miała żadnych szans. Byłem doświadczony, nawet bardziej niż chciałbym o tym teraz mówić, ale znałem dobrze kobiece ciało. Jestem skurwielem, to też prawda, której nie miałem zamiaru się wypierać, i zrobię wszystko, posunę się do wszystkiego, żeby zatrzymać ją przy sobie. Nie mam na myśli seksu, choć i to byłoby idealnym rozwiązaniem. Przywiązać ją do siebie i uzależnić. Dać jej to, czego najbardziej potrzebuje, a potem cieszyć się każdą naszą wspólną chwilą.

Ale nie... Nie tego od niej chciałem. Budząc uśpione zmysły i seksualność Avy, chciałem jej pokazać, że sam akt może też być cholernie przyjemny. Odegnać strach przed bliskością z mężczyzną i dać tej skrzywdzonej dziewczynie coś cudownego. Nie myślałem w tej chwili o sobie i swoich potrzebach, choć ignorowanie pulsującego fiuta było wyzwaniem. To Ava była najważniejsza... Zawsze będzie ona.

Pod dłonią poczułem jak mięśnie brzucha dziewczyny zaczynają drżeć. Pierwsze skurcze nadchodzącego orgazmu. Patrząc w zamglone zmysłową rozkoszą oczy Avy, wsunąłem palce głębiej i zginając je potarłem mały szorstki guziczek w jej wnętrzu.

- O tak, miłości... Czuję, że jesteś blisko... Tak, właśnie teraz... Dojdź dla mnie, Ava...

Zacisnęła się na moich palcach z cichym jękiem i nagle poczułem, jak zalewa mnie jej ciepła wilgoć, gdy rozluźniając mięśnie, doszła wyginając ciało. Nie potrafiłem oderwać oczu od jej zaczerwienionych policzków i opuchniętych ust, które zagryzała, starając się powstrzymać wydawane przez siebie dźwięki. Pragnąłem tych cholernych ust, ale bałem się. Bałem się, że jeżeli kiedyś pocałuję te zmysłowe wargi, nie będę potrafił powstrzymać się i zrobię to, czego tak kurewsko mocno pragnę.

Nie potrafiłem powstrzymać się przed smakowaniem skóry Avy. Lekko spocona, wciąż pachnąca migdałami... Podtrzymywałem ciało Avy, pozwalając dziewczynie dojść do siebie po tym małym zmysłowym akcie. Z żalem wyjąłem palce z jej mokrej cipki i uniosłem rękę w górę. Patrząc Avie w oczy, wsunąłem palce do ust, zlizując z nich słodycz jej orgazmu. Jej zapach uderzył we mnie, jakby przyjebała mi kilem między nogi. Jęknąłem ochrypłym głosem czując pełzający wzdłuż kręgosłupa gwałtowny orgazm. Chryste!

Oderwałem się od Avy, przytrzymując ją za ramiona, gdy pozbawiona oparcia, zaczęła się chwiać. Za dużo... Za dużo bodźców, na które moje cholerne ciało odpowiadało z całą potęgą. Pragnąłem tej dziewczyny. Nikogo innego, tylko właśnie jej. Od tej cholernej imprezy u motocyklistów, na którą mówiąc szczerze jakoś tak niechętnie pojechałem, nie miałem kobiety. Nie chciałem żadnej, bo tylko jedna zaprzątała wszystkie moje myśli i opanowała zmysły. Czekanie na nią, to moje piekło i pokuta, ale wiedziałem, że jest tego cholernie warta, a mi przyda się lekcja pokory.

Bez słowa zdjąłem zawieszoną na wieszaku sukienkę Avy i podałem milczącej dziewczynie. Widziałem, że jest cholernie zawstydzona. Chryste! Mój fiut pewnie już całkiem zsiniał, ale widok takiej zmieszanej Avy cholernie mnie podniecał. Zastanawiam się, ile jestem jeszcze w stanie znieść takich podniet, zanim całkiem oszaleję? Jedno było pewne... Kolejnego pokazu damskiej bielizny w miejscu publicznym już bym nie zdzierżył.

Spokojnie poczekałem, aż Ava skończy się ubierać, wiedząc, że wciąż ma na sobie te cholerne koronki. Złapałem w garść kolorową chmurę bielizny leżącą na pufie i schyliłem się, podnosząc z podłogi trampki. Uśmiechnąłem się, mierząc rozpalonym wzrokiem czarne buty z kokardkami. Jebać trampki, ludzie. Chcę widzieć Avę w jebanych szpilkach!

Złapałem Avę za dłoń i zaciskając palce, pociągnąłem w stronę wyjścia. Stukając obcasami dreptała za mną ze spuszczoną głową. Tak jak kiedyś wkurwiało mnie to niemiłosiernie, tak teraz uśmiechałem się jak idiota, bo wiedziałem, że to przeze mnie jest taka zawstydzona.

Weszliśmy do sali sprzedażowej w chwili, gdy Gabe właśnie próbował przepytać siostrę z akcji na parkingu. Stanąłem z boku, podziwiając jak nasz chłopak robi z siebie głupka.

- Mała, po prostu cholernie się martwię – kontynuował patrząc z góry na małą złośnicę. – Nie wiemy, kim są ci trzej, którzy zaatakowali kobietę. A co, jak było ich więcej? Może ona potrzebuje pomocy?

- Gabrielu, już ci powiedziałam. Nic nie wiem.

Nawet ja wychwyciłem nutę zniecierpliwienia w jej głosie. Dokładnie tak samo odpowiadała mi, gdy spotkałem ją po raz pierwszy w biurze Riiny i chciałem zaprosić na lunch. Wiem, że gdybym był bardziej nachalny, przyjebałaby mi torbą w łeb i poprawiła obcasem. Wtedy była porządnie wkurwiona na Sebastiano, który chcąc dać nauczkę Alexi, w swoim gabinecie pieprzył się z tą wywłoką, Melindą.

Dobra, było minęło i nie ma co wspominać, pomyślałem, bo cholera... Dokładnie to samo zrobiłem w swoją cholerną noc poślubną i wcale z tego nie jestem, kurwa, dumny!

Zesztywniałem, gdy Gabe wyczuwając naszą obecność, spojrzał na Avę. Jej dłoń drgnęła nerwowo, więc zacieśniłem uścisk, dając jej znać, że jestem obok i w razie czego jej pomogę. Nie dziwię się, że zareagowała strachem na Alexandrowa. Facet jest naprawdę w chuj niebezpieczny. Zmarszczyłem brwi, gdy spokojnym krokiem minąwszy Alexię, podszedł do nas.

- Ava? Możesz mi powiedzieć...

- Nie.

Szarpnąłem głową zupełnie zaskoczony i spojrzałem na Avę. Po jej zawstydzeniu, poza delikatnie zaczerwienionymi policzkami, nie było już śladu. W zamian, miałem obok siebie nieco wkurzoną dziewczynę, która łypała na Gabe ze złością. Wychyliła się spoglądając na Alexię, która tylko puściła jej oczko. Mówiłem? Mówiłem, kurwa! Solidarność, psia mać!

- Nie? – zaskoczenie w głosie naszego pakhana było całkowicie zrozumiałe. Wiecie, te jego metody pozyskiwania informacji od słabych kobiet. Powodzenia, stary. – Nawet nie wiesz, o co chciałem zapytać.

- Być może, ale moja odpowiedź wciąż brzmi nie.

Widząc, jak Alexandrow zaczyna się wkurwiać, przesunąłem Avę za plecy. Poczułem jej gorący oddech na szyi i zaskoczony, odwróciłem głowę, zderzając się z wypełnionymi zielonymi płomieniami oczami. Buty! Kurwa, jej śliczne buty, dlatego jest taka wysoka, bo normalnie czułbym jej oddech na wysokości łopatki.

- Czego się szczerzysz, Brassi? – warknęła.

Drgnąłem czując dotyk jej małej rączki na plecach, w okolicy pasa. Kurwa, prawie zamruczałem czując delikatną pieszczotę. Miałem ochotę przybić sobie piątkę. Po tej dziewczynie, którą zobaczyłem w biurze po ataku Gottiego, stojącej z opuszczoną nisko głową i wpatrzoną w swoje cholerne buty, nie było nawet śladu. Nauczyła się walczyć, albo po prostu nabrała tej pewności siebie, która wbijała mnie w dumę. Patrzyła na Alexandrowa i nic. Żadnego strachu, żadnych emocji. Chyba nawet nie zwróciła na to uwagi, że skurwiel, jakby nie było, jest w chuj przystojny. Laski się za nim oglądają, choć on sam nigdy nie reagował.

- Wbijasz mnie w pieprzoną dumę, Ava – wyszeptałem pochylając się w jej stronę. Zaciągnąłem się zapachem migdałów i wciąż wyczuwalnego podniecenia. – I cholernie mi się to podoba, kochanie.

- Idiota – westchnęła, a ja zaśmiałem się.

Życie z tą kobietą nigdy nie będzie nudne, uznałem. Pocałowałem ją w czoło i z naręczem kolorowych łaszków, ruszyłem w stronę kasy, zostawiając Gabe na łasce mojej Avy. Żadnej krzywdy jej nie zrobi, bo jest tutaj jego siostra, to po pierwsze, a po drugie... Jakoś facet jest miękki w stosunku do płci pięknej. Co prawda chciał zajebać szurniętą matkę Sebastiano i zapewne by to zrobił, gdyby Riina go nie uprzedziła, ale to raczej zrozumiałe, skoro ta polowała na jego siostrę. Najwyżej trochę pokrzyczy...

Uderzyłem dłonią w ladę, starając się skupić na sobie zupełnie oniemiałą ekspedientkę stojącą za kontuarem. Rzuciłem przed nią bieliznę, którą wybrała Ava i czekając, aż zeskanuje każdą szmatkę, zerknąłem na najbliższe regały. Zazwyczaj znajdowały się na nich te najdroższe i w chuj seksowne drobiazgi. Zaintrygowany, zacząłem przeglądać półki, wybierając to, co mi wpadło w oko. Co chwilę zerkałem na czekające na środku sklepu towarzystwo. Chyba się uspokoiło, a przynajmniej nie zapowiadała się kolejna wojna z udziałem kobiet.

- Jeszcze ten niebieski komplet - mruknąłem.

Wyjąłem z kieszeni portfel i zapłaciłem z wszystko, podając cztery duże siatki z logo Victoria's Secret Umberto, który pojawił się obok mnie.

- Zaraz wychodzimy – przekazałem rozkaz. – Dopilnuj, żebyśmy bezpiecznie dotarli na parking, a nasi ludzie pojechali pod wyjście z windy.

- Rozkaz, szefie.

- Gdzie ci trzej?

- Chłopcy zapakowali ich i zawieźli do magazynu.

- Dobra robota, stary – poklepałem swojego kapitana po ramieniu.

Mimo wszystko, miałem w chuj fantastyczny humor. Spędziłem naprawdę cudowny poranek z Avą, doszła dla mnie dwa cholerne razy i wciąż chciałem patrzeć na jej twarz, gdy ogarnia ją podniecenie. To lepsze, kurwa, niż kręcenie jebanych filmów i przyjmowanie Oscarów. Nie ma nic piękniejszego na tym jebanym świecie, niż ta kobieta płonąca w moich ramionach. Poza tym jakby nie było, nieco nadwyrężyła dumę naszego pakhana, stając z nim...

Zmarszczyłem brwi, gdy podchodząc bliżej zauważyłem, jak Gabe warczy, pochylając się nad swoją siostrą. Riina stał z tyłu, wyraźnie wkurwiony i tylko czekał, aż ten przekroczy granicę. Wiem, że z trudem się w tej chwili powstrzymuje, żeby nie przyjebać gnojowi, bo dla Sebastiano, Alexia D'Angelo to pieprzone wszystko.

- Alexia, nie mam czasu się z wami szarpać. Doszło do ataku, w którym mogłyście zostać ranne. Obydwie, dodam. Jak mamy was chronić, jeżeli nie wiemy przed czym?

- Pieprzenie, Gabrielu. Tylko pomogłyśmy tej dziewczynie. To jej chcieli porwać synka.

- Alexia, do jasnej cholery!

- Spokojnie, kolego – moja Ava ruszyła do boju, zasłaniając sobą kobietę Riiny. Uniosła lewą rękę, popychając do tyłu szarżującego na siostrę Gabe, a drugą trzymała za plecami. – To twoja siostra. Nie masz prawa podnosić na nią nawet głosu. Nie pozwalam na to.

Zatrzymałem się, kompletnie zaskoczony. W głosie Avy brzmiał gniew. Nawet więcej, wściekłość. Moja Ava jest z natury bardzo spokojną osobą. Oczywiście wścieka się, najczęściej na mnie, ale mówiąc szczerze, to ją trochę zawsze podpuszczałem. Natomiast z pewnością nie spodziewałem się tego, iż w gniewie rozjebie mi auto, ale to tak na marginesie. Już wielokrotnie mogła mi przyjebać, ale poza gniewnymi słowami, nie reagowała fizycznie.

- Bo co mi zrobisz, Avo Brassi? – zakpił Alexandrow. – Alexia to moja siostra. Jak zasłuży to i przetrzepię jej tyłek za nieposłuszeństwo. Moje prawo.

Zanim zdążyłem do nich podejść, prawa ręka Avy wystrzeliła do przodu. Wessałem powietrze, czując jak włosy na karku podnoszą mi się i od razu sięgnąłem za plecy. Kurwa mać! Ta szalona dziewczyna zajebała mi moją giwerę, na Boga! To broń mi wyciągała zza paska spodni!

- Coś ci powiem, wielkoludzie – odezwała się z trudem panując nad wściekłością. – Dotknij ją tylko, a podziurawię cię jak sito. Żaden mężczyzna, brat, czy nie, nie ma prawa uderzyć kobiety. Możesz być sobie bossem, pakhanem, czy choćby papieżem. Nie obchodzi mnie to. Twoim obowiązkiem jest ją chronić.

Ja pierdolę, kurwa, mać! W tej chwili dostałem potwierdzenie, którego tak w zasadzie już nie potrzebowałem, ale tak... Ava właśnie przyznała, że jej jebnięty brat ją bił!

- Aniele, oddaj mi broń – przed Avą pojawił się Roth. – Przecież nie strzelisz.

- A chcesz się założyć?

Spokojnie wyciągnął w jej stronę rękę, co cholernie mi się nie spodobało. Z warknięciem zdecydowanie podszedłem do nich i stanąłem zasłaniając sobą Avę. Na plecach czułem twardość metalu, gdy lufa wcisnęła się w moje napięte mięśnie.

- Odpierdol się od niej – warknąłem.

- Ja pierdolę, ludzie! – syknął Riina podchodząc i wyciągając zza pleców Avy swoją kobietę. Chwilę szarpał się z nią, bo za chuja nie chciała zostawić mojej dziewczynki. – D'Angelo, kurwa, przestań się ze mną szarpać. Jesteśmy w pieprzonym sklepie, a wy urządzacie przedstawienie.

- Ja ci mogę dopiero urządzić takie show, że popamiętasz mnie aż do śmierci, Riina – warknęła i zerknęła na brata, który ze spokojem wciąż patrzyła na moją Avę. – A ty, wielkoludzie, przestań ją podpuszczać. Zobaczysz, jak kiedyś znajdziesz jakąś dziewczynę, to ja też napuszczę ją na ciebie. Skopie ci tyłek, aż się będzie z ciebie kurzyło.

- To sobie poczekasz, mała – zaśmiał się Gabe. – Nie planuję takich atrakcji.

- Jeszcze zobaczymy. Nigdy nie mów nigdy – podsumowała. – Ava, on tylko żartował. Muchy by nie skrzywdził.

Prychnąłem wymieniając z Alexandrowem zaskoczone spojrzenia. Riina był mniej opanowany i ryknął śmiechem. No bo dajcie ludzie spokój... Gabriel Alexandrow? Odchrząknąłem i odwracając się do Avy spojrzałem na wzburzoną dziewczynę. Kurwa, już za sam fakt, że ten przeklęty pakhan doprowadził moją dziewczynkę do pieprzonych łez, powinienem wyrwać mu jego czarne serce. Przesunąłem palcami po zaczerwienionym policzku, pocierając kciukiem opuchnięte usta. Taka śliczna i wciąż, kurwa, skrzywdzona! Spokojnie wyłuskałem z jej sztywnych palców spluwę i podałem za siebie. Nie ma chuja, że znowu mi ją wyciągnie.

- Wszystko w porządku, kochanie – wyszeptałem całując drżącą brodę.

Złapałem Avę za szyję i delikatnie przyciągnąłem ją do siebie. Gorący i urywany oddech parzył mnie w szyję. Tarcza, którą chciałem ją chronić przed całym pieprzonym światem powiększyła się. Odetchnąłem z ulgą, gdy napięte mięśnie rozluźniły się. Głaskałem drżące plecy dziewczyny, zaciskając palce na jej karku. Gabe i jego popierdolone pomysły!

- Nie skrzywdzi jej?

Bardziej poczułem niż usłyszałem pytanie Avy. Zadrżałem, gdy zacisnęła palce na mojej koszuli, drapiąc paznokciami moje ciało. Jezu, jak dobrze! Zignorowałem twardy problem, który pulsował pomiędzy nami, wbijając się w brzuch Avy. To jeszcze nie był odpowiedni czas na taką bliskość między nami. Tym bardziej po tym, co się właśnie odjebało.

- Oddałby za nią życie – wyszeptałem.

- To dobrze... Tak powinno być.

Złamała mi tym pieprzone serce. Kurwa! Staram się być twardym skurwielem, ale w środku, tam, gdzie ma dostęp tylko ta skrzywdzona dziewczyna, jestem zwykłym facetem, cholera. Mam swoje lepsze i gorsze dni, popełniam błędy, bo nikt, kurwa, nie jest idealny. Nawet pieprzony mafijny dupek. Jestem mężczyzną, a ona moją kobietą. Jestem też chodzącą zemstą. Wszyscy poniosą zasłużoną karę. Nawet ja, bo nie jestem bez winy. Zamiast dbać i pozwolić przemówić sercu, odepchnąłem ją od siebie. Pozwoliłem skrzywdzić i sam ją skrzywdziłem.

- Dobra, ludzie... Wychodzimy.

Spojrzałem na Riinę, który ciągnął Alexię w stronę wyjścia i na tych dwóch cholernych pajaców. Powinienem przyjebać jednemu i drugiemu, ale nie miałem już ochoty szarpać się z nimi. Poza tym, musiałem zająć się Avą. Wciąż drżała, z twarzą schowaną w mojej szyi, ale na szczęście, nie płakała.

- Jesteś gotowa, kochanie?

Kiwnęła głową i wyprostowała się. Wciąż nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że była taka wysoka. Trampki miały swój urok, ale w szpilkach nogi Avy wyglądały zajebiście. Uśmiechnąłem się, gdy uniosła brodę, odpowiadając na spojrzenie stojącego obok Gabe.

- Nigdy bym jej nie skrzywdził – odezwał się tym ochrypłym głosem. – Ciebie też nie.

- Nie boję się ciebie.

- Wiem – stwierdził wykrzywiając usta w namiastce uśmiechu. – Jesteś odważna, Avo Brassi. Podoba mi się to. Dbaj o nią, Sant.

- Taki mam zamiar, Gabe – odpowiedziałem przyciągając Avę do boku.

Coś mruknęła, zaciskając piąstkę. Ta dziewczyna naprawdę ma w głębokim poważaniu Gabe. Kurwa, faceci przed nim spieprzają, a ta rudowłosa dziewczyna mierzyła do niego z broni.

- Strzeliłabyś? – zapytałem trzymając ją za rękę i zmierzając w stronę wind.

- Oczywiście, że tak – odpowiedziała bez zastanowienia. Gabe idący przed nami parsknął śmiechem, tak jak i Roth. – Ma się rozumieć, że nie w serce. To w końcu brat Lexi, ale na przykład między nogi...

Powiedziała to na tyle głośno, że usłyszeli to obydwaj. Kurwa, parsknąłem śmiechem, gdy obydwaj warknęli prostując plecy. Macie, palanty, swoje metody. Życzę im powodzenia, ale raczej już nie zdecydują się podjąć żadnej dyskusji z tymi dwiema. Jak się trochę uspokoi, wieczorem zapytam Avę o to, co się stało na parkingu.

Stanęliśmy przy windach, czekając aż kabina pojawi się na naszym piętrze. Zacząłem się niecierpliwić. Pieprzony świat i domy towarowe, wypełnione buszującymi po sklepach ludźmi. Tłum, głośno, gwarno i nigdy nie wiesz, kto w tej całej masie ludzkiej jest twoim wrogiem.

- Ja pierdolę, gdzie ta winda? – wysyczał Riina.

Pochyliłem się w jego stronę chcąc coś powiedzieć, ale na szczęście właśnie pojawiła się kabina. Dzięki Bogu, bo zacząłbym strzelać razem z Riiną. Czekając, aż wszyscy wysiądą, stanąłem z boku, przyciągając do siebie Avę. Ostatni ludzie opuszczali już kabinę, gdy poczułem jak mięśnie Avy sztywnieją, a ona sama wstrzymała gwałtownie oddech. Zdziwiony spojrzałem na nią, ale wpatrywała się gdzieś ponad moim ramieniem. Riina ruszył razem z Alexią i dwoma naszymi żołnierzami, a ja popchnąłem delikatnie Avę do środka, oglądając się za siebie. Na kogo ona tak patrzyła? Jak zwykle ustawiłem się zasłaniając ją własnym ciałem i wciąż lustrowałem ten skrawek korytarza widoczny z miejsca, w którym stałem. Drzwi powoli zaczęły się zamykać i poza stojącym przy balustradzie mężczyzną, który rozmawiał przez telefon, nikogo nie zauważyłem.

- Co jest? – zapytał szeptem Riina widząc jak niespokojnie zerkałem na Avę.

Potrząsnąłem głową... Coś było w chuj nie tak. Czułem to każdym porem i każdym zakończeniem nerwowym. Zmarszczyłem brwi, ponownie zerkając na milczącą i bladą Avę. Dzwonek pieprzonej windy odezwał się, gdy dotarliśmy na sam dół i wszyscy zaczęli wychodzić.

Wtedy to do mnie dotarło... Zatrzymałem się gwałtownie, szarpnięciem głowy odwracając się w stronę zamykających się drzwi kabiny. Ten mężczyzna... Ten, który stał, rozmawiając przez telefon. Nie widziałem jego twarzy, ale widziałem coś innego. Popchnąłem Avę w stronę stojących niedaleko samochodów.

- Pilnujcie ich – warknąłem do Umberto i zatrzasnąłem drzwi, odcinając dziewczyny.

Odwróciłem się i dopadłem windy, waląc pięścią w panel kontrolny.

- Sant, kurwa, co jest? – Riina stał już obok, trzymając w ręku swoją broń.

- Na górze. Facet w jeansach i białej koszulce.

- Co z nim?

- To jebany Emisariusz, kurwa! – warknąłem wściekły.

- Miller?

- Nie, to nie był Miller, kurwa. To ten, o którym mówił MacKenna.

- Skąd wiesz? Przecież nie miał na czole...

- Na czole nie, ale miał tatuaż na lewym przedramieniu. Dokładnie taki, jaki ma Miller. Mamy na karku drugiego Emisariusza i zdaje się, że Ava go zna.  




S.E.R.E. - (ang.) - Survival, Evasion, Resistance and Escape (przetrwanie, unikanie, opór w niewoli, ucieczka), to program szkoleniowy, najlepiej znany pod akronimem wojskowym, który przygotowuje personel wojskowy USA, osoby cywilne Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych i prywatnych kontrahentów do przetrwania i „powrotu z honorem" w scenariuszach przetrwania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top