Rozdział 16
📣 Oj, nie lubicie mojego Santa, Gwiazdeczki... Cała nadzieja w @Iwana84...Dziewczyno, ty jako jedna wciąż dajesz mu szansę. Tak, bardzo ciężki z niego przypadek. Niewiele jeszcze wiecie o jego życiu, tak jak i o Avy. Coś mi się zdaje, że to może być ten rodzaj miłości hate love. Tyle, że w tym przypadku, to ona nienawidzi...
Z przykazań na ten tydzień... Z całą powagą uprzedzam, że nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział. Mam tylko jeden dzień wolnego i nie sądzę, żebym dała radę napisać coś sensownego. 🤷♀️🤦♀️
Nie przedłużam. Są małe zmiany w tekście (bez większego znaczenia dla całości) w porównaniu do tego, co jest na FB.
Jak zwykle, niby sprawdziłam, ale gdybym coś pominęła dajcie mi znać. 🙏🏻💖
***
Ava...
Miałam skarb. Siedząc na tylnej kanapie czarnego jak noc SUV-a ściskałam w palcach obudowę telefonu. Jak ostatnią deskę ratunku. Jak linę, która od teraz będzie przytrzymywała mnie w jednym miejscu. Choć wiedziałam, że jeszcze nie mogę skontaktować się z Tanyą, sama świadomość tego, że od tej chwili, o każdej porze dnia i nocy będę mogła zadzwonić była dla mnie niesamowitą ulgą.
Gloom.... Ile wysiłku i wiary w drugiego człowieka kosztowało mnie zaufanie temu mężczyźnie...Po tym wszystkim co spotkało mnie w życiu, po tym jak ludzie, którzy powinni mnie chronić zawiedli, zostawiając mnie w łapach potwora... Znalezienie w sobie tej maleńkiej iskierki zaufania było ryzykowne i ciężkie. Tym bardziej, że znał Brassiego i Riinę. Mógł mnie wydać. Zawlec z powrotem do tego przeklętego miejsca i rzucić pod nogi Demona. A potem odejść nie oglądając się za siebie.
Salvatore... Nie podoba mi się jego ksywka. Pasuje do niego, ale jak już wcześniej mówiłam, za dużo tego mroku, w którym on żyje, żebym miała jeszcze tak się do niego zwracać. Tamtej nocy, gdy stanął obok mnie i strzelił w czarne serce mężczyzny, który chciał mnie skrzywdzić, połączyła nas jakaś więź. Zabił i wiem, że nie tylko dla mnie. Jak wielka nienawiść była w jego sercu, skoro potrafił zabić własnego ojca? Wierzcie mi, potrafię to zrozumieć bardziej niż wam się wydaje. Wiem, co właśnie sobie myślicie i od razu prostuję. Nie zabiłam swojego ojca. Jednak potrafię zrozumieć ten rodzaj zaciekłej nienawiści.
Odwróciłam wzrok w stronę bocznej szyby, gdy w drzwiach klubu motocyklistów ukazała się wysoka sylwetka Brassiego. Stał przez chwilę patrząc w stronę samochodów, jakby dokładnie wiedział, w którym z nich się znajduję. Przez chwilę rozmawiał z Umberto po czym ruszył wolnym krokiem w moją stronę. Zacisnęłam palce i chowając telefon za paskiem spodni, odwróciłam się w przeciwną stronę w tej samej chwili, w której Brassi otworzył drzwi.
Wstrzymałam oddech, czując wypełniający małą przestrzeń zapach tego mężczyzny. Pachniał drogą wodą po goleniu, zimnym nocnym powietrzem i nikłym zapachem alkoholu. Zastanawiam się czasami ilu z tych tak zwanych bossów ma problem z uzależnieniem. Mają dostęp do wszystkiego. Alkoholu, narkotyków, seksu... Oparłam głowę o zagłówek i zamykając oczy starałam się ignorować obecność mężczyzny.
Dlaczego miałam tego cholernego pecha i musiałam akurat dzisiaj spotkać tę przeklętą Aurelię? Nie uznaję takich przypadków. Tych dwoje musiało się wcześniej umówić w tym miejscu. Brassiego nie było przez dłuższy czas, a wiem to, ponieważ chciałam z nim porozmawiać o Tanyi i za każdym razem napotykałam mur milczenia nie do przebycia dla mnie.
Natomiast dzisiaj... Ten pierwszy raz, gdy wyszłam poza mury tego luksusowego więzienia, w którym przyszło mi teraz żyć i spotkałam się z dziewczyną, akurat wtedy musiałam stanąć twarzą w twarz z koszmarem mojego życia.
Od lat zastanawiam się, dlaczego Aurelia mnie nienawidzi. To nie to, że zapałała do mnie tym uczuciem, bo sprzątnęłam jej sprzed nosa Brassiego. Jezu, gdyby tylko o to chodziło oddałabym jej swoje miejsce i jeszcze życzyła wszystkiego najgorszego, bo pasują do siebie idealnie. Nie, nienawiść Aurelii do mnie ma zupełnie inne podłoże.
Zanim przeprowadziła się za swoim ojcem do posiadłości rodziny Mancuso, nigdy wcześniej jej nie widziałam. Nie utrzymywaliśmy kontaktu z dalszą rodziną, przynajmniej nie pamiętałam takich momentów, gdy ktoś nas odwiedzał, czy też my jeździliśmy w odwiedziny. Nigdy też nie wspominał o jakiejkolwiek rodzinie, bliższej, czy też dalszej. Ojciec twardo trzymał się Los Angeles, a jeżeli musiał gdzieś wyjechać, wracał tak szybko, jak to możliwe. Nawet w środku nocy. Nie rozumiałam tego...
Dlatego z takim zaskoczeniem przyjęłam wiadomość i decyzję Danielo o przyjeździe wuja Stefano. Nagle okazało się, że jakaś rodzina jest i ma zamiar zamieszkać ze mną. Nie na stałe, oczywiście. Jeszcze wtedy sprawą mojego małżeństwa nie zawracałam sobie tak głowy. Miałam szkołę, planowałam pójść na studia, zacząć żyć jak normalna dziewczyna, nad którą mafia przestała praktycznie mieć władzę. Myślałam, że jak nie ma ojca, a tym bardziej Gustavo, mojego brata, to w końcu będę wolna i bezpieczna.
Byłam naiwna i zapłaciłam naprawdę wysoką cenę za własną głupotę. Od nich nie ma ucieczki. Urodziłam się w tym świecie i w tym świecie przyjdzie mi wydać ostatnie tchnienie.
Nowa rodzina okazała się kolejnym rozczarowaniem. Bardzo bolesnym, powiedziałabym. A Aurelia? Jej nienawiść do mnie czasami mnie przerażała. Widziałam te wszystkie uczucia w jej oczach, gdy z uśmiechem patrzyła, jak jej ojciec mnie katuje. Sprawiało jej to chorą przyjemność. Nie widziałam jej wiele lat, a ta nienawiść przetrwała i wciąż jest żywa.
Czy powinnam się martwić tym, że Aurelia znowu pojawiła się w moim życiu? Nie obchodziło mnie to, że Brassi najwidoczniej wciąż korzysta z jej usług. Trafił swój na swego i mam nadzieję, że obydwoje dostaną to, na co zasłużyli.
Byłam bezpieczna przez trzy lata. Nie interesowało mnie, jak Brassi wytłumaczył moją nieobecność. Ten facet dzieży w swoich rękach władzę i wpływy dwóch bardzo potężnych mafijnych rodzin, w dodatku jest najbliższym przyjacielem i consigliore Riiny. Wtedy jeszcze nim nie był, ale każdy w naszym świecie wiedział, że pewnego dnia, gdy Riina stanie na czele Cosa Nostry, będą rządzić razem.
Nie, mnie przeraża sam fakt, że teraz Aurelia wie, że żyję i jestem w Los Angeles. Do czego jeszcze jest zdolna posunąć się, żeby ostatecznie usunąć mnie ze swojej drogi?
***
Santino...
Ostatnie tygodnie to chyba jakieś pieprzone reality show i zastanawiam się cały czas, czy przypadkiem nie trafiłem na plan jakiegoś pieprzonego filmu. Rozumiecie, musiałem pilnować interesów tego głupka Riiny i trzymać jak najdalej zawszonych Oryginałów. Wiedziałem, że w życiu mojego przyjaciela coś się dzieje i to coś, nad czym ten facet nie miał kontroli. Skurwiel jest uparty. Chyba nie ma gorszego uparciucha, no może poza mną.
Sebastiano pognał za swoją laleczką aż do Nowego Yorku, miasta, gdzie przysiadł na dupie przeklęty Mironov i jego diabelskie nasienie. Facet, który jeżeli wierzyć plotkom, właśnie przejmuje interes starego. W tym czasie, ja próbowałem zająć się wszystkim, byle nie myśleć o tej cholernej kłótni z Avą, po której mam tak najebane w głowie, że hej. Potrzebowałem spokoju, żeby przemyśleć sobie wszystko, dlatego postanowiłem przenieść się do penthousu w mieście. Myślałem, że jak dziewczyna ochłonie, będziemy mogli już na spokojnie porozmawiać.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby ruskie miernoty nie ostrzelały naszych klubów. Zamęt, który zapanował w moim życiu za sprawą tej cholernej rudowłosej dziewczyny, musiał zejść na dalszy plan. Miałem do zabezpieczenia wszystkie nasze lokale i ludzi, których życie zależało do nas. Na wieść o ataku Rusków, Riina wpadł we wściekłość. Nasz odwet, przeprowadzony razem z naszymi sprzymierzeńcami, pozbawił starego milionów. W tej chwili nie miał w mieście żadnego klubu, a jego kontenery z bronią i całkiem ciężkie ciężarówki z białym proszkiem zmieniły właściciela.
Pokazaliśmy całemu światu, że w tej chwili nie ma większej potęgi niż nasza Cosa Nostra. Odpowiedni sygnał zarówno dla Ruskich, jak i dla pieprzonych Sycylijczyków. To z okazji tej udanej akcji zorganizowaliśmy imprezę, tym razem u naszych zaprzyjaźnionych bikerów z Shadow Riders. Ta cholerna impreza... Jezu, w życiu się tak nie schlałem jak tam. Praktycznie cały tydzień wycięty z życiorysu. Pierwszorzędny alkohol, pierwszorzędny towar ze wspomnianych wcześniej ciężarówek i panienki, które miały nam uprzyjemnić zabawę. Nie tylko te z naszych klubów, ale i dziewczyny pracujące w klubie ze striptizem naszych dzielnych motocyklistów.
Właśnie tam, na tej cholernej imprezie dotarło do mnie, że znowu całkowicie mam najebane w głowie. Po raz kolejny próbowałem wybić sobie te pieprzone głupoty, ale o ile było to łatwe jeszcze pięć lat temu, tak teraz za chuja mi się nie udawało. Ja pierdolę! To chyba jakaś zaraźliwa menda mnie dopadła, bo zdawało się, że dokładnie to samo wzięło Sebastiano. Chyba nawet gorzej, bo stare metody nie przynosiły kompletnie żadnych rezultatów. Jednym słowem, metoda klin klinem nie sprawdza się w sprawach damsko-męskich.
Gdzieś w trakcie tej bibki przyszło mi do głowy, że to może przez te wszystkie pieprzone tajemnice mam znowu najebane w łepetynie. Nienawidzę tajemnic! Doprowadzają mnie do kurwicy, a to, że w gruncie rzeczy nic nie wiem ani o Avie, ani o jej życiu tylko potęgowało moją wściekłość. Pewnie właśnie z tego powodu, ta dziewczyna tak utkwiła w mojej głowie, że dzień i noc miałem ją przed oczami. Rozumiecie, starałem się jeszcze walczyć, wynajdując idiotyczne tłumaczenia.
Każdy kogo zapytacie powie wam, że jestem cierpliwym facetem. Pracując za kamerą musiałem nauczyć się tej cholernej cierpliwości, w przeciwnym wypadku zajebałbym wszystkich aktorów. Za spóźnienia, za pominięcie tekstu, za ignorowanie moich poleceń, za każdą jedną duperelkę, a było ich naprawdę dużo. Praca na planie to ciągła walka z fochami kobiet, z nadmuchanym ego facetów i z czasem, którego ja nie miałem w nadmiarze.
Cierpliwość stała się moją drugą naturą i przyznam, że przydała mi się ta umiejętność, gdy Riina zaczął szaleć.
Impreza skończyła się z przytupem, a zaraz po niej zaczęła się pieprzona wojna, w której wywiało nas najpierw do Nowego Jorku, a potem aż do Rosji. Ja pierdolę! Chyba żaden z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Za jednym zamachem dorwaliśmy zarówno starego pakhana, jak i don Vito, który maczał swoje sycylijskie paluchy w interesach rosyjskiej mafii. W tym czasie tyle się działo, że nawet nie sposób było myśleć o własnych kłopotach z rudowłosą dziewczyną.
Życie tak szybko zaczęło rewidować moje poglądy, że nie obejrzałem się, a ponownie znalazłem się w Los Angeles. Zupełnie nieprzygotowany na zmierzenie się z całym tym bałaganem, jaki panował w moim życiu. Za sobą zostawiłem Rosję, cały ten zamęt z nowym pakhanem, którym okazał się przyrodni brat laleczki Riiny. Gdybym miał teraz nad wszystkim się rozwodzić, zabrakłoby mi czasu. Poza tym to sprawy Sebastiano. Teoretycznie...
Przez wszystkie te cholerne dni, gdy siedziałem czy to w pieprzonej Rosji, czy w Nowym Yorku, wciąż czułem cholerny niepokój. Dosłownie dusiło mnie, gdy dopuszczałem do siebie myśli o Avie. Próbowałem się skoncentrować na swojej robocie i nie dopuścić do tego, żeby ten wariat Riina szalał jak pojebany, ale wciąż ona tkwiła w mojej głowie. Została sama... Dobra, kurwa, została z moimi najlepszymi ludźmi i wiedziałem, że prędzej daliby sobie wyrwać pieprzone serce, niż pozwolili ją skrzywdzić.
Wyjeżdżając, zleciłem Umberto przeprowadzenie dochodzenia i zebranie wszystkich informacji o rodzinie Mancuso. Niby nic nie mieli do ukrycia, a jednak czułem przez skórę, że nie wszystko w tej rodzinie było w porządku. Kolejne tajemnice, które doprowadzały mnie do szaleństwa.
Wiem, z pewnością powiecie, że trochę za późno wziąłem się za te sprawy. Macie rację... Od początku, gdy tylko don Danielo powiedział mi o konieczności poślubienia Avy, cały ten pomysł budził mój sprzeciw. Z różnych powodów, ale wolałem wtedy skupić się na tym, że byłem jeszcze w chuj młodym facetem, niż zagłębiać się w pieprzoną przeszłość i cały ten syf, który ciągnę za sobą. Wmówiłem sobie, że pieprzona obroża na szyi, w postaci obrączki i wiecznie jęczącej nad głową dziewczyny, była ostatnią rzeczą, której potrzebowałem. Wymyślanie kolejnych usprawiedliwień, tłumaczeń i powodów, dlaczego nawet nie zadałem sobie trudu, aby poznać swoją przyszłą żonę, stało się dla mnie misją.
Jakby tego było mało, po czasie okazało się, że cholerna Aurelia jest kuzynką mojej przyszłej żony. Pamiętam tamten wieczór, gdy jak się wtedy wydawało, przez przypadek wpadłem na nią w jakimś klubie. Siedziała jak zwykle przy barze, pijąc te swoje kolorowe gówna i obserwując jak zbliżam się do niej.
Musicie wiedzieć o niej kilka rzeczy, których ja dowiedziałem się już wtedy, gdy rżnąłem ją ubraną w suknię ślubną, podczas gdy jej świeżo poślubiony małżonek chlał z gośćmi. Aurelia jest suką i dziwką. Dla niej seks to jak oddychanie. Musi go mieć. Nie ma zahamowań, dla niej nie istnieją rzeczy niemożliwe. Pasowało mi to. Uwielbiam seks, to chyba każdy wie. W swoim życiu miałem tyle kobiet, że jeszcze przed dwudziestką przestałem liczyć. Aurelia była jedną z nich, kolejną w długim szeregu, małą włoską suczką, która uwielbiała się pieprzyć.
Stanąłem obok niej, mierząc wzrokiem przeźroczyste wdzianko, które miała na sobie i uniosłem w górę brew.
- Jeszcze cię tutaj nie widziałem. Postanowiłaś zrobić sobie tournée po klubach?
Jakoś wtedy nie przeszkadzało mi, że ma męża. Nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego zamiast wyjechać z nim, dalej tkwiła w Los Angeles. Nie nazwałbym jej moją kochanką, ale czasami zdarzało mi się przelecieć ją w klubie. Nigdy się nie umawialiśmy na seks, choć Aurelia niejednokrotnie tego próbowała. Dla mnie takie rzeczy trącały już związkiem, a ja trzymałem się od tego z daleka.
- Nie, skarbie – zaśmiała się tym piskliwym i diabelnie wkurwiającym śmiechem, który wywoływał na moim ciele gęsią skórkę. – Miałam dość siedzenia w domu z tą moja postrzeloną kuzynką.
- A co z nią nie tak? – zapytałem, ale moje oczy skanowały już otoczenie, szukając jakiejś laseczki na wieczór. Niespecjalnie interesowały mnie rodzinne dramaty Aurelii, a i na nią samą nie miałem ochoty.
- Nie uwierzysz... Dziewczyna ma siedemnaście lat, a bawi się lalkami – parsknęła. – Dzisiaj dowiedziała się, że ma wyjść za mąż i przepłakała w kącie kilka godzin.
Właśnie chyba dopiero wtedy, po raz pierwszy dotarło do mnie, o kim Aurelia mówi. Fakt, byłem na jej ślubie w domu Mancuso, wiedziałem, że to jakaś daleka rodzina, ale gówno mnie to wtedy interesowało. Zbyt byłem skupiony na pieprzeniu się z panienkami, tym bardziej, że byliśmy tam z Riiną. Potem jakoś mi to umknęło. Jednak w tamtej chwili, gdy Aurelia zaczęła mówić o swojej kuzynce, z każdym jej słowem zamieniałem się w pieprzony lodowiec. Byłem tak wkurwiony na don Danielo za to, że wpakował mnie w takie gówno, że przestałem się kontrolować. Jestem pewien, że Aurelia dokładnie pamięta tamten wieczór i to, jak zerżnąłem ją w swoim biurze.
Próbowałem potem odkręcić sprawę tego nieszczęsnego ślubu, ale don Danielo nie chciał o tym słyszeć. Co z tego, że miałem obietnicę Sebastiano, że jak dojdzie do władzy będę mógł się rozwieść. Najpierw muszę, kurwa, przeżyć z dziecięcą panną młodą i żoną.
Przez wszystkie te lata, gdy byłem już żonatym facetem, Aurelia przewijała się w moim życiu od czasu do czasu. Nie każde spotkanie kończyło się szybkim numerkiem w klubowym kiblu. Mimo całego tego zblazowania, w jakim żyłem dostrzegałem, że w jej głowie pojawił się jakiś pieprzony scenariusz z napisem końcowym i żyli długo i szczęśliwie. Chroń mnie od niej, Panie!
Minęło pięć pieprzonych lat. Przeżyłem, żeby znaleźć się w piekle. Z całych sił próbuję teraz poznać odpowiedzi na niekończące się pytania. Wciąż mam za mało informacji, żeby zacząć działać, a nie chcę robić tego na oślep. Potrzebowałem czasu...
Ledwo wróciłem, a musiałem skupić się na organizacji. Riina utknął w Nowym Yorku i chuj wie, kiedy przyleci. Nie było nas zaledwie kilka dni, a w tym czasie dużo się działo. Najpierw kazałem zawieść się do mojego apartamentu w mieście. Dopiero po tym, jak się ogarnąłem przyjechałem do klubu. Dochodziła dziesiąta wieczorem. Umberto czekał już na mnie, oczywiście niezadowolony, że przyjechałem bez ochrony. Minąłem go w korytarzu i idąc do swojego biura słuchałem, jak zdaje raport z ostatnich dni.
Musiałem się uśmiechnąć. Ciekawiło mnie, ilu ludzi na takich pozycjach jak moja i Riiny może tak zaufać swoim kapitanom. Rzadko komu ufamy na tyle, żeby odwrócić się do niego plecami, a co dopiero mówić o zostawieniu całego interesu. Nie twierdzę, że mogliby puścić nas z torbami, bo nie o kasę w tym wszystkim chodzi. Chodzi o zaufanie i pewność, że zajebią każdego, kto będzie chciał wykorzystać moment i przejąć nasz biznes.
Przez cały czas siłą powstrzymywałem się przed zadaniem jednego pytania. Ten przymus był jak pieprzone swędzenie skóry. W chuj irytujący i wkurwiający. Kilka razy ugryzłem się w język, czując jak słowa same chcą ze mnie wyjść. Tak na dobrą sprawę, po co mi była ta informacja? Przecież wiedziałem, że dziewczyna przez ten cały czas była bezpieczna. Nie pracują dla mnie partacze, co mogą potwierdzić ludzie Gottiego, którzy wciąż niestety koczują w piwnicy. Zabrakło czasu, żeby się zająć dziecinami, ale nic straconego. Zanim Riina zjawi się w Los Angeles, jeszcze nie raz zdążę im się przypomnieć.
Zwaliłem się na swój fotel w biurze, kładąc stopy na biurku. Zerknąłem na jego powierzchnię i na widok stosu teczek i rachunków zmieliłem w ustach przekleństwo. Pieprzona biurokracja, z którą będę musiał się uporać. Ale nie dzisiaj, postanowiłem i jednym ruchem zmiotłem ten cały bałagan do szuflady. Otworzyłem szafkę, wyciągnąłem z niej butelczynę i niską szklaneczkę. Z drinkiem przy ustach spojrzałem na obserwującego mnie Umberto.
- Co jest?
- Nie wiem jak to powiedzieć, szefie... - podrapał się po głowie zerkając na mnie niespokojnie.
Ok, to może być wstęp do w chuj wkurwiającego problemu. Czułem, że cokolwiek ma do powiedzenia, będzie to miało związek z rudowłosą dziewczyną. Gdyby sprawa dotyczyła interesów, Oryginałów, czy naszych panienek, które się potarmosiły, Umberto nie miałby miny jak zbity pies.
- Wal śmiało, stary.
- Ava jest w drodze do klubu.
Moje palce wybijające rytm na chropowatej powierzchni szklanki, zamarły w pół gestu. Powoli odwróciłem głowę, patrząc jak pod moim spojrzeniem twarz Umberto robi się lekko biała. Coś zacisnęło się w mojej piersi, gdy tylko usłyszałem jej imię, ale dalsza część wypowiedzi doprowadziła mnie do pieprzonej furii.
- Doprecyzujmy – mruknąłem prostując się i kładąc dłonie na biurku wbiłem wzrok w swojego kapitana. – Powiedziałeś, że Ava jest w drodze do klubu.
- Tak, szefie.
- Do tego klubu – popukałem palcem w drewnianą powierzchnię.
- Tak, szefie – wydusił. – Chciała zobaczyć się z tą drugą dziewczyną.
- A ponieważ Ava chciała zobaczyć się z dziewczyną, ty postanowiłeś spełnić jej prośbę, czy tak?
- Nie nazwałbym tego prośbą, raczej kobiecą perswazją.
Chwila, moment... Pozwólcie mi się przez sekundę, czy dwie zastanowić, zanim wyciągnę spluwę i będę zmuszony poszukać sobie nowego kapitana. Zdaje się, że niedawno mówiłem coś o odpowiednich ludziach, na odpowiednim stanowisku, prawda? Ja pierdolę, kurwa mać! Stary byk, który ma na swoim koncie takie rzeczy, że z niedowierzania przecieralibyście oczy, a dał się wychujać jednej dziewczynie? Co to niby, kurwa, mam być?
- Zapewne zaczęła płakać, wpadła w histerię, a ty tak dla świętego spokoju jej uległeś, mam rację?
- W zasadzie, szefie... - wyznał zmieszany, - to nawet nie podniosła głosu.
- Przystawiła broń do głowy swoim ochroniarzom? Podłożyła ładunek wybuchowy pod rezydencję i zagroziła, że odpali, jeżeli jej żądania nie zostaną spełnione?
- Nie, szefie. Zapytała, czy znowu jest uwięziona.
Kurwa mać! Za chwilę coś mnie trafi, jak Boga kocham! Jedna kobieta, właściwie dziecko jeszcze, zupełnie nie znające życia i potrafiła zakręcić takim starym chłopem. Miałbym wiele do powiedzenie w tym temacie i z pewnością dojdzie do tej rozmowy, ale nie dzisiaj. Muszę się uspokoić, w przeciwnym wypadku ujebię gnoja na miejscu.
- Dopilnuj, żeby po spotkaniu od razu wróciła bezpiecznie do rezydencji.
Nie uwierzycie... Chyba jeszcze nie jestem gotowy zmierzyć się z Avą. Nie wiem, czy wie, gdzie byłem ostatnie dni, ale faktem jest, że nie było mnie w domu w chuj czasu. Może złość na mnie już jej przeszła, a może nie. Lepiej chyba nie ryzykować. Wygląda więc na to, że najbliższe dni przyjdzie mi spędzić w apartamencie. Jebane życie, tylko tyle powiem...
- Rozkaz, szefie.
- Umberto? – spojrzał na mnie. – Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. Ustalimy, co w zaistniałej sytuacji według mnie jest dopuszczalne, a co nie. To tak na wszelki wypadek, gdyby następnym razem perswazje Avy, miały cię skłonić do popełnienie kolejnego błędu.
- To już się nie powtórzy, szefie.
Pokręciłem tylko głową. Będę chyba musiał przeprowadzić jakieś pierdolone szkolenia z asertywności ze wszystkimi moimi żołnierzami. Jakoś im, kurwa, trudno odmówić kobiecie. Albo tak się rozleniwili, albo za mało przebywają z tymi porządnymi kobietami. W zasadzie trudno im się dziwić, skoro do ich obowiązków należała przede wszystkim ochrona naszych klubów i dziewczyn.
- Skoro sam poruszyłeś ten wdzięczny temat, jakim jest Ava... - zacząłem spokojnie, widząc jak Umberto zaczyna się kręcić na tyłku. – Powiedz mi, jak sprawa?
Gdybym nie był tak wkurwiony na niego, zacząłbym się teraz śmiać z jego miny. Ja pierdolę! Wyglądał, jakbym w ostatniej chwili ułaskawił go, skazując tylko na dożywocie. Zastanawiam się, ile wspólnego z jego zachowaniem względem Avy mają wyrzuty sumienia? Nie poznał jej, tak jak i ja. Trzy lata to szmat czasu, a z tamtej czarnowłosej dziewczyny nie pozostał nawet ślad.
- Szefie, to na razie tylko niepotwierdzone informacje.
Przed tym całym zamieszaniem, jakie narobił Riina i jego kobieta, a bezpośrednio po ataku Gottiego na Avę, zleciłem Umberto kilka spraw. Przede wszystkich miał się dowiedzieć wszystkiego o jej rodzinie. W szczególności interesował mnie jej ojciec, ale również brat. Chcę wiedzieć co się działo w tym domu, ponieważ przypuszczam, że Ava była bita przez starego Mancuso. Musicie wiedzieć, że w naszym świecie rzadko kiedy zaglądamy komuś przez płot. Wiele rodzin na zewnątrz stanowi przykład typowych związków, gdzie miłości i przywiązanie aż koli w oczy. Kobiety uśmiechają się, dając się przytulać, a pod ubraniem noszą siniaki i rany. Widoczny dowód mężowskich uczuć.
W takim świecie żyjemy. Gdyby dotyczyło to zwykłych amerykańskich rodzin, sąsiedzi wisieliby na telefonach zawiadamiając każdą możliwą agencję rządową. Byłaby policja i opieka socjalna.
- Cała służba została zwolniona, ale dopiero po śmierci Gustavo Mancuso.
- Przez Avę? – zapytałem.
Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że ta dziewczyna byłaby do tego zdolna. Po tym jak dba o tę dziewczynę z Reno widzę, że prędzej sama nadstawiłaby karku, niż dała kogoś skrzywdzić. Efekt jej altruizmu jest taki, że ponownie pojawiła się w moim życiu i czuję, że raczej tak szybko z niego nie zniknie.
Księżniczka mafii wróciła na dobre. Jakby nie było, jest w tej chwili jedną z najpotężniejszych kobiet w organizacji. Całe szczęście, że nie ma takiej świadomości, bo dostałbym pierdolca. Drugi plus jest taki, że nie ma szansy, aby poznała laleczkę Riiny. Boże strzeż wszystkich facetów, jeżeli te dwie się kiedykolwiek spotkają. Dlatego, dla świętego spokoju mojego i innych facetów, lepiej tego dopilnować.
- Nie i to jest cholernie dziwne, szefie... Ale od początku. Trochę popytałem wśród starszych. Wygląda na to, że stary Mancuso miał duży problem z synem. Chłopak nie skończył żadnej szkoły, imprezował ze znajomymi, korzystając z kasy i nazwiska. Poza tym młody miał jakieś sprawy za pobicie i gwałt, ale wszystko umorzono. Na kilka lat przed śmiercią starego wyciszył się i zabrał do pracy. Alfredo Mancuso zaczął wprowadzać go w interesy, ale ponoć robił to bardzo niechętnie.
- Ile lat miał ojciec Avy?
- Sześćdziesiąt osiem, gdy zginął. Jej matka miała trzydzieści dziewięć lat. Szefie, ludzie gadają, że to Gustavo był odpowiedzialny za śmierć ojca.
O kurwa! Oparłem się o fotel, zaskoczony słowami Umberto. Pamiętam jedno, może dwa spotkania z Alfredo Mancuso. Byłem jeszcze młodym chłopakiem, już po oficjalnej inicjacji i przystąpieniu do organizacji. Nigdy nie zamieniliśmy nawet słowa, przynajmniej nie przypominam sobie takiej sytuacji, a jednak jakoś dziwnie utkwił mi w pamięci. Wielki facet, z twarzą poznaczoną bliznami. Rzadko pojawiał się publicznie, chyba że załatwiał sprawy z don Danielo. Ale to, jak przy tych nielicznych okazjach na mnie patrzył, było cholernie dziwnie... A Gustavo? Tego gnoja w ogóle nie pamiętam.
- To była jego druga żona?
- Trzecia. Miał ponad trzydziestkę na karku, gdy ożenił się z pierwszy raz. Dzieciak przyszedł na świat, żona zmarła więc ożenił się z jej siostrą, ale nie mieli dzieci. Chłopak miał siedemnaście lat, gdy Alfredo ożenił się z matką Avy. Ponoć był zazdrosny o młodą żonę i pilnował jej na każdym kroku.
Tak... Może i nie potrafię zrozumieć czegoś takiego jak zazdrość, ale sam widziałem jak odpierdala Riinie, gdy chodzi o jego kobietę. Czegoś takiego jak żyję nie widziałem. Jeżeli ojciec Avy był choć w ułamku tak zazdrosny o swoją żonę, jak Riina o Alexię, to szczerze współczułbym kobiecie, gdyby żyła. Policzyłem szybko w myślach i... Kurwa! Matka Avy była tylko jakieś sześć lat starsza od swojego pasierba, a całe pokolenie od męża.
- Jaki był stary Mancuso?
- Bardzo rygorystyczny. Dla niego Cosa Nostra była całym życiem. Przejął tytuł po ojcu i przez lata, wspólnie z pozostałymi budował całą potęgę rodziny. Nie uśmiechało mu się dostać pod but Sycylijczyków, ale sam w domu stosował stare metody. Jako pierwszy poparł don Danielo, gdy ten chciał zakazać prostytucji nieletnich.
- Co wiemy o matce Avy?
- Ludzie mówią, że była przepiękną kobietą, ale jak już wspominałem, Mancuso trzymał ją w domu. Małżeństwo miało zagwarantować pokój pomiędzy rodzinami.
Zastanówmy się... Piękna młoda kobieta i pasierb. Nie chcę teraz w żaden sposób spekulować i snuć teorii spiskowych, ale wydaje mi się, że między tą dwójką mogło dojść do czegoś więcej. Jeżeli tak było, czy stary Mancuso wiedział o tym?
- Wiem, o czym szef myśli – mruknął Umberto. – Nie ma na to żadnych dowodów. Ludzie gadali, a jakże. W końcu piękna, młoda kobieta poślubiła dużo starszego od siebie faceta. Ale cokolwiek działo się w posiadłości Mancuso, nie opuściło terenu rezydencji.
- Czyli nie dowiemy się niczego?
- Tego nie powiedziałem. Wydaje mi się, że don Danielo wie więcej. Może nie był blisko z Alfredo, ale ten ufał mu we wszystkim.
- Co masz na myśli?
- Szefie... Dowiedziałem się, że istniała umowa pomiędzy don Danielo, a don Alfredo. Jeszcze za życia Mancuso uzgodniono, że to syn Avy odziedziczy tytuł.
- Chwileczkę... Chcesz powiedzieć, że stary chciał wydziedziczyć jedynego syna?
Było to o tyle dziwne, że w naszym świecie naprawdę bardzo rzadko zdarzały się takie sytuacje. Nie mówię o przekazaniu tytułu na przyszłe wnuki, ale o odsunięciu od władzy żyjącego potomka płci męskiej. Chyba, że w grę wchodziła ciężka choroba psychiczna, czy kalectwo uniemożliwiające podejmowanie obowiązków. Mimo to, zawsze starano się scedować tytuł na jakiegoś innego, żyjącego członka rodziny.
- Dokładnie. Dlatego właśnie ludzie podejrzewają, że to Gustavo Mancuso przyłożył się do śmierci ojca.
To chyba dla mnie za dużo... Odsłaniam jedną kartę, a pod nią znajduję kilka zasłoniętych. W takim tempie niczego nie dowiem się o życiu Avy w domu.
- Co wiesz o Gustawo, poza tym, co już mi powiedziałeś?
Cholernie ciekawił mnie ten facet. Musiał naprawdę odpierdolić coś wielkiego, że ojciec chciał go wydziedziczyć. W grę nie wchodził tylko tytuł dona i władza nad trzecią co do wielkości rodziną. Ciekawiło mnie, jak bardzo był zdesperowany, żeby zatrzymać władzę, którą miał odziedziczyć syn jego siostry?
- Poczekaj chwilę... Skoro, jak twierdzisz, Gustavo mógł być odpowiedzialny za śmierć ojca i macochy, to znaczy, że albo chciał jak najszybciej dostać w łapy cały majątek, nie wiedząc o tym, co stary chce zrobić, albo...
- Dokładnie. Albo dowiedział się, że syn Avy ma dostać wszystko.
Teraz zaczyna układać mi się w głowie... Gdyby ten skurwiel żył, a przecież nie żyje, kurwa, byłby pierwszym podejrzanym, gdyby Avie coś się stało. Dlatego najpierw pozbył się ojca, a dopiero potem mógł myśleć o siostrze.
- Masz coś na niego?
- Próbuję wyciągnąć stare dane dotyczące tych rzekomych gwałtów, ale minęło wiele lat i... - wzruszył ramionami. – Nad tym chwilę nam zejdzie, ale jak tylko coś ustalimy, od razu złożę raport. Ponoć miał się ożenić, ale na ten temat nie mam żadnych danych. Jedyne co udało nam się jeszcze ustalić i jest to potwierdzona informacja, to fakt, że był agresywny.
- Lubił się bić?
- Lubił bić – sprostował od razu uciekając wzrokiem. – Bił siostrę.
Jezu Chryste! Więc nie ojciec, a brat? Zacisnąłem szczęki, starając się opanować. Pieprzona furia rozpętał się w mojej piersi, gdy pomyślałem o tej drobnej dziewczynie w łapach tego potwora. Był siedemnaście lat starszy od Avy. Był silnym i w pełni zdrowym mężczyzną, który powinien chronić siostrę, a nie ją napierdalać. Czy to był ten powód, dla którego ojciec chciał go wykopać z interesów? Umberto ma rację, że don Danielo będzie wiedział więcej.
Tylko dlaczego mam, kurwa, nieprzeparte wrażenie, że w tym wszystkim to właśnie ja miałem odegrać swoją rolę?
Zerknąłem na zegarek, a widząc że minęła jedenasta wieczorem zmieliłem w ustach przekleństwo. Pewnie Ava była już w klubie, a teraz jest już w drodze do domu. Mam tyle spraw na głowie, że nie wiem, za co mam się wziąć w pierwszej kolejności. Niepotrzebnie przyjeżdżałem do klubu. Powinienem z lotniska jechać prosto do domu, wyspać się porządnie i dopiero rano zabrać się za to wszystko.
- Od jutra, Umberto... Skompletuj całą grupę, tylu ludzi ilu będziesz potrzebował i przetrzepcie porządnie rodzinę Mancuso. Masz wolną rękę, we wszystkim. Chcę wiedzieć wszystko o ojcu i bracie Avy. Prześwietl rodzinę jej matki. Dosłownie każdego, kto mógłby zyskać w przypadku jej śmierci. Poczekam, aż don Danielo wróci z Nowego Yorku i wtedy z nim porozmawiam. Do tego czasu liczę na to, że zdobędziecie potwierdzone informacje.
- Wyznaczę najlepszych – zapewnił mnie, jakby składał przysięgę. Poderwał się z miejsca i dopiero przy drzwiach odwrócił się jeszcze raz w moją stronę. – Zapomniałbym... Pytał szef, kto zwolnił służbę. To nie była Ava.
- Nie rozumiem... Przecież po śmierci Gustavo to ona odziedziczyła wszystko, łącznie z domem, w którym mieszkała do ślubu.
- Okazuje się, że nie do końca, szefie... To Aurelia Ferro, jej kuzynka.
Po tym jak na mnie spojrzał wiedziałem, że doskonale pamięta jazgotliwą suczkę. Faktycznie, trudno zapomnieć ten jej przeklęty głos. Zanim rozpędziłem się z myślami poczułem jak telefon zaczyna wibrować w mojej kieszeni. Wyjąłem urządzenie, a na widok imienia na wyświetlaczu zazgrzytałem zębami z wściekłości. Pieprzona Aurelia... Czy można mieć większego pecha? Dosłownie czuję się, jakby mnie śledziła. Znowu przyjdzie mi spieprzać przed nią z klubu. Ja pierdolę, nie powtarzajcie tego nikomu, ale to nie będzie pierwszy raz, gdy zamiast skorzystać, będę się w pośpiechu ewakuował.
Już miałem powiedzieć Umberto, żeby przetrzymał Aurelię, a ja w tym czasie wyjdę głównym wejściem, gdy ten spojrzał na swój telefon, marszcząc brwi.
- Co jest?
Pomyślałem, że ochrona zatrzymała Aurelię przy tylnym wejściu, z którego zawsze korzysta. Przez sukinsyńskiego pakhana musieliśmy wprowadzić inny system ochrony klubów. Bez rutyny i tych samych ochroniarzy każdego dnia. Ludzie zmieniali się codziennie i faktycznie, mogła trafić na nowych, którzy jej nie znają. Równie dobrze mógłbym zostać w biurze, a moi ludzie dopilnują, żeby suka nie weszła.
- Szefie, Carlo i Teo szukają Avy.
- Co ty pierdolisz?! – ryknąłem zrywając się z miejsca. – Uciekła? Sprawdzili całą posiadłość?
- W tym problem, szefie. Ona wciąż jest w klubie...
Noż kurwa mać! Wypadłem z biura wściekły jak cholera. Intuicja podpowiadała mi, że Ava będzie chciała wyjść tylnym wyjściem. Dokładnie tym samym, którym za chwilę wejdzie do klubu kurewska Aurelia. Doskonale wiedziałem, że Ava nienawidzi swojej kuzynki, choć nie znałem przyczyn. Z tego co pamiętam, Aurelia ogólnie lubi swoją kuzynkę. Pomagała jej nawet wybrać suknię ślubną, ale w tym temacie w ogóle nie powinienem się wypowiadać, ponieważ suknia okazała się koszmarna.
Już z daleka widziałem zamieszanie na korytarzu. Ava stała do mnie tyłem, w tej cholernej bluzie z tym przeklętym kapturem na głowie i tych cholernych spodniach. Wciąż nie rozumiałem, dlaczego z taką zaciekłością nie chce kupić sobie innych ubrań. Przecież ma, kurwa, pieniądze! Robi mi na złość?
Wkurwiłem się widząc, jak ochroniarz Aurelii położył łapę na ramieniu Avy. Głuchy warkot wydostał się z mojej piersi i dosłownie pociemniało mi w oczach, gdy zobaczyłem jak dziewczyna uderzyła łokciem w gardło skurwiela. Ja bym go od razu rozjebał! Poprzez wściekłe bicie serca, które dudniło mi w uszach usłyszałem głos Avy. Warczący i wściekły.
- Jakie to uczucie, Aurelio? Powiedz mi... Jak to jest klęczeć? Mam cię uderzyć, żebyś przypomniała sobie, jakie to uczucie? A nie, przepraszam najmocniej. To przecież ty byłaś na moim miejscu, więc jak masz, kurwa, wiedzieć, jak to boli?!
Przez sekundę nie docierał do mnie sens jej słów. Jak w zwolnionym tempie odtworzyłem każdy jeden wyraz, analizując jego znaczenie.
- Ja pierdolę, szefie...
Spojrzałem na wstrząśniętego Umberto i w tej chwili zrozumiałem... Ja pierdolę, powtórzyłem w myślach za moim kapitanem. Nawet gdybym chciał nie potrafiłem usunąć z pamięci tych słów. Słyszałem. Dokładnie i wyraźnie... Pierdolona suka! Chciałem złapać ją za to chude gardło i zacisnąć palce miażdżąc tchawicę. Patrzeć przez cały czas w te pieprzone ślepia, obserwując jak ucieka z niej życie. Śmiała podnieść rękę na Avę! Ile razy? Czy to zdarzyło się raz, czy może kilka razy? Kurwa! Przecież to bez znaczenia, bo jak dla mnie nawet jeden raz to o jeden raz za dużo.
- Co się tutaj się, do kurwy nędzy, dzieje?! – ryknąłem.
Z niedowierzaniem słuchałem, jak ta zakłamana suka łże patrząc mi prosto w oczy. Miałem w głowie taką gonitwę myśli, że nawet nie pamiętam tego, co mówiłem. Kurwa mać! Jej stary jest dalekim kuzynem ojca Avy, o ile dobrze pamiętałem. To musiała być jej najbliższa rodzina, skoro to właśnie przeklętego Ferro, don Danielo wyznaczył do objęcia tymczasową kuratelą Avy.
Czy to możliwe, że Stefano miał coś wspólnego z gwałtem? Pewnie miał nadzieję, że dziewczyna po czymś takim zginie. On z pewnością zabiłby wiarołomną połowicę, ale nie znał mnie. Nie zdawał sobie sprawy, że nigdy w życiu nie podniósłbym ręki na Avę. Należała do mnie, choć chujowato to teraz zabrzmi z uwagi na to co wyprawiałem, ale tak... Ava cały czas należała do mnie.
Kurwa! Znam kobiety. Szczególnie takie jak Aurelia. Widziałem ten moment, gdy rzuciła się na Avę. Teraz, stojąc koło niej czułem zapach krwi i widziałem jej twarz schowaną w tym pieprzonym kapturze. Krwawiła... Ja pierdolę, z ledwością się powstrzymałem, żeby nie przypierdolić tej przeklętej suce, Aurelii. Zacisnąłem szczękę, biorąc jeden głębszy oddech. Zaciągnąłem się zapachem Avy, czując jak drży we mnie każdy jeden mięsień.
Musiałem... Wszystko we mnie skręcało się w środku na myśl o tym, co właśnie robiłem. Chyba tylko Umberto zorientował się, że stawiając Avę na pierwszym miejscu, w tej jednej chwili musiałem zrobić coś tak strasznego. Bolało mnie każde słowo, które wypowiedziałem. Jezu, musiałem...
Wiem, powiecie, że są inne wyjścia, a ja mam ich pod dostatkiem. Jasne, kurwa! Mogłem złapać sukę za włosy i zawlec do pierwszej lepszej miejscówki, żeby zmusić ją do mówienia. Tak niedawno patrzyłem na Sebastiano, gdy przesłuchiwał własną ciotkę, a potem bez wahania zastrzelił matkę. Zastanawiałem się wtedy, czy potrafiłbym zrobić coś takiego. Zabiłem własnego ojca, oby zdychał w piekle po wsze czasy, ale kobieta... Wydawało mi się wtedy, że jestem na to za miękki.
Odpowiem wam teraz. Bez wahania. Bez zastanowienia. Wyrwałbym jej pieprzone serce i patrzył jak zdycha, albo oddałbym ją Turowi i jego chłopcom. Zajechali tę miernotę, barmana, który wystawił Avę Gottiemu. A ona? Przeklęta Aurelia Ferro!
Zmusiłem się do odwrócenia plecami do Avy i poleciłem ochronie zabrać ją do rezydencji.
Wprowadziłem Aurelię do swojego biura, zastanawiając się cały czas, ile we mnie jest tej cierpliwości, która pozwoli mi nie skręcić jej karku. Wiem, że powinienem i to przez cały czas masakruje moje myśli, gdy widzę jak kręci się wydymając te przeklęte wary. Kurwa, gdybym był pewien, że zniknięcie tej suki nie zaalarmuje jej wspólników... Wpadną w popłoch, zaczną zacierać ślady i chuja się dowiem.
- Powiesz mi co się tam stało? – zapytałem, żeby tylko wypełnić czymś ciszę.
- Widziałeś, kochanie – wyjęczała podsuwając mi pod twarz rękę. Tę samą, którą uderzyła Avę. Ja pierdolę, ujebałbym jej to łapsko maczetą, przysięgam! – Ava rzuciła się na mnie. Jestem pewna, że gdybyś mnie nie uratował, kochanie, posunęłaby się do ostateczności.
Zabierzcie mnie stąd, kurwa mać, zanim ją zapierdolę! Nie jestem jakimś miłym gościem, mieszkającym po sąsiedzku. Każdy, kto ocenia mnie na podstawie tego, jak się zachowuję, popełnia jebany błąd. Fakt, czasami sprawiam wrażenie wiecznego żartownisia, szczególnie w towarzystwie Riiny, ale słowo... Uwielbiam, jak ten skurwiel się na mnie wkurwia. Gdyby zaczął mnie ignorować, odpuściłbym już dawno. Ale on się tak śmiesznie irytuje. Inna sprawa, że szczególnie ostatnio, gdy w jego życiu pojawiła się ta wyszczekana laleczka, czasami musiałem go naprostować. Jakoś tak niepoważnie by to wyglądało, gdybym przy ludziach kopnął go w dupę, czy przyjebał w ryj, prawda? Jakby nie było, to mój szef.
Jednak ta wkurwiająca baba była nikim i powstrzymanie się przed rozjebaniem jej sztucznej twarzy było ponad moje siły. Co mam zrobić, kurwa?!
Mój telefon zaczął podskakiwać na biurku, przerywając jebany słowotok Aurelii. Ja pieprzę, nawet nie wiem, o czym tak nawijała. Zerknąłem na wyświetlacz. Umberto...
- Szefie... Ava uciekła... To moja wina...
Zacisnąłem palce lewej dłoni, wsuwając pięść do kieszeni spodni. Kątem oka widziałem jak ta suka przysłuchuje się rozmowie. Widać po niej, że moje zachowanie i to jak potraktowałem Avę, to miód na jej czarną duszę. Musiałem, kurwa!
- Jak to uciekła? Z samochodu?
- Nie, wykorzystała moment, gdy obezwładniłem tego śmiecia, który chciał ją chyba uderzyć i zwiała... Carlo i Teo już jej szukają. Nie powinna uciec daleko, a poza tym, nie zna tej części miasta.
- Przyjdź do mnie.
- Dobrze, zaraz będę...
Jeszcze chwila, a naprawdę nie wytrzymam... Kimkolwiek jest ten skurwiel, który chciał uderzyć Avę, jest już jebanym nawozem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że to pierwszy raz, gdy Aurelia pojawiła się z ochroną. Parsknąłem cicho, zastanawiając się, po chuj jej trzech ochroniarzy, a przede wszystkim... Skąd, do cholery, ma na to kasę? Jej ojciec nie śmierdzi groszem. Nachapał się trochę, gdy opiekował się Avą, bo z tego co pamiętam, don Danielo wpłacał mu jakąś sumkę za to co robił.
- Przeklęta, kurwa, suka – warknąłem zapominając, że nie jestem sam, a osoba, o której właśnie mówiłem siedzi patrząc na mnie i mrugając zawstydzona.
- Kochanie, proszę... Nie powinieneś tak mówić o Avie. Jestem w stanie ją zrozumieć. Jest jeszcze taka młoda i dziecinna. Pewnie nie spodziewała się zastać mnie u twego boku – zaczęła wyjaśniać uśmiechając się. O czym ona do mnie teraz pierdoli? – Nie mówiłam ci tego wcześniej, ale od początku Ava była dziwnie o mnie zazdrosna – wymruczała.
Siedziała z opuszczoną głową, jakby właśnie wyznała, że jest dziewicą. Jasne, kurwa. Chyba umysłową. Ma nietknięte komórki w jej pustej mózgownicy, bo ta suka myśli tylko tym, co ma miedzy nogami.
Powinienem się chyba dać przebadać... Najpierw te dwie wywłoki Riiny, a teraz ta suka. Może jakiś specjalista wytłumaczy mi, jakim kurewskim cudem wsadziłem fiuta w tę dziwkę? Miałem jakieś zaćmienie umysłu? Może doznałem jebanej zapaści? Cokolwiek to było, trzymajcie ją z dala ode mnie, bo w pewnym momencie mogę się nie powstrzymać!
Dzieki Bogu od odpowiedzi uchroniło mnie pojawienie się Umberto. Modliłem się, żeby nie zdradził się z niczym przed Aurelią. Ona musi być przekonana, że moje małżeństwo to jedna wielka katastrofa. Tylko w ten sposób, nie wzbudzając podejrzeń, dowiem się wszystkiego. Na razie mam taki jebany mętlik w głowie, że pewnie uwierzyłbym w to, że wciąż jest dziewicą.
Mrucząc i wciąż złorzecząc, kazałem ściągnąć chłopaków Glooma. Jakoś dziwnie byłem pewien, że tylko jemu uda się ją znaleźć. Wkurwiało mnie to, że tak się na nią gapił, a jednak wiem, że Ava w tym stanie, w jakim opuściła klub, dopuści do siebie tylko jego.
Żałujcie, że nie widzieliście miny tej przeklętej Aurelii, gdy zobaczyła naszych braci z Shadow Riders. Nie mogła odlepić tych swoich ślepi od ich rozporków. Nie byłem zdziwiony, że Gloom nie chciał rozmawiać przy Aurelii. Niechętnie, bo nie wierzę suce za grosz, zostawiłem ją samą, a ja wyszedłem z bikerami na zewnątrz. W chuj ciężko rozmawiało się z kimś, kto bez pieprzenia się mówi ci prosto w oczy, że jesteś chujem, a ty nie możesz powiedzieć mu, dlaczego robisz to, co robisz. Zmierzę się z tym w odpowiednim czasie.
Widziałem z jaką radością przyjęła Aurelia moje zachowanie. Pomyślałem sobie: Sant, kurwa, stałeś za kamerą, zdobyłem kilka jebanych Oscarów, więc bez problemu zagrasz chuja i skurwiela. To dokładnie to, co robiłem do niedawna, prawda? Jebana rola życia, największy sukinsyn, jakiego widział świat. Pocieszałem się, że jak to wszystko się skończy...
Tak, kurwa, wtedy to może być już za późno.
Zanim wróciłem do biura stałem przez chwilę w korytarzu, próbując tak na gorąco poukładać w głowie sprawy. Nie ulegało wątpliwości, że Aurelia mieszkając z Avą stosowała wobec niej przemoc fizyczną. Jej pierdolenie o tym, że niby Ava była zazdrosna może sobie wsadzić w dupę zamiast... Dobra, bez czułych gestów. Mam powody przypuszczać, że suka kłamała ze wszystkimi tymi bzdurami, które wmawiała mi jeszcze przed ślubem. Czy jej zapijaczony ojciec wiedział, co córeczka wyprawia w domu? Jak bardzo musiała zastraszyć Avę, że dziewczyna nie powiedziała nikomu o tym, co ta małpa wyprawiała.
Nie wiem dlaczego mam tę cholerną pewność, że Aurelia może coś wiedzieć o gwałcie. Wcześniej to było tylko przypuszczenie. Coś co przyszło mi do głowy, gdy usłyszałem słowa Avy, a później kłamstwa Aurelii. Czy byłaby zdolna do czegoś takiego? Patrzeć, jak jakiś skurwiel gwałci jej kuzynkę i robić jebane zdjęcia? Myślę, że tak. Już tylko za same podejrzenia powinienem zamknąć ją i choćby siłą wydusić przyznanie się do winy. Tyle, że tak jak mówiłem, chcę dostać wszystkich zamieszanych w tę sprawę.
Wyjąłem z kieszeni telefon i czekając na połączenie, oparłem się plecami o zimną ścianę.
- Don Brassi, co mogę dla pana zrobić? – zabrzmiał zaspany głos.
Ja pierdolę... Nawet nie spojrzałam na zegarek. Z drugiej strony, wszyscy nasi ludzie byli przyzwyczajeni do tego, że dzwonimy o każdej porze dnia i jebanej nocy. Nie mam zamiaru nikogo z tego powodu przepraszać. Tym bardziej księgowego, który od lat zajmuje się moimi finansami.
- Posłuchaj, Vini. Mam dla ciebie pilną robotę. Przygotuj mi wykaz z ostatnich trzech lat, gdy karta na nazwisko mojej żony była używana. Chcę znać daty, sumy i wszystko, co możesz mi przekazać.
- Chwileczkę, don Brassi – usłyszałem skrzypienie łóżka i odgłos kroków. - Niedawno księgowałem ostatni rachunek. Sekundę, zaraz wejdę w odpowiedni folder.
- Powiedz mi... Jak długo zazwyczaj czekasz, aż dostaniesz obciążenie na rachunku za zakupy?
- Pieniądze są zdjęte z rachunku od razu, ale czasami musimy czekać na zaksięgowanie na koncie. Zazwyczaj do dwóch dni, zależy kiedy była użyta karta i gdzie. Z tego co pamiętam, pani Brassi dość często używa swojej karty i zazwyczaj są to zakupy w jakichś markowych butikach.
Potarłem placami skroń, czując zbliżające się wkurwienie. O co, kurwa, chodzi?!
- Mam. Z tego co tutaj widzę, don Brassi, ostatni rachunek jest sprzed trzech dni.
- Trzech dni? – zapytałem całkowicie zaskoczony. – Jesteś pewien?
- Si, don Brassi. Trzy dni temu signora Ava zrobiła zakupy w Nowym Yorku. Zapłaciła również kartą za tygodniowy pobyt w hotelu i bilet lotniczy do Los Angeles.
O kurwa! Oblałem się zimnym potem, czując jak serce zaczyna zapieprzać mi w piersi jak szalone. To się, kurwa, nie dzieje naprawdę!
- Vini... Jak najszybciej chcę mieć wszystkie wykazy. Każdego jednego centa, który został wydany od chwili, gdy to konto zostało otwarte.
- Oczywiście, tylko to może potrwać kilka dni, don Brassi.
- W porządku, ale mimo to pośpiesz się.
- Rozumiem, że jest jakiś problem z tym kontem. Powinienem podjąć jakieś kroki?
Co teraz, kurwa? Wychodzi na to, że Ava miała rację, oskarżając mnie o to, że nie łożyłem na nią pieniędzy, ale jakim, kurwa, cudem?
- Zablokuj kartę i dostęp do konta – podjąłem decyzję. – Otwórz nowe konto, przetransferuj na nie wszystkie środki i przyślij mi nową kartę.
- Na czyje nazwisko?
- Na nazwisko Ava Brassi.
Rozłączyłem się i zaciskając szczękę, z całych sił starałem się opanować. To są kurwa, jakieś pierdolone żarty! Z chwilą, gdy oficjalnie Ava została moją narzeczoną, cała opieka nad nią i jej majątkiem spoczęła na mnie. Pamiętam, że byłem cholernie zdziwiony, że dziewczyna nie miała swojego konta, choćby na jej własne wydatki. Kazałem Viniemu otworzyć nowy rachunek i co miesiąc przelewałem jej tam pieniądze. Grube tysiące, kurwa mać! Nie interesowałem się tym, co kupuje i za ile. To była jej kasa. Dlatego byłem tak wkurwiony, gdy zobaczyłem ją w tej przeklętej bluzie, spodniach i tych trampkach. Myślałem, że chcąc zrobić mi na złość ubierała się w jakimś sklepie z używaną odzieżą. Potem kolejny raz wkurwiła mnie rzucając mi w twarz, że nie wydałem na nią nawet centa. Jak się właśnie okazało, miała rację!
Co się, kurwa, dzieje?!
- Szefie?
Uniosłem głowę słysząc zbliżającego się do mnie Umberto. Już na pierwszy rzut oka widać było, że ten stary byk jest zdenerwowany. Ja pierdolę, nie wiem za co mam się wziąć w pierwszej kolejności. Czy skręcić kark Aureli za to, że podniosła rękę na Avę, czy rozjebać tego śmiecia, który chciał ją uderzyć. Wiem, gdzie teraz powinienem być. Powinienem szukać Avy. Przetrzepać całe jebane miasto, gdyby zaszła taka konieczność. Jednak wiem, że Ava jest jedyną kobietą na tym jebanym świecie, która będzie spieprzała przede mną.
- Umberto, poślesz ludzi za Aurelią. Ten kutas, który podniósł na nią rękę, za dwa dni ma się znaleźć z mojej piwnicy.
- Z przyjemnością, szefie – warknął.
- Kolejna sprawa. Prześwietl rodzinę Ferro. Kim są, pokrewieństwo z rodziną Macuso, źródła dochodu, dosłownie wszystko, co na nich znajdziesz. Chcę wiedzieć, co robili przez ten rok, gdy mieszkali w domu Avy - nagle coś mnie tknęło. - Dowiedz się też wszystkiego o śmierci Enzo Strollo, był mężem Aurelii.
Jeżeli Umberto był zaskoczony, nie okazał tego. Kiwał tylko głową, zerkając ponad moim ramieniem na drzwi, którymi wcześniej uciekła Ava.
– Znaleźli już ją?
Pokręciłem tylko głową i mijając go, wróciłem do biura. Chyba Aurelia nie była taka głupia, żeby pod moją nieobecność przetrzepać mój gabinet. Jasne, kurwa! Założę się, że to zrobiła. Ku mojemu zaskoczeniu, w środku zastałem wyraźnie niezadowoloną Aurelię w towarzystwie Teo. Ja pieprzę!
- Gdzie byłeś, kochanie? Nudziło mi się – mruknęła wstając z miejsca.
- Jestem zmęczony – kiwnąłem głową Teo, patrząc jak wychodzi z pokoju. - Może wrócisz do siebie?
- Właśnie miałam o tym z tobą porozmawiać, kochanie – uśmiechnęła się przesuwając dłonią po rękawie mojej koszuli. Złapałem ją za rękę i ściskając mocno nadgarstek odsunąłem od mojego ciała. – Co się stało, kochanie? Wciąż martwisz się Avą?
- Po co przyszłaś, Aurelia?
Jeżeli jeszcze raz usłyszę dzisiaj, jak wymawia imię Avy, wleję suce do gardła płonącą benzynę! Ma czelność wypowiadać jej imię po tym, co zrobiła? W tej babie nie ma kompletnie żadnego instynktu samozachowawczego.
- Ach... No tak... Zastanawiałam się ostatnio. No wiesz, pomyślałam sobie, że nie ma sensu, żebym wciąż wydawała pieniądze na hotel, skoro dom wuja Alfredo stoi pusty, prawda?
Szarpnąłem głową zaskoczony.
- O czym ty mówisz?
- Oj, kochanie – zaśmiała się tym wkurwiającym śmiechem. Zmieniłem zdanie. Za ten śmiech też wleję jej benzynę. Ja pierdolę, gdzie moja jebana cierpliwość, na Boga! – Chciałabym częściej bywać w Los Angeles. Tęsknię za tobą, skarbie, a hotele są takie niepraktyczne, prawda? Szczególnie w naszej sytuacji. Zero dyskrecji i personel, który tylko czeka, żeby zarobić sprzedając plotki do prasy.
- A ty co? Celebrytka, żeby przejmować się takimi rzeczami? – nie wytrzymałem.
- Żartowniś z ciebie... - kolejny śmiech i kurwa, już szukam kanistra, przysięgam! – Pomyślałam tylko, że szkoda wciąż wydawać pieniądze, skoro ta wielka rezydencja stoi pusta. Mogłabym się tam wprowadzić, przywrócić świetność rodzinie Mancuso.
Chwileczkę...
Ze zdumieniem patrzyłem na Aurelię, zastanawiając się, dlaczego nigdy wcześniej nie przyszło mi to do głowy... Może to fakt, że poznałem ją zanim dowiedziałem się o moim ślubie z Avą? A może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie chciałem tego zobaczyć? Teraz jest to dla mnie jasne, a karty zaczynają się odsłaniać coraz szybciej, pokazując mi, że przez ponad pięć lat żyłem w pierdolonym kłamstwie.
Aurelia Ferro zrobiła wszystko, żebym znienawidził Avę.
Wszystko, żebym nawet nie chciał na nią spojrzeć, a co za tym idzie, nie doczekał się potomka...
Chciała zająć jej miejsce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top