Rozdział 19
📣📣📣Ten rozdział jest ostatnim przed moim wymuszonym urlopem. Tak jak wspominałam na mojej autorskiej stronie, potrzebuję chwili oddechu. Kolejny pojawi się dopiero 13 czerwca. Wiem, to dwa tygodnie, ale chyba wytrzymacie, prawda? ( w razie czego uruchomię gorącą infolinię na moim FB. Piszcie śmiało, pocieszę 🤣😜🤗).
Gwiazdeczki... Kocham wasze komentarze. Widzę po nich, że każdego dnia jest was więcej i więcej🤗🤩 Zauważyłam, że nasz Grzesznik dalej jest na waszej czarnej liście, choć już pochowałyście, póki co, ostre narzędzia. Wiem, wiem... Ava daje mu dostatecznie popalić, a będzie jeszcze lepiej. 😜🤞🏻🤣Wiem, że nie powinnam (prawa autorskie), ale na kilka dni macie ode mnie prezent na końcu rozdziału, który usunę za kilka dni. Niech wasze serduszka poczują demoniczne działanie niebieskich oczu naszego Santa. Ja za każdym razem się rozpływam, a słowo wam daję, widziałam gorętsze. Same oceńcie, Gwiazdeczki 💖💖💖
To co? Biorę torbę plażową, okulary i będę udawała, że jestem na plaży na Arubie... ✈🌞🍹🕶👙🏊🏻♀️
***
Santino...
Zacisnąłem palce na metalowej balustradzie, powstrzymując się przed odszukaniem i chwyceniem za gardło tej cholernej dziewczyny. Wciąż bez końca powtarzałem w głowie te wszystkie myśli, w przeciwnym wypadku zrobiłbym coś strasznego. Ja pierdolę, ludzie! Rozjebała mi wóz, do cholery! Pieprzone Ferrari! Śmiałem się z Riiny i tego, co wyczynia jego laleczka, ale coś czuję, kurwa, że ja nie będę miał lepiej. Pokręciłem głową wciąż wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze wczoraj stało moje ukochane cacko. Limitowana produkcja i zapewniam, kurwa, że naprawdę nie każdy ma szansę wydać te jebane dwa miliony i dostać wóz w kilka miesięcy. Jebańcy czekają w długich kolejkach, nie mogąc się doczekać dostania w łapy tego cacka, a że wyprodukują ich tylko czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć sztuk, to możecie sobie wyobrazić, jak chętni dyszą, chcąc znaleźć się na liście.
A ta cholerna dziewczyna rozjebała go jednym rzutem. Pieprzonym Oscarem.
To zbrodnia! Zbrodnia motoryzacji i męskich marzeń!
Nie wierzę... Ze wszystkich możliwych statuetek wybrała akurat tę konkretną. Nie sądzę, żeby zwróciła uwagę na grawer, zbyt była na mnie wkurwiona, ale uwierzycie, że dokładnie tego Oscara dostałem trzy lata temu? Przypadek? Raczej, kurwa, nie! To cholerna karma! Co jej winne było moje auto? Dobra, kurwa! Jestem pewien, że ten Oscar miał mi przyjebać, a nie mojemu samochodowi. Czyli co? Może to moja wina? Oczywiście, że moja, kurwa mać, bo nie doceniłem Avy. Pies jebał te cholerne dwa miliony, ale coś powinienem zrobić, prawda? Jak przymknę oko na takie wybryki, to dziewczyna rozbestwi się i ja pierdolę, moje życie zamieni się w poligon wojskowy z całodobowym ostrzałem artyleryjskim.
Co te baby z nami robią... Czysta desperacja z nimi, przysięgam.
Usiadłem w fotelu i położyłem stopy na biurku. Uśmiechnąłem się, bo tak między nami, zajebiście mi się podoba tupet i charakter Avy. Podnieciła mnie tym swoim wyczynem, bo co by nie mówić, nie znam nikogo, kto odważyłby się zrobić coś takiego. Rozjebać komuś takiemu jak ja jego samochód, nawrzucać mu przedtem i spokojnie sobie wyjść. Nie powtarzajcie tego innym, bo będę skończony! Ja pierdolę, chyba zmierzam do tego samego portu, co cholerny Riina. Jego laleczka rozjebała mu co prawda tylko oponę w bolidzie, ale w tej chwili trwam w przekonaniu, że za wszystkie skarby świata muszę trzymać Avę z dala od tej wściekłej kobiety Sebastiano. Jeszcze pamiętam mój spacer w tym jebanym upale i słowo, ludzie. Poznałaby wnętrze mojego bagażnika i to nie jeden raz, gdyby ten wariat tak się na nią nie zawziął.
Mam związane ręce... Nigdy nie uderzyłem kobiety w gniewie. Tak naprawdę, to nigdy żadna z nich nie wywołała we mnie czegoś tak gwałtownego, jak gniew. Żadna, poza tą rudowłosą złośnicą. Nie uderzyłem, ale kto powiedział, że nie mogę przetrzepać jej tyłka? Poprawiłem się, przesuwając na bok twardego fiuta. Ja pierdolę, to kolejny problem, z którym się, ludzie, borykam. Już słyszę ten śmiech, proszę bardzo, możemy pośmiać się razem, a potem wezmę moją giwerę i zacznę strzelać. Pieprzone życie!
Nie jestem idiotą i doskonale wiem, w czym rzecz. Nie popełnię tego samego błędu, co Riina, żeby potem bić się w pierś i odchodzić od jebanych zmysłów. Dopadło jego, przeżył i wydaje się kurewsko szczęśliwy, więc chyba to nie boli, co nie? Jasne, kurwa, że nie boli, tylko jakoś kieszeń zrobiła się lżejsza o całe dwie bańki, a seksu jak nie było, tak nie ma.
Westchnąłem kręcąc głową i w tym momencie poczułem wibracje telefonu w kieszeni. W pierwszej chwili, chciałem to zignorować i dalej pławić się w nieszczęściu. No wiecie, takie użalanie się faceta, że kobitka, którą z chęcią by ostro przeleciał, ma go totalnie w dupie. Jestem dobry w planowaniu i zapewne niedługo coś wymyślę, tyle że mój przeklęty fiut, jakoś nie chce zrozumieć, że niedługo nie znaczy w tej konkretnej chwili! Problem pieprzonej erekcji stał się dla mnie permanentnym stanem, szczególnie, gdy myślałem o Avie, a że miałem ją w głowie jebaną dobę, to efekt jest taki, że mam ręce pełne roboty, jeżeli wiecie, o co mi chodzi.
Noż kurwa, kto się do mnie dobija?! Od zniszczenia mojego wozu miałem cholernie podły nastrój i wszyscy moi ludzie widząc mnie, spierdalają, aż się za nimi kurzy. Warknąłem wyciągając wciąż bez końca dzwoniący telefon. Przewróciłem oczami widząc na ekranie imię. Jeszcze Riiny brakowało w tym pieprzonym cyrku, pomyślałem odbierając.
- Czy mi się wydaje, czy udało ci się wyczołgać spod obcasika twojej laleczki – rzuciłem ze śmiechem, bo co jak co, uwielbiałem wbijać mu szpilki, szczególnie od czasu, gdy w jego życiu pojawiła się ta mała pyskata kobietka, Alexia D'Angelo. – Wciąż nie pała do ciebie sympatią?
- A przyjebał ci ktoś ostatnio? – usłyszałem warknięcie Riiny po drugiej stronie.
- Mi nie, ale mojemu wozowi to i owszem – stwierdziłem spokojnie.
Doszedłem do... No, kurwa, niefartowny dobór słów, warknąłem w myślach przeklinając jednocześnie wciąż twardego fiuta. Jakoś daleko mi do tego, żebym doszedł, a przynajmniej tak, jak o tym marzę, a ostatnio wszystkie moje myśli spowiły jakieś cholernie zboczone obrazy Avy. To się nawet nie nadaje do powtórzenia na forum, bo każdy uznałby mnie za jakiegoś dewianta i zboczeńca. Tak więc, aby zachować zdrowe zmysły uznajmy, że nie doszedłem, a pomyślałem...
Pomyślałem, że nie ma co ukrywać przed Sebastiano tego incydentu. Jak znam tych plotkarzy, już wieści poszyły w eter i tylko czekać, aż sam wypali, nabijając się ze mnie.
- Miałeś stłuczkę? – parsknął. – Mam rozumieć, że w Los Angeles znalazł się samobójca, który postanowił wjechać w twoje Porsche, nie wiedząc, kim jesteś? No, kurwa, Sant! Dałeś mu choć się wyspowiadać, zanim go rozjebałeś? Ty, poczekaj, cholera! Chyba nie zrobiłeś tego na środku ulicy, furiacie.
Już w trakcie tej nieco przydługiej wypowiedzi zacząłem liczyć do dziesięciu. Jeszcze tego nie próbowałem, ale przecież od lat siedziałem w przemyśle filmowym, więc wiem co nieco o efektach specjalnych. Jestem, kurwa, przekonany, że gdybym się dostatecznie skupił, potrafiłbym przyjebać Riinie przez telefon. To tylko kwestia skumulowania myśli i energii. Muszę podpytać znajomych robiących w japońskich produkcjach, może podrzucą mi kilka pomysłów.
- Ferrari, a nie Porsche – warknąłem. – I zanim zaczniesz się zastanawiać, śpieszę z wyjaśnieniem, że winny temu wciąż żyje i ma się całkiem dobrze.
Przez kilka sekund nie słyszałem nawet oddechu Sebastiano. Ja pierdolę, ludzie! Zaraz się zacznie. Tak to jest, gdy facet, z którym masz do czynienia, jest ci bliższy niż rodzony brat.
- Rozjebała ci auto? – wyszeptał zaskoczony. – Dałeś kobiecie prowadzić swój wózek? Ja pieprzę, Sant! Nawet mi nie chciałeś dać prowadzić, a dałeś go kobiecie? Chyba całkiem cię pojebało! To cholerny samochód wyścigowy, a nie auto na zakupy w centrum handlowym. Przecież mogła się, kurwa, zabić!
To jest męska przyjaźń, cholera! Zamiast martwić się o rozbite auto, zaoferować pożyczkę na naprawę, odholowanie do warsztatu, czy tak po męsku, wesprzeć przyjaciela w tej wielkiej stracie, ten się martwił o dziewczynę. Będę do usranej śmierci przypominał, że swojej laleczce przetrzepał tyłek za jedną pieprzoną oponę, kurwa!
- Zabić to ona mogła mnie, do cholery! I chciałabym sprostować, że Ava nie miała wypadku, tylko rozjebała mi auto.
- A jak jest różnica?
- No może taka, że chciała przyjebać mi moim Oscarem, a dostało Ferrari? - syknąłem ze złością.
- Żartujesz sobie? – parsknął śmiechem. – Poczekaj, bo chyba nie ogarnąłem. Możesz powtórzyć dokładnie, co się stało?
Przyjebię mu, słowo honoru. Wiedziałem, że sukinsyn będzie się ze mnie nabijał. Teraz zaczynam żałować, że w ogóle wspomniałem o tym incydencie. Mogłem rozstrzelać wszystkich moich żołnierzy, którzy byli świadkami powstawania nowej dyscypliny olimpijskiej. Rzut jebanym Oscarem do celu. Sprawa nie wyszłaby poza granice rezydencji i miałbym spokój. Ale skoro zacząłem, to wziąłem problem na klatę.
- Pokłóciłem się z Avą. Wkurwiła się na mnie, złapała za statuetkę i rzuciła we mnie. Odchyliłem się i jebany kawałek złomu wyleciał przez okno, prosto na stojące na dole Ferrari. Zanim zapytasz, Riina. Dokładnie to pieprzone Ferrari. Rozjebała dach i całą przednią szybę, łącznie z maską.
- Sant... - słyszałem, że powstrzymuje się od śmiechu. – Chcesz mi powiedzieć, że w czasie kłótni z żoną, ta rozjebała ci jeden z limitowanych modeli Ferrari, robiony na specjalne zamówienie i jedyny na świecie egzemplarz z dachem, twoim pieprzonym Oscarem? Kurwa, nie wierzę!
Ryknął głośnym śmiechem, aż odsunąłem aparat od ucha. To chwilę potrwa, pomyślałem zgrzytając zębami. Co innego, gdy ja śmiałem się z całej sytuacji, a co innego, gdy robił to Sebastiano. Jakoś ciężko mi znieść jego zakurzone poczucie humoru, a wiecie dlaczego? Bo się, kurwa, nabija ze mnie.
- A wiesz, stary, że ta twoja laleczka wciąż nie przejechała się w moim bagażniku? – rzuciłem groźbę, gdy tylko usłyszałem jak nabiera powietrza w to wielkie cielsko. – Kusi mnie jak sam skurwysyn.
- Tylko, kurwa, spróbuj! – warknął, a ja uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
Jestem pieprzonym geniuszem, ludzie! Teraz już wiem, że jak Riina będzie mnie wkurwiał dogryzając mi, postraszę go, że w końcu wezmę odwet na jego kobiecie i od razu zmięknie mu rura. Co nie oznacza, że nie zaprosi mnie na matę, jak to miało miejsce po lunchu, na który zabrałem Alexię. Jeszcze wtedy tak nie ocipiał na jej punkcie, a mało mi nie wpierdolił. Niejeden film powstał na ten temat, a kobiety naprawdę potrafią doprowadzić do jebanej wojny i pomieszania naszych, męskich zmysłów.
- Jeżeli przestałeś się już ze mnie nabijać, to może powiesz mi, po cholerę dzwonisz?
- Wracamy do Los Angeles.
Potrząsnąłem głową, a po plecach spłynął mi lodowaty strumień. Miałem jebane przeczucie, że jak w końcu wrócą, moje życie zacznie przypominać jebane piekło i nie miałem pojęcia, z czym to będzie związane.
- Wszyscy?
- Tak. Mama Alexi czuję się już lepiej, więc postanowiła zabrać ją do Los Angeles.
- Dlaczego nie może zostać w Nowym Yorku?
- Nasz pakhan ma za dużo wrogów – warknął Sebastiano. – Nie zostawię tutaj mojej kobiety, gdy pieprzone Avtoritety zaczynają zjeżdżać do Stanów, albo będą chcieli ujebać młodego. W całym mieście śmierdzi ruskim ścierwem.
- Myślisz, że szykuje się wojna? – zapytałem, automatycznie wyrzucając z głowy pieprzone Ferrari. – Wysyłamy naszych?
Jakby nie było, to teraz prawie rodzina. W życiu bym nie pomyślał, że kiedyś uznam pakhana za członka rodziny. Alexandrow jest jeszcze bardziej pojebany niż Riina i ja.
- Na razie nie. Wspólnie stwierdziliśmy, że dopóki kobiety znajdują się w Nowym Yorku, nie będziemy afiszować się unią. Jak już będę miał je na swoim terenie, wtedy zaczniemy działać.
- Kiedy?
- Wylatujemy jeszcze dzisiaj. Ignacio zorganizuje nam przejazd z lotniska, ale uruchom naszych. Nie będę ryzykował tyłkiem Alexi, chcę mieć czystą i bezpieczną drogę. Żadnych niespodzianek.
Jedynym problemem, którym ewentualnie mogłem się martwić, byli szpiedzy Oryginałów. Stara gwardia spięła pośladki po tym, jak ich boss zaginął w akcji na terenie Rosji. Czy wiedzą co się z nim naprawdę stało, czy nie, faktem było, że teraz zapanowało bezkrólewie. Nie ma bossa, interesy zaczęły się chwiać i to tak porządnie. Tym bardziej, że ich główny sprzymierzeniec w Europie również zniknął, a jego następca jakoś niechętnie patrzy na wznowienie kontaktów z Sycylijczykami.
Jestem przekonany, że to dopiero początek naszych kłopotów. Wszystko się pierdoli... Miałem nadzieję, że pozbędę się z miasta ciekawskich uszu, a ci tylko przysiedli na dupach i dalej węszą. Jak dodam do tego tę przeklętą sukę, Aurelię i cały ten burdel, wychodzi na to, że ogłoszono otwarty sezon polowań na moją żonę.
Na razie, poza obserwacją i zbieraniem materiałów, nie podjąłem żadnych kroków. Chciałem poczekać na Riinę. Jak ulokuje już bezpiecznie swoją laleczkę i złapie oddech, zaczniemy działać, bo teraz to on buja w obłokach i dostaje zajoba na byle duperelę.
- Obstawimy lotnisko, daj mi znać jak wystartujecie.
- W porządku – mruknął zadowolony, ale byłem przekonany, że i tak będzie się martwił o Alexię. – Jak sprawy w Los Angeles?
- Za długo by opowiadać – odpowiedziałem. – Cholernie dużo się dzieje, Sebastiano.
- Sycylijczycy?
- Nie tylko. Wiemy, że wciąż próbują namierzyć Avę. Gloom jest nie do ruszenia, ale ktoś puścił parę, że Gotti miał oko na jedną z barmanek i teraz te skurwiele chcą przesłuchać dziewczynę.
- Przesłuchać? – warknął. – Chyba torturować. Kurwa! Sant, nie muszę ci mówić, co masz robić, ale mimo to powiem. Pilnuj jej. Jak trzeba, zamknij w domu.
- Jasne. Pochowam jeszcze wszystkie ciężkie przedmioty i samochody, bo jak wpadnie w złość, to znowu mi rozpieprzy auto – syknąłem. – Riina, do cholery, sam wiesz, jak cholernie trudno jest utrzymać kobietę w domu. Przypomnij sobie, co wyprawiała twoja kobieta.
- Nawet mnie nie wkurwiaj, Sant. Co do Avy... To postaraj się jej nie wkurwiać. W końcu to ty masz lepsze podejście do kobiet. Ava jest twoją żoną i musi cię słuchać.
- To jej to, kurwa, powiedz – warknąłem ze złością.
Jasne, kurwa, pomyślałem, pewnie tak samo jak ta twoja słucha się ciebie. Jednak chcąc oszczędzić sobie kolejnej kłótni i wysłuchiwania pogróżek, postanowiłem zachować myśli dla siebie. Przyjdzie czas, że poruszymy ponownie ten temat, ale już stojąc twarzą w twarz. Hymm... Gdy teraz tak o tym myślałem, to uważam, że moja sytuacja jest lepsza od tego bagna, w którym utknął Sebastiano z tą swoją kobietą. Ava, poza tymi wyjątkowymi sytuacjami, gdy wyprowadzałem ją z równowagi, nie wydawała się jakoś specjalnie uparta. Broniła tej małej, co byłem w stanie w jakiś sposób zrozumieć, ale jeszcze nie przełknąłem straty auta, to tak na marginesie. Jednym słowem, uważałem, że Ava się usadzi. Znała nasz świat, a jej ojciec nie był pierwszym lepszym żołnierzem, tylko potężnym capo, więc rygor mafijnej rzeczywistości wdychała od dziecka. Nie będę musiał za każdym razem tłumaczyć jej wszystkiego, a przynajmniej nie tak, jak Riina tej swojej.
Podgadaliśmy jeszcze o duperelach, po czym Riina się rozłączył. Wolałem nie wspominać mu jeszcze o śledztwie w sprawie Avy. Po tym, co wyprawiały te jego wywłoki, jest cholernie cięty na te sprawy. Od razu wydałby wyrok na Aurelię, a jej starego kazałby przeczołgać przez pół kraju, zanim wjebałby mu cały magazynek.
Aurelia... Jestem, kurwa, przekonany, że to ona zajebała kartę Avie i od ponad pięciu lat żyje na cudzy koszt. Problem jest taki, że od chwili zaręczyn, to mnie okrada, a nie tylko Avę. Zgodnie z kontraktem, właśnie wtedy przejąłem wszystkie aktywa rodziny Mancuso. Co ta głupia suka miała w głowie, że zrobiła coś takiego?
Dobra, może i pieprzyłem się z nią okazjonalnie, ale nie jestem jakimś cholernym zakompleksionym księgowym, który marząc o porządnym ruchaniu, dałby sobie wejść na głowę jakiejś babie. Z tym porządnym ruchaniem to też duża przesada, jeżeli chodzi o Aurelię. Im dłużej o tym myślałem, tym coraz bardziej byłem przekonany o tym, że padło mi na mózg, gdy wsadziłem w nią swojego fiuta. Poza tym, że zawsze była dostępna, wkurwiało mnie w niej praktycznie wszystko. To jak wyglądała, jak się zachowywała, a już nie daj Boże, jak otworzyła te swoje napompowane usta w innym celu, niż wzięcie mojego fiuta do gardła, to słowo, miałem ochotę zatkać jej pysk i to tak na stałe.
Po chuj w takim razie bzykałem ją? Nie mam jebanego pojęcia.
Od tamtej nocy w klubie dzwoniła już kilka razy, a raczej po kilka razy dziennie. Naprawdę, bezpieczniej dla niej będzie, gdy w najbliższej przyszłości nie napatoczy się na mnie, bo nie ręczę za siebie. Gdy Ava pierwszy raz nawrzucała mi, oskarżając o to, iż nie łożyłem na nią od dnia ślubu, miałem ochotę porządnie nią potrząsnąć i przywołać do porządku. Jakim, kurwa, prawem miała czelność powiedzieć coś takiego? Nie jestem jebanym sknerą. Te pieniądze, które wraz z kontami w bankach przejąłem po ojcu Avy, będą kiedyś należały do naszych dzieci. Nie potrzebuję z nich nawet pieprzonego centa, a każdy dolar, który znalazł się na karcie Avy, pochodził z moich kont. Zapewniam, że to nie były jakieś drobne, jak dla nastolatki, ale grube setki tysięcy dolarów rocznie.
Ale to w gruncie rzeczy nie o tę pieprzoną kasę chodzi, tylko o fakt, że przez cholerną Aurelię, przez pięć jebanych lat byłem przekonany, że Ava ma się wręcz doskonale. Vini miał zgłosić mi, gdyby przestała używać karty, ale ten kawałek plastiku był tak często używany, że to aż cud, iż się nie stopił. Tyle, że używała go osoba, która absolutnie nie miała prawa do tych pieniędzy. Nie spodziewałem się, że Ava zmuszona była iść do pracy i to do pracy w jakimś zapyziałym barze, gdzie zbierali się motocykliści i wszelkie szumowiny. Jak trafiła do tego cholernego miejsca? Jakim, kurwa, cudem mieszkała z tą dziewczyną? Mam tyle pytań, a żadnej odpowiedzi.
Od wczoraj dni Ava unika mnie jak ognia. Poprawiłem się w fotelu, bo tak w zasadzie, to ja unikałem dziewczyny. Cholernie łatwo wyprowadzała mnie z równowagi, a już niejednokrotnie przekonałem się, że przy tej rudej złośnicy muszę być skupiony. Już to mówiłem, zjebałem jako mąż. Nawet nie dałem nam szansy się poznać. Trzymałem Avę zamkniętą od świata i choć w obliczu tego, co powoli wychodzi na jaw może i ocaliłem jej życie, ale w dalszym ciągu nie popisałem się. Powinienem wysłać za nią swoich ludzi. Powinienem mieć tę cholerną pewność, że nic jej, kurwa, się nie stało. A przede wszystkim, zamiast skoczyć na nią z krzykiem, powinienem z nią porozmawiać. Po tym wszystkim odzyskanie zaufania Avy będzie w chuj ciężkie.
Tak, ludzie... Zjebałem i to naprawdę porządnie. Ale nic... Małymi kroczkami nadrobię to wszystko.
Miałem już nową kartę dla Avy, ale w obecnej sytuacji, raczej niechętnie myślałem o wręczeniu jej tego kawałka plastiku. Nie to, że obawiałem się iż wpadnie w jakiś szał zakupów, buszując po wszystkich butikach w mieście, ale sytuacja naprawdę nie jest wesoła. Nie chciałem straszyć dziewczyny i nie mam zamiaru dostać takiego samego pierdolca jak Riina, dlatego na razie postanowiłem się nie wychylać. Ava spokojna, to moje auta zdecydowanie są bezpieczne. Jak już wprawi się w odpowiedni nastrój, wtedy podejmę kolejną próbę. Na razie, może kupować sobie co tylko będzie chciała przez Internet. Potem pomyślę...
Najgorzej było z tym cholernym jedzeniem. Chciałem zjeść z nią to pieprzone śniadanie, żeby w jakiś sposób skłonić ją do normalnego jedzenia. Po rozmowie z Sofią wiem, że faktycznie sama wszystko sobie przygotowuje i są to głównie jakieś kanapki. Rozumiem jej strach, dlatego prosiłem Sofię o przygotowanie jednego posiłku, którym w obecności Avy się z nią podzieliłem. Myślałem, że to wystarczy, ale jak widać, ten strach w niej tkwił bardzo głęboko. Korzysta z pojedynczo zapakowanej żywności, dlatego Sofia specjalnie dla Avy kupowała właśnie takie jedzenie. Mleko w małych kartonikach, słodkie bułki... Wszystko, co według niej, sprawiłoby Avie przyjemność.
Powiedzcie mi, jak długo można tak funkcjonować? Ta dziewczyna była tak cholernie chuda, że tylko patrzeć, jak się rozchoruje, a wtedy to ja się naprawdę porządnie wkurwię i przetrzepię jej te cholernie seksowne pośladki. Namówienie Avy na normalne śniadanie to moja misja na najbliższe dni. Może następnym razem zorganizuję śniadanie w ogrodzie? Upewniając się uprzednio, że cholerny ogrodnik pochował grabie i łopaty. Jak znowu się na mnie wkurzy, to jak nic mi przypieprzy, dlatego lepiej się upewnić, że wszelkie ostre i niebezpieczne przedmioty są poza zasięgiem jej rąk.
Zamknąłem oczy, zgrzytając zębami... Kurwa mać! Moje pieprzone życie przypomina teraz jakąś cholerną karuzelę. Miałem tak najebane w łepetynie, że nawet myśląc o czymś, musiałem kurewsko mocno uważać na słowa. Na przykład przed chwilą... Dla rąk Avy znalazłbym dziesiątki innych, bardziej ekscytujących zajęć, niż rzucanie we mnie jebanym złomem. Mogłaby tymi długimi palcami objąć mojego twardego fiuta i... Albo te cholerne usta... Dokładnie widziałem te miękkie wargi obejmujące mojego kutasa i wierzcie mi, to i tak najspokojniejsze z moich myśli. Nie chcecie wiedzieć jakie mam plany odnośnie tyłeczka Avy. Odjebało mi i to tak konkretnie. Jak nie przestanę myśleć o tych wszystkich zboczonych marzeniach, wizyta w łazience stanie się koniecznością, a ja znowu będę chodził wkurwiony i napalony jak cholera.
Zerknąłem na zegarek. Zbliżało się południe, więc minie jeszcze w chuj czasu, zanim będę musiał pojawić się w klubie. Po tej akcji w bibliotece i rozbiciu mojego auta, odwołałem spotkanie z tą małą z Reno. Oczywiście nie miałem zamiaru zrobić tego, co zasugerowałem Avie, ale teraz im dłużej o tym myślę, to ogólnie spotkanie z dziewczyną nie będzie takim złym pomysłem. Skoro Ava nie chciała mi odpowiedzieć na pytania, byłem przekonany, że ta płochliwa dziecina wyśpiewa mi wszystko. Ale to dopiero wieczorem...
Uwierała mnie jeszcze jedna sprawa. Odkładałem ją od imprezy Riiny, ale dłużej chyba nie ma sensu, tym bardziej, że pokazał się kolejny byczek sapiący nad moją Avą. Jak mu, kurwa, było? Brom, Chrom? A, kurwa! Thor, teraz pamiętam. Blond wiking z tatuażami i długą brodą. Przesunąłem dłonią po szorstkich policzkach, zastanawiając się, czy Avie podobają się brodaci faceci. Nie bała się Glooma, a wierzcie mi, już na pierwszy rzut oka ten facet nie wzbudzał zaufania. Tatuaże, kolczyki i to mroczne spojrzenie czarnych oczu. Świetnie się z nim imprezowało, tak jak i z Hardem, ale nawet nasze panienki, które widziały go pierwszy raz, reagowały strachem. Podejrzewam, że teraz to by się pobiły, żeby tylko dorwać się do jego rozporka.
Dobra, stary... Brody nie wyhodujesz w jeden dzień, więc trzeba zabrać się za inne sprawy. Jakiś plan na życie w dniu dzisiejszym był. Nie było sensu siedzieć chuj wie jak długo w pieprzonej bibliotece, bo zaczynałem się czuć, jak ofiara przemocy domowej, ukrywająca się przed własną i osobistą żoną.
A wiecie, co wam powiem? Coraz bardziej podoba mi się to cholerne słowo. Żona... Odetchnąłem głęboko, wyjmując z kieszeni telefon i czekając, aż ten zarośnięty biker raczy odebrać, wstałem podchodząc do okna. Nie, nie będę znowu patrzył pod okno, bo jak Boga kocham, wpadnę w jakąś pieprzoną depresję. Taki, kurwa, samochód skasować... Brak słów, ludzie!
- Nie mów, że znowu zgubiłeś swoją żonę – parsknął po drugiej stronie Gloom.
- Nawet gdybym to zrobił, ty będziesz ostatnią osobą, którą poproszę o pomoc, stary – wypaliłem. – Coś za bardzo ci się podoba moja kobieta.
- Po to zadzwoniłeś? Chcesz przez telefon powiedzieć mi, że mam się trzymać od niej z daleka?
- Serio, Gloom? – zaśmiałem się opierając ramieniem o szorstki mur. – Myślisz, że załatwiam takie sprawy przez telefon?
- No to dawaj, stary. Pogadamy, wypijemy coś, może i zabawimy się...
Jebaniutki. Parsknąłem śmiechem, ponieważ doskonale wiedziałem, że teraz mnie szczuje. Gdyby moja Ava wiedziała, jak Gloom pieprzy laski... Kurwa, może lepiej niech pozostanie w nieświadomości, pomyślałem zgrzytając zębami. Cholernie palące uczucie w klatce piersiowej ponownie wyprowadziło mnie z równowagi. No za chuja nie podobało mi się, gdy ta dziewczyna myślała o innych facetach. Taki Gloom, na przykład... Ja pierdolę, przecież on widział ją prawie nagą!
Jakoś umknął mi ten fakt, gdy tamtej nocy zadzwoniłem po bikerów. Jakim, kurwa, cudem zapomniałem o tym? Wiecie co to oznacza? Powinienem wypalić mu te czarne ślepia, do cholery! Żona capo jest, kurwa, nietykalna! A moja tym bardziej!
- Przyjadę do was – warknąłem. – Jesteś w klubie?
- W warsztatach, ale zaraz zbieramy się z chłopakami wrzucić coś na ruszt. Przyjedź do domu, Sant, to spokojnie pogadamy.
- A będzie ten blondasek?
- Thor? Stęskniłeś się za jego zarośniętą mordą?
Byłem otoczony przez skurwieli, którzy tylko mnie wkurwiają. Tak jak Riinie mogę powiedzieć to prosto w oczy, tak dokładnie to samo zrobię z bikerami. Ava nie jest pierwszą lepszą laską z plaży, czy z klubu. To moja, kurwa, żona i wara od niej!
- Będę za godzinę, może dwie – powiedziałem ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.
- Będziemy czekać.
Warknąłem zaciskając palce na obudowie telefonu, aż usłyszałem raniące uszy trzeszczenie. Ja pierdolę! Ja naprawdę byłem w chuj spokojnym facetem. Wyprowadzić mnie z równowagi było tak cholernie ciężko, a jednak od kilku tygodni mam wrażenie, że wszyscy ludzie koniecznie chcą zwiedzić moją piwnicę.
Wkurwiony na docinki Glooma, wyszedłem z biblioteki. Zanim wybędę z chałupy, postanowiłem najpierw sprawdzić, jak się ma gwiazda housekeepingu. Po tej całej akcji, zwolniłem gospodynię, bo za chuja nie będę tolerował takich rzeczy. Chłopcy szukają jeszcze jednej pokojówki, która pracowała w domu w tym samym czasie, gdy zamieszkała w nim Ava. Poza tym, całkiem dziwna sprawa, bo poprzednia gospodyni rozpłynęła się w kalifornijskim powietrzu. Co zaskakuje, to fakt, że zniknęła dopiero po tym, jak przywiozłem ranną Avę do domu. Wychodzi na to, że ktoś poinformował ją o tym, bo w przeciwnym wypadku, nie znikałaby zostawiając wszystko, łącznie z manelami w mieszkaniu.
Schodząc do piwnicy doszedłem... A kurwa mać! Pomyślałem, do cholery, pomyślałem...
Jak tak dalej pójdzie, będę zmuszony wymyślić nowe słowa, unikając jakichkolwiek insynuacji seksualnych, bo chodzenie z twardym fiutem, wbrew pozorom było wkurwiająco bolesne i niewygodne.
Widząc trzech moich żołnierzy opartych o ścianę i wymieniających się żartami pomyślałem, że chłopcom już chyba znudził się widok panienki, którą jak się okazało, dzielili się od dawna. Jeszcze dwa dni temu gromadzili się popatrzeć na to, co się działo w piwnicy, a teraz nawet nie zerkali na nią. Osobiście uważałem, że dziecina zdecydowanie pomyliła lokale, decydując się pracować dla mnie. Szkoda tylko, że moja matka, która zatrudniła całą służbę nie wie, co wyrabia jej ulubienica. Tak, tak... Ta suczka była jej oczkiem w głowie, bo donosiła jej o wszystkim, co się działo w moim domu. Czy to zemsta za to, że parę lat temu wywaliłem matkę z domu? Ludzie kochani! Ma swoją kasę, choć gdybym chciał, nie dostałaby ani grosza, tak jak zadecydował o tym ojciec. Zostawił ją bez środków do życia, a pani Brassi lubiła żyć na wysokim poziomie. Szczególnie wtedy, gdy nie musiała wydawać swoich pieniędzy. Mieszkając w moim domu wciąż urządzała huczne imprezy, aż w końcu powiedziałem, dość! Dostała na pocieszenie apartament w centrum i kategoryczny zakaz mieszkania w rezydencji. Widywałem się z nią może dwa razy do roku i za każdym razem stwierdzałem, że związek z moim ojcem zniszczył ją przede wszystkim psychicznie.
Zatrzymując się w progu, od razu ogarnąłem wzrokiem całe pomieszczenie. Tur i jego chłopcy mieli ostatnio same przyjemności w tym miejscu. Nie obchodziło mnie, w kogo wkładają swoje fiuty, robota miała być zrobiona. Chyba przed chwilą skończyli zabawę, bo dziewczyna leżała na stole, zupełnie nieświadoma tego, że za chwilę znowu zacznie się cała zabawa.
- Szefie?
Zerknąłem w bok, gdzie na krześle siedział Tur, który na mój widok od razu odłożył telefon i poderwał się z miejsca.
- Jak tam nasza gwiazda?
- Zużyta – mruknął głębokim głosem. – Chłopcy bawią się z nią za dnia, a w nocy, tak jak szef rozkazał, wrzucamy ją do tych dwóch – ruchem brody wskazał na prawie już zadomowionych Sycylijczyków, których nieustanna obecność w mojej piwnicy, zaczynała mnie porządnie wkurwiać.
- Skontaktuj się z ludźmi z południowej – rzuciłem wkładając ręce do kieszeni spodni. – Dogadaj szczegóły i zorganizuj transport. Za czterdzieści osiem godzin ma jej tutaj nie być.
Nie będę czekał, aż wszystkie ptaszyny trafią do mojej klatki. Nawet po tym, co wyprawiają z nią chłopcy Tura i tych dwóch w celach, dziewczyna wciąż nadawała się do pracy. Oczywiście już nie dla Cosa Nostry, ale myślę, że polubi klimat kolumbijskich burdeli.
Przebrałem się, zanim pojechałem do motocyklowej bandy. Zapach krwi i seksu, jaki był w powietrzu w piwnicy, był wyczuwalny jak cholera. Nie potrzebowałem wysłuchiwać jakiś idiotycznych komentarzy Glooma. Już i bez tego miał chłopak u mnie przejebane.
Za dnia, cały dom klubowy wyglądał jak porządny budynek, mieszczący rozległe warsztaty, gdzie bikerzy naprawiali i przerabiali swoje maszyny. Oficjalnie, ich źródłem dochodu były oczywiście wspomniane warsztaty i kilka sklepów z odzieżą dla bikerów. Nawet klub, w którym swego czasu bawiliśmy się po udanej akcji przeciwko staremu pakhanowi, był legalnym interesem. To pieprzona Kalifornia i takich miejsc jest tutaj od cholery, choć prostytucja jest w naszym stanie nielegalna. Jednak mając w kieszeni takich polityków jak nasz przekupny senator Moorey, śmiało mogliśmy liczyć na to, że na zmiany nie będziemy musieli czekać tak długo. Nie łudźcie się... To nie o wartości moralne chodzi tym wszystkim gnojkom w Waszyngtonie. Sami korzystają i to naprawdę całkiem swobodnie. Myślę nawet, że wszystkie swoje zboczone fantazje spełniali w takich miejscach jak nasze kluby. To kasa, ludzie. Prostytucja była, jest i będzie, cokolwiek będą mieli do powiedzenia rządzący w różnych krajach. To oni sami zrobili z tego tak cholernie problematyczny proceder.
Rozumiem dziecięcą pornografię i prostytucję. Sam, gdybym dorwał takiego skurwiela, wykastrowałbym go pilniczkiem do paznokci. Dzieci powinny być świętością, o którą musimy dbać. Dlatego tak kurewsko chcemy z Riiną ukrócić handel dzieciakami, a unia z nowym pakhanem będzie właśnie czymś takim. Wielkim szlabanem dla wszystkich skurwieli, którzy będą chcieli zarobić choćby jednego pieprzonego dolara na tym biznesie.
Wchodząc do klubu motocyklistów, skupiłem się na czekającej mnie rozmowie z Gloomem. Już od progu powitały mnie głośne śmiechy mężczyzn i towarzyszących im kobiet. Od razu zlokalizowałem Glooma i Harda, którzy siedzieli przy długim barze, dyskutując o czymś zawzięcie. Nie było to w zasadzie trudne, skoro dookoła nich zebrało się stado półnagich klubowych panienek.
Gloom chyba wyczuł, że mu się przyglądam, ponieważ odwrócił się i opierając łokciem o bar posłał w moją stronę szeroki uśmiech. Zostawiłem swoich ludzi przy drzwiach i ścigany zaciekawionymi spojrzeniami, ruszyłem w stronę brodacza. Każdy ze znajdujących się w pomieszczeniu bikerów wiedział dokładnie, kim jestem. Nie są moimi znajomymi na portalach społecznościowych, ale moja twarz jest cholernym symbolem tego pieprzonego miasta. Dobre o tyle, że czasami nie chciało mi się przedstawiać, a każdy już wiedział, z kim miał do czynienia. Wkurwiające, ponieważ każda ze znajdujących się w klubie kobiet, od razu widziała siebie, jako gwiazdę cholernego Hollywood. Zmierzyłem wzrokiem trzy najbardziej nachalne suki, które stały najbliżej mnie i posłałem w ich stronę uśmiech, na widok którego od razu cofnęły się do tyłu. Nie miałem zamiaru znosić takiego gówna.
Usiadłem na zwolnionym przez niskiego motocyklistę wysokim krześle barowym i kiwnięciem głowy podziękowałem za piwo. Wbiłem wzrok w wikinga po drugiej stronie baru, dając mu do zrozumienia, że jak chuj miał u mnie przejebane. Uśmiechnął się tylko, a przynajmniej tak to wyglądało, bo jak większość z tych mężczyzn, miał brodę i tak naprawdę guzik widziałem. Po raz kolejny pojawiło się w mojej głowie pytanie, czy Ava lubi takich brodaczy i od razu się wkurwiłem. Lubi, nie lubi, kurwa mać, nie będzie miała okazji widzieć ich zbyt często, a najlepiej jak wcale. Dla spokoju własnego i potencjalnych ofiar mojego wkurwienia, lepiej niech trzymają się z daleka od mojej kobiety.
- Brassi, to jest Thor, mój brat – mruknął wesoło Gloom, patrząc jak szlachtuję wzrokiem jego człowieka. – Oficjalnie was sobie przedstawiam, zanim złapiecie się za mordy.
- A wiesz, że ty też jesteś na mojej liście? – zwróciłem się z pytaniem do wesołka i otwierając piwo odwróciłem się w stronę sali.
Panienki porozsiadały się na fotelach i wielkich klubowych kanapach, prężąc swoje prawie nagie ciała. Właśnie sobie pomyślałem, że coś musiało poprzestawiać się w mojej głowie, skoro od jakiegoś czasu zupełnie nie zwracam uwagi na takie wygibasy. Nawet ta ostatnia impreza z bikerami, pozostawiła we mnie pewien niesmak. Ja pierdolę, ludzie, co się ze mną dzieje? Co dziwne, jak tylko pomyślałbym o pewnej rudowłosej niszczycielce jestem przekonany, że miałbym jebany namiot w spodniach. Kurwa! Warknąłem zmieniając pozycję, gdy pieprzona erekcja zrobiła widoczny bałagan w moich spodniach. Są na to jakieś leki, poza porządnym seksem? Bo jakby nie było, nie miałem na razie żadnej szansy na załatwienie problemu erekcji w naturalny sposób. Ta cholerna dziewczyna prędzej odgryzłaby mi fiuta, niż pozwoliła się do siebie zbliżyć.
- Do mnie masz pretensje? – parsknął widząc moją nieszczęśliwą minę i to jak poprawiam się warcząc przez zaciśnięte zęby. – Jak widzę, twoje stosunki z żoną, to brak jakichkolwiek stosunków.
- Przyjebać ci? – warknąłem.
- Słuchaj stary, to nie moja wina, że twoja kobieta...
- No właśnie, Gloom – przerwałem. – Moja kobieta. Poprosiłem cię o pomoc, a ty zamiast przyprowadzić Avę do mnie, zabrałeś ją tutaj.
Mógłbym oczywiście jebnąć tekstem, że w tym samym czasie trwała tutaj seks zabawa, a takich rzeczy nie powinna oglądać moja kobieta, ale nie będę robił z siebie świętoszka i kłamcy. Gorsze rzeczy Ava widziała i słyszała w moich klubach. Nie chciałem nawet myśleć o tym wszystkim, bo jak nic dostanę jakiegoś jebla.
- Posłuchaj, stary... Będę ci to powtarzał, aż zrozumiesz, kurwa - mruknął poważnie. – Nie wiem, co się między wami wydarzyło i mówiąc szczerze, jestem zdziwiony, że mając w domu taką kobietę jak Ava, pieprzysz te wszystkie dziwki, wliczając w to tego glonojada, którego widziałem u ciebie w biurze.
- Gloom... - rozejrzałem się zauważając, że coraz więcej osób bacznie nas obserwuje.
- Chodź, pogadamy – zwrócił się do mnie, widząc co się dzieje. – Co jest, panowie? Kto skończył, to do roboty – huknął do swoich braci. – A panienki, wypierdalać, to nie jest schronisko.
Stanąłem nieco za Gloomem, patrząc jak samym wzrokiem robi przyspieszoną eksmisję z klubu. Faceci pozbierali się w miarę szybko, poszturchując się i przepychając w progu, jednak do klubowych suk jakoś nie dotarł przekaz, a przynajmniej do trzech z nich. Wciąż siedziały rozwalone na kanapach, w jakichś dziwnych pozach, które chyba tylko dla nich samych miały wyglądać seksownie i uwodzicielsko.
- Powiedziałem chyba, panienki wypierdalać – powtórzył podchodząc do kobiet. – Czego nie zrozumiałaś, Krista?
- Prez, kochanie... - miauknęła jak kotka wysoka brunetka.
Ubrana w skórzane spodenki odsłaniające jej pośladki i krótki, cienki top, przez który widać było kolczyk w lewym sutku, podniosła się idąc w naszą stronę kołyszącym się krokiem. Chyba chciała wyglądać jak seksowna modelka na wybiegu, ale coś jej nie wyszło. Patrząc na nią stwierdziłem, że raczej całe jej życie nie wyszło, bo dziewczyna była cholernym tworem chirurgicznej pomysłowości lekarza. Zastanawiałem się, jak musiała być strasznie nieszczęśliwa w poprzednim wcieleniu, skoro teraz uważa się za piękność. Mówiła do Glooma, ale jej spojrzenie co chwila lądowało na mnie. Jej dwie przyboczne również nie szczędziły mi swoich spojrzeń. Blondynce przydałaby się wizyta u fryzjera i zrobienie porządku z odrostami, i zdecydowanie każda z nich powinna zdrapać z siebie samoopalacz. Ja pieprzę, ludzie! Byliśmy w Los Angeles, w pięknym i słonecznym stanie Kalifornia i słońca mieliśmy pod dostatkiem. Dlatego za chuja nie rozumiałem tych wszystkich lasek, które zamiast wywalić cycki na plaży, czy nad basenem, opryskują się jak na mszyce.
- Nie przedstawisz nas, Gloom?
Posłałem mu spojrzenie, mówiące wyraźnie, żeby trzymał swoje panienki z dala ode mnie, ale raczej miał problem ze wzrokiem, bo z zadowoloną miną skrzyżował wytatuowane ramiona na klacie i patrzył jak te maszkarony podchodzą do mnie. Zapewne musiałem przedstawiać sobą zajebiście ciekawy widok. Pomyślmy... Byłem w samym sercu największego i najgroźniejszego klubu motocyklowego w całym stanie. Nie byłem jakimś jebanym lalusiem, ale przyznam, że to co miałem na sobie, zapewne kosztowało więcej niż całe wyposażenie tego pomieszczenia.
Cofnąłem się, opierając plecami o bar. Doskonale wiedziałem, że sukinsyn postanowił mnie teraz sprawdzić. Ja pieprzę, nawet w najgorszych latach nie byłem takim desperatą, żeby sięgać po coś takiego. Ja naprawdę lubię kobiety, ale one? Aż mnie wstrząsnęło, gdy poczułem zapach ich perfum, zmieszanych z zapachem jedzenia i potu.
- Jestem Krista, słodziaku – mruknęła brunetka, posyłając mi uśmiech. Od niechcenia machnęła dłonią, wskazując na towarzyszące jej kobiety. – To Brenda i Alice.
Uniosłem brew, zastanawiając się, kiedy ten pustak zorientuje się, że nie miałem za chuja cierpliwości do takich idiotyzmów. Chyba do tej pory nie miały do czynienia z kimś takim jak ja, bo bez pieprzenia, nawet nasze panienki okazywały mi więcej szacunku niż te trzy.
- Gloom? – zwróciłem się do niego posyłając kobiecie spojrzenie. – Radzę ci je, kurwa, zabrać.
- Nie denerwuj się, kochanie – zaśmiała się blondynka. – Widziałyśmy cię tutaj ostatnio. Przyjechałeś po tę rudą sukę, prawda? Uciekła ci z burdelu?
Usłyszałem jak mężczyźni wciągnęli gwałtownie powietrze, a moi ludzie przy drzwiach warknęli głośno, słysząc taką zniewagę. Zassałem powietrze przez zaciśnięte zęby i stanąłem prosto, wbijając wzrok w tę blond dziwkę.
- Co powiedziałaś?
- Brenda, radzę ci wypierdalać – mruknął Hard stając po mojej lewej stronie. – Przeproś i spierdalaj.
- Nie mam zamiaru – prychnęła, zwracając się w stronę zazwyczaj milczącego bikera. Już samo to, że odezwał się teraz, było w chuj dziwne, bo ten facet to największy mruk, jakiego spotkałem w życiu. – Ta suka...
Nie miała szansy powiedzieć niczego więcej. Nie pierdoląc się, wyszarpnąłem zza paska spodni giwerę i strzeliłem jej prosto w tlenioną pustą łepetynę. Huk wstrząsnął szybami w oknach, a pozostałe dwie suki zaczęły drzeć się jak pojebane, gdy ich przyjaciółka zwaliła się na podłogę zalewając ją krwią. Warknąłem i chwytając brunetkę za włosy, szarpnąłem wciskając jej ciepłą jeszcze lufę w policzek. Byłem tak, kurwa, wściekły, że miałem ochotę rozjebać każdą z nich. Jakim, kurwa, prawem w ogóle spojrzały na moją Avę?
- Chcesz coś powiedzieć, suko? – warknąłem, a dziewczyna płacząc potrząsnęła tylko głową. – To wypierdalaj, tak jak kazał ci twój prez.
Odepchnąłem ją od siebie, patrząc z góry, jak upadła lądując tyłkiem w kałuży krwi i z krzykiem zaczęła cofać się po podłodze. Opuściłem rękę i spokojnym ruchem schowałem pistolet za plecy. Odetchnąłem głęboko, wciągając do płuc metaliczny zapach krwi i prochu.
- Thor, zorganizuj chłopaków, żeby usunęli to z domu – mruknął tylko Gloom podchodzą do mnie. – Chodź, pogadamy na spokojnie.
Jeżeli był na mnie wkurwiony za skasowanie jego panienki, to... Chuj, może mi nagwizdać. Obraziła moją Avę i powinna być zajebiście szczęśliwa w piekle, do którego już trafiła, że nie kazałem moim żołnierzom się nią zająć.
Idąc za Gloomem z całych sił starałem się uspokoić. Ja pierdolę, nie mam pojęcia co się ze mną dzieje! To Riina jest tym pojebańcem, który reaguje jak wariat. Co prawda ma tak, od kiedy zobaczył swoją Alexię i teraz lepiej nie wchodzić mu w drogę. Kompletnie stracił swoje i tak uszkodzone poczucie humoru, jeżeli chodzi o tę kobietę.
- Ulżyło ci?
Uniosłem głowę, rozglądając się po dość obszernym pomieszczeniu. Typowe wyposażenie męskiego biura. Pełno drewna, surowe mury z czerwonej cegły, na środku stało wielkie biurko zawalone papierami i oczywiście dość dobrze zaopatrzony w alkohol barek po lewej. Cała prawą stronę zajmowała wielka narożna kanapa, ustawiona na wprost gigantycznego telewizora wiszącego na ścianie.
- Czy ta suka zrobiła coś Avie?
Trochę za późno zadałem to pytanie, pomyślałem, bo ofiara właśnie puka do bram czarta. Od kiedy jestem takim cholernym raptusem, do cholery? Potrząsnąłem głową, czekając aż Gloom odpowie mi na pytanie.
- Chciały poszarpać się z nią, ale ustawiła je do pionu – parsknął śmiechem. – Muszę ci powiedzieć, Sant, że cholernie podoba mi się ta dziewczyna.
Warknąłem zwijając palce w pięść i powstrzymując się przed przypieprzeniem mu w pysk. Coś czułem, że ta wizyta będzie obfitowała w pieprzone dramaty i więcej ciał. Chyba będzie lepiej, gdy spotkam się z nim wieczorem. Do tego czasu powinienem się uspokoić i minie mi chęć wyrżnięcia w pień klubowych panienek, a przede wszystkimi kilku bikerów.
- Jeszcze nie i nie sądzę, żeby tak szybko mi przeszło – mruknąłem wbijając w niego wzrok. – Słuchaj, stary... To dalej jest moja kobieta, a twoje pierdolenie wcale mi nie pomaga zachować spokoju, rozumiesz?
- Tyle, że nie widać, żeby ta dziewczyna była twoją kobietą – wypalił siadając na krawędzi biurka i krzyżując ramiona na piersi. – Sant, doskonale znam wasz świat i wiele rzeczy mi się w nim nie podoba. Traktujecie swoje kobiety jak rzecz, a ja tego nie toleruję. Żaden z moich braci, nigdy nie potraktowałby w taki sposób swojej starej, w przeciwnym wypadku wyjebałbym go z klubu.
Odetchnąłem głęboko i rozprostowałem palce. Czułem się jak zamknięty w ciasnej klatce. Z każdym ruchem ściany napierały na mnie coraz bardziej i za chuja nie miałem pojęcia dlaczego. Ten cholerny byt we mnie, który odzywał się nieoczekiwanie, szarpał się coraz mocniej. Przyznaję, że cholernie dużo ostatnio się działo, ale nie uważałem, aby to było spowodowane tymi wszystkimi duperelami. To nie o nieoczekiwaną unię z Bratvą chodziło, ani o Sycylijczyków, choć sporo namieszali. To coś ma związek z moją Avą, ale... Poluźniłem kołnierzyk koszuli, czując jak robi mi się cholernie gorąco. Ten cholerny uścisk w piersi stał się wręcz nie do wytrzymania.
Oparłem się ramionami o biurko, mając po prawej stronie Glooma. Opuściłem głowę i oddychając głęboko, zamknąłem oczy. Po raz pierwszy dopuściłem do siebie te wszystkie zagmatwane myśli. Pierwsze co pojawiło się w mojej głowie, to obraz jasnozielonych oczu. Dokładnie ten sam, który miałem tam praktycznie od zawsze. Takich wystraszonych i załzawionych dziecięcych oczu. Od lat przeczuwałem, że to była ona, ale z całych sił starałem się nie dopuścić do siebie znaczenia tego wszystkiego. Trochę namąciła mi w głowie tymi czarnymi włosami, które miała w dniu ślubu, ale doskonale pamiętałem jej smutne i zrezygnowane oczy, gdy złożyła mi przysięgę. Tak naprawdę dopiero wtedy zobaczyłem po raz pierwszy jej twarz i to widok jej oczu wyprowadził mnie z równowagi. Nie mogłem uwierzyć, że znowu widzę te cholerne zielone ślepia, które mnie przeklęły lata temu.
- Wieczorem przylatuje Riina – mruknąłem ochrypłym głosem. – Spotkamy się w klubie Silver, powiedzmy o dziesiątej. Wtedy pogadamy, ale wiedz jedno, Gloom... Zajebię każdego, kto wyciągnie rękę po moją Avę.
Wyszedłem bez słowa, wciąż mając w głowie obraz dziewczyny.
Przyznanie się przed samym sobą, jak bardzo ta dziewczyna wrosła we mnie, nie bolało tak bardzo, jak jeszcze kilka lat temu.
Miałem siedemnaście lat, gdy zabiłem swojego ojca.
To w jego prywatnym archiwum zobaczyłem po raz pierwszy zdjęcie jej twarzy.
Mogła mieć wtedy jakieś osiem, czy dziewięć lat, a ten zboczony skurwiel chciał ją skrzywdzić.
Nigdy, póki żyję, nikt więcej jej nie skrzywdzi, bo ta dziewczyna o jasnozielonych oczach jest moja...
********************
A to moja niespodzianka dla was. Zniknie za kilka dni, ale to on.
Wasz Santino Brassi 💖💖💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top