Część czwarta: koniec

Ericowi udało się uciec. Jednak złapali Sierrę. Już miał opuścić budynek, ale zobaczył, że nie ma jej przy nim. Wrócił się i spojrzał na sędziów, zaciskając dłonie w pięści. 

- Zależy ci na niej, co? Czemu pomagasz takiemu chuliganowi, cukiereczku? - jedna z kobiet, ścisnęła policzki blondynki. 

- Zostawcie ją - zaprotestował.

- Nie jest niebezpieczna. Sprawdziłam ją - oznajmiła kobieta i puściła dziewczynę, ale inni mężczyźni złapali Calvari za ramiona.

- Zostawcie ją.

- Musisz nas do tego zmusić, kolego - odpowiedział jeden z nich, wyszczerzając swoje złote zęby do niego.

Chłopak natychmiast zareagował i rzucił się na niego, wymierzając mu cios w policzek. Inni zaskoczeni zareagowali szybko, ale nie wystarczająco. Zaczął ich bić, ochraniając się i przyjmując ciosy na siebie. Wreszcie zostawili go ledwo dychającego i zakrwawionego.

- Twoja odwaga prowadzi cię do głupstwa, dzieciaku - splunął na niego jeden z nich.

Popatrzył na nich, słaniając się na nogach, ale oni wypuścili jego przyjaciółkę i wyszli z budynku. Czternastolatka natychmiast się nim zajęła i opatrzyła mu twarz.

- Nic ci nie jest? - upewnił się siedemnastolatek.

- Mi nie jest nic. Martwiłabym się o ciebie.

- Jestem silny - uśmiechnął się słabo, odgarniając kosmyk jej włosów za ucho. Tak bardzo się cieszył, że nic się jej nie stało. Nie wybaczyłby sobie, gdyby było inaczej. Troszczył się i martwił o młodszą.

- Nie wątpię - roześmiała się i poklepała go po policzku. - Po prostu nie chcę żebyś umarł.

Wreszcie opuścili to okropne pomieszczenie ociekające zbrodnią. Schowali się w jakimś zaułku. Musieli się naradzić. Nie wiedzieli co teraz zrobić. Patrzyli tylko na siebie intensywnie i gubili się w swoich oczach. Zależało im na sobie. Dla Sierry była to tylko przyjaźń. Jednak Eric nie wiedział, że on czuł coś więcej. Z pewnością był gotowy oddać życie za dobro swojej znajomej.

Ω

Jak się okazało nie musieli szukać rozwiązania. Następnego dnia rano obudzili się wśród płomieni. Nie wiedzieli co się stało, ale całe Mystfall płonęło, a oni znajdowali się w sercu pożaru. Skóra ich piekła, włosy już zaczynały się jarać, gdy podbiegli do jakiejś fontanny i zanurzyli się w niej. Przyniosło im to tymczasową ulgę. Na ramionach powstały im bąble od poparzeń, przez co w oczach stanęły im łzy. 

Weszli do opuszczonej apteki, z której prawdopodobnie pracownicy się ewakuowali. Znaleźli maść na poparzenia i posmarowali swoje rany, biorąc ze sobą zapas. Niestety nie mogli zmienić ubrań, bo te które mieli na zmianę spaliły się. Dlatego chodzili wśród uliczek i próbowali pomóc ludności w nadpalonych i zniszczonych ubraniach. 

Dotarli wreszcie do nienaruszonej rezydencji Sądu Najwyższego i weszli bez pukania. Byli gotowi stawić im czoła. To wszystko było absurdalnie niedorzeczne i bezmyślne. Pisali się na śmierć. Ale nie mogli znieść widoku uciekających w zakamarki rodzin, płaczących dzieci i ledwo dyszących palących się starców. To już była przesada.

- Wyjdźcie stąd! Sędziowie jesteście najgorsi. Ludzie na to nie zasłużyli. To mnie chcecie, więc oto jestem - krzyknął na wejściu Eric i rozłożył ramiona, podając się im jak na tacy. Wiedział, że musi się poświęcić. Taka była jego rola.

- Oh, kogo ja tu widzę. Wielki bohater musi wszystkich uratować. Ale nie kusi mnie twoja propozycja. Wolę zabić dziewczynę - odezwał się mężczyzna, który zszedł po schodach. Zachowywał się jak wielki władca. Taki pewny siebie, wszystko było jego. Nie było rzeczy, która mogła mu nie wyjść.

Inni zeszli za nim i od razu zajęli się Calvari. Próbowali ją podpalić, ale blondynka się wyrywała i pozbawiła kilku przytomności. Eric natychmiast zareagował i jej pomógł. Bał się cholernie, że straci dziewczynę. To nie tak miało być. To on miał umrzeć.

Wtedy stało się to. Mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał podszedł do niego od tyłu i zadał mu cios nożem w plecy. Eric zaskoczony upadł przez zawroty głowy. Wykrwawiał się. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Wszyscy zaśmiali się szyderczo, a dziewczyna podbiegła do niego przerażona i zaczęła z płaczem tamować mu krew. 

Szczerze mówiąc, było źle. Eric wyobrażał sobie, że jego śmierć będzie szybka i mniej bolesna. Nie podobało mu się, że nadal oddychał i musiał sobie radzić z przeszywającym go bólem. Nie chciał czekać aż się wykrwawi. Ból sprawiał mu widok roztrzęsionej i próbującej za wszelką cenę go podtrzymać przy życiu Sierry. Wolał już, aby jego męki zostały skrócone.

- Sierra - wyciągnął do niej słabo dłoń, już ledwo co mówił, a przed oczami pojawiły się mroczki. Dotknął policzka dziewczyny i pogłaskał ją delikatnie. - Zostaw. To nic nie da. I tak straciłem za dużo krwi. Muszę umrzeć. Ty się ratuj. Jesteś ostatnią nadzieją dla Mystfall.

- Nie, Eric. Nie możesz mnie zostawiać. Za daleko razem doszliśmy. Proszę, Eric... Nie - płakała dziewczyna. Objęła jego dłoń tymi swoimi i przycisnęła bliżej swojej skóry. Nawet nie obchodziło ją, że są cali we krwi. - Nie jestem nadzieją Mystfall. Bez ciebie sobie nie poradzimy.

- Nawet nie zdążyłem powiedzieć, że cię kocham - wyszeptał i oddał ostatni oddech. Umarł na tej podłodze w kałuży własnej krwi. 

Całe pomieszczenie jakby zamarło. W końcu umarł młody chłopak i wyznał miłość swojej przyjaciółce. Po chwili jednak rozległ się szczęśliwy okrzyk sędziów. Wygrali. Jednak Calvari nie zwracała uwagi na wrogów. Zaniosła się głośnym płaczem i przytuliła do siebie martwe ciało Lavisa. Patrzyła w jego puste oczy, które odbijały jej żałosną twarz. Złożyła pocałunek na jego jeszcze ciepłym czole.

- Nie wiem jak to jest kochać. W wieku dziesięciu lat zostałam pozbawiona serca. Ale gdybym mogła to chciałabym się tego nauczyć żeby odwzajemnić twoje uczucie, Eric. Proszę, musisz żyć. Naucz mnie jak to jest kochać - zaszlochała i przyłożyła sobie do miejsca, w którym powinno znajdować się serce bezwładną dłoń. Zamknęła oczy i w milczeniu płakała nad umarłym.

Wtedy stało się coś dziwnego. Z palców chłopaka zaczęło świecić czerwone światło. Nikt tego nie zauważył. Dopiero blondynka otworzyła oczy, gdy poczuła łaskotanie w miejscu gdzie powinna mieć serce. Spojrzała na dłoń chłopaka i zobaczyła, że świeci na czerwono. Poczuła dziwne uczucie w klatce piersiowej. Co się działo?

Wtedy poczuła dziwne ukłucie i pulsowanie. Jej zastępcze serce zaczęło prawdziwie bić. Odzyskała swój organ. Spojrzała na ciało Erica, nic nie rozumiejąc. Wtedy i ono zaczęło się świecić. Widziała jak przez jego żyły przepływa światło aż do jego serca. I oto stało się. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się do niej tak słodko jak nigdy. Nie potrafiła nie odwzajemnić gestu.

- Skopmy im tyłki - oznajmił i podniósł się, po czym rozpoczął bijatykę.

Ta dziwna energia dodała im siły i mimo przewagi liczebnej przeciwnika wygrali i udało im się zamknąć sędziów w więzieniu. Wyszli z tego okropnego miejsca i w ich mózgach pojawiała się informacja jakiego organu komu brakuje. Dlatego podchodzili do mijanych ludzi i dotykali ich w miejscu, gdzie powinien znajdować się narząd i pomagali go odzyskać. 

Kiedy ostatnia osoba - sama matka Erica odzyskała swoje serce przez miasto przeszła dziwna energia. Zamiast zniszczeń zobaczyli odbudowane budynki i kolorowe ozdoby. Siedziby sądu zniknęły. Do miasta wjechał samochód. Klątwa została zdjęta. 

- Przepraszam, że w dzieciństwie nie odczułeś rodzinnej miłości - zapłakała pani Lavis i przytuliła syna do siebie. Chłopak tylko zaśmiał się.

- Czułem ją, mamo. Może nie jesteś tego świadoma, ale kochałaś mnie gdzieś tam głęboko.

Kiedy kobieta puściła chłopaka, odszedł na bok z Sierrą i spojrzał na nią niepewnie. Wyglądała cudownie, była taka szczęśliwa mimo krwi na ubraniach i palcach. Przekrzywił głowę, patrząc na jej twarz z cwaniackim uśmieszkiem, który tak lubiła.

- To co? Przyjaciele? - wyciągnął do niej dłoń, którą ona natychmiast złapała.

- Chyba sobie żartujesz. Naucz mnie jak kochać, durniu - przyciągnęła go do siebie i pocałowała w usta. 

Eric się tego nie spodziewał. Jednak po krótkiej chwili niedowierzania zamknął oczy i oddał pocałunek. Był szczęśliwy i gotowy na nowy rozdział w swoim życiu. Wszystko zapowiadało się cudownie. Ich miasto tętni życiem, ma przy sobie osoby, które kocha... Czego chcieć więcej?

Wszystko skończyło się dobrze. Ludzie znaleźli swoje pasje i żyli w wiecznym szczęściu. A Eric z Sierrą wywieźli Najwyższy Sąd Państwowy najdalej jak się dało. Teraz już nikomu nie zagrażali. A oni mogli w spokoju uczyć się od życia kolejnych cennych lekcji.

KONIEC

Od autora: A więc to koniec! Nawet nie wiecie jak bardzo jestem dumna z mojego dziecka. Nad Heartless zaczęłam pracę już jakiś czas temu i nawet nie spodziewałam się, że ujrzy świat w takiej formie. Na początku miało być krótkim one shotem, ale cudowna KatarzynaWoniak8, gdy zobaczyła mój rękopis podpowiedziała mi, aby podzielić to na części, dzięki czemu bawiłam się przy tym dłużej. Dzisiaj heartless patrzy na świat w takiej formie i mam nadzieję, że wam się podoba! Kocham mocno, icouldbemore_ x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top