Część trzecia: misja
Pół roku później Sierra obchodziła swoje czternaste urodziny. Spędzała je z Ericiem, który gdy tylko się dowiedział o wieku dziewczyny zaczął wspominać swoje nastoletnie przygody. W wieku czternastu lat chłopak cały czas się pakował w kłopoty. Zresztą z tego co widział, dziewczyna także. Nadal nie dowiedział się jak dziewczyna wpadła do tamtego kotła z cieczą przeznaczoną na tworzenie mózgów. I nie zapowiadało się na to, by się dowiedział.
Uwielbiał maj. Ten miesiąc był przyjemny. W szkole już ich tak nie męczyli, bo zbliżały się wakacje. Słońce delikatnie przygrzewało, dzięki czemu chłopcu wyszły rumieńce na policzkach, a dziewczynie piegi na nosie. Południami można było chodzić w krótkim rękawku i podziwiać rozkwitające rośliny i cieszące się życiem ptaki. Natomiast wieczorem, gdy stawało się chłodniej, narzucało się skórę lub kurtkę dżinsową i wsłuchiwało w grę świerszczy. Lavis wymykał się z domu i spał pod gołym niebem, obserwując nocne niebo z gwiazdami i księżycem, a także przypatrując się świecącym robaczkom świętojańskim.
Teraz też stali w zachodzącym słońcu z lekkimi kurtkami na sobie. Dziewczyna właśnie zdmuchnęła świeczkę z babeczki, którą kupił jej Eric. Wyciągnęli przedmiot ze słodycza i wyrzucili gdzieś, po czym podzielili się jedzeniem.
- O czym sobie pomyślałaś? - spytał zaciekawiony, przyglądając się jak młodszej przyklejają się kosmyki blond włosów do polewy czekoladowej i lądują w jej ustach, przez co krzywiła się i wypluwała je.
- Nie mogę ci zdradzić - spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami, pełnymi rozbawienia i szczęścia. - Ubrudziłeś się - wytarła mu czekoladę z policzka.
- A to nie moje piegi? - pokazał jej język, a czternastolatka tylko wywróciła oczami. - Chodź, pora na przygodę - zaprowadził ją do jakiejś opuszczonej siedziby Sądu Najwyższego. Tam miał nadzieję, że pozwiedzają w tej dziwnej tajemniczej atmosferze.
Jednak nie spodziewał się, że spotka ich terror. Nie mógł przewidzieć tego, jakiej sceny zostali świadkami. Kiedy tylko przekroczyli próg, poczuli że coś jest nie tak. Ktoś tu był. Miejsce wcale nie było opuszczone. Dlatego schowali się za wielkimi zakurzonymi arrasami, jedynie oglądali co działo się w pomieszczeniu.
Cały Najwyższy Sąd Państwowy naradzał się przy wielkim świecącym kotle. Wreszcie jeden z sędziów wyciągnął jakiś mózg i nakarmił nim drugą kobietę. Ta, gdy tylko zjadła nabrała siły i wigoru, a wokół niej pojawiła się lekka poświata. Po chwili wróciła do normalności, a na jej twarzy pojawił się nasycony uśmiech. Następnie kobieta sięgnęła serce i nakarmiła nim innego mężczyznę. I tak dopóki wszyscy się nie nasycili.
- Całe szczęście z każdym posiłkiem rośniemy w siłę. Na granicy wybuchły zamieszki. Ludzie już nas nie popierają tak ślepo jak kiedyś. Chcą się wyswobodzić z pod władzy - podsumował jeden z mężczyzn.
- Z taką siłą jesteśmy nie do pokonania - uśmiechnęła się pewna siebie kobieta.
- Tak, ale istnieje pewien sposób. Ktoś może...
- Ej, Eric. Chodźmy stąd - usłyszał obok siebie szept Sierry. Widział, że była przerażona. Zobaczył ją w takim stanie po raz pierwszy. Calvari zazwyczaj nie ukazywała uczuć innych niż pogarda, złość, ewentualnie radość. Nigdy nie pokazała, że się czegoś boi. Była bardziej nieustraszona od nie jednego mężczyzny. Lavis podziwiał tę nastolatkę.
Kiedy zobaczył jak jej ciało lekko drży, nie potrafił nie zareagować. Natychmiast spełnił jej prośbę. Niewidocznie wyszli z budynku i zaprowadził ją do miejsca ich spotkań. Tam przytulił ją i uspokoił.
- Nie dowiedzieliśmy się jak ich powstrzymać. Ale wiemy co robią. Sąd każe dziesięciolatkom wybierać pomiędzy sercem, a mózgiem, dając im poczucie, że mogą kontrolować swoje życie. Wtedy zamieniają ich organy zastępczymi - przygotowanymi jakąś specjalną recepturą, aby zostały przyjęte przed organizm i ludzie mogli żyć. Nie wiem po co to robią. Mogliby pozwolić wszystkim umrzeć... - przeczesał palcami swoje brązowe loki.
- Wtedy nie mieliby nad kim rządzić i skąd brać nowe serca i mózgi - wzruszyła ramionami blondynka.
- Racja. Po jakimś czasie spotykają się w starej siedzibie i karmią się wzajemnie. A dzięki temu posiłkowi rosną w siłę - zakończył siedemnastolatek. - Tylko znowu po co się karmią? Nie mogą sami zjeść?
- A wyobraź sobie, że z innymi ludźmi masz zjeść twój ulubiony przysmak. A wtedy widzisz, że ktoś jako pierwszy sięgnął sobie to na co miałeś właśnie ochotę i zjadł tego dużo. Co wtedy robisz? Chcesz mu coś zrobić i sam zjeść. Dlatego przepychasz się i zaczynasz sam wszystko pałaszować. A kiedy ktoś cię nakarmi czujesz wdzięczność i zaufanie. Myślę, że nie chcą zamieszek i chcą zyskać swoje zaufanie. Prawdziwym pytaniem jest dlaczego nie robią tego jednocześnie tylko czekają, aż w kole nadejdzie ich kolej.
- Chcą, aby dla każdego wystarczyło. Boją się, że im tego zabraknie - domyślił się.
- Bingo! - zawołała blondynka.
- Musimy znaleźć sposób żeby im przeszkodzić. Mystfall powinno się od nich uwolnić - postanowił piegowaty i podrapał się po nosie. - Nikt nam nie uwierzy w to co widzieliśmy. Dlatego musimy poradzić sobie sami.
- Zgadzam się. Tylko postaraj się mnie nie zabić i nie umrzeć, dobrze? - młodsza pociągnęła go za loczka i uśmiechnęła się, gdy wrócił na swoje miejsce.
Ω
Kiedy nadszedł koniec czerwca i wakacje, dzięki czemu nie musieli martwić się szkołą wyruszyli na ich misję ratunkową. Pod pretekstem wyprawy pod namioty z przyjaciółmi, udali się do fabryki KIER w poszukiwaniu odpowiedzi. Bali się. Nie wiedzieli czego się spodziewać. Jednak wiedzieli, że byli jedyną nadzieją społeczności. Ludzie mieli zamydlone oczy przez władze. Zanim ktokolwiek zwróciłby na to uwagę, byłoby już za późno. Sąd zrobiłby coś okropnego i doprowadził do zagłady ich państwa-miasta.
Zakradli się do fabryki, gdy jeden z nadzorców ją opuszczał i schowali się w fabryce, aby nasłuchiwać. Wydawało się takie proste, ale w rzeczywistości było w cholerę trudne. Żeby dowiedzieć się tego co im potrzebne musieli przesiedzieć we wnętrzu maszyny prawie cztery dni. Nie mogli wtedy wydobyć z siebie żadnego dźwięku, aby nie zostać nakrytymi. Głodowali. Jedynie nocą, gdy fabrykę zamykano, wykradali się z maszyny, aby załatwić potrzeby fizjologiczne, zjeść trochę czekolady (bo tylko ją znaleźli) i napić się wody. Wymieniali się wtedy informacjami, które zapamiętali. Ale po sześciu godzinach musieli wracać do kryjówki. Cały czas obawiali się, że w nocy ktoś wróci albo co gorsza za dnia mechanik zrobi przegląd techniczny. Wtedy byłoby po nich.
Całe szczęście udało im się przeżyć i dowiedzieć potrzebnych rzeczy. Musieli udać się do starej siedziby Najwyższego Sądu Państwowego, gdzie miało odbyć się zebranie i kolejne karmienie. Tam mieli usłyszeć rozmowę na temat zamieszek i tego czego się boją złotoskórzy. Wiedzieli również, że naukowcy, którzy opracowali recepturę zastępczych organów byli dziećmi sędziów. Tylko dlaczego nie posiadali złotej skóry? Czy to była cecha nabyta? Prawdopodobnie tak działał ich pokarm z organów ludzkich.
Kiedy wychodził ostatni z naukowców, wyszli za nim. Całe szczęście ich nie zauważył. Natychmiast wyruszyli do opuszczonej rezydencji. Wiedzieli jednak, że tym razem nie uda im się schować. Musieli brać udział w naradzie. Musieli zjeść serce lub mózg. Nie podobała im się ta wizja, ale wiedzieli, że nie mają wyjścia.
Znaleźli dwóch spóźnialskich sędziów, ogłuszyli ich i przebrali się. Całe szczęście kaptury zasłaniały im twarze. Weszli do tego przerażającego budynku. Dołączyli do kręgu zakapturzonych postaci.
- Znowu się spóźniacie? - westchnął prowadzący. - Dobra, przejdźmy do rzeczy. Coraz więcej ludzi dołącza do zamieszek. Policjanci już powoli nie dają rady. Jeśli chcemy żeby nasz plan wypalił, musimy przejść do realizacji jak najszybciej.
- Cały czas grozi nam to samo. Musimy pozbyć się chłopaka. Eric Lavis nie może dalej żyć z sercem i mózgiem jednocześnie - Eric niemal się zakrztusił.
- Nie możemy go zabić. Jeśli poświęci swoje życie i zginie męczeńsko to z nami wygra.
- Ale jeśli nie umrze to też nas pokona. Wystarczy, że rozbudzi miłość w kimś, kto nie jest do tego zdolny...
Chłopak i dziewczyna chcieli nasłuchiwać dalej, ale nie mogli. Bowiem wtedy wrócili ludzie, których wcześniej napadli. Weszli z hukiem do pomieszczenia w samej bieliźnie i wskazali na nich.
- Nie pozwólcie im nic zjeść! To oszuści! To chłopak!
I wtedy wszyscy się na nich rzucili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top