9. S.Leyhe x K.Geiger #seria świąteczna

luv_my_angels taka mała Geigerowa miniaturka dla ciebie😍❤️

 – Myślałeś kiedyś, co by było gdyby? – pyta Karl, stając za plecami Stephana, kładzie mu ręce na ramionach, zaciska chude palce.

– Gdyby? – udawane zdziwienie wychodzi Leyhe perfekcyjnie, nic dziwnego, po tylu latach praktyki.

– Gdybyśmy wtedy spróbowali – odpowiada Geiger i patrzy się w ich odbicie w lustrze.

Stephan spuszcza wzrok. Nie może patrzeć w oczy Karla, nawet w odbiciu.

– Gdybyśmy nie udawali, że relacja bez zobowiązań nam odpowiada – kontynuuje wyższy i jeszcze bardziej zmniejsza nimi dystans.

– Może byśmy cierpieli – wzrusza ramionami Stephan.

– Bardziej niż teraz – dopytuje Karl, zniżając głos do przyjemnego szeptu, jego oddech łaskocze skórę drugiego mężczyzny.

– Ty nie cierpisz – głos Leyhe drży, mimo że mężczyzna robi wszystko aby temu zapobiec – wychodzisz za maż. Za mężczyznę, któremu sam się oświadczyłeś.

Karl ociera kciukiem łzy spływające po policzku Stephana. Potrzebuje chwili, aby odpowiednie skonstruować wypowiedź.

– Potrzebuję poczucia bezpieczeństwa – odpowiada po chwili zawahania świeżo upieczony narzeczony – pewności.

Stephan nie odpowiada. Nie potrafił ofiarować tego, gdy był na to czas, nie wie czy potrafiłby teraz. Po tylu latach samotności.

– Ale, Steph, jest ktoś, dla kogo jestem w stanie to zakończyć – Karl mówi dalej, spokojnie i cicho – którego jedno słowo wszystko zmieni, tylko muszę... muszę mieć pewność, że ta osoba naprawdę tego chce.

Stephan powinien się teraz roześmiać. Powinien zrobić cokolwiek. Nawet jeden mały krok, o którym wcześniej mówił Andreasowi. Ale nie potrafi otworzyć ust. Nie potrafi wydobyć z głębi siebie głosu. Teraz. Gdy wreszcie staje przed tak wielką szansą ciało go zawodzi, umysł się waha a głowę zaprząta zbyt wiele myśli.

– A co z Markusem? – zadaje w końcu pytanie, tak nieodpowiednie w tym momencie.

– Zrozumie – odpowiada w końcu Karl bez przekonania – może nie teraz, może nie za miesiąc, ale kiedyś na pewno.

– Będzie cierpiał – drżenie w głosie Stephana nasila się.

– Albo ty, albo on – zgadza się Karl.

Nastaje cisza.

– Dlaczego ja mam wybierać – Leyhe płacze, pierwszy raz od dawna – czemu wszyscy nie mogą być szczęśliwi?

Brzmi to dennie i głupio. Infantylnie i idiotycznie patetycznie, ale teraz Stephana to nie obchodzi. Odwraca się przodem do swojego ukochanego z oczami pełnymi łez, z brzydko zaczerwienioną twarzą i wykrzywionymi ustami. Niech go takiego zobaczy. Niech sam się rozmyśli i pobiegnie do Markusa. Wszystko wtedy będzie prostsze.

– Masz czas do sylwestra – szepcze Karl i wychodzi.

– No tak, nie zostawia się nikogo w święta – myśli Stephan.

Moi drodzy do sylwestra się mnie nie pozbędziecie. Przed nami na pewno Morgenzauer i sylwestrowy Tanfang

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top