76. M.Hayboeck x A.Wellinger part IV Lellingera. List 3

Andreas

– Michaela poznałem, kiedy leczyłem rany po Markusie, a raczej nieudolnie próbowałem zapić je alkoholem – wyznaję cicho – pałętałem się po imprezach między kadrowych. Przychodziłem z Richim czy Severinem, a wychodziłem z różnymi. Tak, nie pozwalałem się dotykać Markusowi, w sensie wiesz, nie tak do końca, a potem... też nie jestem idealny. Ilość wymienionych bakterii w trakcie tych trzech miesięcy... no nie rób takiej miny, mogę nie opowiadać.

– Trzech miesięcy? Tylko? Szybko leczyłeś rany – Stephan podnosi brew.

– To nie było leczenie tylko naklejanie plasterka – śmieję się – ale pewnie masz rację.

– Opowiadaj dalej – prosi mój ukochany – nie znam za dobrze Michaela, ale wydaje się być taki niedostępny...

– Bo jest – uśmiecham się kpiąco – no chyba, że poczekasz do końca imprezy a on okaże się być cholernie opiekuńczym, seksownym i... czy nie zauważasz czasu przeszłego?

– Mam ci poopowiadać o zaletach Karla – odbija piłeczkę Stephan.

– Dobra, dobra, rozumiem – macham ręką – ale... chcesz przeczytać?

– Oczywiście – mężczyzna prawie wyrywa mi ten świstek papieru, trzymany przeze mnie w ręku.

Drogi Michaelu,

drogi jak wisiorek, który mi kupiłeś, zegarek, który zapiąłeś na moim nadgarstku, ubrania, w które mnie ubierałeś, tworząc idealną wersję mnie. No przynajmniej według Ciebie.

Wbrew pozorom całkiem nieźle pamiętam noc, w którą poznałem Ciebie. Byłeś ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulę, tak, czarny to zdecydowanie twój kolor, sprawiający, że wyglądasz jak wampir... Może trochę przesadzam, ale naprawdę dobrze się komponuję ten kolor z Twoją urodą. I żałuję, że teraz, kiedy spotykasz się ze Stefanem, to zmieniłeś swoje ubarwienie na błękitne. To do ciebie tak bardzo nie pasuje...

A może to mnie nie wystarczył rok, aby poznać cię wystarczająco dobrze. Może nie włożyłem w to wystarczająco dużo wysiłku, bo najpierw nie chciałem wybudzić się z pięknej bajki, którą mi dosłownie i w przenośni zafundowałeś, a potem było już za późno na szczęśliwe zakończenie.

Byłeś ideałem. Przystojny, bogaty i na pozór szarmancki. Byłeś pierwszym, który po wszystkim zapytał jak mi było, podał szklankę wody i lek przeciw bólowy, bo przecież zrobiliśmy to po pijaku. Zabawne, że byliśmy w podobnym stanie. Ja po jakiś tanich szczynach, a ty po tych drogich i wyszukanych trunkach. Tak, bawi mnie to dzisiaj. Ale spokojnie. Zadbałem, abyś miał co pić na moim weselu, prosty, ale kochany chłopak jestem.

Kogoś mógłby drażnić twój arogancki sposób bycia, mi o dziwo, nawet imponował. Kiedy byłem dzieckiem chciałem być taki jak ty. Nonszalancko podchodzić do takich rzeczy jak pieniądze i rzeczy materialne, ale nie dane mi było, dlatego korzystałem, kiedy ty mi to fundowałeś.

Chociaż pierwszy raz odbył się po pijaku, a ja zapewne jakoś bardzo nie protestowałem, kiedy mnie rozbierałeś, całowałeś i tak dalej, to na następny raz musiałeś poczekać, bo ja nie rozumiałem, że te wszystkie drogie prezenty są po coś. A my nie możemy być sobą, tylko będziemy odgrywać zaplanowane dla nas, przez ciebie role. Ja – uczeń, ty – nauczyciel? Ze Stefanem też się tak bawisz. No dobra, miało być o nas...

W sumie, to nawet czegoś mnie nauczyłeś. Miłość jest na sprzedaż tylko trzeba rzucić odpowiednio wysoką cenę, tak, teraz się tego brzydzę, bo pozwoliłem zabrać sobie autonomię... Za wszystko płaciłeś ty – nazywaliśmy to troską. Teraz wiem, że tak bardzo w siebie nie wierzyłeś, że byłeś zakompleksiony, że pragnąłeś sprawować kontrolę przynajmniej nad czyimś życiem. Byłem idealnym materiałem.

Ktoś by mógł powiedzieć, że ktoś z moimi doświadczeniami nie może być pusty. Ty mnie takim uczyniłeś. Pozwoliłem Ci na to w stu procentach. Ubrany przez Ciebie w drogie, markowe, bezpłciowe ubrania pojawiałem się na wszystkich imprezach u Twojego boku, biorąc udział w przedstawieniu, chociaż po pewnym czasie marzyłem już o kimś innym.

Stałem się plastikową lalką idealnie do ciebie dopasowaną. Zamykałeś mi usta pocałunkiem, drogim jedzeniem lub alkoholem. Miałem tylko wyglądać i spełniać twoje coraz bardziej wyuzdane fantazje. Traciłem do siebie resztki szacunku, kiedy w sypialni stawałem się twoim sługą, chłopcem do bicia... oczywiście tylko w sensie erotycznym. Przemoc – w świetle dnia się nią brzydziłeś.

Nie wiem co mnie obudziło. Może pocałunek prawdziwej miłości, na jednej z imprez. Pojawił się tam mężczyzna, na którego w końcu zwróciłem uwagę. Adorował mnie, w sposób, który dotąd tylko ja robiłem w stosunku do Ciebie. Podobało mi się to, ale przyzwyczaiłem się do wygodnego życia u twego boku. Nie chciałem tego tracić. Liczyłem, że sam się mną znudzisz.

Jednak nie jestem z kamienia. Jestem zwykłym człowiekiem. Zacząłem się z nim widywać bez ciebie, kiedy nie mogłeś kontrolować mnie tak w pełni. On był w moim wieku. Pierwszy raz zainteresował się mną mój równolatek. To on do mnie podszedł i traktował jak prawdziwą księżniczkę, mimo że podobnie jak ja praktycznie nie miał pieniędzy. Zaczynało mi się podobać to nasze podobieństwo między nami. I fakt, że Ty i on tak bardzo ze sobą kontrastowaliście.

I zaczęły mi przeszkadzać Twoje coraz większe wymogi.

I zapragnąłem się uwolnić.

I przestały wystarczać drogie prezenty.

A kiedy na Twojej twarzy nie zobaczyłem, żadnej emocji, gdy przyłapałeś nas na zdradzie, to zrozumiałem, że dokonałem najlepszego wyboru.

Mimo wszystkich doświadczeń jestem uczuciowym człowiekiem, a Ty? Sam z siebie zrobiłeś człowieka pozbawionego emocji. Stworzyłeś kreację, której nie zdejmowałeś nawet przy teoretycznie najbliższej osobie. A może to ja źle zrozumiałem naszą relację. Może tak naprawdę miał łączyć nas tylko seks, a to ja dopisałem do tego inną historię? Dzisiaj już tego się nie dowiem. Chyba nawet nie chcę. Poślubię jeszcze kogoś innego. Ty zjawisz się na tej uroczystości jak zawsze przesadnie elegancki i szykowny. U Twojego boku będzie inny mężczyzna. Będziemy sobie niemal obcy, a jednak, jestem pewien otaksujesz mnie spojrzeniem, krytycznie ocenisz mój garnitur. Skąd wiem? Po tym wszystkim postarałem się, aby jak najmniej spełniać twoje standardy.

Może w ten sposób i tak przyznaję się do porażki, ale wiesz co? Już mi to nie przeszkadza. Pragnę tylko szczęścia, prawdziwej bajki i prawdziwego księcia.

Księżniczka, co uciekła z wieży.

Andi Wellinger

– W tym liście jest tyle emocji – zauważa Stephan – tyle bólu, a ja...

– Pozory, Stephan. Michael był ich mistrzem – odpowiadam i kręcę głową – widzisz, te trzy pierwsze listy pokazują, jaki, kiedyś byłem naiwny. Dzisiaj już taki nie jestem. Przynajmniej wiesz dlaczego.

Zaczynałam pisać tego shota, jeszcze przed informacją, że blondwłosa połówka Kraftboecka chcę złamać serce wszystkim shiperką austriackiego duetu i zakończyć swoją przygodę ze skokami. No więc w nawiązaniu do tej decyzji na pewno się coś pokaże ale na pewno jeszcze nie teraz. Może w okolicach MŚ. Ale to dopiero zobaczymy.

Koniecznie dajcie znać jak Wam się rozdział podobał.

Całuski

Wasza D.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top