67. Proch~ Zabrałeś tylko serce
piotrisiostraannaa to dla Was💜🩷💜
______________________________________
Strach jest potrzebnym uczuciem, ale czy w miłości też, Kamil, powiedz, jak to z tobą jest?
Przecież teraz spacerujesz z nim za rękę, może za jakiś czas zalśni na niej pierścionek.
Czy mojej dłoni błyskotka by nie pasowała, a może wtedy jeszcze nie byłem gotowy?
Martwiłeś się o mnie. Zabawne. Ten chłopiec, który stoi obok ciebie jest ode mnie młodszy.
O niego się już nie martwisz? A może mnie po prostu nie traktowałeś poważnie.
Nie mógłbym wtedy mówić, że nikt mnie nie ostrzegał, bo przecież o twoim problemie z zaangażowaniem w poważniejszą relację mówiło się w naszych kręgach od dawna.
Ale ja zawsze musiałem przekonać się sam. Poza tym byłem dorosły. Już wtedy. A teraz... jestem wreszcie gotowy się z tobą skonfrontować.
Łapię cię na korytarzu. Wygłodniali kamerzyści i dziennikarze zaczynają nas oblegać. Widzę strach w twoich oczach. Spokojnie. Nie zrobię nic, czego później sam mógłbym żałować pewnie nawet bardziej od ciebie. Uśmiecham się. Mogę cię jednak potrzymać w niepewności jeszcze kilka kolejnych minut. Przeczesują dłonią włosy, a potem wyciągam ją w twoją stronę. Niepewnie ją ujmujesz. Porozumiewamy się bez słów, przecież kiedyś byliśmy tak blisko... Dzięki temu dziennikarze będą myśleli, że to tylko niewinna pogadanka mistrzów.
- Las – poruszam uszami.
Niepewnie kiwasz głową. Już wiem, że przyjdziesz. Nie lubisz nudy, a nasze spotkanie na pewno do takich nie będzie należało.
- Po konkursie – dodaję na odchodnym.
***
– Pierwsza szczera rozmowa po tylu latach – zaczynam, gdy wreszcie wspinasz się po niewielkim wzniesieniu.
– Wcześniej nie miałeś takiej potrzeby – odpowiadasz, dłonie coraz mocniej wpychasz w kieszenie.
– Nie rozdrapuję ran – wyjaśniam i przyglądam się uważnie.
– Minęło siedem lat, Peter – kręcisz głową – zachowałem się wtedy jak... Naprawdę tego żałuję. Zasługiwałeś na wyjaśnienia, ale... po prostu się wystraszyłem. Przyjechałeś do mnie na święta.
– Ja do Polski, ty do Norwegii – kiwam głową – no tam prezenty rozdaje się dzień po, zdążyłeś.
– To nie tak – widzę, że pragniesz to wyjaśnić, ale to nie ma sensu. Jesteśmy z innych światów w tym względzie.
– Kamil byłeś w stałym związku, o którym dowiedziałem się w łóżku – prycham.
– Ale my już wtedy... – zaczynasz tłumaczenia, ale mimo wszystko to nie po nie przyszedłem.
– O pamiętam, źle wam się układało, Andreas musiał nasłuchać się twoich narzekań za nim ci wskoczył do łóżka. On przynajmniej wiedział – zauważam.
– Peter, byłem wtedy na szczycie, rozpierało mnie szczęście, chciałem dać upust tym pozytywnym emocjom i ...
- Padło na mnie. Może nawet powinienem się cieszyć. W dodatku, podarowałeś mi cudowny tydzień. Miałem czas się oswoić z myślą, że jestem tym drugim i uwierzyć, że kiedyś, w przyszłości zostanę nawet tym pierwszym – wzdycham nad własną głupotą sprzed lat.
– Peter ja wtedy naprawdę coś do ciebie poczułem – bronisz się – to było jak olśnienie, strzał amora.
– No tak... Czarować potrafisz – pozwalam sobie nawet na rumieniec.
– Przepraszam cię za to, że nie miałem odwagi zrobić tego wcześniej, że zostawiłem cię samego i że obudziłeś się w obcym kraju w pierwszy dzień świąt w pustym łóżku... – mówisz to wszystko na jednym wydechu.
– Nie męcz się już – kręcę głową – nie przyszedłem, aby rozliczać cię z przeszłości, której już nie zmienimy, z lat, gdy przez złamane serce spędzałem samotne święta. Wyrosłem z tego, tylko... chyba mam ochotę na powtórkę. Kiedy cię dzisiaj zobaczyłem, to moje serce znowu szybciej zabiło. Chciałbym znów poczuć magię świąt.
Patrzysz na mnie z niedowierzaniem. Widzę lęk w twoich oczach. Tracisz zdolność wysławiania się na parę dobrych chwil. Jestem ciekawy czy i twoja pamięć przywołuje wspomnienia z tamtej imprezy świątecznej. Czy widzisz nas, wirujących w klimatycznym półmroku do przeróbek świątecznych hitów? A może już później, gdy legliśmy w niewiarygodnie wygodnym łóżku w miłosnym uścisku? A może, gdy dzieliłeś się ze mną opłatkiem w domu swoich rodziców, a potem jeszcze złożyłeś pocałunek na moich ustach. Im było wszystko jedno, bo wbrew temu, co im zapowiadałeś, jednak na chwilę pojawiłeś się na wieczerzy wigilijnej. A kto był twoim towarzyszem... Było najmniejszym problemem. A może, myślami byłeś już w samolocie do Norwegii, na lotnisku w Oslo, z którego odebrał cię niczego nieświadomy Daniel...
– Peter, przepraszam, ale jestem w związku, oświadczam się Andreasowi podczas turnieju – oznajmiasz w końcu. Może jednak miałeś serce z lodu.
– Wtedy też byłeś w związku – przypominam – podaruj mi teraz tylko parę dni... Za stary już jestem na cały tydzień, ale kilka upojnych nocy w twoim towarzystwie, o kochany... Chyba mi się należy.
– Ty się nie dajesz ranić, a ja dwa razy nie wchodzę do tej samej rzeki – odpowiadasz.
Ale nie odsuwasz się ode mnie, gdy przybliżam się.
– To nie ta sama rzeka, gdy wchodzisz w jej nurt drugi raz – żartuję.
– Peter...
Ale mi się ten świąteczny pocałunek po prostu należy. Składam go na twoich ustach, które po krótkiej chwili wahania oddają pocałunek i już wiem, że czujesz to samo...
_________________________________________________________________
I o to pierwszy shot z serii świątecznej. Kolejne niebawem. A 23.12 wieczorem będzie na Was czekała niespodzianka na moim profilu. Świąteczny prezencik.
Buziaczki.
Wasza D.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top