55. Pranisek
– Odchodzisz – Anze stanął w drzwiach tarasu butelką wina.
– Zabrzmiało to strasznie dramatycznie – uśmiechnąłem się smutno.
– Dramatyczne jest to, że nie jesteś pijany na imprezie kończącej twoją karierę – odpowiedział Lanisek, nadal nie przestępując progu – coś się stało?
– Na starość człowiek staje się sentymentalny i musiałem jeszcze parę rzeczy przemyśleć – wyjaśniłem.
– A tak na poważnie, Prevc – młodszy skoczek przewrócił oczami.
– Domen broni honoru rodziny w tym względzie – przechyliłem głowę i wyciągnąłem rękę w kierunku kolegi z drużyny – ale widzę, że przyniosłeś coś dobrego.
– Celowałem w wódkę od Polaków, ale to złoto zniknęło za nim zdążyłem się rozejrzeć – wyznał Anze i wreszcie do mnie podszedł.
– Zadowolę się tym, a potem jak będziesz chciał, to Kamil przyniósł mi butelkę do pokoju na pożegnanie – pocieszyłem go.
– Brzmi dobrze – odpowiedział z zaskakującą powagą Lanisek i usiadł na balustradzie – czyli nie zamierzasz wrócić na imprezę?
– Nie mam już siły – pochyliłem głowę – wolę ten czas spędzić z tobą.
Tym razem Anze milczał. Spojrzał tylko na mnie ze smutnym uśmiechem i kiwnął głową.
***
Nie ruszyliśmy wina. Nie tknęliśmy wódki. Usiedliśmy na moim łóżku.
– Kiedy byłem chłopcem miała być to tylko zabawa, kiedy byłem nastolatkiem nie wierzyłem, że można cieszyć się z innego medalu niż ze złota, kiedy dorosłem... bywało różnie. Dobrze, że przynajmniej zakończenie tej historii jest piękne – odezwałem się w końcu i spojrzałem na twarz mężczyzny.
– Nie ma to jak w kilku zdaniach podsumować kilkanaście lat kariery – Azne pokręcił głową z niedowierzaniem – szczególnie, że podczas nich tak wiele się wydarzyło.
– O niektórych chyba wypada zapomnieć – odpowiedziałem ze śmiechem – nie o wszystkim powinny wiedzieć dzieci.
– O to będziesz mnie zapraszał? – mężczyzna uniósł brew.
– Ulubionego wujka, no ba! – zaśmiałem się.
– No tak, dzieci mnie kochają – Anze powiedział to jakimś dziwnym głosem.
– Myślę, że nie tylko one – powiedziałem po chwili zastanowienia z szybko bijącym sercem.
– Och, wiesz, jestem przystojnym, ciepłym... – Anze odrzucił włosy do tyłu, ale widziałem, że zaczyna się denerwować.
– Naprawdę, Anze – zapytałem lekko zachrypniętym głosem – po co dzisiaj przyszedłeś?
– Pożegnać mistrza – odpowiedział trochę zbyt szybko.
– Tylko...
– I przyjaciela... najlepszego przyjaciela – dodał, zasłaniając twarz dłońmi.
– Jeden na jeden? – dopytywałem i zbliżyłem się do niego. Położyłem dłonie na jego udach i delikatnie ścisnąłem.
– Peter, kurna, nie baw się mną – jęknął Anze – nigdy nie chciałem być twoją zabawką. Pomyślałem, że dzisiaj... można całkiem miło razem powspominać, twoje zwycięstwa, wspólne podia...
– Anze, Anze – szepnąłem i powoli oderwałem dłonie od jego twarzy i spojrzałem w zaszklone oczy – poczekaj, źle mnie zrozumiałeś.
– No tak, wszystkim swoim przyjaciołom ściskasz uda, tak? – prychnął.
– Nie chcę się tobą zabawić – wyjaśniłem.
– Peter obydwaj wiemy, dlaczego skończyłeś karierę. Wreszcie będziesz miał czas dla dzieci, Kamila... On w przyszłym roku zakończy karierę, tak? – Lanisek przygryzł wargę.
– Przecież wiesz, że nie wróciliśmy do siebie – zmarszczyłem brwi.
Anze spojrzał na mnie zaskoczony i opuścił głowę.
– Liczyłem, że kiedy zakończę karierę będzie mi łatwiej... powiedzieć ci, co czuję od kilku dobrych lat i... chociaż wyobrażałem sobie, że zaproszę cię na wakacje i tam o wszystkim porozmawiamy na spokojnie, nie jako kumple z jednej drużyny – westchnąłem.
– Peter mnie nie interesuję mnie bycie przyjacielem z dodatkami – Anze pokręcił głową – i doskonale o tym wiesz, tak samo, że jestem w tobie cholernie zauroczony od niepamiętnych wręcz czasów i...
– Poczekaj? – przerwałem mu – po pierwsze, już wyrosłem z relacji na jedną noc, przyjaciół do łóżka i innych tego typu błędów młodości. Po drugie i ważniejsze, powiedz mi, do cholery, skąd pomysł, że wiem, że ci się podobam? Jesteś zimniejszy od Królowej Śniegu.
– Dzięki – Anze przewrócił oczami – ale i tak uważam, że powinieneś się domyślać. To tylko pokazuje, że nie zwracałeś na mnie uwagi, skoro twierdzisz, że po mnie nie dawało się poznać...
– Lanisek, do cholery, po czym miałem się domyśleć? – nie wytrzymałem – traktowałeś mnie jak wszystkich pozostałych, oczywiście wiem, że wiem o tobie najwięcej, ale zawsze myślałem, że to ma zabarwienie tylko przyjacielskie.
– Otworzyłem się przed tobą – jęknął mężczyzna.
– Oh, Anze – przygarnąłem go do siebie i złożyłem pocałunek na czubku jego głowy – jesteś taki... trudny. Pomyśleć, że musiałem zakończyć karierę, abyś mógł mi wyznać, że...
– Byłem pewien, że ciężko się skacze ze złamanym sercem – przerwał mi – szczególnie, gdy obiekt uczuć jest tak blisko przez większą część roku. Teraz nie miałem już nic do stracenia.
Tym razem nie odpowiedziałem, tylko moje znalazły jego wargi. Odwzajemnił pocałunek i przewrócił mnie na łóżko, po czym poczułem ciężar jego ciała na sobie. Było tak blisko, gorąco... Moje dłonie, próbujące go rozebrać...
– Peter – usłyszałem jego cichy szept przy ucho – jesteś pewien?
– Teraz jestem – odpowiedziałem ze śmiechem i pogładziłem jego policzek. Skoro wreszcie mi powiedziałeś.
Mężczyzna w odpowiedzi znów do mnie wrócił. A ja stwierdziłem, że zapamiętam ten dzień jako wyjątkowy pod każdym względem.
Kochani, Peter Prevc zakończył karierę, a ja rozpoczynam serię shotów z nim w roli głównej. Pewnie niedługo pojawi się Proch, a Wy, macie jakieś shipy z Peterem, które z chęcią byście przeczytali?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top