54. Lellinger
– Zamierzasz wyjść w tej koszulce – Stephan zaplótł ręce na piersiach, mierząc Andreasa od stóp do głów.
– Przed chwilą sam naciskałeś na coś mniej eleganckiego – Andi obejrzał się w lustrze, zadowolony ze swojego wyglądu.
– Tak, ale nie wiedziałem, że tak będziesz wyglądał.– Stephan pokręcił głową.
– Co ci się znowu nie podoba? – westchnął Welliger.
– No właśnie podoba. Aż za bardzo. Nie jestem w stanie oderwać od ciebie wzroku. Nie chcę, aby inni mężczyźni mieli podobnie – starszy postanowił nieco udobruchać swojego ukochanego.
– Nie przesadzaj – Andreas nie chciał pokazać, jak bardzo cieszy się komplementu od ukochanego.
– To inaczej. Ta bluzka nadaje się tylko do zdjęcia. Mam ochotę podejść do ciebie, zdjąć ją z ciebie. Odrzucić na najbliższy fotel. Wziąć cię na ręce i zanieść do sypialni. Następnie podjąć z tobą czynności seksualne – Stephan miał nadzieję, że ugłaskanie chłopaka nieco pomoże.
– Nie żartuj – Andi zarumienił się – wychodzimy?
– Nie w tej koszulce, nie będę się mógł na niczym innym skoncentrować – naciskał Stephan.
– I bardzo dobrze.
– Nie będę mógł oderwać od ciebie rąk – starszy z mężczyzn zbliżył się do swojego ukochanego.
– Dobra, dobra, to mogę założyć koszulę? – Andreas dał wreszcie za wygraną.
– Tak, a do tego nawet marynarkę.
– Już nie przesadzajmy, Stephi.
– Chyba mówię na poważnie. Mam na ciebie straszną ochotę w tej chwili – Stephan obniżył ton swojego głosu.
– To zostańmy – Andreas wyszczerzył zęby.
– Nie możemy – przypomniał starszy.
– No dobrze, to zdejmij ze mnie tę koszulkę.
– Andreasie, nie wyprowadzisz mnie z równowagi, chociażbym nie wiem jak bardzo byś się starał, bo my możemy tam dojść – Stephan czuł się, jakby dyskutował z bardzo rozgadanym pyskatym pięciolatkiem.
– Oh, Stephi, jestem pewien, że równie dobrze możemy dojść tutaj – odparł z pełną powagą Andreas.
– Twoje poczucie humoru mnie załamuje – wyznał Stephan.
– No dobrze, dobrze – Andi przewrócił oczami i ściągnął z siebie koszulkę – no nie patrz się tak na mnie, jakbyś mnie nigdy nago nie widział.
– Wiesz, jak to na mnie działa – prychnął Stephan i spuścił wzrok.
– Tak i bardzo to lubię – odpowiedział szczerze Wellinger i zaczął odpinać pasek od spodni.
– Kurna my tam nie dojdziemy – jęknął Stephan i w końcu złapał swojego chłopaka w ramiona i złączył ich usta – tylko szybko...
– Och kochanie, to dopiero gra wstępna i aby dojść...
– Andi, błagam, zajmij swój język czymś pożytecznym.
Nie pytajcie mnie co to, bo sama nie wiem. Mam nadzieję, że dobrze się czytało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top