49. Morgenzauer -#seriajęzykimiłości 2/5 czas

Gregor

Patrzyłem jak odchodzisz w stronę samochodu. Zaciskałem usta z całych sił, aby nie krzyknąć za tobą. Nie miałem już siły przepraszać. Chciałem, abyś to ty zrobił, ale... Wiedziałem, że tego nie zrobisz. Byłeś taki dumny.

Po moich policzkach spływały łzy. Mieliśmy dać sobie czas. Mówiliśmy - musimy odpocząć, ale ja wiedziałem, że tak to nie działa. Powinniśmy ten czas spędzić razem. Przejść, przez kolejną przeszkodę, trzymając się za ręce, a nie udawać, że będzie do czego wracać.

I kiedy twój samochód odjeżdżał, znikała cząstka mnie. Zamknąłem oczy, zacisnąłem wargi, pragnąc nic nie czuć. Może, gdy znów otworze powieki będziesz obok, Thomas.

***

  Mijają lata. Dzień za dniem. Nie ma ciebie obok mnie. Jest ktoś inny, kto nie bał się powiedzieć, że kocha. Jednak nawet od ideału trzeba odpocząć, więc pakuje ubrania w stary plecak, w kieszeń kurtki wciskam klucze do pewnej starej, leśnej chatki, w której jest tyle pięknych wspomnień...

   Całuję policzek Michaela i obiecuję, że niedługo wrócę. Uśmiecham się i patrzę jak mężczyzna macha mi z okna. On ma czas. Będzie czekać. Tak obiecał zaraz po twoim odejściu. Ufam mu...

***

Wchodzę do chatki. Słabe, zimowe słońce wdziera się przez okna, których od wieków już nie mył. Oświetlona jest naga ściana, o którą opierałeś moje plecy, gdy całowałeś i obiecywałem mi wieczną miłość. A podobno wspomnienia nie mogą boleć. Kto tak powiedział, nigdy nie mógł kochać...

Z zamyślenia wyrywa mnie hałas. Odwracam głowę. Nie jestem tu sam.

Thomas

Jadę zbyt szybko. Mam ciężką nogę i głowę. Nie powinienem prowadzić. Emocje, które mną targają są silniejsze niż alkohol. Wszystko rozmazuje mi się przed oczami.

Powiedziałeś, że za jakiś czas pożałuję. Pomyliłeś się. Już teraz najchętniej bym zawrócił. Kajałbym się, ale ty mi na to nie pozwolisz. Zbyt mocno boli duma, a ja wiem o tym najlepiej.

***

Podaję Kristin córeczkę. Całuję je obie w czoło i zabieram z podłogi górski plecak. Szybkim krokiem ruszam w stronę auta. Upewniam się, że w schowku są klucze do chatki i zaczynam swoją chwilę wyciszenia.

Kocham swoją córkę ponad wszystko. Kristin jest świetną przyjaciółką, z którą, pewnej nocy niektóre rzeczy zaszły za daleko. Niczego bym nie żałował, gdyby nie fakt, że stało się to powodem mojego rozstania z Gregorem.

Zaciskam wargi mocniej. Nie mogę tak na to patrzeć.

***

Wchodzę do chatki, która swoim zapachem, boleśnie znajomym wyglądem od razu przywołuje wspomnienia. Zamykam drzwi niemal od razu, by nie uleciały. Piękne, wypełnione namiętnością i miłością chwilę w ramionach ukochanego. Mam wrażenie, że wraca wszystko. Przecież w każdym pomieszczeniu słychać było, niegdyś, nasz śmiech... Tyle wspólnych lat...

Zwiedzam chatkę na nowo. Tym razem w pojedynkę. Ze schowka wyciągam miotłę. Z przyjemnością zamiotę, wytrę kurze, na parę dni to miejsce będzie moją samotnią, w której będę mógł pogrążyć się we wspomnieniach, nikogo nie krzywdząc.

I nagle słyszę dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Ktoś ma drugi komplet. Naiwnie myślę, że Andreas nie wspomniał Manuelowi, że postanowił mi udostępnić chatkę na parę dni. Zatrzymuję się w kuchni i wstrzymuję wdech. Przerażony, bo po tylu latach nadal jestem w stanie rozpoznać jego kroki.

Gregor

Stajemy naprzeciw siebie po tylu latach. Żaden z nas nie spuszcza wzroku. Ze zdenerwowania wybucham nerwowym śmiechem.

– Nieźle to wymyślili – komentuję i opieram się o ścianę, zaplatając ręce na torsie. Starając się wyłapać wszystkie zmiany, które zaszły w mężczyźnie.

Thomas jest zbyt zaskoczony by odpowiedzieć. Mocno zaciska usta i dłonie. Przypatruje mi się zdezorientowany, dopiero później pojawia się w nich znajomy blask.

– Hej – jego głos jest zachrypnięty.

Jego ton jest obniżony. Zastanawiam się czy ktoś oprócz mnie jest w stanie to wyłapać.

– Hej – odpowiadam po prostu.

I znów nastaje niezręczna cisza. ,,Hej" po tylu latach związku jest cholernie płytkie. Zbyt mało czasu upłynęło, bym mógł po prostu podejść i przytulić go na przywitanie czy chociażby uścisnąć jego dłoń. Doskonale zdaję sobie sprawę, że między nami jest jeszcze zbyt dużo uczuć i emocji.

– Co u ciebie? – pyta mężczyzna, ale podobnie jak ja nie ma odwagi, aby podejść.

– Dobrze – kręcę głową.

– Podobno tworzycie z Michaelem idealną parę – kontynuuje.

– A ty jesteś idealnym ojcem – odpowiadam.

I to ja robię pierwsze kroki w jego stronę.

– Tak, ale... – widzę panikę w jego oczach.

– Ale? – udaję, że chce pomóc jego myślom wrócić na odpowiednie tory.

– To bez sensu – oznajmia nagle – miałem przyjechać tutaj i wszystko na nowo przemyśleć.

– Obiecuję, nie będę ci przeszkadzać – deklaruję.

– Nie, Gregor – mężczyzna zaczyna się cofać.

– Znajdę sobie jakiś nocleg – mówi – nie chcę, abyś jechał sam, zaraz się ściemni.

– Sam? – pytam – skąd wiesz, że Michael nie czeka w samochodzie?

– Tym bardziej powinienem wyjechać – odpowiada Thomas, chociaż widzę, że mi nie wierzy.

– Zostań. Jestem sam. A my chyba powinniśmy porozmawiać – mówię i ośmielam się położyć dłoń na jego ramieniu.

Thomas

Z tego co ze sobą przywieźliśmy robimy w milczeniu kolację. Gregor wstawia wodę na herbatę. W międzyczasie zmywa kurz z kubków. Robi to ze zbyteczną dokładnością. Cieszę się, że nie tylko ja to przeżywam.

W ciszy zabieram talerze i udaję się do największej izby. Słyszę, że mężczyzna zabiera kubki z herbatą i podąża za mną. Nie musimy ustalać takich rzeczy. Usiądziemy na starej kanapie. Przykryjemy się kocami, których, dzięki dobrej pielęgnacji Andreasa, nie zeżarły mole.

Będziemy patrzeć na wesoło tańczące płomienie w kominku. Ja narąbałem drew, on rozpalił ognisko, nie odzywając się do siebie nawet słowem. Przecież nie będziemy rozmawiać i wykonywać tak prozaiczne czynności. To będzie poważna rozmowa. Musimy się na niej skoncentrować, więc jemy także w ciszy.

I dopiero, kiedy w naszych dłoniach znajduje się tylko herbata, patrzymy się na siebie. O to nadszedł czas rozmowy.

– Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy ze sobą być, miałem wtedy z szesnaście lat... – zaczyna Gregor, a ja kiwam głową – uważałem, że te nosze nocne rozmowy są... niezwykłe, niepowtarzalne, takie bardziej intymne niż te, które prowadziliśmy w ciągu dnia. Tak, wiem, wydaje się to głupie, ale tak wtedy czułem. Teraz jednak, nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy rozmawiać do rana.

– Dlaczego? – unoszę brew.

– Nie piłem dzisiaj kawę i przyznam, że już trochę mi się chce spać – odpowiada i odgarnia włosy z czoła.

Uśmiecham się, on to odwzajemnia. I potem znowu odwracamy wzrok.

Zaczynamy rozmawiać o naszych obecnych związkach. Na początku chwalimy się. Następuje delikatna przepychanka słowna. Odpuszczamy. Wyjmuję wino z plecaka. Uśmiechamy się i wracamy do rozmowy. On opowiada o tym, że Michael jest bałaganiarzem i przy Gregorowym pedantyzmie jest to wręcz nie do zniesienia.

– Wiesz, że czasami przesadzasz? – pytam.

– Czyją stronę bierzesz? – pyta oburzony.

Wybuchamy śmiechem. Krótkim, ale wreszcie nie nerwowym.

Potem opowiadam o tym, że trudno być z Kristin tylko ze względu na córkę.

– Nie kochasz Kristin? – pyta zaskoczony.

– Jak przyjaciółkę – wzruszam ramionami i patrzę na ścianę.

Wzruszam ramionami, on kiwa głową. Poświęcamy chwilę na rozmowę o dzieciach. Potem popełniamy błąd i zaczynamy wspominać.

Gregor

– Kiedy byliśmy razem, to zawsze był czas na rozmowę, oczywiście o ile duma nie była ważniejsza – zaczynam – staraliśmy się ze sobą spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Mieliśmy wolną godzinę? Świetnie. Ławka przed moją szkołą pod twoim parasolem. Wysiadałeś z pociągu i czekałeś na kolejny? Lepsze niż nic. Przesiadywaliśmy na peronach w całej Austrii tylko po to, aby wyrwać dla siebie i kilka pięknych chwil. Płakałem, bo nie miałem już sił? Byłeś obok. Nieważne, że nie wiedziałeś, jak mi pomóc. Po prostu przy mnie byłeś, nie patrzyłeś na zegarek i nie mówiłeś, że powinienem się pozbierać i znaleźć rozwiązanie danej sytuacji... Czekałeś razem ze mną aż się uspokoję i dopiero wtedy pomagałeś mi działać.

– On tak robi? – Thomas patrzy na mnie zaskoczony.

– Tak, on jest taki... praktyczny – wzdycham – pewnie mam rację, bo zachowuję się jak nastolatek. Wiesz, co ostatnio zrobiłem? Zapytałem się czy musi tak często wyjeżdżać, że tęsknie... dziecinne...

– Nie, dlaczego, to normalne, że chcesz z nim spędzać czas – kręci głową Thomas – powinien się cieszyć, że chcesz to robić po tylu latach związku.

– Ale to jego praca. Są kamerki, komunikatory. Jak przyjeżdża, zabiera mnie na randki. Kupuje prezenty, a potem... – urywam, bo nie wiem czemu, ale czuję napływające do oczu łzy.

– ... on zamyka się w pokoju i znowu pracuje. Nie ma dla ciebie czasu tylko pieniądze – zgaduje mężczyzna.

Dwoma palcami unosi moją brodę. Muszę patrzeć mu prosto w oczy.

– A ty chcesz, aby wszystko robił z tobą? – dodaje po chwili – Gregor, to nie twoja wina, że wasze języki miłości są niekompatybilne.

– Co z naszymi językami jest nie tak? – dopytuję, nie rozumiejąc.

Mężczyzna parska śmiechem.

– Języki miłości grupują sposoby okazywania sobie uczuć. Ten dominujący wskazuje na twoją preferencję. Dla ciebie oznaką miłości jest to, że ktoś poświęca tobie czas i sam też to robisz. Dajesz od siebie to, co uważasz za najważniejszego, dlatego denerwuje cię, że on tego nie robi. To zupełnie normalne. On ma inny język miłości, z tego co mówisz, to chyba prezenty. Jego pewnie denerwuje fakt, że dostaje od ciebie tylko upominki na specjalne okazje. Wasze języki się nie uzupełniają – Thomas wzrusza ramionami.

– Skąd to wiesz? – pytam zdumiony.

– Kristin interesuje się tematyką związkową. I jako, że no wiesz... nie ma między nami żadnej romantycznej relacji...

– Jeden, niezobowiązujący raz po pijaku się nie liczy – dodaję z przekąsem, ale trudno mi zapanować nad radością po usłyszeniu, że ich relacja nie ma znamion tej romantycznej.

– Przynajmniej dużo rozmawiamy. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a że Lily jest mała i trudno jest się nam gdzieś wyrwać, to ona gada ze mną o piłce, ja z nią o tego typu sprawach. Fajne to, można się wiele nauczyć – kontynuuje, udając, że nie usłyszał mojego komentarza.

– A nasze języki są... no wiesz --- zaczynam niepewnie – są kompatybilne?

– Choć to się przekonamy – śmieje się Thomas i pochyla się nade mną.

Nasze usta się łączą. Jego język napiera na mój. I pasuje.

– Będziemy mieć teraz dla siebie trochę czasu – szepczemy w tym samym momencie.




I tak moi drodzy. Za nami Morgenzauer i jak ważny czas...

Tym razem nie przesłodziłam i shocik w innym klimacie.

Nie możecie dostać cukrzycy.

Buziaczki

Wasza D.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top