45. A.Wellinger x S.Kraft
Księżniczki wysoko podnosi głowę. Walczy o siebie z uśmiechem na ustach. Zjednuje sobie zwierzęta i ludzi. Jest idealna. Piękna, mądra, empatyczna. Nie pozwala skrzywdzić nikogo. Jej jedyną, ale znikomą wadą jest to, że czasami zapomina o sobie, ale mimo to, nigdy, przenigdy nie płacze. Łzy nie pomogą. Wiem, to. Dlatego obejmuję sam siebie ramionami i czekam, aż smutek zniknie z mojego serca. Nie mogę tak się pokazać nikomu.
Wszyscy czekają na gwiazdę wieczoru. Zniewalającego przystojniaka, w różowej koszuli z wyjątkowo zaraźliwym uśmiechem. Nie mogę ich zwieźć. Dziś jest tak piękny dzień. Patrzę w słońce i myślę o ty, że czeka mnie kilka godzin grania zakochanego narzeczonego, dla którego nie liczy się nic poza uczuciem. Patrzę w słońce. Za chwilę muszę jaśnieć tak jak one. To nie jest trudne. Wiem to. Przecież zwykle to robię.
– Mogę się dosiąść? – słyszę obok siebie znajomy głos.
Chcę zaprotestować. Nie mogę. Nie wypada. Pojawiłyby się plotki, pytania. Co się stało z tym grzecznym, zawsze uśmiechniętym Andreasem? Dlaczego był taki nieuprzejmy? Skocznej księżniczce nie wypada.
– Zapraszam – mówię, tak słodko jak tylko potrafię.
Stefan Kraft siada obok mnie w siadzie skrzyżnym. Bierze kilka głębokich wdechów. Odchyla głowę do tyłu.
– Nie masz peta? – spogląda na mnie z nadzieją.
– Żartujesz? – uśmiecham się szeroko.
– No tak, pewnie tobie przeszkadza zapach – wzdycha Kraft.
– Poza tym to strasznie niezdrowe – mówię i zaczynam się podnosić.
Jeżeli mam się uspokoić, to na pewno nie w towarzystwie mężczyzny, który odebrał mi chyba wszystkie możliwe tytuły mistrzowskie.
– Poczekaj, siedziałeś tu pierwszy, jeżeli chciałeś pobyć sam wystarczyło powiedzieć – Stefan patrzy na mnie przepraszająco.
– Nie, no co ty, ja... po prostu powinienem już iść. Mój Stephan na mnie czeka. Wiesz, chcemy was dzisiaj wszystkich oficjalnie zaprosić na nasz ślub i wesele – szybko znajduję idealne usprawiedliwienie swojego zachowania.
– A no tak, zapomniałem, że niektórzy formalizują swoje związki – prychnął Kraft – przepraszam, cieszę się waszym szczęściem. Nie wasza wina, że mnie i Michaelowi... no się spieszyło, bez obrączki łatwiej najwidoczniej zdradzić, więc ciesz się, że przynajmniej wasz związek ruszy w kierunku, który powinien.
Czuję napływającą złość. Tłumię ją w sobie. Muszę sobie wytłumaczyć, że mężczyzna jest poniżej mojego poziomu i nie mogę na niego marnować energii, by tłumaczyć jak bardzo nic nie wie i nie rozumie, że ten ślub to będzie jedna wielka pomyłka, a Stephan nie jest żadnym pieprzonym księciem na białym koniu. Wręcz przeciwnie.
– No tak, dlatego pozwolisz, że cię zostawię i pójdę dzielić się z innymi swoim szczęściem – odpowiadam, przywołując na twarz swój najlepszy uśmiech.
– Andi! – słyszę jego głos.
Jak ja nie lubię, kiedy ktoś używa mojego zdrobnienia. Nie jestem już chłopcem, tylko dorosłym mężczyzną, chyba najwyższa pora, aby zaczęto mnie tak traktować. Ale odwracam się z powrotem do Krafta i uśmiechem zachęcam go do mówienia. Czym szybciej się wypowie tym szybciej będę mógł się pożegnać i zniknąć w tłumie innych skoczków.
– Nie chcę się wtrącać... – zaczyna, a ja z trudem powstrzymuję się przed przewróceniem oczami, taki wstęp zawsze zwiastuje kłopoty – ale nie wyglądasz na szczęśliwego.
– Słucham? – utrzymanie maski naprawdę wiele mnie kosztuje.
– Od pewnego czasu zachowujesz się jak lalka. Na wskroś plastikowa z wymalowanym zbyt jaskrawą szminką uśmiechem – kontynuuje Stefan.
– Wydaje ci się – odpowiadam chyba trochę za szybko – po prostu ostatnio odkryłem jak cudowną zabawą jest make up. Poza tym wiesz, latka lecą, metryki nie oszukasz, trzeba zakryć to i owo.
Stara, sprawdzona metoda zamieniana wszystkiego w żart. Liczę, że zadziała i tym razem.
– Nie chodzi mi o to, że od jakiegoś czasu zacząłeś się malować – wzdycha brunet i wstaje.
Podchodzi do mnie. Sięga mi niewiele powyżej ramienia. Musi zadrzeć głowę by z tak niewielkiej odległości patrzeć mi prosto w oczy. Mimo że z grzeczności powinienem, nie ułatwiam mu zadania i prostuję się jeszcze.
Mama zawsze powtarzała. Głowa do góry, wzrok przed siebie, nigdy za. Uśmiech i brak emocji wypisanych na twarzy. Słabości nie można pokazywać. Szczególnie największemu rywalowi, prawda?
– Stałeś się na wskroś sztuczny – mężczyzna wypowiada te słowa ze spokojem – ty i ten twój uśmiech. Nie pamiętam, kiedy ostatnio był autentyczny.
Pierwszy raz od dawna brakuje mi słów. Nie ma odpowiedzi na jego słowa. Moje usta stają się wąską linia. Łzy napływają do oczu. Ale nie mogę płakać.
– Przepraszam, ale widuję mi się, że możesz tak uważać przez wgląd na twoje rozstanie z Michaelem – mówię.
Ku mojemu zaskoczeniu Stefan nie wydaje się być zaskoczony moimi słowami. Uśmiecha się smutno i zbliża się jeszcze trochę. Patrzy mi prosto w oczy i lekko przekrzywia głowę.
– Może masz rację. To nie było łatwe po tylu latach związku, ale było potrzebne. Coś się wypaliło i aby miłość nie przerodziła się w nienawiść trzeba było to zakończyć – głos mężczyzny stał się tylko trochę smutniejszy – i dlatego, że wiem, że pod koniec związku jest taki moment, że chcesz wszystko uratować, że walczysz o niego wbrew sobie, to potrafię rozpoznać, kiedy ktoś cierpi przez coś, co kiedyś było miłością.
– Mylisz się – odwracam wzrok, nie chcę by przyłapał mnie na kłamstwie.
– Byłem też w związku, w którym musiałem zasłaniać dowody miłości i chociaż nie wpadłem, że podkład łatwiej wytłumaczyć niż dziwne czapki, okulary i długie rękawy latem, to trudno mi nagle uwierzyć, że zainteresowałeś się makijażem, Andreas – w jego tonie pojawiła się determinacja – wiem, że się nie znamy za dobrze, ale mogę cię wysłuchać. Bez oceniania.
W tym momencie powinienem grzecznie podziękować za rozmowę i odejść. Zapomnieć o niej jak najszybciej, by słowa mężczyzny nie zaprzątały mi głowy, ale nie potrafię, bo łzy już zaczynają spływać po moich policzkach. Na szczęście korzystam z wodoodpornych kosmetyków. Z myślą o kąpielach w basenie, nie o płaczu. Księżniczka nie powinna płakać.
– Andreas, widzę, że tego potrzebujesz. Może to jest ostatni moment? Pozwól sobie pomóc. Proszę, powiedz mi, co się stało – naciska Stefan.
Mam ochotę się wycofać. Czuję strach. Ale moja opada. On to wykorzystuje i dotyka rękami mojej twarzy. Krzywię się, gdy opuszki jego palców naciskają na kości policzkowe.
– Dlaczego z nim jesteś? – pyta szeptem Kraft.
– Kocham go – kłamię a głos mi się załamuje.
– Kochasz, czy nie chcesz teraz wszystkiego odwoływać? Przyznać się do błędu? – Stefan sprawia wrażenie, jakby naprawdę mnie znał.
Ale to bez znaczenia. Muszę odejść. Nie powinienem płakać. Nie przy nim. Nie przy kimkolwiek. Nawet łzy w samotności to oznaka słabości, a co dopiero przy sportowym rywalu. Umysł karze mi się odsunąć. Ale, tak jak w latach nastoletnich wygrywa wielokrotnie zranione serce i sam przytulam się do mężczyzny. On niezdarnie mnie obejmuje, bo różnica wzrostu jest zbyt duża.
– Andreas, nikt nie zrobi tego za ciebie – szepcze mi do ucha.
– Nie potrafię od niego odejść – odpowiadam – nie wiem, jak powinienem to zrobić, aby...
– Go nie zranić? – pyta z troską Kraft.
– Aby to jakoś wyglądało – kończę.
– Andreas, nie można całe życie trzymać pozorów – wzdycha Stefan.
Odsuwam się. Tak myślałem. Ocieram łzy z policzków. Uśmiecham się.
– Przepraszam, że zająłem twój czas, ale teraz już naprawdę muszę iść – oznajmiam i robię kilka kroków w tył – idę przypudrować nosek. Pewnie się jeszcze dzisiaj miniemy na imprezie.
Stefan jeszcze próbuje złapać moją dłoń, ale nie potrafię mu na to. Idę w stronę knajpy i szczelniej otulam się kurtką. Staram się odegnać od siebie poczucie, że mężczyzna mógł mieć rację. Za dużo poświęciłem, aby stworzyć swój wizerunek, aby teraz pozwolić mu się rozlecieć jak domek z kart.
Tak często tłamszę własne uczucia, ignoruję to, co podpowiada mi intuicja, że z prawie czystą głową wchodzę do budynku. Nie mogę tylko pozbyć się wspomnienia bliskości mężczyzny. Nie tej fizycznej. Duchowej. Momentu zrozumienia. Muszę teraz się tylko przekonać, że wcale tego nie potrzebowałem.
Nie wiem jak to się stało, że nigdy nie napisałam nic z tym shipem. Ba w ogóle mało jest go na wattpadzie, a przecież połączenie wydaje się naturalne, biorąc pod uwagę jak często Andreas jest tuż za Kraftem (sorry, musiałam).
Jak tylko wysłuchałam piosenki w mediach wiedziałam, że Andreas będzie księżniczką. Moim zdaniem świetnie sprawdził się w tej roli. A co wy myślicie?
Buziaki.
Wasza D.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top