38. T.Thurnbichler x K.Stoch part II

2008 Bischofshofen

- Może pomogę? - usłyszałem za plecami niski, męski głos.

- Poradzę sobie, dziękuję - odpowiedziałem, siląc się na delikatny uśmiech.

- Ja swoje rzeczy już odniosłem - kontynuował tamten - a winda nie działa. Naprawdę nie warto, abyś miał dźwigać.

- Dziękuję, dam radę - odpowiedziałem, patrząc, że na windzie rzeczywiście znajduje się kartka ze zbitką spółgłosek.

- Nikt nie widzi - mrugnął do mnie, opierając się o ścianę.

- No właśnie, a ja ciebie nie znam - nie wiedziałem, czemu zdecydowałem się na tę odpowiedź, może po prostu nie chciałem jeszcze kończyć tej rozmowy.

- Thomas Thurnbichler. Teraz już znasz, więc poproszę twoje torby - zaśmiał się.

I rzeczywiście tym razem nie protestowałem.

***

Okazało się, że jest jednym z austriackich zawodników z grupy krajowej. Niezły kumpel Fettnera i na tyle dobry Schlierenzauera, że następnego dnia spotkaliśmy się na urodzinach Gregora.

- Uważaj na niego - szepnął mi do ucha Morgi.

- A co, też zabiera kumpli, aby wzbudzić zazdrość w chłopaku, który mu się podoba - odpowiedziałem konspiracyjnym szeptem.

- Mam nadzieję, że wypadniesz wiarygodnie, więc z łaski swojej nie posyłaj mojemu imiennikowi tego zauroczonego spojrzenia - mruknął w ogóle niezawstydzony Morgenstern.

Potem przyciągnął mnie do siebie i jego dłoń delikatnie zaczęła muskać moją twarz. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.

- Wyglądało, jakby mnie młodszy brat całował - marudził Morgi.

- Przepraszam, w Polsce staramy się nie robić przykrości osobie, która danego dnia wchodzi w dorosłość - odmruknąłem.

- Widzisz Morgenstern, możesz się tego nauczyć od kolegi z Polski - usłyszałem głos za swoimi plecami.

- A co, Schlierenzauer? - Morgi mimo wszystko chciał zaprzepaścić swoją szansę na udany związek.

- Kurna, Thomas, daj mu buzi - westchnąłem i sięgnąłem po drinka, którego Gregor trzymał w ręku - wymiana.

- Niech ci będzie - odpowiedział jubilat.

Wokół nas rozległy się brawa.

- Nie mogła cała austriacka kadra, dał radę jeden skoczek z Polski - usłyszałem obok siebie znajomy męski głos - nieźle.

- Jesteśmy bardziej romantycznym narodem - odpowiedziałem, ciesząc się, widząc jak mój przyjaciel i wreszcie osiemnastoletni Gregor całują się na środku pokoju.

- A mogę spróbować udowodnić ci, że jest inaczej? - zapytał Thurnbichler.

- Ale tak na pierwszej randce? - zażartowałem, dopijając drinka.

- Ale na drugim spotkaniu - zauważył mój rozmówca i wyciągnął do mnie rękę.

- To może przynajmniej ze mną zatańczysz - poprosił.

- To mogę zrobić...

- Nie udawaj, że nie pamiętasz - mrugnął do mnie Thomas i porwał mnie na parkiet - Kamilu.

2010 przed IO w Kanadzie

- Myślałem, że jesteś starszy - uśmiechnąłem się leniwie, patrząc na jego dowód osobisty.

- A co? Przeszkadzają ci moje zmarszczki? - odpowiedział poważnie.

- Nie -odłożyłem dokument szafkę nocną - po prostu jesteś taki... dojrzały, stateczny...

- Szkoda, że nie słyszą cię moi koledzy - przewrócił oczami - z tak na poważnie, to słabo się jeszcze znamy, mimo że...

- Sypiamy ze sobą od dwóch lat? - zgadłem.

- To trochę zabawne, że składałeś mi życzenia, nie wiedząc, na które urodziny - wyczułem w jego słowach gorycz.

- Rozmawialiśmy o tym. Życie dwóch skoczków, skaczących w różnych pucharach i kadrach jest na tyle intensywne, że coś poważniejszego...

-... by cię tylko zniewoliło - Thomas poderwał się gwałtownie z łóżka.

- Pasował ci ten układ - przypomniałem mu.

- Tak, dwa lata temu - warknął mężczyzna i zaczął zakładać spodnie.

- I co, zakochałeś się? - zapytałem, starając się nie prosić by został.

- A to takie dziwne? - spojrzał na mnie zaskoczony - nie zauważyłeś, że przyjeżdżam do ciebie w każdej wolnej chwili.

- Stwierdziłem, że jestem tak cudowną osobą, to raz. Jestem tak boskim kochankiem, to dwa. Jestem...

- Zastanów się, proszę - przerwa mi.

2014, jesień, po operacji w Nowym Targu

- Dasz się sobą zaopiekować? - zapytał Thomas, prowadząc samochód.

- Pozwalam ci się odwozić do domu - odpowiedziałem z drżącym sercem.

- Dziękuję za zaszczyt - przewrócił oczami.

- Thomas... pamiętasz jak rozmawialiśmy o poważnym związku - przełknąłem ślinę.

- O którym razie mówisz? - dopytał i nieco zwolnił.

- Ja dojrzałem, ale...

- Czekam na to od co najmniej czterech lat - przerwał i spojrzał na mnie poważnie.

- Chciałem powiedzieć ci wcześniej - pragnąłem pokazać, że moja decyzja nie jest związana z kontuzją - ale ani nie było cię w Sochi, ani w Planicy...

- A co, tylko te dwa miejsca się do tego nadają? - prychnął Thomas - nie, ale... wiesz chciałem ci pokazać coś więcej niż kulejącą nogę.

- Myślisz, że przy kryształowej kuli czy przy złotach z igrzysk byłbym tobą bardziej zachwycony? - nagle jego humor trochę się poprawił.

- A nie? - oburzyłem się.

- Bardziej się już nie da - odpowiedział i gwałtownie skręcił w stronę mojego domu.

Styczeń 2017

Zmienił się. Jest poważniejszy. Nasze życie wygląda tak, jak nigdy nie przypuszczałem. Jest ustabilizowane i zaplanowane niemal co do godziny. Jego pasja - sporty ekstremalne - coś do czego mnie nie dopuszcza - uprawia tylko, kiedy jestem na zawodach.

- Nie kuśmy losu - poprosił.

- A może zakończę...

- Wierzę w ciebie kochanie - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.

Czekał na mnie po wygranej turnieju w hotelu, razem z przygotowanymi ubraniami na świętowanie sukcesu.

- Będziemy robić za czarne eminencje? - zapytałem, widząc dobór kolorystyczny.

- Trzeba pokazać klasę - uśmiechnął się i zaczął rozpinać moją kurtkę.

- Myślałem, że chcemy pokazać się na dole - zagadałem.

- Chcemy, ale z tego, co pamiętam, to masz kontuzję barku, więc najpierw cię rozbiorę, potem cię ubiorę, sprowadzę na dół, przyprowadzę na górę...

- Jesteś idealny - roześmiałem się i pocałowałem go w usta.

- Myślałem, że chcemy pokazać się na dole - powiedział.

- Chcemy, ale muszę podziękować ci za pomoc - odpowiedziałem.

***

- Daniel, następnym razem będzie lepiej - podszedłem do wysokiego Norwega i przytuliłem go.

- Absolutnie, ja po prostu mam pecha - westchnął Daniel.

- Słuchaj, za rok... - zacząłem, ale Tande niespodziewanie mocniej przytulił.

- Gdyby nie ty, to bym się dzisiaj totalnie rozpadł - szepnął mi do ucha.

- Ja ci jeszcze nie podziękowałem za pomoc z orłem - odpowiedziałem.

- To akurat była sama przyjemność - zachichotał - dasz się porwać na parkiet? Taniec z triumfatorem...

- Niech ci będzie - odpowiedziałem.

***

- Chyba mi nie powiesz, że jesteś zazdrosny o jeden taniec? - zapytałem, kiedy po dwóch godzinach odkryłem, że mój chłopak zniknął z imprezy.

- Jeden taniec, jeden przytulas, godzina rozmowy - Thomas nawet na mnie nie spojrzał znad telefonu.

- Bo ty nie masz kolegów, tak? - zapytałem.

- Ja z nimi nie tańczę, nie przytulam się...

- W ogóle co ty robisz jak mnie nie ma? - przerwałem mu - bo ty możesz podglądać większą część mojego życia przez kamery, a ja nie mam takiej możliwości. A to ty jesteś zazdrośnikiem.

- Jak mnie Horngaher przyjmie, to mogę za tobą nawet narty nosić, abyś miał mnie na oku - westchnął Thomas.

- Ja ci ufam - westchnąłem.

- Ja tobie też - nagle przypadł do mnie i uklęknął przede mną.

Przyłożył głowę do mojego brzuchu. Odruchowo zanurzyłem palce w jego włosach.

- Po prostu... jesteś taki... doskonały...


Och czy oni nie są uroczy.

Co się stało, że to się zepsuło?

Dlaczego nie są razem?

Potrzebujecie 3 części?

Wasza D.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top