37. T.Turnbichler x K.Stoch Part I
FankaPLskokow dla ciebie moja droga
Planica 2022
Wszedłem do pomieszczenia. Panował zaduch, papierosowy dym mnie dusił. Prawie anonimowy prześlizgałem się z pomieszczenia do pomieszczenia, doskonale zdając sobie sprawę, gdzie znajdę cel mojej wędrówki.
W kuchni siedziała stara gwardia. Na jednym z krzeseł siedział Simon, bawiąc się butelką piwa. Na mój widok zmarszczył brwi a potem lekko się uśmiechnął, kiwając głową w kierunku, siedzącego na parapecie mężczyznę. Przygryzłem wargę i oparłem się o framugę drzwi, czekając aż pogrążony z Peterem mężczyzna zwróci na mnie uwagę.
W panującym w pomieszczeniu półmroku starałem się przyjrzeć obiektowi moich obserwacji. Te same ciemne włosy i gestykulacja, drobna sylwetka i srebrny sygnet na prawej ręce. Wszystko to znałem bardzo dobrze.
W końcu mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. Kamil drgnął tak, że opierający się o jego nogi Manuel aż się poderwał.
– Rany boskie, żeby najstarszego na imprezie po sezonowej pilnować. Mnie już nie zbawisz, Thomas – wybuchnął śmiechem Fettner.
– Nie miałem nawet zamiaru próbować – odpowiedziałem machinalnie, nawet nie patrząc na swojego podopiecznego.
– Chcę porozmawiać – oznajmiłem Kamilowi, spuszczając wzrok w podłogę.
Kamil pokiwał głową i wstał. Podszedł do mnie, minął nawet nie spoglądając na mnie. Ruszyłem za nim. Wyszliśmy przed budynek. Kamil podszedł do najbliższej sosny, zachodzące słońce oświetlało jego twarz, na której widać było zmęczenie i nowe zmarszczki. Przygryzłem wargę i spojrzałem w innym kierunku, aby się nie dekoncentrować.
– Będę twoim nowym trenerem – wydusiłem w końcu, mimo że mężczyzna mnie nie poganiał.
– Żartujesz? – Stoch poruszył się gwałtownie.
– Nie moja wina, że twojego związku nie stać na Pointnera – wzruszyłem ramionami – a ja muszę od czegoś zacząć jako trener.
– Jesteś młodszy ode mnie – jęknął brunet.
– Kiedyś ci to nie przeszkadzało – zauważyłem.
Kamil spojrzał na mnie z politowaniem i włożył ręce do kieszeni.
– Nie zachowuj się jak dziecko – przewróciłem oczami.
– Widzę, że już się wczuwasz – prychnął Kamil.
– Staram się wzbudzić twoje zaufanie – odpowiedziałem.
– Słucham? – mężczyzna parsknął sztucznym śmiechem.
– Liczę, że w kwietniu powiesz, że cieszysz się na pracę z nowym trenerem i dajesz mu kredyt zaufania – wyznałem.
– Dlaczego? – Kamil spojrzał na mnie zaskoczony, wręcz oburzony.
– Bo dlaczego masz nie ufać facetowi, z którym widziałeś się tylko na paru zawodach, za każdym przeskakując go parę dobrych metrów – zauważyłem – ty mnie nie znasz, Kamil. I chyba nie zamierzamy zmieniać tej wersji, prawda?
On w końcu zrozumiał. Patrzył na mnie przez chwilę w bezruchu. Potem powoli skinął głową i spuścił spojrzenie. Podszedłem do niego. Stanąłem bardzo blisko. Za blisko, doskonale zdając sobie sprawę, że naruszam pewną granicę.
– Przyszedłem porozmawiać, doceń to – syknąłem.
– Przynajmniej tym razem – odpowiedział Polak.
– To nie była moja wina, Kam, a ty zdajesz sobie z tego sprawę – nasze czoła się zetknęły...
***
2018 Igrzyska Olimpijskie, po konkursie drużynowym.
Korea była piękna, ale zimna. Otulony w kilka warstw szedłem w stronę hotelu, pod budynkiem czekał na mnie Manuel. Uśmiechnął się na mój widok.
– Co za romantyczna niespodzianka – zagadnął wesoło – na zeszłych Igrzyskach zdobył dwa złotka, na tych tylko jedno, a jednak to tutaj się pofatygowałeś.
– Powiedzmy, że wasza kadra bez Pointnera wydaje się być jakoś bardziej otwarta – odpowiedziałem i objąłem go na przywitanie – a poza tym, trudno się komuś oświadczać jako student bez pewnych perspektyw na przyszłość.
– Coś się zmieniło? – przyjaciel zapytał i otworzył przede mną drzwi hotelu.
– Powiedzmy – wyszczerzyłem zęby.
– Poza tym, wtedy to był taki trochę nieoficjalny związek – zdjąłem czapkę z radością odkrywając, że w budynku jest przyjemnie ciepło.
– Nie przesadzaj. Byliście już wtedy... sześć lat razem? – Manu zmarszczył brwi i pokazał obsłudze, że jestem jego gościem.
– Po prostu sypialiśmy ze sobą – poprawiłem.
– I zmieniło się to...
– Po jego kontuzji. Pokazałem, że można na mnie polegać – uśmiechnąłem się.
– I pomyśleć, że zaczęło się to od osiemnastki Gregora, na której się przelizaliście – roześmiał się Fettner – sześć lat sypiania ze sobą, cztery oficjalnego związku i o to wieczny wolny duch Thomas Turnbichler idzie się oświadczyć. Trochę czasu potrzebowałeś.
– Kamil – poprawiłem go – wiesz, ja jestem narwany chłopak, ja bym się i te dziewięć lat temu zaręczył.
– Jesteś niemożliwy – Manuel pokręcił głową – oświadczysz mu się tutaj czy zabierasz go gdzieś?
– Zabieram – odpowiedziałem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
W mojej głowy już byliśmy na dachu tamtego budynku. Wypowiadałem słowa, które po mojej głowie krążyły już od jakiegoś czasu.
***
Wchodzę do twojego pokoju. Manu mówi, że ciebie może jeszcze nie być.
Jesteś. Nie sam.
Na balkonie. Widzę was przez szklane drzwi.
– Przeskoczyłeś mnie na skoczni – uśmiechasz się szeroko i przyjmujesz kieliszek szampana od drugiego mężczyzny.
– A przelecę tutaj – odpowiada wysoki blondyn z wyraźnym niemieckim akcentem.
Czekam aż zaprotestujesz.
Czekam, aż odtrącisz jego rękę, którą układa na twoim policzku.
Nie robisz tego.
Śmiejesz się.
– Na ciebie nikt nie czeka, Andreasie, na pewno łamiesz serce jakieś dziewczynce, albo chłopakowi – mówisz.
– Miło, że pytasz za trzecim razem – Andreas przysuwa się jeszcze bliżej.
– Kiedyś trzeba – wzruszasz ramionami.
Wasze usta się łączą.
Już nie potrzebujecie słów.
Naciskasz klamkę od balkonu. Wycofuję się z pomieszczenia. Pierścień przeznaczony dla ciebie parzy moją skórę.
Wychodzę. Wiem, co się zaraz zobaczy. Nie chcę tego widzieć.
Opuszczam pokój, potem hotel. Idę przed siebie. Nie wiem po co i dokąd. W głowie widzę was razem. Mogłem coś zrobić, ale nie potrafiłem. Mogę wrócić nawet teraz, ale... nie chcę, nie mam siły. Tak mogę udawać, że nic się nie stało. Przewidziało mi się.
Jednak tego też nie potrafię. Zaciskam wargi. Wyciągam telefon. Mogę wam przerwać. No chyba, że znowu nie odbierzesz. Również i za tym trzecim razem.
***
– Każda sytuacja ma dwie strony medalu Thomasie, sam mi o tym zawsze przypominałeś – odpowiedział Kamil i położył dłonie na moim torsie – nic nie jest czarno białe.
I wreszcie, z ogromnym opóźnieniem wpada i nawet będzie miał kontynuację. Wkrótce, najpierw się jeszcze uporam z Tanfangiem.
Podzielcie się waszymi wrażeniami po tym shocie.
Buziaczki
Wasza D.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top